Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2014-11-01

Artykuł opublikowany w numerze 11.2014 na stronie nr. 92.

Tekst i zdjęcia: Grzegorz Mokrecki, Tekst: Karol Wielgus,

Szlakiem Orlich Gniazd


Tajemnicze ruiny zamków, zwanych orlimi gniazdami, mroczne jaskinie i dziwaczne ostańce to główne walory tego najciekawszego parku krajobrazowego południowej Polski.

Artykuł zwyciężył ex aequo w konkursie miesięcznika Poznaj Świat dla uczniów gimnazjów i liceów pod hasłem „Najpiękniejszy park krajobrazowy w Polsce”. Autorzy są uczniami Zespołu Szkół Gastronomicznych Nr 1 w Krakowie.

Określenie „orle gniazda” pochodzi od systemu średniowiecznych zamków, strzegących niegdyś granicy Królestwa Polskiego, a w większości posadowionych na trudno dostępnych wapiennych skałach. Zamki pobudowano na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej na polecenie króla Kazimierza Wielkiego. Miały chronić Kraków przed najazdami wojsk czeskich Jana Luksemburskiego.
Groty, białe skały i orle gniazda – to wszystko znajduje się 30 kilometrów na północny zachód od Krakowa. Trasa, jaką zaproponujemy, nadaje się na weekendową wyprawę, ale może też posłużyć jako wstępny projekt tygodniowego urlopu. Jej długość to 17,5 km.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

PRZYCZAJONY ŚLIMAK, PEŁZAJĄCY SMOK?

Uroki południowej Jury – skałki, jaskinie, groty i ostańce, a wszystko w kształtach pobudzających wyobraźnię. Na zdjęciu – pełzający smok?

JESIENNA SKAŁKA

Zjawiska krasowe (wapienne i gipsowe skały wyrzeźbione przez zakwaszoną wodę) o tej porze roku prezentują się wyjątkowo pięknie.

WAROWNY STANIE HUFIEC NASZ...

Spektakularne ruiny zamku w Ogrodzieńcu, największej atrakcji Szlaku Warowni Jurajskich. Budowla stoi na Górze Janowskiego, której nazwa pochodzi od nazwiska ojca polskiego krajoznawstwa, założyciela Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego – Aleksandra Janowskiego.

 

UKRYTE GNIAZDO KRÓLOWEJ

 

Opuszczamy wielkomiejski zgiełk. Pogoda jak na razie dopisuje. Tylko niewielkie cirrusy przysłaniają na chwilę słońce. W busie sprawdzamy jeszcze nasze umiejętności orientowania mapy w terenie. Jest dobrze. Kierunek właściwy. Za parę minut będziemy na miejscu.
Lądujemy w Wolbromiu, gdzie nastąpi przesiadka do Zawiercia. Mając pół godziny, oglądamy odnowiony XVII-wieczny drewniany kościółek szpitalny. Ruszamy kolejnym busem w dalszą, choć niedaleką już podróż. W Strzegowej mijamy tablicę informującą o wjeździe do województwa śląskiego. Chwilę później dostrzegamy wyłaniającą się zza zakrętu kamienną wieżę średniowiecznego zamczyska. To znak, że jesteśmy na miejscu. Przechodzimy kilkadziesiąt metrów poboczem ruchliwej drogi, następnie koło niewielkiego dworku, by przez parking z wiatą oraz kręgiem ogniskowym wkroczyć na teren rezerwatu leśnego Smoleń.
Na szczycie niewielkiego stromego wzgórza porośniętego grądowym lasem znajdują się ruiny średniowiecznego zamczyska Toporów z Pilczy, nazywanego też Gniazdem Królowej. Robotnicy zabezpieczający jego mury zakończyli już swoje prace i zajęci byli porządkowaniem terenu, ale zezwolili nam na wejście. Zamek został wybudowany około połowy XIV wieku przez Ottona z Pilczy herbu Topór, prawdopodobnie na miejscu wcześniejszego założenia drewnianego. Przez całe swoje dzieje pozostawał w rękach prywatnych, a jego schyłek wiązać należy z okresem potopu szwedzkiego. Jest prawdziwą perłą Jury, stanowiąc świetny przykład średniowiecznego budownictwa obronno-rezydencjonalnego typu małopolskiego, z dominującą wieżą ostatecznej obrony – stołpem bergfriedem.
Usytuowanie warowni sprawia, że nie dociera tutaj zbyt wielu turystów – przejeżdżając przez wieś łatwo przeoczyć wąską, prowadzącą na górę, zarośniętą ścieżkę. Brakuje też tablic informacyjnych i choćby niewielkiego parkingu.

 

 

WODĄCA BEZ WODY I ZEGAROWE SKAŁY

 

Z zamku maszerujemy czarnym szlakiem na skraj lasu. Dużo tu potężnych mrowisk. Wchodzimy na niebieski Szlak Warowni Jurajskich, który wkrótce sprowadza nas na dno Doliny Wodącej. W dolinie, w środku Jury Krakowsko-Częstochowskiej, znajdziemy zamek, grodziska, skały oraz jaskinie. Tylko… wody nie ma. Położona niedaleko Pilicy jest rzadkim przykładem suchej doliny krasowej, a nazwa „Wodąca” jest używana przez miejscową ludność na określenie takiego zjawiska przyrodniczego. Dominuje tu sielski krajobraz z różnobarwnymi uprawami oraz porozrzucanymi grupami wysokich skał.
Po opuszczeniu lasu ukazuje się potężna kulminacja Zegarowych Skał. Zdobywamy je po stromym, błotnistym i wyczerpującym podejściu, prowadzeni znakami zielonego Szlaku Jaskiniowców. U podnóża pierwszych skał, zaraz przy ścieżce, zauważamy rozpadlinę, z której dochodzi zimny powiew. To jeden z dwóch otworów jaskini Zegar. Korytarzem schodzimy kilka metrów w głąb, ale dalszą penetrację ogranicza metalowa krata. Jest w niej co prawda otwór pozwalający z pewnym trudem przecisnąć się, jednak ze względów bezpieczeństwa zadowalamy się widokiem niknącego w mroku korytarza pokrytego białym wapiennym mlekiem. Opuszczając to tajemnicze miejsce, w załomie stropu dostrzegamy jednego z mieszkańców jurajskich jaskiń – jadowitego sieciarza jaskiniowego, pająka Meta menardi.

 

 

NIE TYLKO DLA ORŁÓW

 

Wdrapując się wyżej, w połowie podejścia ścieżka wyprowadza nas na niewielkie wypłaszczenie ograniczone cyrkiem skalnym z potężnych wapiennych ostańców oraz zarysem starych wałów ziemnych. To wczesnośredniowieczny relikt zespołu obronnego Zegarowych Skał, w obrębie którego zlokalizowana jest ciekawa, wydrążona w skałach, cysterna na wodę. Obchodząc masyw stromą ścieżką, podchodzimy do kulminacji wzgórza, gdzie we wnętrzu szczytowej skałki zlokalizowana jest duża Jaskinia Jasna. Ta nazwa doskonale oddaje charakter jej wnętrza, do którego prowadzą dwa obszerne otwory i okno skalne, dzięki czemu nie ma tu strefy pełnego mroku. Wnętrze groty to jedna duża komora, albo raczej sala, wsparta naturalnym filarem.
Mniejszym z otworów wychodzimy na drugą stronę masywu, by wykutymi stopniami, posiłkując się łańcuchem i klamrami, wspiąć się na szczyt. Rozpościera się stamtąd wspaniały widok na Dolinę Wodącą z Grodziskami i skałą Biśnik, do której za chwil kilka powędrujemy. W głębi zielenieją kopulaste wzniesienia rezerwatu Ruskie Góry. Dostrzegamy również cel naszej wycieczki – Górę Janowskiego, z ruinami zamku Ogrodzieniec. Patrząc w przeciwną stronę, dostrzegamy górujący nad okolicą stołp zamku Smoleń, odległą Dolinę Pilicy i wspaniałą mozaikę pól, nad którą dominują skały Krzywość.
Przez kilka minut mamy możliwość obserwacji pary kruków krążących w pobliżu. Kruki wcześnie przysposabiają potomstwo do samodzielności, więc latem młode już latają. I faktycznie, na szczycie Zegarowych można te ptaki podziwiać w pełnej krasie.

 

ZBROJE I STROJE

Dużym zainteresowaniem zwiedzających Ogrodzieniec cieszy się Sala Uzbrojeń. Przedstawia ona ewolucję uzbrojenia zaczepnego i ochronnego od XIII do XX wieku. Między majem a sierpniem na zamku organizowane są m.in. Pokazy Rycerskie, Wieczór z Duchami oraz Ogniem i Mieczem.

POZNAJ ŚWIAT PRZEZ DZIURKĘ OD KLUCZA

Napotkany przy trasie wędrówki otwór przypominający dziurkę od klucza. Na pewno okazał się przydatny w zaspokajaniu „dzikiej ciekawości świata” Autorów – laureatów naszego konkursu.

POLSKI PRACZŁOWIEK I RUSKIE GÓRY

 

Nie znając dobrze terenu, decydujemy się na powrót zielonym szlakiem na dno doliny. Tam, ponownie niebieskim Szlakiem Warowni Jurajskich, docieramy pylistą polną drogą do samotnej skały Biśnik. To pozostałość dawnego rygla zamykającego dolinę w minionych epokach geologicznych. Zbliżając się, słyszymy warkot. Obchodząc skałę, zauważamy tablice informacyjne i uwijającą się w ich pobliżu grupkę młodych ludzi, a w załomie źródło hałasu – agregat prądotwórczy. Po chwili mamy możliwość zobaczyć, jak wyglądają prace archeologów na jednym z najciekawszych stanowisk Jury Krakowsko-Częstochowskiej, zlokalizowanym w jaskini Biśnik.
Skała i jaskinia Biśnik, leżące na krawędzi Doliny Wodącej, są archeologicznym stanowiskiem wielokulturowym. Najstarsze znaleziska z tego miejsca, które datuje się na ok. 300 tysięcy lat, uważane są za najdawniejsze ślady bytności człowieka na ziemiach polskich. Intensywne osadnictwo na tym terenie istniało z przerwami do czasów średniowiecza.
Ze względu na daleką drogę przed nami dość szybko musimy pożegnać studentów i czerwonym szlakiem Orlich Gniazd zagłębiamy się w mieszany las. Minąwszy krzyżówkę, po krótkim podejściu wychodzimy na rozległą polanę. Za nią wybieramy czarny szlak, który wśród lasów mieszanych i niewielkich zrębów, przez wzgórza i skraj osady Pustkowie, prowadzi do asfaltowej drogi łączącej Pilicę z Kluczami. Pojawia się coraz więcej buków, a po lewej, między srebrnymi kolumnami drzew, bieleją skalne ostańce. To Ruskie Góry. Nasza wędrówka będzie wiodła skrajem tego rezerwatu, po znakach starej trasy maratonu rowerowego.
Wychodzimy na szczyt Straszykowych Skał, czyli rozległego wzniesienia, coraz bardziej zarastającego krzewami tarniny, dzikiej róży i jałowców, nad którymi wznoszą się grupy olbrzymów o fantazyjnych kształtach. Ścieżka wije się, omija okop z okresu II wojny światowej, by wyprowadzić nas na niewielką łąkę ze śladami ogniska. U naszych stóp, w dnie rozległej kotliny, leży duża wieś Ryczów, a okoliczne wzgórza, jak okiem sięgnąć, zwieńczone są skałami – to Ryczowski Region Skałkowy. Podziwiamy bogactwo naskalnych muraw, z motylami polatującymi nad kwiatami.
W kierunku północnym widać szczytowe partie Góry Janowskiego i polną drogę, którą schodzimy do drogi we wsi. Przed wejściem na asfalt przez chwilę ponownie wędrujemy czarnym szlakiem, z którym rozstajemy się przy samotnej skałce na skraju lasu. Skałka jak skałka, takich na Jurze wiele, ale coś zakłóca jej naturalność. Podchodzimy bliżej i wszystko staje się jasne – dostrzegamy niewielki fragment kamiennego muru, czyli ruin średniowiecznej strażnicy w Ryczowie.

 

 

OGRODZIENIEC, SKALNA POTĘGA

 

Po minięciu kilkunastu domostw Ryczowa Kolonii niebieski szlak doprowadza na dno płytkiej kotlinki z szeroką poprzeczną przesieką. Tu po raz ostatni zmieniamy szlak i czerwonym zbaczamy w lewo na ostatnią prostą, ku ruinom średniowiecznego zamku. Największego z Orlich Gniazd! Ostatnia prosta to określenie trochę na wyrost, gdyż do celu mamy jeszcze dwa i pół kilometra. Początkowo wędrujemy przez typowy dla obniżeń północnej Jury suchy bór sosnowy, a minąwszy linię wysokiego napięcia, rozpoczynamy kilkuetapowe podejście na szczyt najwyższego wzniesienia Jury, Góry Janowskiego (515 m n.p.m.).
Stopniowo bór ustępuje miejsca jałowcom, zaroślom kserotermicznym i aromatycznym murawom. Dawniej u szczytu szlak prowadził wąską szczeliną skalną – obecnie wznosi się tam luksusowy hotel. U podnóża olbrzymich płyt skalnych zwanych Cimy (ze względu na podobieństwo do Dolomitów) podziwiamy wspinaczy pokonujących pionowe ściany. Jeszcze tylko kilkadziesiąt metrów przez modrzewiowy las z porozrzucanymi blokami kamiennymi, i na jego skraju ukazują się już mury Ogrodzieńca.
Z terenu leśnego wychodzimy przy dwóch charakterystycznych skałach – Niedźwiedziu i Korkociągu, włączonych w obwód murów chroniących podzamcze. Następnie wąską ścieżką, przy samym murze, podążamy w dół. Mijamy zamkniętą bramę, niecierpliwie zerkamy w otwory strzelnicze w kształcie dziurki od klucza, by zobaczyć zamek, i ruszamy ścieżką, tym razem stromo w górę. Ze skały, zwanej Wielbłądem, ponownie dostrzegamy to potężne zamczysko, które stapia się w jedność z naturalnymi skałami. Idziemy dalej. Po prawej mijamy park linowy, budowę toru zjazdowego, i docieramy do kasy zlokalizowanej na miejscu dawnej bramy prowadzącej na podzamcze.
Wraz z wycieczką udaje się wejść do środka. Zwiedzamy salę tortur, dziedziniec wewnętrzny, zamek wysoki, studnię, kuchnię, bibliotekę, a nawet sypialnię z ustępem. W skrzydle południowym oglądamy imponującą Basztę Kredencerską (miejsce przechowywania, pod opieką „kredencerza”, drogocennej złotej i srebrnej zastawy) oraz beluard – mur kurtynowy ze stanowiskiem obronnym, drugim pod względem wielkości w Europie. Krętymi schodami schodzimy do Sali Uzbrojeń. Będąc tu, trudno nie zwrócić uwagi na okazały dziedziniec turniejowy, na którym i dziś odbywają się walki rycerskie…
Kiedy po całej wycieczce, zmęczeni, lecz zadowoleni, wracamy do Krakowa, myślimy, jak w pełni oddać bogactwo dzisiejszych przeżyć. Jak to wszystko opisać? Najlepiej, po prostu, żeby turysta sam to zobaczył, i tyle. No, ale ktoś musi go do tego zachęcić. I to będziemy my!