Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2015-05-01

Artykuł opublikowany w numerze 05.2015 na stronie nr. 46.

Tekst i zdjęcia: Marta Matyszczak,

Podróże z kryminałem


Autorzy kryminałów, z królową gatunku Agathą Christie na czele, zwykli mawiać, że nic tak nie ożywia akcji powieści jak trupy. Okazuje się również, że nic tak nie ożywia turystyki.

Moda na podróże tropem kryminalnych bohaterów literackich wkracza nieśmiało do Polski, a w innych krajach europejskich rozgościła się już na dobre. Coraz więcej turystów, wybierając się na wakacje, zamiast przewodnika dzierży w ręku kryminał, którego akcja toczy się w odwiedzanym miejscu. W ten sposób można zwiedzać już nie tylko Londyn z Sherlockiem Holmesem i Agathą Christie, Ystad śladami Kurta Wallandera czy Fjällbackę wraz z bohaterami powieści Camilli Läckberg. Kryminalna turystyka zagościła także we Wrocławiu, Krakowie czy Sosnowcu.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

REWIRY RUDOLFA

W bloku przypominającym kukurydzę na katowickim Osiedlu Tysiąclecia mieszkał komisarz Rudolf Heinz, bohater powieści Mariusza Czubaja.

Prowadził dochodzenie w Superjednostce, jednym z największych budynków mieszkalnych w Polsce.

Pracował zaś w Komendzie Wojewódzkiej Policji przy ulicy Lompy

 

HEINZ W KUKURYDZY, KORZENIEC W SOSNOWCU

 

Literacką turystyką można zachęcić do podróżowania najzagorzalszych moli książkowych. Z drugiej strony, z pozoru mało atrakcyjne miasta zyskują dzięki temu, że spoglądamy na nie pod kryminalno-czytelniczym kątem. Myślimy – Katowice, widzimy – Spodek, kopalnie i kikuty Stadionu Śląskiego. A tymczasem okazuje się, że po ulicach tego miasta grasuje komisarz Rudolf Heinz, postać stworzona przez Mariusza Czubaja („Zanim znowu zabiję”).
Zwiedzając Katowice tropem tego policyjnego profilera, można poznać esencję regionu, bo i na najbardziej rozpoznawalne obiekty postawił w książkach mieszkający w Warszawie Mariusz Czubaj. Rudolf Heinz mieszka więc na Tysiącleciu, blokowisku zwanym przez miejscowych „Tauzenem”, w kukurydzy – jak mówi się na wieżowce w kształcie kolby kukurydzy właśnie. Komisarz Heinz nieraz musi zajrzeć do Superjednostki, czyli rozciągającego się na 187,5 metrach długości jednego z największych budynków mieszkalnych Polski. Blok ma nawet własne zasilanie w wodę i prąd. W książkach Czubaja pracownicy pogotowia ratunkowego mają problem, gdy zemrze się mieszkańcowi Superjednostki, w której winda zatrzymuje się co trzy piętra.
Rzeka Brynica oddziela Katowice od Sosnowca, który w oczach całej Polski należy do Śląska. Jednak miejscowi wiedzą swoje i kultywują odwieczne antagonizmy między „prawdziwymi” Ślązakami z Katowic i Zagłębiakami z Sosnowca, Czeladzi czy Będzina. Tutaj wciąż funkcjonują żarty w stylu: „Co cię może najlepszego spotkać w Sosnowcu? Autobus powrotny do Katowic” i te wymierzane w przeciwnym kierunku.
Tymi stereotypami bawi się profesor Zbigniew Białas, twórca sosnowieckich kronik – „Korzeńca” oraz „Pudru i pyłu”. W opisywanych przez Białasa czasach Sosnowiec położony był na granicy Rosji, Prus i Austro-Węgier, w Trójkącie Trzech Cesarzy. Takie usytuowanie wpływało na strukturę społeczną miasta – istną mieszanką kulturową, a także na architekturę. Do dzisiaj można zwiedzać cerkiew pod wezwaniem Świętych Wiery, Nadziei, Luby i Matki Ich Zofii (ul. Kilińskiego 39), pozostałość po zaborze rosyjskim.
Tabuny turystów zadeptują miasto śladami „Korzeńca”, startując z ulicy Żytniej 16. Tam w sieni odrapanej bramy na posadzce Białas wypatrzył kafelek z napisem: „A. Korzeniec. Sosnowice”. Zastanowiło go, dlaczego Sosnowice, a nie Sosnowiec. Ta myśl uruchomiła wyobraźnię pisarza, sprawiając, że jedno z najmniej ciekawych miast regionu ukazuje czytelnikom swoje dotąd skrywane wdzięki i tajemnice.
Podróż po Sosnowcu to także odwiedzanie miejsc, z którymi związane były prawdziwe, a występujące w powieściach Białasa postacie. W samym centrum na tak zwanej „Patelni” (Plac Stulecia), czyli głównym placu spotkań sosnowiczan, znajduje się pomnik Jana Kiepury. Ten sławny śpiewak operowy urodził się i mieszkał w Sosnowcu, a jako kilkuletni urwis występuje w „Korzeńcu”. Akcja książki zahacza o ulicę Targową 18, gdzie mieszkał pianista Władysław Szpilman. W „Pudrze i pyle” pojawia się postać Poli Negri, która przez jakiś czas mieszkała w Sosnowcu przy ulicy Kołłątaja 6. Tablica na kamienicy przypomina, że prawdziwe nazwisko gwiazdy brzmiało nieco mniej reprezentacyjnie – Apolonia Chałupiec.
Szacownymi mieszkańcami Sosnowca była rodzina Dietlów, bogatych przemysłowców, która zostawiła po sobie pałac (ul. Żeromskiego 2) czy zespół budynków fabrycznych. We wnętrzach pałacu, w których Białas umieszcza akcję sosnowieckich kronik, odbyło się uroczyste czytanie fragmentów „Pudru i pyłu” przez aktorów Teatru Zagłębia (ul. Teatralna 4). W tym ostatnim warto zakończyć zwiedzanie Sosnowca, przychodząc na spektakl „Korzeniec”, który powstał na podstawie powieści, a wyreżyserował go Remigiusz Brzyk.

 

NATCHNIENIA BIAŁASA

Z okna kamienicy w Sosnowcu spogląda Władysław Szpilman, który pojawił się w „Korzeńcu”.

Podążając tropem powieści, trzeba odwiedzić cerkiew Świętych Wiery, Nadziei, Luby i Matki Ich Zofii.

W bramie przy ul. Żytniej 16 Zbigniew Białas zobaczył kafelek Alojzego Korzeńca, który stał się natchnieniem do stworzenia książki.

 

PIĆ JAK MISTRZ

 

Na Kraków można spojrzeć z perspektywy mistrza, bohatera stworzonego przez Marcina Świetlickiego (trylogia: „Dwanaście”, „Trzynaście” i „Jedenaście”). Mistrz, choć, jak pisze Świetlicki, już „spuchł, utył i posiwiał”, mieszka na Małym Rynku, ma psa imieniem Suka i codziennie chodzi do Biura. Tam polewane są wysokoprocentowe trunki, a na mistrza czeka zarezerwowany stolik. Bo Biuro to po prostu knajpa (która w rzeczywistości nie istnieje). I też głównie na odwiedzaniu pubów polega wycieczka po Grodzie Kraka tropem bohatera Świetlickiego.
Trzeba więc wstąpić na Rynek Główny, gdzie pod numerem 29 znajdziemy bar Vis-à-vis, potocznie zwany „Zwisem”. Na progu siedzi kamienna postać Piotra Skrzyneckiego, a przy stolikach elita knajpianych dziadków przygląda się znienawidzonej przez miejscowych Głowie Mitoraja. Rzeźba, z której wyśmiewa się mistrz, służy turystom, którzy wchodzą do jej wnętrza i wystają przez oczodoły, robiąc sobie zdjęcia. Piwa trzeba się też napić w Pięknym Psie, który po kilku przeprowadzkach wylądował na Kazimierzu (ul. Bożego Ciała 9) czy w Dymie (św. Tomasza 13). W obu tych knajpach mistrza można było spotkać praktycznie każdego dnia.
A skoro o mistrzach mowa, to niewątpliwym numerem jeden polskiego kryminału retro pozostaje Marek Krajewski, autor dwóch czytelniczych serii. Eberhard Mock spaceruje ulicami przedwojennego Breslau, a po wojnie przenosi się tam ze Lwowa także Edward Popielski. We Wrocławiu opracowano trasę spacerową tropem Mocka. Podążając jej szlakiem, można trafić na kamienicę Pod Czarnym Kozłem przy ulicy Psie Budy 10, gdzie w knajpie u Truscha, przez bywalców nazywanej „Spelunką u Gabi Zelt”, wrocławski policjant spotykał się z rzezimieszkami, wyciągając od nich informacje.
Stąd niedaleko do ulicy Włodkowica, gdzie mieścił się kolejny lokal odwiedzany przez Mocka – zajazd Pokoyhof. Dzisiaj na Włodkowica zadziwia szereg… zakładów pogrzebowych. Idąc tym kryminalistycznym tropem, dotrzeć należy do Aresztu Śledczego (ul. Świebodzka 1) i do dawnego Prezydium Policji, gdzie pracował Mock. Dziś w tym monumentalnym budynku przy Podwalu nr 31-33 mieści się Komenda Wojewódzka Policji. Stąd już niedaleko do Placu Teatralnego, gdzie w jednej z kamienic mieszkał bohater powieści Krajewskiego.
Z kolei Edward Popielski mieszkał nieco dalej od centrum, przy ulicy Grunwaldzkiej 10.
Na wrocławskim Rynku, na rogu z Placem Solnym mieści się przeszklony biurowiec. W nim znajduje się winda, zwana „paternoster”, którą Mock musiał podróżować. Nazwa windy pochodzi od sznura, który służył średniowiecznym mnichom do odmawiania modlitwy Ojcze Nasz (Pater Noster). Do windy wsiada się w biegu, ponieważ jest ona w ciągłym ruchu, nie ma też drzwi. Dzisiaj budowa paternostrów jest zabroniona ze względów bezpieczeństwa, choć ten wrocławski nadal działa i ma status zabytku.

 

W pałacu Dietlów odbyło się czytanie fragmentów „Pudru i pyłu”, drugiej części sosnowieckich kronik.

MISTRZOWSKI KRAKÓW

Mistrz, bohater kryminalnej trylogii Marcina Świetlickiego, mieszkał na Małym Rynku w Krakowie. Bywał w pubie Piękny Pies na Kazimierzu, a pijąc w barze Vis a vis, z obrzydzeniem spoglądał na kontrowersyjną Głowę Mitoraja.

BRESLAU EBERHARDA

KWP we Wrocławiu to dawne Prezydium Policji, w którym służył Eberhard Mock. Dworzec Główny wita turystów, którzy chcą wziąć udział w zorganizowanej wycieczce śladami bohaterów Marka Krajewskiego. „Styks” to jeden z zakładów pogrzebowych przy ul. Włodkowica, w pobliżu mieścił się zajazd Pokojhof, który odwiedzał Mock. W budynku banku projektu Heinricha Rumpa Eberhard mógł jeździć „paternostrem” – windą, do której wsiada się w biegu.

 

WELCOME TO HEL

 

W szerokiej gamie polskich kryminałów są też takie, których akcja rozgrywa się w rejonach wypoczynkowych. „Sierpniowe kumaki” Violetty Sajkiewicz i Roberta Ostaszewskiego osadzone są na Półwyspie Helskim. Od razu dwie rzeczy zgadzają się z książkowym pierwowzorem – zimny Bałtyk i drogie kwatery. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że owrzodzone flądry serwowane wczasowiczom w powieści są jedynie wytworem wyobraźni autorów.
Po całym półwyspie, od Władysławowa przez Chałupy, Kuźnicę, Jastarnię, Juratę, aż do Helu, najłatwiej podróżuje się pociągiem, którego pogwizdywania słychać, gdy leży się na plaży. Jedyna droga biegnąca przez półwysep jest wiecznie zakorkowana, jednak można, tak jak bohater Adam Tyszka, zaryzykować szaleńczą jazdę busikiem, którego kierowca, jak zostało to opisane w powieści, będzie jechał 200 km na godzinę, jednocześnie pisząc esemesa. Pozostaje jeszcze PKS, któremu jakiś dowcipny urzędnik nadał, jak to na Helu, numer 666.
Na tym kawałku wybrzeża można natknąć się na puste plaże, po których czasem przechadza się lodziarz, reklamujący swój towar dokładnie takimi samymi hasłami jak w książce: „Hej, tam za parawanem, kupisz loda, będziesz panem!”. W Kuźnicy, w której zamieszkał Tyszka, znajduje się niewielki, wybetonowany ostatnio port rybacki. Jest tam też kościół, naprzeciwko którego w sklepie spożywczym zaopatrzył się podkomisarz Tyszka. Podczas podróży z kryminałem nawet zidentyfikowanie błahego sklepu przynosi radość. Gdy pogoda nie dopisuje, można wybrać się do miasta Hel i dotrzeć na sam czubek cyplu, czyli kraniec Polski. Niedaleko stąd znajdują się bunkry, w których Tyszka utknął, a zaraz potem został oskarżony o morderstwo.
W Polsce co roku wydaje się ponad sto nowych kryminałów. Jest więc w czym wybierać, tak jeżeli chodzi o lekturę, jak i o kryminalne podróże. Tym sposobem można odwiedzić Lublin tropem Zygi Maciejewskiego, bohatera retro kryminałów Marcina Wrońskiego. Warszawa oferuje kilka kryminalno-turystycznych szlaków wedle powieści Wiktora Hagena, Mariusza Czubaja, Wojciecha Chmielarza czy profesora Tadeusza Cegielskiego. W Łodzi czeka Krzysztof Beśka i jego kryminały, a w Łagowie Marta Mizuro z „Cichą przystanią”. W Poznaniu zaś akcję neomilicyjnych powieści osadził Ryszard Ćwirlej.

 

SIERPNIOWE KUMAKI

Zwiedzając Półwysep Helski tropem powieści Violetty Sajkiewicz i Roberta Ostaszewskiego, można przemieszczać się PKS-em numer 666 lub busikiem, którego kierowca pędzi, jednocześnie pisząc esemesa – co przydarzyło się Adamowi Tyszce.

Po plażach Kuźnicy czy Chałup czasem przejdzie się lodziarz, reklamujący swój towar takimi samymi hasłami jak w „Sierpniowych kumakach”.

W porcie w Helu można kupić świeże flądry, na karb wyobraźni autorów składając podejrzenie, iż ryby mogą być owrzodzone.


Wielbiciele powieści szpiegowskich mogą udać się w rejony Starych Kiejkut, gdzie głęboko w lesie znajduje się szkoła polskiego wywiadu. Tam częściowo osadzona jest akcja trylogii Tomasza Sekielskiego „Sejf”. Także Vincent V. Severski, były agent wywiadu, który na emeryturze został pisarzem, w „Nielegalnych”, „Niewiernych” i „Nieśmiertelnych” wspomina o tym miejscu. Ci, którzy podejdą pod bramę wejściową, mają jak w banku, że zanim się obejrzą, pojawi się dżip z umundurowanym wojskowym, który zarządzi natychmiastowy odwrót. A potem odprowadzi jeszcze delikwenta na rogatki wsi, śledząc każdy jego ruch. Na otarcie łez można podjechać na pobliskie lotnisko w Szymanach, gdzie lądowały samoloty CIA z terrorystami na pokładzie.
Literackie wycieczki mają tę zaletę, że do ich realizacji nie potrzeba wielkich funduszy. Wystarczy rozejrzeć się wokół własnego miejsca zamieszkania, a z pewnością znajdzie się jakiś krwawy kryminał tam osadzony. Wystarczy go przeczytać i ruszyć w drogę.