Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2014-07-01

Artykuł opublikowany w numerze 07.2014 na stronie nr. 14.

Tekst: Marta Legieć, Zdjęcia: Magdalena Żelazowska,

Idylla na beczce prochu


Jeszcze w żadnym miejscu, w zaledwie godzinę po przybyciu, nie usłyszałam tylu zachwytów nad tak niewielkim skrawkiem lądu. Cóż może tu tak czarować? Tajemnice ukryte w cieniu czarnych skał? A może stoicki spokój okraszony miejscowym winem? Jedno jest pewne – uznawana za jedną z najpiękniejszych wysp świata, Santorini potrafi uwodzić.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Santorini (po polsku Santoryn) – zwaną też Therą lub Thirą – możemy znaleźć niemal we wszystkich katalogach reklamujących greckie wyspy. Harmonijne połączenie bieli ścian domów z ciągnącymi się w nieskończoność odcieniami błękitu wody, nieba i kopuł świątyń od lat przyciąga tłumy. A będąc już na miejscu, trudno dyskutować ze stwierdzeniem, że tu naprawdę jest jak na pocztówce.

 

 

CYKADY NA CYKLADACH

 

Santorini leży w centrum turystycznych Cyklad, dawniej znanych Polakom głównie dzięki przebojowi grupy Maanam z 1981 roku. I tak jak śpiewała Kora, cykady rzeczywiście tam „cykają”, nocą spadają gwiazdy, a dyskoteka gra. Odkąd Polacy mogą podróżować bez ograniczeń, przekonują się o tym osobiście.
Ten grecki archipelag składa się z niemal dwustu wysp otoczonych wodami mórz: Egejskiego, Kreteńskiego i Mirtejskiego. Wyspy różnią się charakterem i wielkością, a każda z osobna jest fascynująca. I choć największe to Andros, Tinos, Mykonos i Naksos, to właśnie Santorini stała się najbardziej popularna. Statystyki mówią, że od maja do października przybywa tu prawie milion ludzi.
Prom, wodolot, jacht… najprościej dostać się tu drogą wodną, która prowadzi na „parking”, czyli do wielkiej kaldery – zapadniętego krateru. Po lewej stronie z wody wyłaniają się trzy mniejsze wyspy. Na jednej z nich, Nea Kameni, wciąż daje o sobie znać czynny wulkan. Ostatni wybuch miał miejsce w 1956 roku. Natomiast po prawej stronie wzrok przykuwa połyskująca biel zabudowań, balansująca na krawędzi trochę upiornego klifu. Można odnieść wrażenie, że te białe gniazda okraszone błękitnymi dodatkami za chwilę osuną się do wody po pumeksowej czarnej ścianie.
Wulkaniczny pył zabarwił plaże Santorini na czarno i rudo, przez co nie zaliczają się raczej do największych atrakcji wyspy. Słońca tu jednak nie brakuje. Latem temperatura szybuje mocno w górę, szczególnie w głębi lądu, przekraczając 40° C. I choć skąpa roślinność wyzierająca z suchej jak pieprz ziemi kojarzy się bardziej z pustynnymi pejzażami północnej Afryki niż z Grecją, to morskie fale zapewnią przeżycia, które wspomina się z błyskiem w oku. Taka pogoda aż kusi, by wyruszyć łódką i podziwiać bajkowe klify lub wybrać się na połów ośmiornic.

 

SKALNY PÓŁKSIĘŻYC

Potężna erupcja wulkanu sprzed 3600 lat ukształtowała dzisiejszą wyspę. Wcześniej nazywana była ona Strongili, czyli po prostu „okrągła”.

MILION NA WAKACJE

Na Santorini nigdy nie jest pusto. Po uroczych, ciasnych uliczkach w każdym sezonie przechadza się prawie milion ludzi.

WIZYTÓWKA GRECJI

Santorini znajduje się niemal we wszystkich katalogach reklamujących Grecję.

 

CZTERY BOMBY ATOMOWE

 

Historia Santorini jest ciekawa i przerażająca zarazem. Niewielka wyspa była bowiem miejscem jednej z największych katastrof naturalnych w dziejach ludzkości – potężnej erupcji wulkanu sprzed 3600 lat. Gigantyczna eksplozja rozsadziła grecką wyspę, na której życie biegło z nowoczesnym jak na tamte czasy duchem. Wybuch, któremu przypisuje się moc czterech bomb atomowych, zniszczył wszystko.
Nie ma żadnych źródeł pisemnych, pozwalających zrelacjonować tragedię, choć sporo udało się ustalić na podstawie badań archeologicznych i geologicznych. O dramacie dużo mówi odkryte pod grubą warstwą wulkanicznych osadów miasteczko Akrotiri ze wspaniale zachowanymi domami i pięknymi malowidłami w stylu minojskim.
Eksplozję odczuła znaczna część globu. Odgłos detonacji obiegł podobno kulę ziemską czterokrotnie, a fala tsunami, jaką wywołał wybuch, miała 200 metrów wysokości. W zaledwie pół godziny, z prędkością 280 km na godz., dotarła do położonej w odległości 140 km Krety, na której kwitła kultura minojska, jedna z bardziej rozwiniętych na świecie. Fala nie oszczędziła wspaniałych pałaców i miast. Zmiotła niemal wszystko, pokonując tym samym niezwyciężonego dotąd króla Minosa w Knossos. Pył wulkaniczny, który wzniósł się na wysokość 30 km, zasypał nie tylko okoliczne wyspy, ale dotarł nawet do Grenlandii. Skutki eksplozji miały wpływ nawet na klimat dalekich Chin i Ameryki, gdzie znaleziono warstwę przemarzniętych drzew z tego okresu.
Jeśli wierzyć słowom Platona, opisującego krainę z niezwykle rozwiniętą cywilizacją, opływającą w bogactwo, która nagle po trzęsieniu ziemi zniknęła w morzu, mamy do czynienia z legendarną Atlantydą. Jedno jest pewne – dziś turyści spacerują po pozostałościach wulkanu, którego znaczna część zapadła się kilometr pod wodę. Wulkan nie wygasł, a naukowcy od czasu do czasu straszą, że bajeczna wyspa wkrótce może przestać istnieć, bo potwór właśnie budzi się do życia i zmiecie ją z powierzchni ziemi na dobre. Paradoksalnie, właśnie tego typu informacje przyciągają tu tłumy, sprawiając, że wyspa, nad którą wisi widmo zagłady, jest jeszcze bardziej fascynująca, w sezonie zamieniając się w turystyczny kombinat.

 

 

WAMPIRY I WINO

 

Po eksplozji w miejscu dawnej, potężnej wyspy pozostało kilka mniejszych. Zanim wszystko rozpadło się w drobny mak, wyspa nazywana była Strongili, czyli po prostu okrągła. W opisie Herodota z V w. p.n.e. pojawia się określenie Kalliste, czyli najpiękniejsza. Teraz Santorini ma kształt półksiężyca z przepastnymi i przerażającymi klifami po stronie zachodniej oraz łagodnie schodzącym do morza po stronie wschodniej, gdzie rozciągają się piaszczyste i żwirowe plaże.
Surowe krajobrazy wyspy przypominają o drzemiącym zagrożeniu. Czarny i czerwony kolor skał dodają tajemniczości i powagi. Niektórzy czują zapach wydobywającej się z krateru siarki. Jeszcze sto lat temu właśnie ta woń sprawiała, że ludzie wierzyli, iż wyspę zamieszkują wampiry. Inni dodawali do tego niesamowite zachody słońca o kolorach tak krwistych, że nie mogły być przypadkowe. Podobno od setek lat nie mają sobie równych w całej Grecji.
Na północno-zachodnim brzegu wyspy, niemal na skraju, przykleiła się do klifów Oia. Do tej mekki artystów i jednego z najczęściej fotografowanych miejsc na wyspie, a może i w całej Grecji, dociera się krętymi serpentynami nad przepaścią. Aż dziw bierze, że do lat 1970. Oia była biedną zapomnianą wioską. Dziś wiele domostw, nawet tych wykutych w skałach, zamieniono na luksusowe apartamenty z prywatnymi basenami, a z miejscowych wystaw kuszą luksusowe produkty.
Dobrze jest choćby na kilka godzin zgubić się w zaułkach miasteczka, by w spokoju poczuć jego prawdziwy urok poza głównymi ulicami, na których jest wiele blichtru. Wieczorem za to koniecznie trzeba poszukać spokojnej kawiarni, by przy lampce wina podziwiać widok na niezwykły wulkan w promieniach zachodzącego słońca.
Dużo bezpieczniej niż Oia rozłożyła się na gigantycznym, 300-metrowym skalistym klifie Fira, stolica wyspy. I tu pod nogami znajdziemy kocie łby, wyszlifowane przez buty milionów zwiedzających. Każdego dnia przemierzają labirynty uliczek z ciasno stłoczonymi domkami, odwiedzają muzeum prehistoryczne, katedrę św. Jana Chrzciciela oraz sklepy. I korzystają z bogatego życia nocnego.
Do portu leżącego 270 m poniżej miasta można zjechać w pięć minut kolejką linową, pokonać na własnych nogach 589 ponumerowanych schodów lub wynająć miejscową taksówkę, czyli poczciwego osła. W porcie są sklepy i kawiarnie oraz kilka agencji turystycznych, oferujących wycieczki po kalderze. Szukając na wyspie miejsc oryginalnych, koniecznie trzeba odwiedzić winnice – od małych, z zaledwie kilkoma krzaczkami, do ogromnych pól uprawnych. Pokrywają jedną trzecią powierzchni wyspy, choć w dużej części składa się ona z wielkich pustych przestrzeni, po których wiją się wąskie drogi. Jazda skuterami przez stare wioski, strome pagórki i dziewicze obszary to najlepsza wycieczka przyrodnicza. Czasami podziwiać można księżycowy krajobraz, innym razem z góry przyglądać się morskim jaskiniom. Jeździć nie można długo. Santorini w najdłuższym miejscu ma dwanaście kilometrów, a w najwęższym zaledwie dwa.
Urok tutejszych zakamarków łatwiej dostrzec, gdy nie są zatłoczone. Jednak nie łudźmy się, że lato spędzimy, snując się leniwie po pustkowiach. Na Santorini niemal zawsze jest gęsto od turystów. O wytchnienie z pewnością łatwiej wiosną lub jesienią.

 

ZABÓJCZY WIDOK

Z zaułków Oia czy Firy można podziwiać wyspę Nea Kameni, na której wciąż daje o sobie znać czynny krater wulkanu.

UCZTA NA CERACIE

 

Co zrobić, gdy nacieszyliśmy się już historią i nie mamy chęci leżeć plackiem przy hotelowym basenie? Na szczęście Santorini oferuje dużo wakacyjnych pokus, bo wakacje trwają tu cały rok. Woda u brzegów mieni się wszystkimi kolorami błękitu. To doskonałe miejsce na zrealizowanie marzeń o ekstremalnych sportach wodnych. Temperatury i odpowiednie wiatry przyciągają surferów i kitesurferów. Nie brakuje żeglarzy, których nie odstraszają skaliste wybrzeże i surowe krajobrazy. Niezmiennie od lat na wyspie pojawiają się fani „Wielkiego błękitu” Luca Bessona. Nic zaskakującego. Przecież właśnie tu był kręcony ten film.
Santorini to raj dla tych, którzy lubią zwiedzać świat kubkami smakowymi, dla wielbicieli owoców morza i grillowanych ryb. Tak jak podczas każdej podróży, również i tu trzeba pozostać wiernym zasadzie, że najlepiej karmią w tej tawernie, do której przychodzą miejscowi. Najlepiej szukać ich poza turystycznym centrum. W takich miejscach nie oczekujmy luksusów. Proste stoły przykrywa cerata w kratę, a wyplatane krzesła czasami się chwieją. Jednak o rozkosz kulinarną tu idzie, a ta jest zapewniona.
Autentyczna kuchnia grecka to przygotowana przez miejscowe gospodynie sałatka wiejska, u nas zwana grecką. Nie mogłaby istnieć bez prawdziwego sera feta, który tu smakuje wyjątkowo, również podawany na ciepło. Ale to dopiero wstęp do uczty. Kto chce ją przeżyć, powinien zamówić mezedes, czyli w dosłownym tłumaczeniu „smaczne kąski”. Drobne posiłki skupiają w sobie wszystkie smaki Grecji. Wśród charakterystycznych dań dostaniemy tzatziki, a obok wyląduje nadziewany bakłażan, pieczona cukinia, mussaka i pachnące oliwki. Kalmary smażone w cieście i ośmiorniczki z oliwą i octem winnym nie mają sobie równych. Jest jeszcze jagnięcina, do przyprawiania której używa się bogactwa przypraw i ziół. Jeśli chcemy spróbować tego charakterystycznego dania, w karcie szukajmy kleftiko. Wyspiarze świetnie przyrządzają też mięso dzikich królików i ryby.
Czego chcieć więcej? Może wina? Tu nawet domowa retsina smakuje wybornie. A na deser, do małej kawy, wręcz obowiązkowo należy zamówić figi gotowane w metaxie. Zwiedzający, oszołomieni nie tylko miejscowym alkoholem, daliby wiele, by móc zostać tu na zawsze. Nie ma się co dziwić, Santorini to wyspa ludzi szczęśliwych.