Z Egiptem najczęściej kojarzy się Kair, piramidy w Gizie albo luksusowe kurorty nad Morzem Czerwonym. Tymczasem na dalekim południu znajduje się niezwykłe miejsce. Asuan, położony na wschodnim brzegu Nilu, kryje niezliczone skarby, nie tylko z czasów faraonów.
Dostępny PDF
Z racji położenia Asuan od tysiącleci był strategicznym miejscem dla władców Egiptu. To właśnie tam krzyżowały się dawne szlaki handlowe i tam znajdowała się baza wojennych wypraw w głąb kontynentu. Już od czasów Starego Państwa miasto stanowiło swoistą strażnicę południowych granic imperium. Było także ważnym ośrodkiem z uwagi na bogactwa naturalne. W czasach starożytnych niemal cały kraj zaopatrywał się tam w kamień wykorzystywany do wznoszenia okazałych budowli, a obecnie eksploatowana jest m.in. ruda żelaza.
RAMZESI Z RODZINĄ
Wejścia do świątyni w Abu Simbel strzegą cztery imponujące posągi Ramzesa II. Między nogami faraona znajdują się figury jego rodziny: matki Tuji, żony Nefertari, a także synów i córek.
MONUMENTALNE ZANIECHANIE
Niedokończony Obelisk do tej pory stanowi część skały macierzystej w Kamieniołomach Północnych, skąd starożytni Egipcjanie wydobywali granit.
OCALONA IZYDA
Świątynia poświęcona Izydzie, bogini płodności, jeszcze pół wieku temu wznosiła się w innym miejscu. Po częściowym zalaniu, będącym efektem wybudowania Wielkiej Tamy, zabytek z czasów ptolemejskich przeniesiono z wyspy File na Agilkię i wpisano na listę UNESCO.
CUD SOLARNY I SKARBY FARAONÓW
Jeśli przyjąć, że w Egipcie jest gorąco, to w Asuanie jest… bardzo gorąco. W lecie średnia temperatura przekracza 40°C, zimą praktycznie nie schodzi poniżej 25°C. Jednocześnie to jedno z najbardziej suchych miejsc na świecie zamieszkanych przez człowieka. Domy bez dachów to częsty element tutejszego krajobrazu. Zatem nie martwiąc się deszczem, można skupić się na poznawaniu osobliwości regionu. A tych, z racji bogatej historii, nie brakuje.
Zanim rozpoczniemy zwiedzanie świątyń, warto udać się do kamieniołomu z czasów starożytnych. Znajdują się tam fragmenty rzeźb i tzw. niedokończony obelisk. Gdyby został do końca wykuty, miałby 41 metrów wysokości i ważyłby 1200 ton. Miał być postawiony z inicjatywy królowej Hatszepsut, która w ten sposób chciała uczcić rocznicę swojego panowania. Podczas obróbki znaleziono jednak rysę w kamieniu i pozostawiono go na miejscu. Na pierwszy rzut oka trudno się zorientować, że gigantyczny granitowy blok leży tu już 3,5 tys. lat. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że prace zostały przerwane jedynie tymczasowo.
Wiedząc, jak pracowali egipscy budowniczowie, jeszcze łatwiej będzie docenić zabytki wznoszone w czasach państwa faraonów. Jednym z najlepiej zachowanych kompleksów z tamtego okresu jest świątynia bogini Izydy na wyspie Agilkia. Szczególne wrażenie robią pylony (bramy) o wysokości 18 i 22 metrów, ozdobione reliefami sławiącymi odwagę i mądrość starożytnych królów.
Koniecznie trzeba wybrać się na wycieczkę do Abu Simbel – nawet jeśli ktoś ma wątpliwości, czy warto wstawać w środku nocy i pokonywać 300 kilometrów, aby zobaczyć kolejne „kamienie”. Po dojechaniu na miejsce z pewnością nie będzie żałował. Niezwykłe świątynie skalne Ramzesa II (Wielka Świątynia) i Nefertari (Mała Świątynia) najlepiej oglądać wczesnym rankiem, kiedy słońce zaczyna rozświetlać sylwetki jednego z najpotężniejszych władców w historii Egiptu. Mające ponad 20 metrów wysokości posągi już z daleka proszą się, aby uwiecznić je na zdjęciu. Cały kompleks budowano przez dwie dekady rządów Ramzesa II, a efekt jest zachwycający. Przez dwa dni w roku (w lutym i październiku) na odwiedzających czeka dodatkowa niespodzianka, tzw. cud solarny. Wówczas promień słońca przebywa drogę od wejścia w głąb świątyni, by paść na ołtarz i oświetlić trzy z czterech posągów znajdujących się w sanktuarium. Czwarty został pominięty celowo – Ptah, bóg śmierci i władca ciemności, na zawsze ma pozostać nietknięty przez promienie.
Choć może wydawać się to nieprawdopodobne, świątynie jeszcze pół wieku temu stały w zupełnie innym miejscu. Za sprawą polskiego profesora Kazimierza Michałowskiego i zespołu pracującego pod jego kierownictwem, całość została pocięta za pomocą pił i niczym budowlę z klocków złożono ją nieopodal, 60 metrów wyżej, na specjalnej sztucznej górze. Taki zabieg nie był bynajmniej fanaberią szalonego naukowca, a konsekwencją budowy Wielkiej Tamy Asuańskiej. Bo historia Asuanu to także nieprzerwane zmagania z Nilem – drugą najdłuższą rzeką świata…
WIELKA TAMA ASUAŃSKA
Jej budowa trwała 11 lat. Zapora ma przepustowość 11 tys. metrów sześciennych wody na sekundę, a znajdująca się tu elektrownia jest w stanie dostarczyć aż 2100 megawatów energii (elektrownia wodna we Włocławku – 160 megawatów).
ZBIORNIK DEKADOWY
Jezioro Nasera (o powierzchni 5250 km2) jest jednym z największych sztucznych jezior świata. Przy braku opadów wody w zbiorniku wystarczyłoby dla całej ludności Egiptu na 10 lat.
TU SIĘ TILAPIA TAPLA
W wodach Nilu złowić można m.in. suma, okonia nilowego i tilapię, której hodowlę prowadzili już starożytni Egipcjanie.
GROŹNA RZEKA ŻYCIA
Wraz z rozwojem techniki możliwości ujarzmienia potężnej rzeki stawały się coraz większe i na początku XX wieku w pobliżu Asuanu wybudowano wreszcie zaporę. Jej skuteczność okazała się jednak niewystarczająca i w latach 1960. Egipcjanie zdecydowali się na budowę drugiej, znacznie większej. Ostatecznie, wysiłkiem 30 tysięcy robotników, wzniesiono Wielką Tamę Asuańską, która ma ponad 3,5 kilometra długości, 111 metrów wysokości i szerokość od kilometra u podstawy do 40 metrów na szczycie. Z materiału, który wykorzystano do jej powstania, można by wybudować 17 piramid Cheopsa.
Teoretycznie przedsięwzięcie okazało się sukcesem, bo Egipcjanie zyskali możliwość zapobiegania powodziom, dostarczania wody w czasie suszy i dodatkowe źródło energii. Ale natura nie lubi ingerencji, o czym potomkowie Kleopatry szybko zaczęli się przekonywać. Nawożone osadami rzecznymi tereny uprawne nad Nilem jałowieją, bo tama zatrzymuje przepływ żyznych mułów, i rolnicy zmuszeni są sięgać po sztuczne nawozy. W całej natomiast wschodniej części Morza Śródziemnego obserwuje się zubożenie ekosystemu, zmniejszenie połowów ryb i zmiany w zasoleniu wody. Ponadto Jezioro Nasera, powstałe po wybudowaniu tamy, zalało rozległe obszary i spowodowało konieczność przesiedlenia ponad stu tysięcy Nubijczyków. Wody zbiornika groziły także zalaniem bezcennych zabytków, co spowodowało przenosiny licznych budowli. Ograniczone tamą wody Nilu cały czas stanowią jednak potencjalne niebezpieczeństwo dla wielu milionów obywateli. W razie zniszczenia tamy powstała fala momentalnie zrówna z ziemią okoliczne tereny. Badania wykazały, że jeszcze w Kairze, czyli 900 kilometrów na północ, fala mogłaby mieć od kilku do kilkunastu metrów wysokości.
Dopóki jednak Nil daje się trzymać w ryzach, wypada to wykorzystać i poznać Rzekę Życia z bliska. Idealnym na to sposobem jest rejs feluką, czyli żaglówką mogącą zabrać na pokład do kilkunastu osób. W spokojnej atmosferze można wtedy posłuchać o osobliwościach życia nad Nilem, o tym, co w rzece pływa i czy jej woda nadaje się do picia. Dobrym pomysłem jest wykupienie dłuższego rejsu jednym ze statków, które są jak pływające hotele. Na kilku poziomach na turystów czekają dobrze wyposażone kajuty, a także bar, restauracja, sala do tańca, sklepy, kawiarenka internetowa oraz basen i dziesiątki leżaków na górnym pokładzie. W ten sposób można zwiedzić bardziej oddalone od Asuanu miejsca, jak choćby Kom Ombo, Edfu, Karnak czy Luksor.
Z Asuanu warto popłynąć jeszcze na dwie wyjątkowe wyspy. Na Elefantynie można sprawdzić z bliska, jak wygląda życie w typowej wiosce nubijskiej oraz zobaczyć jeden z najstarszych w Egipcie nilometrów – każdy z jego 90 stopni, które prowadzą do rzeki, jest ponumerowany cyframi arabskimi, rzymskimi oraz za pomocą egipskich hieroglifów. Wyspa Kitchenera to z kolei raj dla miłośników flory. Jej arabska nazwa „Dżazirat an-Nabatat” oznacza „wyspę roślin” i jest to określenie jak najbardziej trafne, bo cała jest ogrodem botanicznym, pełnym egzotycznych drzew i roślin.
KURS NA LUKSOR
Przez Asuan Nil płynie spokojniej niż w pozostałych częściach Egiptu. Wysepki, usiane palmami i inną roślinnością tropikalną, są tutaj stałym punktem krajobrazu. Podobnie jak luksusowe statki wycieczkowe kursujące do Luksoru.
CENTRUM HANDLOWE
Nazwa Asuan pochodzi od staroegipskiego słowa „soun”, które oznacza suk, czyli bazar, rynek lub targ. Tutejszy handel rozwinął się dzięki strategicznemu położeniu na szlaku łączącym północ Egiptu z południem.
NIEZAPISANA KARTA
Już w I wieku rzymski historyk Pliniusz Starszy pisał, że „bez karty papirusowej trudno wyobrazić sobie ludzką cywilizację, a tym bardziej historię”.
PODZIEL SIĘ MAJĄTKIEM
Będąc w Asuanie, nie wypada nie zajrzeć na tamtejszy suk. Na straganach tętniących życiem jeszcze długo po północy można kupić dosłownie wszystko – od drobnych pamiątek z motywami egipskimi, przez koszulki i chusty, po przyprawy, tytoń i szisze. Oryginalnym pomysłem na prezent jest galabija, przypominająca nieco koszulę nocną tradycyjna egipska szata. Miłośnicy targowania mają pole do popisu, a przebieg negocjacji może wyglądać na walkę o wielomilionowe kontrakty. Głośne lamenty, kręcenie głowami, machanie rękoma, przyciąganie na siłę z powrotem do oglądanego towaru – to stałe punkty programu.
Jeżeli komuś nie uda się wydać całej posiadanej sumy podczas wizyty na targu, nic straconego. Doskonałą okazją jest wyprawa do jednej z licznych wytwórni perfum. Tam najpierw zostaniemy uraczeni pokazem wytwarzania finezyjnych flakoników, posłuchamy historii powstania poszczególnych ekstraktów, a na koniec – po „degustacji” zapachów – dostaniemy zaproszenie do nabywania upatrzonych produktów. Jak podkreślają Egipcjanie, wszystkie najpopularniejsze zapachy świata tak naprawdę pochodzą właśnie z ich ojczyzny. Z tą różnicą, że zamiast nazw renomowanych marek, spotkamy się tu z nazwami nawiązującymi do postaci z egipskiej mitologii.
Innym sposobem na upłynnienie środków jest wyprawa do wytwórni papirusu. Tam czeka całkiem interesujący wykład (połączony z pokazem) o tym, jak to dawniej Egipcjanie wytwarzali materiały piśmienne. Później następuje czas zwiedzania galerii, w której każde zaprezentowane dzieło jest do nabycia wraz z certyfikatem autentyczności. Trzeba przyznać, że większość z wystawianych prac robi wrażenie. W zależności od upodobań można sięgnąć po krajobrazy, portrety, martwą naturę czy symbole znaków zodiaku. Do wyboru, do koloru.
Mimo niewątpliwej urody prezentowanych dzieł dobrze jest zostawić sobie trochę drobnych. Bo słowo „bakszysz”, oznaczające napiwek (dosłownie: „podziel się majątkiem”), to chyba najczęściej używany zwrot w tej szerokości geograficznej. Egipcjanie, zwłaszcza mali, chcieliby dostawać bakszysz dosłownie za wszystko.
TARGOWISKO ROZMAITOŚCI
Targ Sharia as-Souq to miejsce, gdzie najtaniej można kupić wszelkiego rodzaju towary i pamiątki. Trzeba jednak liczyć się z nieznośną nachalnością sprzedawców.
KUCHNIA, FUTBOL I POLITYKA
W egipskiej kuchni wyraźnie zaznaczają się wpływy arabskie, tureckie i śródziemnomorskie. Nie znajdziemy w menu nic z wieprzowiną, ale wybór dań opartych na wołowinie i drobiu jest spory. O ile firekh (kurczak z rożna) wygląda dość pospolicie, o tyle już hamam (gołąb nadziewany ryżem i przyprawami) pachnie egzotyką. Podobnie jak kushari – mieszanka makaronu, ryżu, soczewicy i cebuli, zalewana ostrym sosem czosnkowym lub pomidorowym. Smakoszy zainteresuje też pewnie kufta, czyli kulki z mielonej baraniny.
Jeśli jesteśmy już najedzeni do syta i nie mamy siły się ruszyć, możemy skorzystać z dorożek lub charakterystycznych biało-niebieskich taksówek, które za niewielką (po wytargowaniu) opłatą przewiozą po mieście. Chodząc po Asuanie, można się zmęczyć – to trzecie co do wielkości miasto w Egipcie, które zamieszkuje 300 tysięcy mieszkańców. Można z nimi rozmawiać na wiele tematów, na czele z futbolem, który jest niezwykle popularny. Niewiele dowiemy się za to o polityce – asuańczycy bardzo niechętnie opowiadają o sytuacji w kraju.
Kłopoty polityczne to dla mieszkańców Asuanu żadna nowość. Walkę z przeciwnościami losu mają we krwi. Za czasów Imperium Rzymskiego ich miasto było punktem zsyłki dla niechcianych obywateli. Mówiąc wprost – miastem wygnańców. Jak widać, historia obróciła się w tym przypadku o 180 stopni. Kiedyś do Asuanu wysyłano ludzi za karę, teraz wszyscy płacą niemałe pieniądze, aby móc zobaczyć to miejsce.