Był czas, gdy szwedzki zespół Abba rozkołysywał rzesze melomanów łatwo wpadającymi w ucho melodiami, chwytliwymi, prostymi tekstami i oryginalną choreografią. Na motywach ich tekstów nakręcono komedię muzyczną „Mamma Mia!”, której akcja toczy się na Kalokairi – greckiej i niegreckiej – baśniowej wyspie.
Czteroosobowy zespół powstał w 1969 roku i od 1973 zwał się ABBA (Agnetha, Benny, Bjorn, Anni-Frid). Co starsi wspominają go z rozrzewnieniem – jest symbolem ich młodości w dających nadzieję początkach szalonych lat siedemdziesiątych. Uważany jest za jeden z najlepszych zespołów XX wieku. Setki milionów płyt tej jednej z najbardziej kasowych grup muzycznych rozeszło się po całym świecie.
Po latach – wykorzystując popularność zespołu – stworzono przedstawienie teatralne (Londyn, 1999 r.), które obejrzało kilkadziesiąt milionów widzów w ośmiu językach i 170 miastach. Na fali sukcesu nakręcono filmowy musical „Mamma Mia!”, którego premiera miała miejsce w lipcu 2008 roku. Jest to rozliczenie się z dawno minionymi czasami i kwazihippisowskimi marzeniami – na wesoło, inspirowane utworami zespołu.
Dostępny PDF
ROMANS NA ŚLIWKOWEJ SKALE
Zdarzyło się to na wyspie Kalokari. Dwudziestoletnia Sophie wraz z matką Donną Sheridian prowadziły tutaj zapuszczony hotelik. Do czasu, nim nie znalazła pamiętników matki, córka była przekonana, że jej ojciec żeglarz zginął na morzu. Teraz Sophie przeżywa rozterki braku tożsamości, bo nie wie, kto jest jej ojcem. Co gorsza, nie wie tego też jej matka, która w młodości przeżyła kilka burzliwych romansów jednocześnie.
Córka snuje intrygę mającą na celu rozwiązanie zagadki. Pod pretekstem swego wesela zaprasza dwie najlepsze przyjaciółki mamy, Rosie i Tany’ę, oraz trzech hipotetycznych pretendentów do roli swojego ojca. Są nimi amerykański architekt, brytyjski bankier i szwedzki żeglarz, autor książek podróżniczych.
Po wielu perypetiach wszystko dobrze się kończy. Donna zaręcza się z architektem Samem Carmichelem, który jest w „jednej trzeciej” ojcem Sophie, Bill Andersen (szwedzki żeglarz) zaręcza się z Rosie, a milionerka Tanya i bankier Harry Bright wracają oddzielnie do domów. Finałem jest ślubowanie Sophie i jej narzeczonego Skya w malowniczym klasztorku Agios Ioannis.
Realizatorzy filmu postanowili jako tło akcji wykorzystać znajdującą się na Morzu Egejskim malowniczą grecką wyspę Skopelos. Gdy dawno, dawno temu zapytałem znajomego Greka, znanego grafika i malarza, a zarazem żeglarza, Williama Papasa, o najpiękniejszy zakątek Morza Egejskiego, odpowiedział natychmiast – Sporady Północne! Tak zachęcony często już tu bywałem, zawsze zachodząc do portu Skopelos, na wyspie o tej samej nazwie. Skopelos to po grecku skała, rafa – w starożytności Peparethos. Powierzchnię 96 km2 zamieszkuje pięć tysięcy osób, z czego trzy tysiące żyją w samej miejscowości Skopelos (Chora). Mieszkańcy zajmują się rybołówstwem i uprawą śliw. Śliwki są przedmiotem eksportu wyspy, wyrabia się z nich także wódkę raki. Stąd przydomek – Wyspa Śliwkowa, ale coraz poważniejsze dochody czerpie się tu z turystyki.
Port w Skopelos jest przestronny, osłonięty od północnych wiatrów dwoma masywnymi falochronami. Białe, zadbane, czyściutkie domy przy czerwonych uliczkach rozsiadły się amfiteatralnie wokół zatoki. W pejzażu miejskim zwracają uwagę maleńkie cerkiewki i kapliczki (360 na całej wyspie). Jedną z nich wzniesiono u nasady zewnętrznego falochronu, widoczna z daleka wita przybyszów i żegna odpływających. W kościele Zoodochos Pigi znajduje się ikona, którą podobno pisał święty Łukasz Ewangelista. Sympatyczne jest miejscowe muzeum.
Odbijające się w wodzie sylwetki domów o różnobarwnych okiennicach i ukwieconych balkonach, kolorowe stateczki rybaków i soczysta zieleń zatok, różne odcienie niebieskozielonej, przezroczystej wody i romantyczne zachody słońca – to wszystko dostarcza przeżyć nie tylko malarzom.
WARTO SIĘ RUSZYĆ
Widok na piaszczysto-skalistą zatoczkę u stóp skał Skopelos. Na wytrwałych spacerowiczów oprócz takich pejzaży czekają napoje i wyśmienita kuchnia w mieszczącej się na punkcie widokowym tawernie.
LATAJ SAMOLOTEM...
...zwiedzaj jachtem. Można go wyczarterować na wyspach – duża baza znajduje się na Skiathos. A lotnisko jest tuż obok portu. I nie jest to podpis sponsorowany przez żadnego z przewoźników.
BLIŻEJ NIEBA
W porcie z roku na rok przybywa jachtów, które płyną tranzytem. Odnotowuję coraz lepszą infrastrukturę i obsługę. Jest woda, prąd i paliwo – wszystko niedrogo. Pierwszego dnia nie zawracamy sobie głowy filozoficznymi rozważaniami ani szukaniem drugiego dna musicalu. Wynajmujemy auta i ruszamy na zwiedzanie wyspy Kalokairi vel Skopelos, zmierzając do stojącego nad morzem na urwistej skale musicalowego klasztoru Agios Ioannis Sto Kastri.
Wyspa jest najbardziej lesista ze szczodrze zalesionych wysp Sporadów Północnych. Dobrą drogą jedziemy jej południowo-zachodnią stroną w tunelach z drzew, na poboczach biegają samopas stada brązowych kóz (z klipsami w uszach). Tylko w jednym miejscu duża polana wypalona jest przez pożar. Przed Glossa, dawną stolicą wyspy, wąska, szutrowa droga ostro skręca na wschód. Dociera do wschodniego brzegu, staje się kręta i wiedzie krawędzią przepastnych stromizn. Widoki piękne, ale jazda mrożąca krew w żyłach. Po kilkunastu minutach w oddali to niknie, to wyłania się sterczący na skale monastyr. W końcu na hamulcu zjeżdżamy na brzeg do samych stóp skały.
Podekscytowani trudną jazdą, stromymi schodkami, zadyszani, chwilami na czworakach, docieramy na szczyt do bramy Agios Ioannis. Jest piękna pogoda, a słońce świecące jeszcze o tej porze, od wschodu wspaniale oświetlając klasztorek, skałę, morze i brzegi, podnosi doznania. Na horyzoncie widać kolejną wyspę archipelagu – Alonissos. Klasztor jest niewielki: kapliczka i pomieszczenia na jednego mnicha. Cudowne miejsce – wydaje się, że bliżej stąd do nieba, łatwiej tu być sam na sam ze Stwórcą! Wspaniałe miejsce do kontemplacji. Nawet zwykle rozbieganym turystom udziela się skupienie i rozmawiają półgłosem. Przed ikonostasem wszyscy zapalają świeczkę wotywną i w myślach składają życzenie…
Po zejściu czeka nas zasłużona nagroda, którą jest kąpiel przy niedużej piaszczystej plaży w czystej krystalicznej wodzie okraszonej przybrzeżnymi skałami i wśród głazów. W tawernie obok coś do zjedzenia, napoje i lody.
JACHTEM PRZEZ FILMOWE PLENERY
Następny dzień poświęcamy na zwiedzanie wyspy od strony morza. Płyniemy na północ, a brzeg północno-wschodni jest stromy i skalisty. Mijamy skałę z klasztorem. Za przylądkiem robimy zwrot i teraz płyniemy po jej południowej stronie, tu brzeg łagodniej schodzi do wody. Pełno zatoczek i plaż. Pierwszym portem jest Loutra u podnóża miasteczka Glossa. Kolejny ładny porcik znajduje się w Neo Klima.
Płyniemy dalej. Z daleka widać już wysepkę Desa, na wysokości której na Skopelos znajdują się ładne plaże Kastani i Milia. Na Kastani – tej, na której kręcono plenery do „Mamma Mia!” – spotykamy rodaczkę pracującą w hotelu w Glossa; korzysta ze sjesty. Bardzo malownicza jest zatoka, a właściwie dwie zatoki, w Panormos. Godny polecenia jest malowniczy porcik w Agnontas z plażą i nabrzeżną tawerną. Zamawiamy grillowaną ośmiornicę i grecką sałatkę. Obsługuje nas rodaczka, która przyjeżdża tu już trzeci rok. Powiadomiony właściciel jednym rzutem oka ocenia nasz jacht i wyskakuje z kieliszkami ouzo – dla tak miłych gości!
No i wreszcie stajemy na kotwicy w zatoczce w Stafilos. To właśnie tutaj matka z córką prowadziły hotelik, zanim zaczęła się akcja filmu. To tutaj przy niewielkiej skale zakotwiczył swój jacht szwedzki żeglarz, jeden z podejrzanych o ojcostwo Sophie. Zażywamy kąpieli jak w filmowej bajce. Stąd płyniemy już dalej, na Alonissos. Po powrocie do domu jeszcze raz i jeszcze raz oglądam film „Mamma Mia”. Świat jest piękny!