Na równo przystrzyżonej trawie siedzi biznesmen w garniturze i, jedząc kanapkę, zerka w laptopa. Obok rozłożyła się hałaśliwa grupka nastolatków pijących kawę z tekturowych kubków. Dalej para w średnim wieku popija lunch szampanem. Między grupkami ludzi przemyka wiewiórka. W Książęcych Ogrodach panuje pełny egalitaryzm.
Dostępny PDF
Jeżeli tylko nie leje deszcz (co niestety nie jest rzadkością, bo szkocka pogoda, jak wiadomo, jest w kratkę), każdy kawałek trawy w Edynburgu okupują ludzie. Szczególnie tłoczno jest w porze lunchu, kiedy trawniki oblegają nie tylko turyści, ale i miejscowi. Centrum Edynburga jest niewielkie, wszystkie ciekawsze atrakcje znajdują się w zasięgu niedługiego spaceru. Można zatem ulec jego kameralnej atmosferze i pozwolić sobie na dłuższą przerwę w zwiedzaniu, zasiadając na wypielęgnowanej trawce. Zwłaszcza w takim miejscu jak ogrody ciągnące się wzdłuż Princes Street, skąd jest najlepszy widok na zamek, który wznosi się nad parkiem na stromej skale.
WIDOK KRÓLÓW
Panorama miasta z edynburskiego zamku, który ma dwie zasadnicze zalety: widok z niego i na niego (na zdjęciu tytułowym).
RYBIM OKIEM
Widok z pagórka The Mound na wschodnią część Princes Street Gardens.
WIELKIM NIE TYLKO POETĄ BYŁ
Monument Waltera Scotta, poety i pisarza urodzonego w Edynburgu, przypomina raczej kościół niż pomnik.
PAMIĘTAJMY O OGRODACH
Princes Street Gardens dzielą centrum Edynburga na dwie części. Południowa to średniowieczne Stare Miasto, pełne zabytków i mrocznych historii. Układ ulic jest tu bardzo malowniczy. Zamek stoi na szczycie skalistej turni, pozostałości wygasłego wulkanu, zaś jej brzegiem biegnie w dół główna ulica. Północna część Edynburga to wybudowane w latach 1765-1850, w stylu neoklasycystycznym i gregoriańskim, Nowe Miasto. Uważane jest ono (całkiem słusznie) za mistrzowskie rozwiązanie urbanistyczne. Ciągnie się przez pagórkowaty teren szachownicą równoległych, szerokich ulic. Zarówno Stare, jak i Nowe Miasto wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wróćmy jednak do ogrodów. Niegdyś w ich miejscu znajdowało się jezioro Nor Loch, które broniło dostępu do miasta. Niestety, oprócz funkcji obronnej pełniło też sanitarną – przez setki lat spływały do niego ścieki. Wraz z decyzją o budowie Nowego Miasta (Stare było już tak gęsto zabudowane, że co chwilę wybuchały tam pożary) podjęto drugą – o osuszeniu jeziora. W ten sposób powstał teren podzielony na dwie części poprzez sztuczny pagórek (The Mound), stanowiący wcześniej groblę na jeziorze.
Początkowo rada miasta planowała dzierżawić wschodnią część pod budowę budynków i warsztatów produkcyjnych. Sprzeciwili się jednak temu właściciele domów na Nowym Mieście (wśród nich był słynny filozof David Hume), którym popsuto by w ten sposób widok. Po długich sporach sądowych orzeczono, iż zaczęta budowa może być zakończona – w tym miejscu stoi dziś luksusowy hotel Balmoral. Zakłady produkcyjne nie mogły natomiast zasłaniać widoku – dlatego dzisiejsze Princes Mall Shopping Center znajduje się na poziomie ulicy. Reszta terenu miała pozostać „na zawsze” parkiem utrzymywanym przez radę miasta.
JAK Z OBRAZKA
Spojrzenie z Calton Hill. Tak najczęściej przedstawiany jest Edynburg na pocztówkach i obrazach.
HAŃBA CZY CHLUBA?
Choć Szkoci wstydzą się faktu, że National Monument nie został nigdy ukończony, jest on popularną atrakcją i bardzo podoba się turystom.
FOTEL KRÓLA ARTURA
Na wulkanicznym wzgórzu Arthur’s Seat miał się mieścić Camelot – legendarny gród Króla Artura.
Zachodnia część ogrodów należała początkowo do właścicieli posesji przy Princes Street. Nie wolno było tam wprowadzać psów, grać w krykieta, palić ani pić alkoholu. Użytkownicy leżaków musieli mieć zaświadczenie lekarskie, iż nie cierpią na żadną zakaźną chorobę. Zwykli śmiertelnicy mieli wstęp do ogrodów tylko trzy dni w roku. W końcu, w 1876 roku, miasto przejęło tereny i utworzyło na nich publiczny park. Dziś można tu swobodnie palić, pić, wyprowadzać psy i uprawiać sporty. I wolno to każdemu.
W ogrodach znajduje się wiele ciekawych pomników. Najbardziej okazałym z nich (61 metrów wysokości) jest gotycki Scott Monument, wzniesiony ku czci pisarza i poety Waltera Scotta, przez turystów często nazywany (nie całkiem w końcu błędnie) Pomnikiem Szkota. Z kolei pisarz podróżniczy Bill Bryson, ze względu na kształt monumentu, nazwał go „gotycką rakietą kosmiczną”. Rakieta ma kilka platform widokowych, na najwyższą z nich wiedzie 287 stopni. Kto nie chce wspinać się aż tak wysoko, może obejrzeć panoramę ogrodów ze znajdującego się pomiędzy nimi pagórka The Mound. To miejsce warte odwiedzenia, szczególnie ze względu na znajdującą się tam National Gallery of Scotland, która prezentuje bogate zbiory malarstwa i niezmiennie ciekawe wystawy czasowe.
Sama Princes Street to najbardziej popularna ulica w mieście – znajdują się tu sklepy i domy towarowe, które w sezonie wakacyjnym oferują atrakcyjne wyprzedaże. Nawet jeśli nie przyjechało się na zakupy, warto wejść na chwilę do Jennersa, jednego z najstarszych domów towarowych na świecie (istnieje od 1838 roku), z robiącym wrażenie pełnym przepychu wnętrzem.
ZWIEDZANIE NA POZIOMIE
Jeżeli chce się poznać miasto z perspektywy trawnika, najlepiej aby położony on był na pewnej wysokości. Po trudach zakupów warto zatem podjąć jeszcze jeden wysiłek i wspiąć się na wieńczące Princes Street od wschodu Calton Hill. Można tu odpocząć na trawie i delektować się widokami, które rozpoznamy na większości pocztówek z Edynburga. Najpierw jednak dobrze skupić się na samym wzgórzu i znajdujących się na nim budynkach.
NA TRAWNIKU W CZAS PIKNIKU
Mieszkańcy Edynburga swobodnie korzystają z trawników swojego miasta.
BŁONIE EDYNBURGA
Miasto obfituje w zadbane tereny zielone. Do najbardziej popularnych należą Princes Street Gardens (po lewej) i The Meadows (na górze).
Wysoka wieża to Pomnik Nelsona, zbudowany w latach 1807-1815 dla uczczenia zwycięstwa admirała w bitwie pod Trafalgarem. Budynek z kopułą to Miejskie Obserwatorium, powstałe pod koniec XIX wieku. Pozostałe budowle na Calton Hill zbudowano w stylu neoklasycystycznym. Monument poświęcony pamięci szkockiego filozofa Dugala Stewarta wzorowany był na ateńskim pomniku Lizykratesa, podobnie jak ten ku czci poety Roberta Burnsa. W greckim stylu wzniesiono również budynek Royal High School. Jednak najbardziej intrygujący jest, usytuowany na czubku wzgórza, National Monument of Scotland, poświęcony pamięci szkockich żołnierzy i marynarzy, którzy polegli w wojnach napoleońskich. Budowla, wzorowana na Partenonie, nie została nigdy ukończona z powodu braku funduszy, dzięki czemu doczekała się takich przydomków, jak „Hańba Edynburga” czy „Szkocka Duma i Ubóstwo”.
Widoki z Calton Hill są piękne, w którąkolwiek stronę by nie spojrzeć – na postrzępione dachy starówki wraz z górującym nad nią zamkiem; na elegancki wzór ulic Nowego Miasta; na wody zatoki Firth of Forth; na majestatyczny wulkaniczny masyw wzgórza Arthur’s Seat. Nie dziwi zatem, że jest to popularne miejsce pikników. Trochę zaskakiwać może jedynie stwierdzenie księcia Alberta, męża królowej Wiktorii, który, odwiedzając Calton Hill, miał powiedzieć, iż „w Atenach nie może być piękniej”.
Schodząc ze wzgórza od strony Princes Street, warto przejść na drugą stronę ulicy i przekroczyć bramę starego cmentarza. Dla mnie ta wizyta była niezwykłym zaskoczeniem – odkryłam nekropolię przypadkiem, nie znalazłam o niej wzmianki w żadnym przewodniku. Tymczasem między wiekowymi grobami natknęłam się na miejsce spoczynku samego Davida Hume’a. Jego grobowiec, choć okazały, jest dość zaniedbany – podobnie jak cały cmentarz. Nagrobki sypią się ze starości, ścieżki zarastają, wszędzie walają się potłuczone butelki i inne śmieci. Brak tu kwiatów i nawet w pełni sezonu trudno spotkać turystów, którzy chcieliby oddać cześć pamięci wybitnego filozofa.
Już wcześniej zauważyłam, że Szkoci zaniedbują stare groby, nawet te znanych osobistości. Zastanawiając się nad tym, doszłam do wniosku, że z całą pewnością nie wynika to z braku szacunku dla przodków (pomnik Hume’a stoi w samym centrum Starego Miasta). Szkoci po prostu nie mają za grosz szacunku dla śmierci.
NOWE, CHOĆ STARE
Budowę Nowego Miasta ukończono w połowie XIX wieku. Do dziś zachwyca klasyczną elegancją.
BRZYDKA NAZWA, SMACZNY PUB
Na Nowym Mieście roi się od pubów i restauracji. Szkocka kuchnia potrafi być bardzo smaczna. Do wybornych dań należą świeże ryby i owoce morza oraz wołowina z Aberdeen.
KRÓLEWSKA MILA
Castlehill – najwyższy odcinek Royal Mile, głównej drogi Starego Miasta.
ROZKOCHANI W MAKABRZE
Kolejnym miejscem, z którego roztacza się wspaniała panorama, jest wspomniane wcześniej Arthur’s Seat. Ta powulkaniczna góra znajduje się w samym centrum Edynburga. Warto tam się wybrać nie tylko dla widoków – to wspaniały sposób na wypoczynek w mieście. Jest tu wiele szlaków spacerowych i miejsc, gdzie można odpocząć na trawie, nie będąc niepokojonym przez innych turystów. Przy gorszej pogodzie, gdy niebo zasłaniają ciemne chmury, wzgórze sprawia dość posępne wrażenie i od razu przywołuje na myśl tajemnicze historie z nim związane. Jak ta z miniaturowymi trumienkami.
W 1836 roku grupka chłopców polujących na króliki znalazła w jednej z jaskiń 17 małych trumienek zawierających drewniane lalki. Ich znaczenie nie zostało nigdy wyjaśnione, a dziś uważa się głównie, że były wykorzystywane do czarodziejskich rytuałów. Inna teoria wiąże je z historią pary seryjnych morderców. William Burke i William Hare, Irlandczycy przybyli do Edynburga w poszukiwaniu zarobku, prowadzili pensjonat, do którego zwabiali swoje ofiary, upijali je i zabijali. Ciała sprzedawali doktorowi Robertowi Knoxowi z wydziału medycyny, który przeprowadzał na nich pokazowe autopsje dla studentów. W ciągu roku Burke i Hare zamordowali co najmniej 16 ofiar (siedemnastą, a raczej pierwszą, był człowiek, który zmarł w pensjonacie śmiercią naturalną i podsunął im tym samym pomysł na makabryczny interes).
Burke został skazany dzięki zeznaniom Hare’a. Powieszono go 28 stycznia 1829 roku, a egzekucję oglądało ponad 25 000 osób. Jego ciało zostało poddane publicznej sekcji zwłok w Edinburgh Medical College. Jego szkielet, maska pośmiertna i przedmioty wykonane z jego skóry (studenci oprawili nią między innymi książkę) można obejrzeć w uczelnianym muzeum. Trumienki z kolei stanowią eksponat w Edinburg’s Royal Museum.
Historii Burke’a i Hare’a oraz trumienek użył w jednej ze swoich powieści Ian Rankin, twórca serii kryminałów o detektywie Johnie Rebusie, rozgrywających się w Edynburgu. W tych poczytnych książkach miasto ma raczej mroczny klimat. Potrafi też takie być w rzeczywistości, nie tylko ze względu na pogodę.
Szkoci lubują się w krwawych historiach, opowieściach o morderstwach i duchach. Podążając ich tropem, można zwiedzić całe Stare Miasto, rozpoczynając od jego głównej drogi Royal Mile. Kryje się przy niej wiele mrocznych zaułków, a nawet całe podziemne ulice wypełnione istnym tłumem duchów tragicznie zmarłych. Organizacją takich wycieczek zajmuje się niezliczona ilość firm, które oferują nawet nocne zwiedzanie. Innym sposobem na zakończenie dnia w Edynburgu jest ten, jaki preferował detektyw Rebus (który swoją drogą miał polskie korzenie) – ze szklaneczką wybornej szkockiej whisky.