Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2015-01-01

Artykuł opublikowany w numerze 01.2015 na stronie nr. 74.

Tekst: Rozmowa z dr. Radosławem Palonką, Zdjęcia: Radosław Palonka, Krzysztof Błażyca,

Rolnicy, wojownicy i smutek rezerwatów



Poznaj zwyczaj

Rozmowa z dr. RADOSŁAWEM PALONKĄ, zajmującym się historią kultur indiańskich Ameryki Północnej, adiunktem w Zakładzie Archeologii Nowego Świata na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Mało znana indiańska kultura Pueblo jest jedną z najstarszych w Ameryce Północnej. Ma blisko trzy tysiące lat i trwa nadal. Od 2011 roku badają ją w stanie Kolorado polscy archeolodzy. Dokumentują dawne osady, odkrywają sztukę naskalną oraz dowody starej kultury materialnej. Przy okazji poznają problemy współczesnych amerykańskich Indian.

Wychowani na westernach mówimy po prostu „Indianie”, ale przecież mamy do czynienia z różnymi kulturami.
W samym USA jest ok. pięciuset plemion. Najliczniejszym są Nawahowie z Południowego Zachodu. Mają największy rezerwat w Stanach, 78 tys. km kwadratowych, czyli dokładnie jedną czwartą powierzchni Polski. U Czirokezów powstał pierwszy alfabet indiański, stworzony w XIX w. przez Sekwoję, wybitnego członka tego plemienia. Różnorodność była i w dużej części nadal jest obecna w językach, strojach, wierzeniach, architekturze czy sztuce, również w indiańskiej gospodarce. Jedni, jak Pueblo, byli rolnikami, inni, jak Siuksowie z równin – łowcami. Ale już Mandanowie, także z równin, byli też rolnikami…
Co ciekawe, Irokezi, którzy w XV–XVI w. stworzyli Ligę Irokeską, a także Nawahowie, określają się cały czas jako narody. Irokezi mają nawet swoje własne paszporty. Kiedy moim znajomym Indianom opowiadam o polskiej historii, to znajdują nawet analogie. Zwłaszcza z czasu zaborów. Dla nich fascynujące jest, że zdołaliśmy zachować nasz język. Bo u nich jest z tym ciężko. Jeśli 30 proc. członków danego plemienia mówi w swoim języku (oprócz obowiązkowego angielskiego), to jest dobrze.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

KREW Z KRWI

San Carlos we wschodniej Arizonie – dziewczęta z plemienia Apaczów podczas ceremonii inicjacyjnej. Druga z prawej to praprawnuczka legendarnego Geronimo (1829–1909), jednego z najbardziej znanych wodzów indiańskich. Uparcie walczył z Amerykanami i Meksykanami, choć jego nazwisko w języku Apaczów znaczyło tyle, co „Ten, który ziewa”.

SKARBY KOLORADO

Typowa, kilkusetletnia ceramika Indian Pueblo, często odkrywana podczas prac naszych archeologów.


Czego dotyczą Wasze badania na terenach zamieszkanych kiedyś przez Indian Pueblo?
Od 2011 roku prowadzimy badania w parku narodowym w regionie Mesa Verde, a konkretnie w Sand Canyon i Rock Creek Canyon w południowo-zachodniej części Kolorado. To pierwszy polski projekt archeologiczny w USA. Badamy zespół osad z XIII wieku. Indianie Pueblo budowali tam swoje domy z piaskowca w niszach skalnych na stokach stromych kanionów. Mieli wieże i mury, które otaczały czasem całe osiedla. Wszystko to ze względów obronnych, bo XIII wiek to okres walk i konfliktów na tym terenie. To mało znany aspekt kultury indiańskiej. Indiańska Ameryka Północna kojarzy się głównie z tipi, wojownikami, wigwamami. A tu rolniczy Indianie Pueblo zamieszkiwali w osadach liczących nawet tysiąc osób i bronili swoich zbiorów w skalnych miastach.
Badamy zespół stanowisk, który składał się z 40 małych osad i jednej dużej. Tworzymy dokładną dokumentację, również z zastosowaniem nowoczesnych technologii, jak fotogrametria i skanowanie 3D, wykonujemy też badania geofizyczne, żeby stwierdzić, jak dużo budynków jest jeszcze ukrytych pod ziemią. Zaczęliśmy także wykopaliska. Odkrywamy sztukę naskalną, malowidła i ryty przedstawiające sceny z życia starożytnych Indian. Ciekawe, że w ikonografii prekolumbijskich Indian obecny jest często krzyż, przedstawiający m.in. kierunki świata i motywy solarne.
Kultura Pueblo jest jedną z najstarszych w Ameryce Północnej i ciągle trwa. Jej początki sięgają 1000 roku p.n.e. Natomiast od końca XIII wieku nie ma jej już w Utah i Kolorado. Prawdopodobnie w wyniku zmian środowiska i klimatu oraz konfliktów Pueblo przenosili się do dzisiejszej Arizony i Nowego Meksyku, a potem na tych terenach pojawili się Indianie Ute, Apacze i Nawahowie.

Rozkopujecie ich ziemię. Czy Indian to nie oburza, nie przeszkadza im?
Stosunek Indian do wykopalisk nie zawsze był pozytywny. Kiedyś kojarzył im się z zagrabianiem ich przeszłości, czasem wręcz z profanacją. Dzisiaj często jednak dostrzegają korzyści ze współpracy z archeologami czy antropologami, na przykład pomoc w rekonstrukcji własnej przeszłości, w tym zasięgu ich dawnych terenów, co czasem przekłada się na zwiększenie ich roszczeń. Do Europejczyków podchodzą generalnie dużo lepiej niż do Amerykanów. Wiele spraw można też pozytywnie rozwiązać, gdy podchodzi się do Indian szczerze.
Nie prowadzimy badań na cmentarzyskach, ale Pueblo wierzą, że nawet puste osady nie są wcale opustoszałe, i są wciąż zamieszkane przez duchy przodków. Więc zanim tam wejdą, modlą się i składają ofiary z tytoniu. Nawahowie nawet nie mogą patrzeć na rzeczy wydobyte z ziemi, bo wierzą, że to sprowadza chorobę lub nawet śmierć. Jak przyjeżdżają na warsztaty archeologiczne, to część zabytków wydobytych z ziemi zostaje zakryta. Indianie są też niechętni eksploatacji ich świętych gór, gdzie w dalszym ciągu odprawiają swoje tradycyjne ceremonie.

Czy archeolodzy biorą czasami udział w tradycyjnych ceremoniach? Indianie pozwalają na to obcym?
Wiele społeczności kultywuje tradycje. To w pewnym sensie napędza rytm ich życia. Byłem na kilku ceremoniach u Hopi (jedna z grup Pueblo) w Arizonie. Wcześniej widziałem uroczystości u Nawahów i Ute. Niezwykle ciekawa była też ceremonia inicjacji dziewcząt u Apaczów San Carlos ze wschodniej Arizony. Była odprawiana dla dwóch dziewcząt, jedną z nich była prapraprawnuczka słynnego wodza Geronimo. Tradycyjna uroczystość, i zupełnie nie dla turystów. Ponadto absolutny brak komercji.
Pewnych elementów w tych ceremoniach nie można w ogóle fotografować, takich na przykład, jak rytuały związane z przywoływaniem deszczu albo z płodnością ziemi u Indian Hopi. A dwustu czy czterystu zamaskowanych tancerzy naprawdę wygląda imponująco! To są właśnie te celebracje, które można zobaczyć tylko czasem i – jak mówią Indianie – zachować w swoim sercu. Ale ja ich rozumiem. Czy podczas naszego Triduum Paschalnego chcielibyśmy, aby tłum „innowierców” co chwilę robił zdjęcia?

W co wierzą dzisiejsi Indianie?
Ci, z którymi miałem do czynienia, Apacze, Nawahowie czy Pueblo, są w dużej części chrześcijanami. Ale też sporo kultywuje dawne wierzenia. Synkretyzm widać na każdym kroku. Również w Tańcu Ducha, który, jak wierzono, miał pomóc Indianom przywrócić dawny styl życia – polowanie na bizony i zniknięcie białych z ich ziemi – obecne były ślady chrześcijaństwa, koncepcja zbawiciela. Prorok Wovoka, który go zainicjował, bywał przez Indian identyfikowany z Synem Bożym (choć sam się za niego nie uważał) zabitym przez białych, który powrócił na ziemię, aby ukarać ich za niegodziwości.
Mieszkałem przez jakiś czas u rodziny Nawaho w Phoenix. Wykształceni ludzie, pracownicy uniwersyteccy, często wracali jednak do rezerwatu na tradycyjne święta i ceremonie oraz uroczystości rodzinne. W centralnym miejscu ich mieszkania były zdjęcia dzieci, obstawione z jednej strony figurkami anioła i Matki Bożej z Guadalupe, a z drugiej figurką matki wszystkich duchów Kaczina z religii Pueblo i Nawahów.
Wielu katolików indiańskich jest zawieszonych pomiędzy dwoma światami. W ich sakralnej ikonografii jest dużo motywów indiańskich. Spotyka się też wizerunki Chrystusa malowane na skórze bizona lub jelenia. Ale chrześcijaństwo dzisiaj raczej nie święci wśród Indian triumfów. Ich społeczności są mocno infiltrowane przez różnorakie sekty.

 

POD WŚCIEKŁYM PSEM

Polscy archeolodzy na stanowisku badawczym „Mad Dog Tower” w Sand Canyon.

W jakiej kondycji społecznej są obecnie potomkowie wojowników prerii?
Wizerunek XIX-wiecznego Indianina z prerii nijak się ma do dzisiejszej rzeczywistości. Wielu narzeka na rząd amerykański, bo duża część rezerwatów jest biedna, panuje bezrobocie, alkoholizm, a choroby cywilizacyjne zbierają ogromne żniwo. Taki smutek rezerwatów… Dawni dumni Apacze i Siuksowie są dziś wyniszczeni przez różne patologie. W rezerwatach jest zakaz sprzedaży alkoholu, ale to tylko teoria, bo biali często budują sklepy monopolowe tuż przy granicy z rezerwatem.
W latach 1960. na fali protestów społecznych, jakie przetoczyły się przez USA, wypłynęły też roszczenia Indian. Głośna była okupacja Alcatraz w 1969 r. oraz Wounded Knee w 1973 r., w miejscu, gdzie 29 grudnia 1890 armia USA dokonała masakry Siuksów (w większości kobiet i dzieci). Sprawa indiańska poruszona została na forum ONZ. Powstały ruchy społeczne, jak Ruch Indian Amerykańskich (AIM), nawołujące do powrotu ku tradycyjnym wartościom. W 2006 roku sam uczestniczyłem w wielkim proteście Indian w Nowym Meksyku przeciw przemocy oraz dyskryminacji. Jest jeszcze wiele do zrobienia na linii współpracy Indian z białymi.
Z drugiej strony jest sporo pozytywnych przykładów. Od kilkudziesięciu lat wzrasta poziom wykształcenia Indian, a młodzi wracają po studiach do rezerwatów. Jest w Ameryce wielu uznanych artystów, biznesmenów czy naukowców pochodzenia indiańskiego. Powstają nawet plemienne uniwersytety. Niektóre plemiona potrafią też wykorzystywać dotacje rządowe na budowę infrastruktury, podnoszenie poziomu życia oraz dbałość o tradycję, w tym język.

Rozmawiał: Krzysztof Błażyca