Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2013-08-01

Artykuł opublikowany w numerze 08.2013 na stronie nr. 66.

Tekst i zdjęcia: Jarosław Szczepankiewicz,

Boa Vista - wymyślona wyspa


Wymyślona wyspa opisana przez Anne Marie Louise d’Orléans, księżną de Montpensier, w „Relation de L’isle imaginaire” (1659 rok) „nie leży ani na Północy, ani na Południu; jej klimat ma dogodną temperaturę, która nie odpowiada ani jednemu, ani drugiemu, tak że można go określić z włoska: il mezzo tempo.”

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Staś, mój syn, lat 10, wyszukuje na globusie zagubioną wyspę o urokliwej nazwie Boa Vista, czyli Piękny Widok, na środku Atlantyku, w archipelagu Cabo Verde. Widzi siebie leżącego samotnie na leżaku na bajecznie białej plaży, pod kołyszącymi się od podmuchów oceanicznej bryzy palmami; oddalony 450 km od najbliższego stałego lądu, Afryki. Jest wyobraźnią na archipelagu, który – zgodnie z legendą – powstał z kawałków ziemi strzepniętych z ręki przez Boga po skończeniu dzieła stworzenia świata.
Potem przez 180 milionów lat nikt z ludzi nie widział wysp, aż do 1454 roku, kiedy to wenecki żeglarz Alvise da Cadamosto odkrył archipelag. Portugalscy żeglarze nazwali Boa Vista (dawniej Sao Cristovao) i pięć sąsiednich północnych wysp archipelagu (Sal, Santo Antão, Santa Luzia, São Vicente i São Nicolau) – Barlavento, czyli Nawietrznymi. Spodziewamy się więc silnych wiatrów.
Magellan z Sewilli w 1519 roku płynął na Cabo 3 miesiące; Karol Darwin w 1831 roku z Plymouth 3 tygodnie; my dziś z Warszawy lecimy na Boa Vista 1,5 dnia. Podchodzimy do lądowania w Rabail. Stasio obserwuje wyspę z samolotu. Jest inaczej niż w „L’isle imaginaire”, gdzie odkrywca był zaskoczony jej pięknem. Słyszę słowa: – Tato! Cejrowski w „Boso przez świat” miał rację. Tu nic nie ma. Jest szaro. – Nie dajmy się zwieść pozorom – pocieszam. Musimy to sprawdzić, jak prawdziwi podróżnicy: od wybrzeża do wybrzeża, samochodem, na piechotę lub łodzią. Każda wyspa ma przecież swoje tajemne serce, swoje ukryte wysepki niezwykłości. Mogą nimi być zaczarowane groty (jak na wyspie Kalipso u Homera), miejsca skrywające mroczne tajemnice (jak na wyspie doktora Moreau u Wellsa) czy niedostępne twierdze (jak na tajemniczej wyspie Verne’a). Jakie tajemnice skrywa przed nami Boa?

 

Typowa boavistańska architektura w Rabail

Staś i skorupa żółwia Kareta

Dziewicze wydmy na plaży Curral Velho

 

SMUTEK TROPIKÓW

 

Wymyślona wyspa „jest miejscem kolistym, o długości i szerokości we wszystkich kierunkach około czterdziestu.” Nasza Boa Vista mierzy 30 km z północy na południe i 29 km ze wschodu na zachód. Wyspa ma 60 kilometrów dziewiczych plaż. By ją poznać, ruszamy od południa, od strony przepięknej plaży o śnieżnobiałym piasku do opuszczonej osady Curral Velho. Uwagę Stasia przyciągają stare skorupy gigantycznych morskich żółwi karetta (Caretta caretta). Ich samice od 110 milionów lat upodobały sobie Boa Vista, gdzie raz do roku (od czerwca do września) na plażach, o północy i przy pełni księżyca, składają do metrowych dołków po 150 jaj.
Idziemy dalej przez pasmo buszu rozciągającego się wzdłuż wybrzeża. Mijamy słone jezioro, dalekie wspomnienie po solarni. Ruiny osady wyłaniają się ze skalistego otoczenia pozbawionego roślinności o niesamowitej palecie barw – ochry, czerwieni, brązu, szarości i czerni. Wspinamy się na popękane kamienne mury, obok osuwających się wież. Jesteśmy w środku. Oczyma wyobraźni widzimy dawnych osadników uwijających się w pracy wśród beczenia owiec i porykiwania osłów. Kres istnieniu wioski położyły plagi suszy i głodu w zeszłym stuleciu. Rękę do ekologicznej katastrofy przyłożyli sami mieszkańcy Boa Vista przez wylesianie i nadmierną eksploatację pastwisk, które pozbawiły ziemię wilgoci wytwarzanej przez roślinność.
Kamienny, surowy pejzaż Curral Velho łagodzą kilometry wydm, śnieżnobiała plaża i turkusowy ocean. Po spacerze tarzamy się ze Stasiem w piachu (tzw. panierka) na cudownie bezludnej plaży rozciągającej się kilometrami. Delektujemy się widokiem fal rozbijających się o opustoszały brzeg. Nad naszymi głowami majestatycznie szybują fregaty wielkie (Fregata magnificens), które upodobały sobie na miejsce gniazdowania majaczącą w dali małą skalną wysepkę Ilheu do Curral Velho. Ostrzegam Stasia przed niebezpiecznymi falami przybojowymi, które nieraz nieuważnego pływaka już mocno poturbowały.
Przesyceni słońcem, wodą, piaskiem i wiatrem ruszamy na wyprawę do wnętrza wyspy. Kurs na północ! Przed naszymi oczyma rozpościera się dziewiczy bezkres jasnego piasku utworzony jakimś niezrozumiałym geologicznym cudem. To pustynia, Deserto de Viana, pokrywająca 35 proc. powierzchni wyspy. Rozciąga się 15 km z południa na północ i 10 km ze wschodu na zachód. Nie ma na niej Beduinów, wielbłądów, karawan, skorpionów i ma tylko jedną oazę. Brniemy ze Stasiem po kolana w piachu wśród fascynujących pejzaży. Wspinamy się na parometrowe wydmy i turlamy się.
Dojeżdżamy wreszcie smagani wiatrem na północny kres wyspy, do plaży Boa Esperença. Wieje tam grozą żywiołu i nieskończonością… W burzliwych odmętach leżą zatopione wraki, a w nich niewydobyte dotąd skarby, które pamiętają czasy XV-wiecznej kolonizacji wyspy przez Portugalczyków. Jak z obrazu Zdzisława Beksińskiego wyłania się z topieli statek widmo. To wrak hiszpańskiego towarowca z 1968 roku, Cabo de Santa Maria, który przewoził z Hiszpanii dary od generalissimusa Francisco Franco dla argentyńskich i brazylijskich przyjaciół wspierających go w czasach gospodarczego kryzysu. Na pokładzie były sportowe samochody, jedzenie, lekarstwa, maszyny, ubrania, napoje… Cabo de Santa Maria, po 40 latach rdzewienia i maltretowania przez silny wiatr i ostre fale, już niedługo na zawsze przepadnie w odmętach Atlantyku.

 

Urokliwa uliczka w Rabail

Pustynia Viana ma 15 km długości i 10 km szerokości

Ruiny domów w Provoacao Velha

 

RAJ UTRACONY

 

Ruszamy samochodem polną drogą do siedemnastowiecznego Provoacao Velha. Barwa ziemi mieni się od brązu do czerwieni, a przecinające ją różnokolorowe skały nadają wyspie widok iście marsjański. Nabieramy tchu w cieniu lśniącego bielą uroczego kościółka Capela St Antònio, u stóp najwyższego szczytu wyspy, wulkanu Monte Estância (387 m n.p.m.). Dla portugalskich osadników, degredados (wygnańców) i lançados (mieszańców), Boa Vista była zarówno miejscem wygnania z raju europejskiej cywilizacji, jak i oazą wolności od więzów tradycyjnego katolickiego społeczeństwa. Choć od 1677 roku Boa Vista ma swego własnego księdza, to do dziś cywilne czy kościelne małżeństwa nie są powszechne. Mimo zakazu poligamii mężczyźni mają wiele kochanek. Jak twierdził kawaler de Mtssimieu, narrator z „Wymyślonej wyspy”: „Amor rozumie wszystkie języki i jest najlepszym nauczycielem sztuki wyrażania siebie.”
Provoacao Velha nie daje wielu oznak życia. Snujemy się leniwie wśród starych zrujnowanych domostw i nowych domów wznoszonych z pieniędzy boavistańskiej emigracji zarobkowej w Europie. Sączymy coca-colę w oberży walczącej o komercyjne przetrwanie w realiach XXI wieku. Okres XVIII-wiecznej świetności miasteczka minął, kiedy bogactwo mieszkańców Boa przyciągnęło niezdrową uwagę piratów. Po serii łupieżczych rajdów Povoacao Velha upadło. Polityczne i gospodarcze centrum wyspy przeniosło się do Sal Rei.
W Sal Rei (dosłownie: „Król Soli”) odkrywamy dumne pozostałości XV i XVI-wiecznej kolonialnej przeszłości: przestronne domostwa, stare solarnie, kaplicę i żydowski cmentarz. Miasto było wtedy bogate i cywilizowane. Dynamiczna gospodarka opierała się na produkcji i handlu solą. Tak jak w „Wymyślonej wyspie”: „był to port, gdzie wpływało się przy wszelkich wiatrach, i gdzie żaglowce najbardziej zagrożone sztormem znajdowały azyl przeciwko wściekłym burzom”. Wyobrażamy sobie ze Stasiem, za opisem kawalera de Mtssimieu, skrywane tu kiedyś skarby: „Miliony złotych monet, duże ilości złotych sztabek, beczki pełne ciętych i różnorodnych diamentów; dużych rubinów; przerośniętych, okrągłych oraz gruszkowatych pereł.” By chronić swe bogactwa przed piratami, Sal Rei wybudowało w 1818 roku fort Duque de Bragança na przyległej wysepce Ilheu do Sal Rei. Można do niej dotrzeć w 10 minut, przekonując rybaka paroma banknotami, żeby nas tam zabrał.

 

Piękna Boavistanka

Sól i ocean, filary dawnej potęgi Boa Vista

Wrak Cabo de Santa Maria na smaganej żywiołami plaży Boa esperança


Zabójczy cios gospodarce Sal Rei zadali nie morscy rabusie, gdyż siła zainstalowanych na Duque de Bragança żelaznych armat pewnie samym blaskiem ich odstraszała. O upadku zdecydowały: koniec handlu niewolnikami w 1876 roku, nadzwyczaj surowe susze, osiemnastowieczna rewolucja przemysłowa oraz rozwój transatlantyckiego handlu. Wzrósł na znaczeniu port Mindelo na wyspie Sao Vicente – wystarczająco głęboki dla parowców, ze składowiskami węgla i odpowiednią osłoną przed oceanicznymi wiatrami. Wraz z przeminięciem prosperity legła w gruzach i popadła w zapomnienie warownia Ilheu do Sal Rei, a samo Sal Rei mocno podupadło. Dziś cała wyspa liczy raptem 6 tysięcy mieszkańców.

 

 

RAJ ODZYSKANY

 

Profesor Zbigniew Religa powiedział: – Miałem ukochane miejsce w świecie – Wyspy Zielonego Przylądka. Ukochane było dawno temu, kiedy nie było tam tych wszystkich hoteli, tłumu turystów, hucznych imprez, a ja mogłem łowić ryby. My, ze Stasiem, przeciwnie – odkryliśmy na Boa Vista, z dala od modnych hoteli, resortów i prywatnych willi, magiczne piękno tkwiące w każdej wyspie.
Będzie ono nas przywoływało, kiedy już postawimy stopę w Europie. Jak w mitologii greckiej, gdzie zamieszkany świat otoczony był Oceanem, tak i dziś każdy kontynent jest przecież tylko dużą wyspą, która ma swoje tajemne serce, swoje ukryte wysepki niezwykłości…