Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2013-07-01

Artykuł opublikowany w numerze 07.2013 na stronie nr. 42.

Tekst: Beata Grudziecka, Zdjęcia: Małgorzata Niedzwiecka,

Gdzie Okawango spotyka Kalahari


Gorąco. Słodka woń dojrzałych owoców mango i papai miesza się z zapachem wołowych steków, kukurydzy i gotowanych w łupinach orzeszków ziemnych. Przedwieczorne niebo rozświetlone gasnącym słońcem wyostrza sylwetki słoni znikających za horyzontem… Niedostępna, egzotyczna i tajemnicza Botswana.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Botswana kryje w sobie wiele magicznych miejsc, jak choćby park Chobe, z największym zagęszczeniem słoni na świecie. Jest krainą wyjątkowej flory i fauny, a zarazem prawdziwą oazą spokoju. Ze względu na bogactwo przyrodnicze kraju rząd ograniczył dostęp dla turystów, znacznie podnosząc ceny pobytu na tym obszarze. Ale ci, którzy zapragną posmakować ekskluzywnej egzotyki, nie pożałują swojej decyzji oraz wydanych pieniędzy.

 

NIEWPŁYWOWA RZEKA

Zamiast wpływać do morza, Okawango rozlewa się po pustyni Kalahari. Wjeżdżając na ten teren autem, trzeba być przygotowanym na ugrzęźnięcie w mokradłach lub piasku.

POPATRYWANIE NA ŚNIADANIE

Fauna Botswany zachwyca mnogością gatunków. Są tu drapieżniki, przedstawiciele „afrykańskiej wielkiej piątki”, jak i gatunki salwujące się przed nimi bardzo szybką ucieczką.

 

CAMP NAD ROZLEWISKIEM

 

Spływająca z gór Angoli, poprzez Namibię i Botswanę, rzeka Okawango dociera na pustynię Kalahari. Rozlewa się po niej na powierzchni 15 tysięcy km2 i tworzy największą na świecie śródlądową deltę rzeczną. Sezonowo zmienia piaski pustyni w olbrzymią, wypełnioną tysiącami istnień, zieloną oazę.
Na wyspach rozlewiska przygotowano wiele miejsc noclegowych typu camp, a na terenach bardziej suchych – dodatkowo specjalne lodże. O ich jakość nie należy się martwić – dla najbardziej wymagających są również miejsca odpowiadające hotelom pięciogwiazdkowym. Turyści przed zakwaterowaniem nierzadko proszeni są o wypełnienie specjalnej ankiety, w której, poza podstawowymi informacjami, na przykład o alergiach i uczuleniach, odpowiadają na pytania o ulubione wino czy posiłki.
Po delcie Okawango można podróżować. Służą do tego specjalne, płaskodenne łódki mekoro. Dawniej wykonywane jako dłubanki z drzewa kiełbasianego, dziś zastępowane są odpowiednikami ze sztucznego tworzywa. Wszystko ze względu na krótką żywotność tradycyjnych łodzi – intensywnie eksploatowane, służyły jedynie przez cztery do pięciu lat, tymczasem pnie, z których powstawały, rosły o wiele dłużej.

 

 

WODA ŻYCIA

 

Okawango, meandrujące przez gąszcz papirusów, tworzy wodne labirynty i sezonowe siedliska dla zwierząt i ptaków. Co jakiś czas można zauważyć wyskakujące z wody ryby i nurkujące za nimi wodne ptactwo. Doświadczony przewodnik, który jednocześnie prowadzi mekoro przez mokradła, podpowiada, na co zwrócić uwagę, gdzie wytężyć wzrok lub słuch. A warto się skupić na tym, co dookoła. Największym zagrożeniem na rozlewiskach są pozornie leniwe hipopotamy i pozornie powolne krokodyle. Przewodnik wie jednak, jak przeprowadzić łódź, aby wycieczka była dla turysty jedynie przyjemnością.
Największe w delcie skupisko dzikich zwierząt lądowych znajduje się w Moremi Wildlife Reserve, zajmującym obszar 3 tys. km2. To prawdziwa uczta dla oczu. Białe pasy i cętki na czerwonopłowych grzbietach antylop sitatunga; rogi ich kuzynów – kob liczi, ułożone w kształt liry; czarno-białe ogonki imali, migające na tle ich kasztanowej sierści. Długie szyje żyraf wystające ponad korony drzew, gromady zebr i polujące na nie drapieżniki. Bawoły i słonie…

 

WIELKI BRAT BARTKA

Obwód baobabów niejednokrotnie przekracza 30 metrów. Dla porównania słynny dąb Bartek ma zaledwie 9 m.

 

TSE-TSE, STRAŻNICY DELTY

 

Nie brakuje też stworzeń mniejszych. Mieszkańcami delty Okawango są m.in. muchy Glossina, znane lepiej jako tse-tse, bezpośredni sprawcy afrykańskiej śpiączki u ludzi, a u dzikiego bydła – pryszczycy. Botswańczycy wielokrotnie podejmowali próby ich wytępienia. Plany eksterminacji były różne – od wybicia wszystkich dzikich zwierząt – żywicieli much, poprzez całkowite wycięcie drzew akacji, zapewniających tym owadom cień i schronienie, aż do rozpylenia na terenie delty substancji chemicznych. Podjęte próby zawsze kończyły się niepowodzeniem. Problem znikał tylko na chwilę. Po krótkim czasie owady triumfalnie wracały na swoje terytorium.
W końcu zrozumiano, że tego wroga nie da się pokonać. Należy zaakceptować jego istnienie i stosować środki prewencyjne zapobiegające szerzeniu się zagrożenia. Problem rozwiązano poprzez wybudowanie wokół delty płotów weterynaryjnych. Zapobiegają one wkraczaniu bydła hodowlanego na tereny zamieszkane przez bydło dzikie.
Dzięki obecności tse-tse delta Okawango przestała więc być wykorzystywana do celów pastewnych i może cieszyć się nienaruszoną przez gospodarkę człowieka przyrodą.

 

 

BIWAK POD BAOBABEM

 

Na południowy wschód od Okawango znajduje się Makgadikgadi – płaski, rozległy i obniżony teren, wypełniony licznymi mokradłami, solniskami i niewielkimi jeziorkami. W porze suchej aż po horyzont rozciągają się tam krajobrazy niczym z Księżyca. Pora deszczowa z kolei zamienia to miejsce w arkadię tętniącą życiem setek gatunków ptaków, a także springboków, oryksów i kudu. Noc spędzoną na solniskach, gdy księżyc wisi na niebie pełnym srebrnych gwiazd, zaliczyć można do najpiękniejszych przeżyć.
Pustkowia, ciągnące się przez dziesiątki kilometrów, nie sprzyjają wyprawom niezorganizowanym. Aby przemierzyć ten teren, trzeba więc posiadać odpowiedni sprzęt i wyjątkowe umiejętności, na pewno auto z napędem na cztery koła i odwagę. A warto przemierzyć, choćby po to, by podczas wyprawy zajrzeć na Kubu – płaską, kamienną wyspę porośniętą baobabami. Buszmeni wierzą, że te monstrualne drzewa, już w swej dorosłej postaci, zostały ciśnięte na Ziemię z raju. A ponieważ ich gałęzie były ciężkie, wbiły się nimi w glebę, natomiast korzenie pozostały nad nią.
Oczywiście biolodzy mają swoją teorię na ten temat, jednak gdy bliżej przyjrzeć się tym kolosom, o obwodzie pnia przekraczającym nawet 30 metrów, gałęziach rozczapierzonych jak korzenie i drobnych palczastych liściach, można przez chwilę uwierzyć w buszmeńskie legendy.
Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby u pnia rosnącego od kilku tysięcy lat drzewa rozbić namiot i schronić się w jego cieniu przed afrykańskim słońcem.

 

BOTSWAŃSKIE BACÓWKI

Szałasy hodowców bydła są zamieszkiwane podczas sezonowego wypasu zwierząt.

ANIMAL PLANET NA ŻYWO

Płaska równina Kalahari to doskonałe miejsce na obserwację dzikich zwierząt.

LUKSUS W BUSZU

Movana Safari Lodge w Kasane. Przestronny pokój w obozowisku dla wygodnych turystów. Obszerny taras pozwala cieszyć się bliskością afrykańskiej natury.

 

NIEWYGODNI BUSZMENI

 

Wypalony słońcem w porze suchej biały pustynny piasek kontrastuje z pasmami czerwonej gleby, bogatej w tlenki żelaza. Pojawia się na zmianę z obszarami żyznymi, porośniętymi w porze deszczowej soczystą roślinnością. W centralnej części Botswany bije serce Kalahari. W 1961 roku utworzono na tym terenie rezerwat przyrody Central Kalahari Game Reserve o łącznej powierzchni 53 tys. km2. W przeciwieństwie do innych podobnych obszarów chronionych, ten powstał z myślą nie tylko o zwierzętach i roślinności. Miał stać się schronieniem dla ludzi – ostatnich koczowniczych plemion Buszmenów. Małe społeczności rdzennej ludności, żyjącej z boku cywilizacji, zostały jednak przesiedlone przez botswański rząd do mniejszych wiosek-rezerwatów: Xade, Xaka, Molaso i Matseamonong.
Buszmeni utrzymywali się przez cały okres swej egzystencji z drobnego rolnictwa, niewielkich upraw roślin i hodowli. Część pożywienia czerpali też z polowań i zbieractwa. Oficjalnym powodem ich przeniesienia z Central Kalahari było użytkowanie przez nich gruntów niezgodnie z planem wykorzystania zasobów tutejszej przyrody. Ale nieoficjalnie mówi się, że ich obecność na terenie rezerwatu nie pozwalała na lukratywne rozwinięcie przemysłu turystycznego, a w przyszłości na wydobywanie diamentów, których złoża odkryto również na Kalahari.

 

 

BIEDNY BOGATY KRAJ

 

Życie płynie tu niespiesznie. Mieszkańcy małych miast i niewielkich wiosek funkcjonują z dala od polityki i konfliktów. Z braku zorganizowanych rozrywek integrują się sami, wspólnie gotując, uczestnicząc w przydomowych pracach i odpoczywając przy braai – afrykańskim grillu. Integrują się również z przyrodą, żyjąc z nią w symbiozie i respektując jej prawa. Tu nikogo nie dziwi spóźnienie do pracy z powodu stada słoni, które raptem zablokowało drogę.
O samą pracę nie jest ciężko dzięki kopalniom diamentów i rud żelaza oraz zakładom ich przetwarzania, zlokalizowanym w wielu miejscach kraju. To właśnie dzięki znalezionym w 1967 roku złożom diamentów, i wyzwoleniu się spod protektoratu brytyjskiego na rok przed ich odkryciem, Botswana jest dziś jednym z najbogatszych krajów Afryki. Bogatym i jednak biednym zarazem… ze względu na bardzo wysoki poziom zachorowań na AIDS.
Botswańczycy mają dostęp do bezpłatnego systemu leczenia. Dzięki bogactwu, jakim dysponuje ten kraj, jego obywatele mogą korzystać z doskonale rozbudowanego programu walki z chorobą. Botswana edukuje nieustannie. Przy najbardziej ruchliwych ulicach zobaczyć można billboardy z ostrzeżeniami. W każdej instytucji czy miejscu publicznym są ulotki informujące o bezpiecznym seksie i zachęcające do zachowania wstrzemięźliwości seksualnej w przypadku zachorowania. Łącząc rozwagę ze świadomością zagrożenia, i wykorzystując w pełni szansę na zmniejszenie liczby zachorowań, Botswańczycy żyją normalnie. AIDS nie jest tutaj tabu – to temat, o którym się mówi.
Mówi się też o turystyce, która – obok wydobywania diamentów – staje się drugą co do wielkości gałęzią gospodarki tego państwa.