Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2013-10-01

Artykuł opublikowany w numerze 10.2013 na stronie nr. 62.

Tekst: Paulina Kańska,

Miss Azja



Poznaj zwyczaj

Europejka w kwiecie wieku wraca z Wietnamu, Japonii czy Malezji z opalenizną i bagażem duchowych doświadczeń. I przywozi ze sobą niepokojące pytanie… Dlaczego zadbane Azjatki wyglądają od niej młodziej?

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Azjatycki ideał piękna trudno jednoznacznie określić. Azjaci, podobnie jak i mieszkańcy Europy, różnią się od siebie. I nie chodzi tylko o wyraźnie odmienną urodę indyjską. Każdy, kto pomieszka dłużej w Singapurze, gdzie ze względu na portowy charakter państwa od zawsze panuje rasowy i narodowościowy melanż, zacznie po pewnym czasie orientować się w subtelnych różnicach. Chińczycy na przykład mają proporcjonalnie większe głowy w stosunku do reszty ciała, Japończycy posiadają ostrzej zarysowane kości policzkowe, a Koreańczyków wyróżnia jaśniejsza karnacja. Istnieją też określone cechy, które dla każdej z nacji są determinantem piękna, a uwypukla je najlepiej młodość.
Dlatego zamiast winić babcie za nasze zmarszczki (geny dziedziczymy głównie w drugim pokoleniu), lepiej, zaglądając na drugi koniec świata, podkraść od skośnookich koleżanek kilka pomysłów na walkę z czasem, nie tracąc przy tym oczywiście zdrowego rozsądku.

 

 

JAK WYPAŚĆ BLADO

 

Wszyscy, którzy zachwycali się literackim bestsellerem „Wyznania gejszy”, skojarzą na pewno białą do przesady twarz kobiety z okładki. Blada, porcelanowa cera to podstawa azjatyckiej urody. Po pierwsze dlatego, że kojarzy się z klasą wyższą, która nie musiała pracować, zrywając ryż, w słońcu i pocie czoła. Słońce to prawdziwy przyspieszacz starzenia skóry, więc świadome tego Azjatki unikają go jak ognia. Parasolka przeciwsłoneczna, specyficzne chińskie (stożkowate) nakrycia głowy, które osłaniają również kark, maseczki na twarz oraz rękawiczki przy trzydziestostopniowym upale – oto elementy kobiecych strojów rzucających się w oczy europejskiemu turyście. Jeśli jeszcze zajrzymy do torebki miejscowej piękności, znajdziemy w niej krem nie tylko z faktorem SPF (Sun Protection Factor), ale i obowiązkowym faktorem PA (Protection Grade of UVA), powstrzymującym promieniowanie docierające do skóry głębokiej, odpowiedzialne za przedwczesne starzenie.
Skoro już mowa o kremach… Azjatki doskonale rozróżniają ich dwa rodzaje, które w Polsce traktowane są właściwie jako synonimy: przeciwzmarszczkowy i przeciw starzeniu. A różnica jest. Ceniąc w swojej skórze to, co najpiękniejsze, czyli jej młodzieńczy wigor, sięgają one po kremy przeciw starzeniu już jako nastolatki, kiedy zmarszczek wcale nie widać. Kremy takie zawierają kwas hialuronowy pomagający uzupełnić ubytki w nawilżeniu, adenozynę przyspieszającą tempo regeneracji, witaminę C, również pobudzającą metabolizm, oraz czynnik kluczowy, czyli przeciwutleniacze.
Śpiące na ogół w pomieszczeniach klimatyzowanych mieszkanki Dalekiego Wschodu do stosowania kremów na noc posiłkują się maseczkami „sleeping bags”. Są to zwyczajne, papierowe kartoniki z otworami na oczy, nos i usta, które nakłada się na twarz po uprzednim nałożeniu maseczki/kremu. Dzięki temu: może on dobrze się wchłonąć, cera przez kilka godzin snu nie jest wystawiona na działanie sztucznego nawiewu, no i nie brudzi się poduszki.
Ważny dla pielęgnacji skóry jest sam moment nakładania maseczki, który przeobraża się tam w krótki, ujędrniający masaż. Dwa pięciominutowe masaże dziennie, stosowane przez – powiedzmy – dwadzieścia lat życia, to już prawdziwy zabieg odmładzający. Masaż pobudza ukrwienie cery, pomaga też przesunąć na swoje miejsce to, co w trakcie dnia grawitacja ściągnęła w dół.
Bywa, że azjatyckie dążenie do bladości rodzi zachowania skrajne. Indie to jedyny kraj na świecie, gdzie nadal sprzedawane są preparaty wybielające z dodatkiem rtęci. Chociaż produkty tego typu skutecznie hamują przebarwienia na skórze oraz rozjaśniają cerę, to ich długotrwałe stosowanie zatruwa organizm, co objawia się między innymi chronicznym zmęczeniem, bólami głowy i kończyn, bezsennością czy utratą pamięci.
Oprócz naturalnie wybielających maseczek z kurkumy, gliceryny lub mąki z ciecierzycy równie często stosuje się w tym celu po prostu botoks albo lasery.

 

 

PIĘKNO MA WIELKIE OCZY

 

Po urodzeniu gałka oczna dziecka ma 80 proc. wielkości oka osoby dorosłej. Dlatego też dzieci mają (proporcjonalnie) duże oczy, i takie właśnie kojarzone są z młodością. Chinki, Japonki czy Koreanki wychodzą więc z siebie, aby swoje oczy powiększyć. Najprostszym sposobem na uzyskanie tego efektu jest odpowiedni makijaż. Obecnie damska część wschodniej Azji przeżywa zauroczenie makijażem w stylu „puppy eyes” („oczy szczeniaka”).
Zabiegi Azjatek potrafią być też bardziej inwazyjne. Na przykład – podwójna powieka. Przy pomocy specjalnej taśmy lub kleju część powieki nakładana jest na drugą, przez co wizualnie tworzy efekt zakładki. Typowo azjatyckim kosmetykiem (made in Korea) są tzw. circle lence. To soczewki kontaktowe, które zmieniają nie tylko kolor, ale i wielkość tęczówki oka poprzez obrysowanie jej czarną obwódką lub, w wersji mniej drastycznej, poprzez dodanie warstwy, która z czarnej obwódki przechodzi w naturalny kolor tęczówki. Efekt jest piorunujący. Dosłownie. Z odległości dwóch metrów oko zachwyca, z odległości 50 cm przeraża…

 

 

NIE PUPA, LECZ GŁÓWKA

 

W Azji ważniejsze od jędrnej pupy, kształtnych bioder i wylewnego biustu są: mała główka, drobne usta, zgrabny nos o wysokim grzbiecie i szczupła sylwetka. Trochę tak jak u idealnej nastolatki. W uzyskiwaniu takiego efektu Azjatki posługują się na przykład zakolanówkami, kozakami i koturnami. Dobrze pomaga też wysoko zaznaczona talia oraz prosty kształt ubrań – bez wcięć (tuniki, długie koszule, T-shirty).
Z idealnym kształtem głowy – o twarzy wielkości płyty CD i brodzie układającej się w szpiczaste „V”– można się po prostu urodzić, ale można też pomóc sobie chirurgicznie. Niektóre skośnookie panie wszczepiają w brodę tzw. wypełniacze, umożliwiające uzyskanie właśnie takiego, pożądanego kształtu. Oprócz tego zabiegu najczęstsze operacje plastyczne (np. w Korei) dotyczą usuwania części szczęki, redukcji kości policzkowych lub korekty nosa – tu chodzi o jego zwężenie i podniesienie, dzięki czemu cała twarz robi wrażenie mniejszej.

 

 

POD WŁOS

 

Chociaż szamponów jest w Azji dostatek, o wiele trudniej już o ulubioną odżywkę. Powód jest znany. Ponieważ kondycja włosa zależy w dużej mierze od jego nasady i cebulki, Azjaci (problem w równej mierze dotyczy mężczyzn, jak i płci pięknej) skupili się na poprawie stanu skóry głowy. Na drugi plan zepchnęli doraźne działania na całą długość włosa. Zamiast odżywek stosują różnego typu wcierki albo zażywają specjalne herbatki i preparaty doustne, przy czym obowiązkowym elementem wizyty u fryzjera jest masaż skóry głowy.
W myśl zasady, że bujna czupryna jest przywilejem młodości, a łysienie – nie, w Azji na porządku dziennym stosuje się peruki lub klipsy z doczepianymi włosami. Istnieje również cała gama kosmetyków umożliwiających (uwaga!) dorysowywanie włosów, szczególnie w okolicy zakola. Bowiem to właśnie te miejsca uwydatniają ewentualne braki przy popularnym tutaj koczku.
Aby wizualnie zmniejszyć głowę (patrz akapit o twarzy), Japonki stosują tzw. japońską trwałą, czyli pozostawiają proste włosy wzdłuż owalu twarzy, zakręcając loki dopiero od szyi w dół. Efekt murowany, pod warunkiem że końcówki są podatne na kręcenie.
Wszystkie odmładzające zabiegi wspomaga oczywiście odpowiednia dieta. Trzeba przyznać, że naszym azjatyckim koleżankom przyszła z pomocą natura. Z racji miejsca zamieszkania łatwiej im o dojrzały granat, zieloną herbatę, mięsiste awokado czy soczystego arbuza, czyli rewelacyjne źródła odmładzających antyoksydantów. W zwalczaniu starzenia Azjatki wspomagają się piciem wody destylowanej, unikaniem „gorących” potraw (czekolada, mięso) oraz oczyszczającym sokiem ze śliwek, który działa zbawiennie na szarą, zmęczoną cerę.