Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2014-09-01

Artykuł opublikowany w numerze 09.2014 na stronie nr. 18.

Tekst i zdjęcia: Magdalena Żelazowska, Zdjęcia: Book Boutique,

Pod anielskim spojrzeniem


Patrząc na nas, chronią i uzdrawiają. Dlaczego jednak anioły z fresków cerkwi św. Stefana w Nesebyrze nie mają oczu? Ponieważ pomysłowi parafianie zeskrobali im źrenice i zabrali do domów. Bułgarzy sprytnie również wybrali sobie ojczyznę. Dostało im się ciepłe morze, wysokie góry, wspaniałe winnice i pachnące pola róż. Wszystko, co najlepsze.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Bułgaria – tu zachwyt czai się ukryty w zakamarkach. Wygrzewa na słonecznych placykach, głaszcze podniebienie w nabrzeżnych knajpkach, przysiada na stolikach, z których staruszki sprzedają koronki i konfitury. Nie spiesz się, rozejrzyj, poszukaj. Tutejsze skarby czekają na odkrycie.
Oto deszczowy poranek w Carewie. Morze Czarne przybrało swój dosłowny kolor. Co robić nad wodą, kiedy pada? Z braku lepszego pomysłu snuję się po opustoszałym kurorcie. Wszystko jeszcze senne, pozamykane. Ale podobno mają tu muzeum… Bez przekonania wchodzę do małej salki z kilkoma gablotkami. Mijam skorupy naczyń i dziurawe amfory. Nagle staję oniemiała. Patrzę na tracki skarb, a w nim najpiękniejszą złotą biżuterię, jaką kiedykolwiek widziałam.

 

PRAWIE COSTA DEL SOL

Tętniące życiem plaże Złotych Piasków czy Słonecznego Brzegu nie ustępują najlepszym kurortom morskim Europy.Przynajmniej z lotu ptaka.

OD MENEMBRII DO MESEMBRII

Starożytne mury miejskie strzegące wejścia do starówki w Nesebyrze. Miasto założyli w IV wieku p.n.e. Trakowie, nazywając je Menembrią, następnie rządzili w nim Grecy, przemianowując na Mesembrię.

 

ZŁOTA TRACJA

 

Najwspanialszy skarb sprzed siedmiu tysięcy lat można obejrzeć w Muzeum Archeologicznym w Warnie. Jest najstarszym złotym znaleziskiem w Europie i największym na świecie. Pochodzi z odkrytej w 1972 roku nekropolii, liczącej kilkaset grobów, z których wydobyto kilka tysięcy przedmiotów z dwudziestoczterokaratowego kruszcu.
W Polsce Bułgaria nadal kojarzy się z okresem PRL-u, wczasami na czarnomorskiej riwierze, spędzanych w Złotych Piaskach czy Słonecznym Brzegu, skąd przywoziło się arbuzy i szałowe bluzki z krepiny. Ale warto sięgnąć głębiej w historię. Nie każdy wie, że dzisiejsza Bułgaria to tereny antycznej Tracji, której historia i kulturowe dziedzictwo nie ustępują rangą starożytnemu Egiptowi, Rzymowi czy Grecji. Stąd, na przykład, pochodził Spartakus…
O poziomie zaawansowania trackiej cywilizacji świadczy właśnie przechowywany w niewielkim muzeum miejskim w nadmorskim Carewie skarb. Pochodząca z okresu hellenistycznego (IV–I wiek p.n.e.) biżuteria, należąca do zamożnej trackiej kobiety, zawiera naszyjnik w kształcie głowy byka oraz niezwykle misternie wykonane kolczyki – nausznice przedstawiające uskrzydloną boginię Nike jadącą w rozpędzonym zaprzęgu. Miniaturowe rydwany, ozdobione delikatnymi łańcuszkami, przy każdym poruszeniu głowy właścicielki musiały drgać i migotać, sprawiając wrażenie, jakby zaraz miały się wzbić ku niebu.
Tracja to także ojczyzna wina. Liczne wykopaliska, zawierające starożytne gliniane amfory, dowodzą, że winiarstwo narodziło się właśnie w Bułgarii. Cały kraj dzieli się dziś na pięć regionów winiarskich: Nizina Tracka, Równina Naddunajska, Dolina Strumy, Region Podbałkański oraz Czarnomorski. Najczęstsze są odmiany winorośli o ciemnej skórce, a najpopularniejsze szczepy to gamza, mavrud, merlot, cabernet sauvignon, melnik, pamid i rubin. Na wybrzeżu Morza Czarnego skupiają się winnice z doskonałymi odmianami białymi. W upalne letnie dni tutejsze lekkie wino, schłodzone i skraplające się na ściankach kieliszka, smakuje jak nektar bogów.

 

 

OBIAD U AFRODYTY

 

Dobre wino zasługuje na odpowiednią oprawę kulinarną. A o to w Bułgarii nietrudno. Miejscowa kuchnia to dla mnie fantastyczne odkrycie. Przepyszna, zdrowa i łatwa w przygotowaniu. Wystarczy kilka dojrzałych pomidorów, zielony ogórek, słony biały ser, grillowana papryka i czerwona cebula, żeby stworzyć bajecznie kolorową sałatkę szopską. Tę efektowną przystawkę mogą zastąpić grillowane bakłażany, krążki z cukinii lub świeże, chrupiące papryki faszerowane twarogiem. Na danie główne nadmorskie knajpki serwują ryby i owoce morza, a na deser – jogurt z figami. Większość tutejszych dań ma cudownie prosty skład.
Czarnomorskim restauracjom powinno się poświęcać osobny rozdział w przewodnikach po Bułgarii. Przytulone do przybrzeżnych skałek w Nesebyrze, uczepione klifów Sozopolu lub stojące wprost na plaży w Łozenecu, poza doskonałą kuchnią, karmią gości widokami na morze i artystyczną oprawą posiłków. Na tkanych czerwonych obrusach lądują płytkie kamionkowe misy, których dno zdobią fantazyjne, ręcznie malowane wzory przypominające kolorową mandalę. Musiałam je mieć. Urządziłam więc skok na stragan z ceramiką i upchnęłam w bagażu podręcznym trzy ceramiczne słońca.
Rodzinną knajpkę przy hoteliku Afrodyta w wysuniętym na południe Sinemorec prowadzą dwie kobiety. Specjalnością mamy jest pleciony w warkocz puszysty, domowy chleb. Córka – kelnerka i barmanka w jednym – powinna nosić bułgarskie imię Iskra, bo najlepiej oddawałoby energię, z jaką samodzielnie obsługuje salę pełną gości.
Kilka kroków od Afrodyty brzeg opada stromo do morza. Z prawej strony rybacka wioska do złudzenia przypominająca surową Skandynawię, z lewej – przepiękna dzika plaża przy ujściu rzeki Weleka. Próbka zaskakujących tu połączeń widokowych.

 

SWOJSKIE JADŁO

Dobre wino, domowe wyroby i niepowtarzalne klimaty miejscowych knajpek są tutejszą specjalnością.

 

ŻYCIE USŁANE RÓŻAMI

 

Bułgaria ma wiele odcieni. Lazurowo-granatowe morze. Białe solniska, gdzie tradycyjną metodą pozyskuje się sól morską. Zielone figi w słodkiej zalewie lub pod postacią niebiańskiej konfitury. Fioletowe pola lawendy, której kraj jest dużym eksporterem. Amarantowe uprawy róż w Dolinie Królów Trackich, skąd pochodzi płynne złoto tego kraju – olejek różany, którego litr kosztuje kilka tysięcy euro.
Jak kraj długi i szeroki unosi się zapach róż. Kwiaty dodaje się do kosmetyków, słodyczy, a nawet rakii, bałkańskiej wódki, mającej w składzie śliwki, gruszki, figi lub morele. Wbrew pozorom rakija i olejek różany mają ze sobą wiele wspólnego: jedno i drugie pozyskuje się w procesie destylacji, a miejscowi nie mogą się nachwalić ich magicznych właściwości.
I rakija, i różane wyroby to bułgarskie pamiątki, które można kupić w popularnych nadmorskich kurortach. Dwa z nich zasługują na szczególną uwagę: Nesebyr i Sozopol, nazwane przez przybyłych tu Greków Mesembrią i Apollonią. Pierwszy był kiedyś wyspą, dziś połączony jest z lądem groblą. Czaruje starówką wpisaną na listę światowego dziedzictwa. Uliczki wijące się wśród XIX-wiecznych drewnianych domów prowadzą do średniowiecznych cerkwi i ruin rzymskiego amfiteatru. Serce starego miasta otaczają skalne brzegi, obsadzone tarasami nastrojowych kafejek i restauracji.
W spokojnym Sozopolu panuje bardziej naturalny klimat. Na przyzbach szydełkują staruszki, cenne świątynne ruiny porastają maki, a na ażurowych gankach z ciemnego drewna wylegują się koty. Te urokliwe scenki próbują uchwycić studentki sztuk pięknych pochylone nad szkicownikami. Nad miastem unosi się artystyczny duch cyganerii. Zmierzając w stronę morza, dochodzi się do ostatniego rzędu zabudowań. Po przeciśnięciu się przez szparę między domami, trafia się na wąską ścieżkę zawieszoną na skalnych klifach, skąd rozciągają się niesamowite widoki.
Podobnych zaskoczeń jest w Bułgarii więcej. Czarnomorskie wybrzeże to bieli się szerokimi piaszczystymi plażami, to zieleni schodzącymi wprost do morza trawiastymi grzywami. Na pozór uśpione rzeki Ropotamo i Veleka tętnią życiem i zadziwiają widocznymi z pokładu łodzi żółwiami, wężami i liliami wodnymi. Teren opuszczonej rafinerii pod Burgas upodobało sobie ponad 200 gatunków ptaków, które zlatują się tu ze wszystkich stron świata.

 

COŚ Z DUBROWNIKA…

Zabytkowa część Nesebyru, nazywanego niekiedy bułgarskim Dubrownikiem, leży na wyspie połączonej z lądem groblą. W drewnianych domkach przy brukowanych uliczkach mieszczą się galerie i sklepy z pamiątkami.

 

SJESTA NAD MORZEM GOŚCINNYM

 

Nasycona widokami i przysmakami, poddaję się naturalnej kolei rzeczy – sjeście. To esencja Południa. Miejsce nie gra roli, wszędzie przebiega tak samo. Wczesnym popołudniem, o bliżej nieokreślonej godzinie, wszystko niepostrzeżenie cichnie. Milknie gwar i szczęk naczyń w knajpkach, z wolna pustoszeją chodniki, zamykają się drzwi i rolety. Psy mrużą oczy i kładą łby na wyciągniętych przed siebie łapach. Białe firanki unoszą się na ciepłym wietrze. Nawet cykady tną powietrze wolniej i subtelniej. Cały świat zapada w drzemkę.
Chwilę walczę z ogarniającym mnie bezwładem, a potem wstaję z ławeczki pod słodko pachnącą lipą. Wybieram spacer po Achtopolu. Mijam mały port pełen niebieskich łodzi, kołyszących się na lazurowej wodzie. Wąska droga pnie się na wzgórze wznoszące się nad samym morzem. Idę wzdłuż uśpionych przydomowych ogródków. Zaglądam do środka – grządki ziół, podwiązane na palikach pomidory i stoliki przykryte ceratą w kratkę. Dalej opustoszała tawerna na klifie. Taras z widokiem na morskie skałki czaruje, ale o tej porze na białych krzesełkach nie ma żywego ducha.
Na szczycie wzniesienia znajduję zatopiony w winogronach stary dom z ciemnego drewna. Pędy oplatają budynek i wspinają się po ogrodowej pergoli, tworząc nad podwórkiem zielony dach. Wkoło starożytne miasto nazwane przez Greków Agatopolis, a poniżej łacińskie Pontus Euxinus, czyli Morze Gościnne.