Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2015-01-01

Artykuł opublikowany w numerze 01.2015 na stronie nr. 82.

Biała Dama pojawiająca się na zamku. Wyspa, która połączyła się z lądem. Tajemnice kryjące się w okolicznych lasach i pohitlerowskie bunkry. To tylko część ciekawej historii Szczecinka.

Jezioro spowijała mgła. Płynęła, wirowała, to opadała, to unosiła się. Wszystko działo się w zwolnionym tempie, nadając zimnemu porankowi surrealizmu. Miałam wrażenie, że w oddali dostrzegam dryfującą drewnianą łódkę, a w niej kobiecą postać w białej szacie. Stałam na drewnianym pomoście nad jeziorem Trzesiecko, przetarłam zaspane oczy. Postać zniknęła. Jeszcze tego samego dnia ujrzałam ją ponownie, tyle że na zdjęciach w Zamku Książąt Pomorskich, w Pokoju Białej Damy.
Po dziś dzień żywa jest tam legenda ochmistrzyni Przepiórkowej, która to chcąc zmusić swojego przybranego syna do nauki i grzecznego zachowania, wcieliła się w postać Białej Damy i nocą postraszyła chłopca. Mało wychowawcza metoda okazała się skuteczna.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

 

NIE DENERWUJ JADZI


Jak się okazuje, ochmistrzyni ma liczną konkurencję. Jedną z jej rywalek jest Jadzia – tak pieszczotliwie zjawę nazywają pracownicy. Jadzia była żoną księcia Ulryka I i, zgodnie z panującym ówcześnie zwyczajem, po śmierci męża przeniosła się na Zamek Książąt Pomorskich, który stawał się domem dla wdów z rodu Gryfitów. – Księżna Jadwiga Brunszwicka cieszyła się wielką sympatią ludu, była nie tylko odważną kobietą, ale i władczynią wielce zasłużoną dla miasta – opowiada Małgorzata Kosmalska, menedżer zamku. – To ona ufundowała gimnazjum, jedno z pierwszych na Pomorzu, a także szpital dla ubogich. Księżna Jadwiga wpisała się na stałe w dzieje Szczecinka. I po dziś dzień nie daje o sobie zapomnieć.
– Jest tutaj coś. I ja to czuję – mówi szeptem jedna z pracownic na zamku. – Nie należy denerwować Jadzi. Boję się mówić o tym, jak demonstruje swoją obecność, żeby nie odstraszać ludzi. Bo to, że skrzypi, stuka, huczy, to normalne. To są przecież stare mury. Ale tutaj czasem dzieją się różne rzeczy. Nieraz skóra cierpnie, gdy dochodzi do niewytłumaczalnych zjawisk. Mam wrażenie, że Jadzia daje w ten sposób znać: „Pamiętajcie, że ja tu jestem panią” – opowiada konfidencjonalnym tonem.
Księżna Jadwiga Brunszwicka osiadła w Szczecinku w 1623 roku. Jej rządy przypadły na burzliwy okres wojny trzydziestoletniej. We znaki dawały się mieszkańcom częste przemarsze nieprzyjacielskich wojsk. Doskwierała konieczność kwaterowania nieproszonych gości, płacenie kontrybucji i liczne rabunki. Ta wojenna rzeczywistość nie zrażała księżnej. Nie opuściła miasta i poddanych, cały czas zabiegała u krewnych rządzących Danią i Szwecją o pomoc i ochronę dla Szczecinka. Poddała się dopiero na pięć lat przed zakończeniem wojny. Względy bezpieczeństwa zmusiły ją do opuszczenia miasta.
Na próżno szukam portretu Jadwigi Brunszwickiej na zamku. Nigdzie go nie znajduję. Nawet w obecnej galerii, dawniej zwanej „czarną salą”, gdzie złożone w trumnie ciało księżnej niemal przez trzy lata czekało na wypełnienie jej ostatniej woli, czyli pochówek w Szczecinku. Pochowano ją jednak w Darłowie wraz z księżną Elżbietą, wdową po ostatnim Gryficie Bogusławie XIV. Ostatnia wola to rzecz święta. Niespełnienie jej stało się zapewne przyczyną wiecznej tułaczki rozżalonej księżnej. A może wystarczyłoby umieścić jej portret na zamku? Może upamiętnienie jej w ten sposób sprawiłoby, że przestałaby niepokoić mieszkańców?

 

KSIĄŻĘTA I RYCERZE

Zamek Książąt Pomorskich i znajdujący się w nim Apartament Rycerski.

JEDEN PANCERNY

Bunkier B-Werk, obecnie Muzeum Wału Pomorskiego i II wojny światowej.

 

PTASZNIK I GRZYMISŁAWA


Każdy zamkowy pokój opowiada inną historię. Na mnie najbardziej podziałała legenda dotycząca odważnego Ptasznika, do którego lgnęło wszelkie ptactwo. To on podjął się trudnego zadania wypędzenia z wioski wiedźmy psującej krew mieszkańcom. Na artystycznych fotografiach rozwieszonych w zamkowym pokoju pręży się młody Ptasznik z naręczem kolorowych piór na prawym ramieniu. – Dziwnym trafem ten pokój wybierają wszystkie panie. – Menedżerka uśmiecha się znacząco.
Nie mniej piękne są jednak minigalerie w innych pokojach. Każdy z nich snuje inną opowieść związaną ze Szczecinkiem. Poznać tu można historię pięknych zielarek Rozalki i Oliwki, które swą urodą wielu mężczyzn kusiły, ale że i mądrością zostały obdarzone, to i niewłaściwych zalotników sprytnie potrafiły się pozbyć. Poruszająca jest też historia urodziwej Grzymisławy, która w tęsknocie za zmarłym ukochanym w bagna się rzuciła, by w ten sposób z lubym połączyć się na wieczność.
Zamek, pierwotnie w formie budowli obronnej, istnieje od założenia Szczecinka, który otrzymał prawa miejskie w 1310 roku. Południowe skrzydło, które jako jedyne przetrwało w formie murowanej, powstało w połowie XIV wieku. Wcześniej w miejscu zamku, na wyspie, znajdowało się słowiańskie grodzisko, w którym książę Warcisław IV dostrzegł niesamowite walory obronne – otoczone przez dwa jeziora, rzeki oraz bagna miało dawać opór ekspansji Brandenburgii.
Jednak z pierwotnej wersji zamku niewiele zostało, wielokrotne przebudowy zmieniały go na przestrzeni wieków. Zmieniło się przede wszystkim to, że „przewędrował” na ląd. – Przez długie lata zamek stał na wyspie – wyjaśnia Małgorzata Kosmalska. – Z lądem łączyła go grobla. Taką formę, jaką ma w tej chwili, zyskał dopiero w końcu XVIII i w XIX wieku. Sprawiły to prace melioracyjne.
Po śmierci księżnej Jadwigi zamek przeszedł w ręce Brandenburgów i zaczął chylić się ku upadkowi. W kolejnych latach w jego murach miejsce znajdowały różne instytucje. Mieściła się tu manufaktura pasów brzusznych, szpital i przytułek dla ubogich, a także – według niektórych – katownia gestapo. W końcu 1996 roku został sprzedany prywatnemu przedsiębiorcy i po wielu zawirowaniach, w 2013 r. nastąpiło jego oficjalne otwarcie, tym razem jako Centrum Konferencyjnego.

 

 

ODKOPAĆ WAŁ POMORSKI


Pełne tajemnic i niespodzianek są również szczecineckie lasy, w których niemal co krok natknąć się można na pozostałości hitlerowskich umocnień Wału Pomorskiego. Niektóre schrony, wysadzone lata temu, zamieniły się w kupę gruzu, która zdążyła całkowicie porosnąć mchem. Są jednak takie, które zachowały się w niezłym stanie. Znaleźli się bowiem ludzie, którzy za punkt honoru postawili sobie „odkopanie” Wału Pomorskiego.
– Chcieliśmy mieszkańcom i turystom pokazać, że jest tu coś takiego jak system fortyfikacji, który ma swój ogromny udział w historii tego regionu i może stanowić o jego atrakcyjności – mówi Piotr Letki, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Turystyczno-Historycznego, które stworzyło grupę rekonstrukcyjną Wału Pomorskiego. To linia fortyfikacyjna wybudowana w latach trzydziestych przez Niemców w obawie przed atakiem polskiego wojska, które w tym czasie miało przewagę liczebną. Fortyfikacjami umocniono ponad pięćset kilometrów wschodniej granicy Niemiec.
Na wale liczącym około trzystu kilometrów można doliczyć się prawie tysiąca bunkrów. – W tym roku w ramach projektu „Zachodniopomorskie Fortyfikacje” ujęliśmy w trasy turystyczne najciekawsze i najlepiej zachowane obiekty, położone w malowniczym terenie polodowcowym Pojezierza Szczecineckiego – tłumaczy Piotr Letki.
Tych tras jest dwanaście, w sumie historyczne szlaki liczą trzydzieści kilometrów długości i obejmują około stu schronów. W samym Szczecinku jest jedna trasa przygotowana i oznaczona już w 2012 roku przy B-Werku Trzesieckim, jednym z jedenastu największych, najważniejszych dla obrony i najlepiej zachowanym schronie na Wale Pomorskim. – Każdy z tych obiektów jest jednak unikatowy – mówi prezes stowarzyszenia. – Nie ma dwóch takich samych. Wejście do bunkrów to jak przeniesienie się osiemdziesiąt lat wstecz.

 

PO JEZIORZE W KAŻDEJ PORZE

Jezioro Trzesiecko. Na zdjęciu wyciąg do nart wodnych i wakeboardu w lecie. Obok loty bojerem w zimie.

ZIMNA PASJA

Szczecinecki Klub Morsów – zimowa kąpiel w jeziorze Trzesiecko.

 

Z BĄBLEM NA MYSIĄ WYSPĘ


– Położenie na przesmyku dwóch jezior, Trzesiecko i Wielimie, stanowi ogromną zaletę miasta – mówi Piotr Misztak, prezes Szczecineckiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. – Nie tylko dziś, ale i w okresie międzywojennym. Szczecinek był wówczas popularnym ośrodkiem turystycznym, ściągającym na wypoczynek tłumy berlińczyków. Ulubionym ich miejscem była Mysia Wyspa, a sposobem na wypoczynek rejsy po jeziorze. W okresie międzywojennym pływał po nim statek „Adolf Hitler”. Po wojnie przechrzczono go na „Westerplatte”.
Dziś w okresie letnim w roli tramwajów wodnych pływają dwa statki – „Bayern” oraz „Księżna Jadwiga” z pokładem słonecznym. Od trzech lat znów udają się w kierunku Mysiej Wyspy, która na powrót stała się ulubionym miejscem wypoczynku, zarówno mieszkańców, jak i turystów. Nie mniej przyjemnie jest na wyspie poza sezonem. Wieczorami można podziwiać rozświetlony Szczecinek, zamek po drugiej stronie i mgłę unoszącą się nad wodami. Wtedy jest tam niezwykle spokojnie i cicho. Do tej oazy spokoju można dotrzeć tramwajami wodnymi, zabytkową taksówką wodną czy rowerem.
– Taksówka wodna musi być w pakiecie z kapitanem Bąblem – dopowiada Piotr Misztak. – A skąd kapitan Bąbel się wziął? – Na przystani zawsze stało pięciu zrzędzących panów – opowiada prezes. – Wśród nich był pan Jurek, znany Bąbel, który szczególnie krytycznie nastawiony był do pomysłu transportu wodnego na jeziorze. Namówiłem go, żeby przepłynął się taksówką. Liczyłem, że złapie bakcyla. I nie pomyliłem się – mówi z dumą. – Były instruktor żeglarstwa, zoolog, z ogromem wiedzy na temat jeziora i, co najważniejsze, z naprawdę dużym doświadczeniem i uprawnieniami kapitana wód śródlądowych. Kogoś takiego szukaliśmy. – I znaleźli, bo gdy tylko wstąpiłam do królestwa pana Jurka, zostałam zasypana informacjami, a nawet dostałam do rąk ster.

 

NARTY JAK NA FLORYDZIE


Latem na pomoście można zobaczyć młodych ludzi, którzy na nogach mają buty przypominające… narciarskie obuwie. Rzeczywiście, przygotowują się do jazdy na nartach. Niektórzy zamiast dwóch „desek”, chwytają jedną, zupełnie podobną do snowboardowej. W Szczecinku mocno rozwijają się sporty wodne, przede wszystkim narty wodne i wakeboard.
– Pierwszy wyciąg powstał w Augustowie, drugi w Lublinie. Nasz był trzeci i kiedy powstał, był najdłuższy i największy na świecie. Potem na Florydzie stworzono nieco dłuższy, ale wciąż w Polsce pozostajemy pierwsi, zaś w Europie plasujemy się na drugim miejscu – tłumaczy Piotr Misztak. To właśnie w Szczecinku padło kilka rekordów świata, np. w slalomie na nartach wodnych, rekord Polski w skokach. Było też całkiem blisko rekordu w jeździe figurowej na nartach. W 2014 roku odbyły się w Szczecinku pierwsze mistrzostwa Polski w wakeboardinguwakeskatingu.
Niewielki Szczecinek ma niezwykle ciekawą historię. Godzinami można snuć opowieści o losach Gryfitów rządzących tymi ziemiami, o mrocznych czasach wojen, licznych epidemiach, ubogacając historię opowieściami o czarownicach, których swego czasu sporo tu spalono. Pomimo tej nie zawsze łatwiej historii miasto przetrwało. Co więcej, wciąż się rozwija i z roku na rok staje się coraz bardziej atrakcyjne, także dla turystów.