Numer archiwalny / Luty 2013
Jesteś tutaj: Strona główna › 2013 › Luty
-
Antarktyda Antarktyda
Tam, gdzie rządzą zwierzęta
Antarktyka to wielkie królestwo zwierząt, w którym niepodzielną i absolutną władzę sprawuje przyroda, a człowiekowi pozostaje rola grzecznego gościa.
Cała kraina wokół Antarktydy – piątego pod względem wielkości kontynentu – zwana Antarktyką, jest największym obszarem na świecie, którego człowiek praktycznie nie zmienił. Wprawdzie wiek XIX i połowa XX pozostawiły w tamtejszym ekosystemie bliznę po działalności poławiaczy fok, uchatek i wielorybów, ale poza tym niewiele złego tam się stało. W każdym razie nie tyle, żeby wśród polarnej fauny utrwalił się lęk przed homo sapiens.
-
Afryka Etiopia
Sól etiopskiej ziemi
Na południowym skraju Etiopii, w pobliżu miasta Yabello, mieszka lud Borena, którego członkowie od wieków wydobywają sól. Powulkaniczny krater El-Sode (w języku lokalnym zwany też Chew bet), wypełniony granatowoczarną wodą, stanowi jedyne źródło utrzymania dla wielu okolicznych rodzin.
-
Europa Holandia
Wspólnota powstała z morza
Co o nich wiemy? Że sieją zgorszenie, legalizując jednopłciowe małżeństwa oraz miękkie narkotyki… Gdy bliżej poznaje się Holendrów, blakną stereotypy, a rośnie podziw dla pracowitego i świetnie zorganizowanego narodu.
W trakcie jazdy autem do miasta Jana Vermeera, Delft, zwracam uwagę na widok „wielkiego nieba”. To optyczne złudzenie wynika z równinnego krajobrazu i depresji. Znajdujemy się przecież 10, 20, a nawet 30 metrów poniżej poziomu morza. Niebo z taką perspektywą bywa najatrakcyjniejsze w pogodne dni, kiedy toczą się po nim bele cumulusów.
W podróży natrafiamy na stada czarno-białych i biało-brązowych krów, a także na konie i barany. Świń tu podobno więcej niż ludzi, a szklarniowymi warzywami karmi się pół Europy, choć w rolnictwie pracuje tylko dwa procent Holendrów. -
Azja Iran
W Teheranie śnią o zmianie
Jadąc do Iranu, osławionej „osi zła”, miałem głowę wypełnioną stereotypami o tym państwie, ponoć pełnym religijnych wariatów czyhających na obcokrajowców. Już pierwsze dni w Teheranie pozwoliły mi zrozumieć, jak bardzo obrazy te są nieprawdziwe.
Istnieją co najmniej trzy wizerunki Iranu. Pierwszy to ten odbierany przez Zachód. To Iran bezkompromisowych, antysemickich fanatyków religijnych, każdego dnia krzyczących „Śmierć Ameryce”, palących izraelskie flagi i czekających tylko, by podpalić świat. To najłatwiej sprzedać opinii publicznej, która nie odróżnia Arabów od Persów i kupi wszystko, co zobaczy w telewizji.
Drugi to ten budowany przez irański rząd – składają się nań przede wszystkim elementy religijno-męczeńskie. -
Azja Kirgistan
Jak wydoić kobyłę
Widok roztrzaskanych w dole aut wyzwala przypływ adrenaliny i religijności. Zmusza do spojrzenia w niebo oraz wypowiedzenia kilku słów w intencji szczęśliwej podróży. Jesteśmy na Pamir Highway. Na żadnym odcinku nie jest to autostrada, chyba że do piekła.
Jeszcze Tadżykistan, ale poczuć się już można jak w Kirgizji. Murgob jest ostatnim miastem przed granicą na słynnym Pamirskim Trakcie, zaczynającym się w Mazar-i Szarif w Afganistanie, przecinającym Uzbekistan i Tadżykistan, a kończącym się w kirgiskim Osz. Trakt pokrywa równy niczym durszlak radziecki asfalt, jedzie się więc jak po zwykłej drodze gruntowej, tyle że urozmaiconej przepaściami.
-
Afryka Maroko
Szkicownik z Orientu
Tutaj rządzi fantazja i kaprys. W marokańskich sprzętach, ubiorze i biżuterii obecne są zmysłowość, obietnica i przepych, ale czają się też pokusa, intryga i podstęp.
Na ścianie restauracji w Bin El Oudaine naiwny fresk: pustynia, palmy, wielbłądy. I napis po arabsku i francusku: „Timbuktu – 52 dni”, który świadczy o konieczności ścisłego przestrzegania przez karawany harmonogramu podróży. A przy okazji – o reżimie oszczędzania wody. Musiało jej wystarczyć dla ludzi i zwierząt przez dokładnie określony czas do następnej oazy.
-
Ameryka Północna Meksyk
Kaskaderzy z Acapulco
Używając przywilejów blondynki w starciu z tutejszymi macho, a łokci wobec płci pięknej, dopchałam się do samej barierki. Staliśmy na wzgórzu z widokiem na wysokie urwisko. Raptem hałaśliwy tłum ucichł i rozstąpił się, umożliwiając przejście bosym chłopakom w kąpielówkach…
Współczesne Acapulco zaprojektowano tak, aby turysta raczej nie opuszczał terenu hoteli. Niech spędza noc w objęciach drink-baru, a za dnia wypoczywa w chłodzie ogromnego apartamentu lub w niebieskiej wodzie basenu z widokiem na ocean. Fiesta mexicana, salsa, pokazy laserowych świateł i dużo tequilli… Pięciogwiazdkowe wieżowce piętrzą się wzdłuż plaż, upajając gości przepychem oferowanych usług.
-
Australia i Oceania Nowa Zelandia
Góra trzech seniorów
Przymierzając się do tej góry, mieliśmy w trójkę 191 lat oraz niemało strachu. Wejście na Mount Cook wymagało umiejętności większych niż na Elbrus, Mont Blanc czy nawet Matterhorn.
Andrzej Kula, mój partner wspinaczek w Tatrach i Alpach, na stałe mieszkający w Australii, zaproponował, że ufunduje mi kilkutygodniowy pobyt na Nowej Zelandii, a do tego połowę kosztów przelotu na jej odległą Wyspę Południową. Chodziło o towarzyszenie mu w próbie wejścia na najwyższy szczyt tego kraju – Mount Cook, znany także jako Aoraki. Wynajęcie lokalnego przewodnika na taką eskapadę kosztuje blisko 3 tysiące dolarów. Praktyczniej więc było pokusić się o zdobycie góry z emerytowanym instruktorem alpinizmu, sprowadzonym aż z Polski.
-
Ameryka Południowa Peru
Syn Słońca nadchodzi
Czasy wróżenia z wyrwanego, wciąż bijącego serca lam to już przeszłość. Jednak Inti Raymi, inkaskie Święto Słońca, nadal jest obchodzone. To wielka fiesta – zarówno dla turystów, jak i miejscowych Indian.
Nie bez powodu Inti Raymi, czyli w języku keczua Święto Słońca, odbywa się w Cuzco. To położone w otoczeniu andyjskich wzgórz miasto przez ponad trzy wieki było inkaską stolicą, a bóg słońca, Inti, pełnił funkcję jej patrona.
Inti był jednym z najważniejszych bóstw inkaskiej mitologii. Przedstawiano go jako złotą, słoneczną tarczę z męską twarzą. To właśnie on, jako Słońce, miał być ojcem kolejnych Inków, czyli władców potężnego imperium, które w latach swojej świetności obejmowało terytorium obecnego Peru, Ekwadoru i po części Boliwii, Kolumbii, Chile oraz Argentyny. -
Europa Polska
Zima, biegówki i my
Jest to opowieść o polskiej krainie Królowej Śniegu, o wieczorach na zapiecku, tradycyjnej bani i długich wędrówkach w białym puchu śladami dzikich zwierząt. Posłuchajcie, czego może doświadczyć człowiek, który zdecyduje się przypiąć narty i ruszyć na przełaj.
Utarło się, że na narty trzeba jechać w góry, żeby był wyciąg, baca, śliwowica i ski-passy. Jednak, gdy wygospodarowaliśmy w końcu odrobinę wolnego czasu, by wyrwać się z domu, zima jak na złość zwinęła manatki i w całym kraju zapanowała odwilż. Najcieplej było w górach, gdzie śnieg pod wpływem frontu z południa tajał najprędzej. Na mapie Polski istniał tylko jeden wyjątek. Prognozy donosiły, że resztki białego puchu ostały się na Mazurach Garbatych i Suwalszczyźnie. Postanowiliśmy zaryzykować, mając nadzieję, że jeszcze uda nam się poślizgać na deskach.