Przechadzając się wśród łodzi, zobaczyłem niezwykłe malunki, ozdoby z flag państwowych oraz żagle wykonane z materiałów wyborczych różnych partii. Ich właściciele kierują się głównie kryteriami estetycznymi, nie mając większej wiedzy na temat wykorzystywanych barw. Zapytałem, czy któraś z łódek nie jest czasami przyozdobiona polską flagą? Syn jednego z rybaków w wiosce Elmina zapewnił mnie, że i owszem.
Jeden z najbezpieczniejszych krajów Afryki Zachodniej”. „Właśnie stamtąd warto zacząć podróż do tej części Czarnego Lądu”. Takie opinie można często usłyszeć, wybierając się do Ghany, czyli historycznego Złotego Wybrzeża. Powodem mojego wyjazdu nie były wakacyjne podróże, lecz badania naukowe, ale na miejscu spotkałem turystów i wolontariuszy, którzy te wcześniejsze opinie potwierdzali. Dostać się tam jest całkiem łatwo, bo kilka europejskich linii oferuje połączenia do Ghany z większych portów lotniczych, przy czym najbliższy z nich znajdziemy u naszego zachodniego sąsiada.
Dostępny PDF
ZAMEK NA WODZIE
Jedna z pozostałości ery kolonialnej w Ghanie – Zamek w Elminie, wybudowany przez Portugalczyków, a następnie przejęty przez Holendrów. Odrestaurowany, stanowi atrakcję turystyczną. Sfotografowany z morza, wydaje się obiektem prawie pływającym.
SZKOŁA ŻYCIA
Jedno z wielu błąkających się dzieci na przystani w Elminie. Nie chodzą do szkoły, bo niektórzy rodzice nie mają na to pieniędzy, a inni nie widzą w tym sensu.
SIEDZĄ I PLOTĄ
Rybołówstwo to główne zajęcie mieszkańców tej części kraju. Najlepsze połowy zaczynają się pod wieczór, najpierw trzeba jednak przejrzeć i zapleść sieć.
ANIMIŚCI I KRÓL SOBIESKI
Ten barwny i wart odwiedzenia kraj posiada bardzo ciekawą, choć niełatwą historię. Związana jest ona z trwającym tu kilka wieków handlem niewolnikami. Uzyskawszy niepodległość dopiero w 1957 roku, Ghana kilkukrotnie przechodziła pod rządy dyktatur wojskowych. Ciekawy jest przy tym fakt, iż demokrację przywrócił tam w latach 1990. właśnie wojskowy – pułkownik Jerry Rawlings, który obalił ostatnią z rządzących tu junt.
Ghana to kolorowy, pełen lokalnych kultur i zwyczajów, skrawek Afryki. Przyjęte liczne odłamy chrześcijaństwa oraz islam przeplatają się z pierwotnymi wierzeniami animistycznymi. Mimo że ich zadeklarowanych wyznawców jest mniej niż 10 procent, to tak naprawdę każdy mieszkaniec Ghany w mniejszym lub większym stopniu jest animistą.
Niestety jest to także kraj olbrzymich kontrastów. W stolicy państwa, Akrze – w której w ostatnich latach nastąpił podobno skok cywilizacyjny – nieliczne piękne wille, tureckie, chińskie i libańskie knajpki oraz nowoczesne centra handlowe odcinają się od położonych niedaleko nich slumsów. Na ulicach spotkać można luksusowe (nawet jak na europejskie standardy) samochody, mijające licznych żebraków.
Większość swojego pobytu spędziłem w wiosce Elmina w środkowej części wybrzeża Ghany oraz w okolicach dawnej stolicy Złotego Wybrzeża – Cape Coast. Na mniejszą skalę również i tutaj dociera koloryt stolicy – nowoczesność przenikająca się ze zwyczajami i tradycją lokalnych mieszkańców. Widać to choćby w dostępie do środków masowego przekazu, do telefonii komórkowej czy globalnej sieci. Za niewielkie pieniądze kupić można kartę lub urządzenie mobilne dające przyzwoity dostęp do internetu. Ponadto lokalna stacja benzynowa, poza paliwem, oferuje szereg napojów wyskokowych, w tym nasz polski, noszący nazwisko słynnego króla spod Wiednia.
NIEWOLNICTWO I NARODOWE DZIEDZICTWO
Na wybrzeżu wypełnionym kolorowymi łodziami rybackimi dostrzec można liczne pozostałości po białych włodarzach tej części Afryki, czyli forty i zamki ery kolonialnej. Jako pierwsi europejscy kupcy dotarli tutaj drogą morską Portugalczycy. Było to około 1440 roku. W 1482 roku w wiosce Elmina wybudowali twierdzę, tzw. Zamek w Elminie, który jest najstarszym tego typu obiektem w tej części wybrzeża. Szybko pojawili się też inni zainteresowani ze Starego Kontynentu, wznosząc swoje faktorie i rozpoczynając wzajemną rywalizację. Tym, co przyciągało ich początkowo, nie była jeszcze tania siła robocza, lecz liczne bogactwa naturalne. Handel niewolnikami przyszedł z czasem, szybko osiągając zatrważające rozmiary.
Dzisiaj wszystkie forty stanowią część dziedzictwa kulturowego oraz historycznego Ghany i objęte są ochroną. Przynajmniej w teorii, w praktyce bowiem bardzo różnie to bywa. Tylko parę z nich zostało odrestaurowanych. Większość jest w nie najlepszym, a niektóre wręcz w opłakanym stanie. Pojedyncze przekształcono w muzea, pozostałe pełnią często inne funkcje – są siedzibą prezydenta czy więzieniem.
Na pewno warto zobaczyć kilka z nich, choćby wspomniany, znajdujący się na środkowym wybrzeżu, odrestaurowany Zamek w Elminie oraz fort w Cape Coast. Oprowadzeni zostaniemy tam m.in. po lochach i dowiemy się, jaką drogę przechodzili czarni niewolnicy, zanim dotarli na statki płynące do Nowego Świata. Pomiędzy interesujące i oddające autentyzm opowieści przewodnicy wplatają wątki niemające pokrycia w faktach.
Większość fortów jest do siebie podobnych, powtarzających te same historyczne schematy, więc część odwiedzających traci w końcu chęć ich oglądania. Ale niekiedy warto zobaczyć również te mniej atrakcyjne, jak choćby fort William czy Amsterdam. Z kolei obiekty bardziej zniszczone, dzisiaj zapomniane i częściowo już zwrócone przyrodzie, dobrze oddają poczucie mijającego tu czasu.
DESANT POD TWIERDZĄ
Łodzie pod murami Cape Coast, byłej stolicy Złotego Wybrzeża. Połów zakończono, rybacy poszli odpoczywać, ale wrócą tu o zmroku. W twierdzy, podobnie jak w Elminie, znajduje się obecnie muzeum, przypominające o tragicznej historii tej części Afryki.
PANU BOGU ŚWIECZKĘ, A MOCOM OGAREK
Burta typowej łodzi z kolorowym zdobnictwem nawiązującym do Biblii. Można tu jednak odczytać także odniesienia do opiekuńczych mocy dawnych wierzeń animistycznych.
MAGIA W KOLORZE
Dookoła wielu ze wspomnianych budowli tłoczą się łodzie rybackie. Lokalne społeczności wykorzystują na swoje potrzeby każdy skrawek brzegu. Wybrzeże Ghany jest ubogie w naturalne formacje, które mogłyby posłużyć za przystanie. Obecnie w całym kraju są tylko dwa porty z prawdziwego zdarzenia. W czasach historycznych duże europejskie statki kotwiczyły w ustalonych miejscach w pewnym oddaleniu od brzegu, a transport bezpośrednio na ląd odbywał się prawdopodobnie na łodziach. Istnieje zresztą na ten temat wśród badaczy nierozstrzygnięta do dziś dyskusja.
Naturalne warunki zmuszają rybaków do trzymania swoich łódek przeważnie na lądzie. Codziennie są one wciągane do wody, a po zakończeniu wyprawy – zwykle koło południa – z powrotem wyciągane na plażę. W niewielu przypadkach, tak jak w wiosce Elmina, skromna zatoczka służy za przystań dla małych i średnich łodzi. Połowy odbywają się wcześnie rano, przynajmniej te legalne. Wielu jednak wybiera się też na morze o zmroku, polując z użyciem źródeł światła, przyciągającego liczne podwodne stworzenia. Metoda ta jest zakazana, ale niewielu się tym przejmuje. Zasoby się kurczą, zaś rząd w Akrze udzielił jeszcze licencji na zasobniejsze odłowy wielkim firmom, między innymi z Chin, pozostawiając coraz mniej owoców morza dla rodzimych rybaków.
Wiele z tutejszych łodzi jest przyozdobionych kolorowymi flagami różnych państw. Tej wspomnianej z polską flagą nie udało mi się znaleźć. Z kolei żagle wykonane są m. in. z materiałów wyborczych tutejszych partii. Bo tutaj żadna tkanina nie może się zmarnować!
Na pierwszy rzut oka proste miejscowe łodzie kryją w sobie różne tajemnice. Ciekawostką jest na przykład to, że ich dno stanowią największe do dzisiaj, wykonywane ręcznie z wyżłobionych pni drzew, dłubanki. Burty mają pstrokate kolory i wypisane czy wymalowane rozmaite sentencje, inicjały oraz postacie. Zdaniem użytkowników wszystkie one nawiązują do Biblii, i służą podobno jedynie upiększeniu. Jednak i tutaj można się doszukiwać starych animistycznych zwyczajów – chęci nadania magicznych mocy przedmiotom, mającym otoczyć opieką rybaka podróżującego po niebezpiecznych akwenach. Podróżującego czymś, co stanowi niejednokrotnie cały jego dobytek.
Wybrzeże Ghany pokazuje całe bogactwo jej kultury i obyczajów, jakże odmiennych od naszych, europejskich. Pokazuje też prosty, lecz malowniczy świat ubogiego ludu zaabsorbowanego swoją niełatwą egzystencją. Złote Wybrzeże to również nostalgicznie piękny zakątek Afryki. Umiejscowiony gdzieś na styku lądu i morza i noszący ślady minionej obecności naszej ekspansywnej cywilizacji. Kolorowe łodzie i białe zamki tworzą w tym krajobrazie niepowtarzalną kompozycję. Wystarczająco piękną oraz intrygującą, aby jeszcze tam powrócić.