Centrum Kopenhagi dziś, w dwusetną rocznicę urodzin Hansa Christiana Andersena, nie zmieniło się wiele od czasu, kiedy ten najsłynniejszy z Duńczyków przechadzał się jej uliczkami.
Kopenhaga wyszła bez skazy z obydwu wojen światowych, a decyzje kolejnych władz miasta nie wpłynęły na zmianę niepowtarzalnego charakteru tego miejsca, które inspirowało dwóch gigantów literatury: Hansa Christiana Andersena i Sorena Aabye Kierkegaarda. Mimo, że Kopenhaga jest jedną z europejskich metropolii, nie ma tu wieżowców, tak charakterystycznych dla innych wielkich miast Europy. Kopenhaga pozostała miastem miedzianych dachów i wież, krągłych i kwadratowych, prostych i krzywych, i tej skręconej w korkociąg. Pozostały też uliczki, które są tak wąskie, że jak pisał H. C. Andersen: „Księżyc potrzebuje tylko jednej minuty, aby musnąć swoim promieniem ściany wszystkich jej domów”. Dlatego też Kopenhaga niezmiennie przyciąga ludzi pragnących spędzić kilka chwil w zaciszu i towarzystwie minionego czasu, nadal tu obecnego.
Miasta, światy, epoki
Głównym celem turystów są przede wszystkim słynna Syrenka i Tivoli. Oba te obiekty mają związek z Hansem Christianem Andersenem, który - choć nie urodził się w tym mieście - przybywszy do Kopenhagi w wieku lat czternastu, związał z nią swoje życie. Urodził się w Odense, wtedy drugim co do wielkości mieście Danii. Rodzicami Andersena byli szewc i praczka. Ojciec Hansa Christiana nie należał do cechu rzemieślniczego, Andersenowie byli więc przedstawicielami najniższej klasy społecznej. Różnica między obu miastami była ogromna: Odense liczyło wówczas 6 tysięcy mieszkańców, a Kopenhaga – 120 tysięcy. Jednak Odense było jedynym poza Kopenhagą miastem w Danii, które miało swój teatr. To właśnie Odense Teater stał się inspiracją dla zabaw Hansa Christiana z ojcem w teatr. Dzięki nim chłopiec, który miał zostać krawcem, zamarzył o sławie na scenie. Hans Christian był dzieckiem dwóch miast, dwóch społecznych środowisk, dwóch światów i dwóch epok. Oba miasta nacechowały jego twórczość. Odense, miasto urodzenia, gdzie w ciągu pierwszych czternastu lat życia zgromadził materiał, który zadecydował o charakterze jego pisarstwa. I Kopenhaga - miasto, w którym żył i pisał przez przeważającą część dorosłego życia. Był związany z Kopenhagą przez 56 lat - od roku 1819 do 1875. Mimo wielu podróży, zawsze do niej wracał. Tu wydoroślał, osiągnął szczyt sławy i tu zakończył swoje dni. Kopenhaga była w ten sposób tłem jego własnego życia i wielobarwnymi kulisami dla jego twórczości. W tym wielkim mieście nie tylko znajdował inspiracje swoich baśni, to wielkie miasto przyczyniło się do rozwoju jego wielkiego talentu.
fot. C. van Roeden
Nyhavn jest jednym z tych magicznych miejsc, w których teraźniejszość przeplata się z czasem przeszłym.
fot. J. Schytte
"Pies, który siedzi na skrzyni ze złotem, ma dwoje oczu, a każde z tych oczu jest tak wielkie jak Okrągła Wieża w Kopenhadze".
fot. visitdenmark.pl
Teatr Królewski był właściwym powodem przybycia H. C. Andersena do Kopenhagi.
Za marzeniem
Kiedy 6 września 1819 roku czternastoletni Hans Christian Andersen, absolwent piątej klasy szkółki dla biednych dzieci w Odense na wyspie Fionii, przyjechał dyliżansem do stolicy królestwa Danii, spoglądał na Kopenhagę, stojąc na wzgórzu Frederiksberg. W kieszeni miał 10 rigsdali i był całkiem sam. Przekroczył Vesterport (Zachodnia Brama miasta) i znalazł się na ulicy Zachodniej (Vestergade). Tak opisał pierwsze spotkanie z Kopenhagą: „Nie znam tutaj żadnego człowieka w tym całym wielkim mieście; z kłębkiem ciuchów w węzełku wszedłem w Vesterport; kilku podróżnych zabrało się do „Gardengaarden” na Vestergade, więc też poszedłem tam, dostałem mały pokój, po tym jak dostali mój paszport, i teraz byłem, wydawało mi się, tuż u celu moich Marzeń”. Kopenhaga w tym czasie była otoczona wałem, który usunięto dopiero w końcowym okresie życia Andersena. Wieczorem zamykano bramy miasta, a klucz oddawano królowi na przechowanie do następnego rana. Mówiono, że król przechowuje klucze pod poduszką. Centrum starego miasta zamieszkuje dzisiaj nie więcej niż 30 tysięcy ludzi. W czasach Hansa Christiana na tym samym obszarze gnieździło się ich 120 tysięcy. Ulice były pełne nie tylko ludzi, lecz także pojazdów konnych, krów, świń, gęsi i kur. Miasto śmierdziało odchodami i brudem. System kloak wprowadzono dopiero w roku 1899. Głębokie rynsztoki były przykryte drewnianymi kładkami dla pieszych, a jedynym oświetleniem ulic były lampy olejowe.
Szlakiem miejsc magicznych
Charakter i atmosfera starego miasta w Kopenhadze ciągle inspiruje artystów. Te same obiekty, te same miejsca pojawiają się w twórczości pisarzy, malarzy, fotografików, a nawet muzyków, tworzących w pobliżu Okrągłej Wieży (Rundtarnet) z uwagi na jej podobno pozytywne pole energetyczne. Wiele z tych miejsc „odkrył” Hans Christian. W baśniach „Słowik”, „Krzesiwo”, „Pastereczka i Kominiarczyk”, „Kalosze szczęścia” można znaleźć bezpośrednie informacje o inspirujących pisarza obiektach, takich jak Chiński Pawilon w Tivoli, zakratowane okienko więziennej celi w Domu Sądu, okno wystawowe fabryki porcelany Royal Copenhagen, kraty w oknie szpitala przy ulicy Szerokiej. Na placu Ratuszowym (Radhuspladsen), na prawo od ratusza, stoi pomnik Hansa Christiana Andersena, dalej na prawo jest bulwar imienia pisarza, a po drugiej stronie ulicy - Tivoli, ogród rozrywki. Dzisiaj, tak jak i wtedy, Tivoli to muzyka, pantomima, luminacje, artyści, fajerwerki, karuzele, strzelnice, przytulne restauracyjki. Hans Christian był w Tivoli po raz pierwszy 2 października 1843 roku. Po powrocie do domu, zainspirowany nieistniejącym dzisiaj Chińskim Pawilonem, napisał w notatkach „początek chińskiej baśni”. Był to początek baśni znanej pod tytułem „Słowik”. Jakże aktualnej i dzisiaj - o miłości i śmierci, a także o naszym uwielbieniu techniki i niedocenianiu natury, w baśni reprezentowanej przez małego, szarego ptaszka, którego piękny głos ratuje życie cesarzowi Chin. Na lewo od ratusza zaczyna się ulica Kolorowa (Farvegade), która prowadzi do Domu Sądu (Domhuset) na Nowym Rynku (Nytorv). Charakterystyczne kolumny i zakratowane okienko, tuż ponad trotuarem. Również dzisiaj można sobie wyobrazić żołnierza z baśni „Krzesiwo”, czekającego w celi na wykonanie wyroku śmierci. I czeladnika szewskiego, przebiegającego tuż obok okienka i gubiącego pantofel, który wpada przez pręty do celi. Żołnierz poprzez kraty prosi o krzesiwo w zamian za pantofel. Z Nowego Rynku widać katedrę (Domkirken) na ulicy Północnej (Norregade). Tutaj odbywały się uroczystości związane ze śmiercią Hansa Christiana Andersena. 11 sierpnia 1875 roku był dniem jednego z największych pogrzebów, jakie przeżyła Kopenhaga. W uroczystościach brał udział król i królewska rodzina. Dziesiątki tysięcy ludzi towarzyszyły trumnie w drodze na cmentarz Assistens Kierkegaard. Ulicą Kannikestraede przechodzimy do ulicy Kupców (Kobmagergade), która należy do najstarszych i najdłuższych ulic w centrum Kopenhagi. Tu znajduje się słynna Okrągła Wieża (Rundtarnet), miejsce często odwiedzane przez Hansa Christiana w pierwszych latach jego pobytu w tym mieście, tu bowiem mieściła się biblioteka uniwersytecka, której bibliotekarz pochodził z Odense. Dzięki tej znajomości Hans Christian mógł nie tylko oglądać książki, lecz także nieodpłatnie pożyczać „te z obrazkami” do domu. Ulica Wschodnia (Ostergade) jest częścią deptaku, zwanego Strogetem. Zaczyna się tuż przy placu Amager (Amagertorv), przy którym mieści się sklep fabryki królewskiej porcelany Royal Copenhagen. Już za czasów Andersena modne było wśród mieszczaństwa stawianie porcelanowych figurek na kominkach. Bardzo popularnym motywem była figurka Pasterki i Kominiarczyka, zdobiąca również dzisiaj wiele kominków w kopenhaskich domach. Hans Christian był bardzo związany z ulicą Wschodnią. Wracając do Kopenhagi, kierował pierwsze kroki na tę właśnie ulicę. Kiedyś napisał: „Rzym ma swoje Corso, Neapol Toledo, a Kopenhaga ma swoją Ostergade”. Ulicę Wschodnią dzieli tylko kilka kroków od Uliczki Winnego Podwórza (Vingardsstrade). Tutaj pod numerem szóstym, w pokoiku na poddaszu, Andersen napisał wiele tekstów. Opisy tego pokoiku można znaleźć w utworach pisarza, w historiach o biednym studencie, żołnierzu, poecie. Nieumeblowany pokoik, niezmieniony od czasu, kiedy mieszkał w nim Hans Christian, jest dostępny dla zwiedzających w godzinach otwarcia domu handlowego Magasin. Na ulicy Szerokiej (Bredgade) znajduje się muzeum rzemiosła artystycznego (Kunstindustrimuseet). W czasach Andersena był tu szpital. Jeszcze dzisiaj z ulicy Szerokiej widać w jednym z okien pręty, wspomniane w baśni „Kalosze szczęścia”. Mając takie kalosze na nogach, trzeba dobrze przemyśleć swoje marzenia. Bohater zażyczył sobie, aby jego głowa znalazła się po drugiej stronie prętów. Tylko głowa...
W czasach Hansa Christiana dom handlowy Magasin był hotelem. Andersen mieszkał w „Hotel du Nord” od 1838 do 1847 roku. Wybrał właśnie go, aby być w pobliżu Teatru Królewskiego, który stoi przy Nowym Rynku Królewskim (Kongens Nytorv). Bo też ten teatr był właściwym powodem jego przybycia do Kopenhagi. To teatr był obiektem jego artystycznej miłości, i to właśnie tu próbował, bez większych sukcesów, szczęścia jako tancerz i śpiewak. Próbował też jako dramaturg. Napisał 28 dzieł dla Teatru Królewskiego. Jego baśniowe komedie nadawały się jednak bardziej do realizacji na scenie teatru ludowego Cassino na ulicy Amalii (Amaliegade) - i tam też odnosiły spore sukcesy. Z Nowym Rynkiem Królewskim sąsiaduje Nowy Port (Nyhavn). Nowy Port jest jednym z tych miejsc w Kopenhadze, w których teraźniejszość przeplata się z czasem przeszłym i o których mówi się, że mają magnetyczne właściwości. Pokrzywione ze starości domy, kiedy - zajmowane przez kupców, zostały pięknie wyremontowane i zamienione w przytulne restauracyjki. Stojące w kanale portowym niepłynące donikąd żaglowce przypominają o założonym tu w 1673 roku porcie, o marynarzach, portowych panienkach i knajpach, po których nie ma śladu. Nyhavn jest dzisiaj najgwarniejszym miejscem w Kopenhadze, celem smakoszy i amatorów jazzowej muzyki. Andersen był bardzo związany z Nowym Portem. Wielokrotnie udawało mu się tutaj mieszkać. W roku 1835, kiedy wynajmował pokój w domu pod numerem 20, napisał swój pierwszy zbiór baśni. W latach 1848-1864 mieszkał pod numerem 67 i w tym okresie kupił sobie pierwsze w życiu łóżko, które dzisiaj można podziwiać w poświęconym mu muzeum w Odense. Prawie do samej śmierci mieszkał też tu, w domu pod numerem 18. Wymówił mieszkanie na miesiąc przed śmiercią, która nadeszła 4 sierpnia 1875 roku.
fot. J. Schytte
Stroget. Ten deptak ciągnie się na długości ponad 2 kilometrów.
fot. visitdenmark.pl
Tivoli. Ulubione miejsce spotkań zakochanych.
fot. H.Steinberg
Partery kamienic zajęte są przez knajpki, tawerny, antykwariaty. Lokale zajmują również sutereny, pierwsze piętra - wszędzie gwar i tłok.
Dziś...
...stolica Danii to idealne miejsce na krótką, choćby weekendową wizytę. Niewielki obszar, na którym zgromadzone są najważniejsze obiekty godne obejrzenia, sprawia, że trzy dni spokojnie wystarczą na pierwsze poznanie. Jednocześnie zwiedzanie odbywa się tu w najzdrowszy sposób, czyli pieszo lub rowerem. Samochód nie przyda się nam wcale - trudno wjechać do centrum, a zaparkowanie graniczy z cudem. Już po kilku minutach wędrówki śródmiejską dzielnicą Imre By rzuca się w oczy wyjątkowy charakter Kopenhagi. Jak rzadko która metropolia europejska łączy cechy wielkiego, nowoczesnego miasta z urokliwym starym miastem. I to poczucie bezpieczeństwa i przyjaznej gościnności...
Z lotu ptaka
Przed spacerem wjeżdżamy windą na wieżę ratuszową. Z tarasu liczącej 105 metrów najwyższej wieży w mieście widać morze dachów. Gdzieniegdzie spośród tych dachówkowych fal wystają jakby skały... Nie bez kozery Kopenhaga zwana jest miastem stu wież. Najpiękniejsza jest widoczna w niedalekiej odległości od ratusza wieża dawnej giełdy, zwieńczona charakterystycznym, spiczastym dachem oplecionym wężami. Na wieży ratuszowej przez chwilę podziwiamy zegar autorstwa Jena Olsena - z kalendarzem na 570 tysięcy lat (wskazuje m.in. zaćmienia Słońca i Księżyca, orbity planet) Ogromny plac przed ratuszem - Radhuspladsen. W samym jego narożniku stoi niepozorny pomnik, oblegany przez turystów. Mężczyzna w średnim wieku, ubrany w surdut i cylinder, trzymający w ręce otwartą książkę. Widać przysiadł tu na chwilę, by odpocząć od „zgiełku, tłumu przewyższającego wszelkie wyobrażenia...”. W Danii nazywany jest po prostu HCA; my znamy go jako Hansa Christiana Andersena. Z Radhuspladsen wchodzimy na najdłuższy deptak handlowy Europy - Stroget. Ciągnie się na długości ponad dwóch kilometrów. Stroget jest dla Kopenhagi tym, czym Bond Street dla Londynu czy „Monciak” - dla Sopotu. Mniej więcej połowa przewalającego się w obu kierunkach tłumu to mieszkańcy Kopenhagi. Większość z nich mieszka poza centrum i wieczorne wizyty na Stroget to powszechny zwyczaj. Tutaj przychodzi się na zakupy, spotkać znajomych, zjeść kolację, zabawić się. Stroget w dwóch miejscach rozdziela się na place: Gammeltorv i Nytorv. Rano oba zamieniają się w targi świeżych owoców, przez resztę dnia są punktami spotkań młodych ludzi.
fot. Ch. Krogh
Jak rzadko która metropolia europejska Kopenhaga łączy cechy wielkiego, nowoczesnego miasta z urokiem przeszłości.
fot. C. van Roeden
Syrenka "przycupnęła" bowiem na małym kamieniu, nieco poniżej brzegu.
fot. Ch. Krogh
Miliony lampek na drzewach i krzewach tworzą jakby drugie, niżej zawieszone i rozgwieżdżone niebo.
Skromność Syrenki
Choć najważniejsze i największe muzea Kopenhagi nie są usytuowane przy tej ulicy, to jednak znajdziemy tu kilka ciekawych i niespotykanych gdzie indziej. Muzeum Historii Muzyki mieści wielką kolekcję instrumentów z całego świata, wśród nich takie, które trudno podejrzewać, że mogą służyć do wydawania jakiegokolwiek dźwięku. Z kolei Tobakmuseet zaspokoi każdego fajczarza. Zbiór fajek, cygarniczek i przyborów oraz akcesoriów fajczarskich pobudza wyobraźnię. A w jednej z bocznych uliczek możemy odwiedzić Muzeum Rekordów Guinnessa (www.guinness.dk) a także... Muzeum Erotyki (www.museumerotica.dk). „Pies, który siedzi na skrzyni ze złotem, ma dwoje oczu, a każde z tych oczu jest tak wielkie jak Okrągła Wieża w Kopenhadze”, Pamiętacie ten fragment z „Krzesiwa”? Największą osobliwością tej wieży jest to, że wchodzimy na jej szczyt spiralną rampą. żadnych stopni! W 1642 roku, w dniu otwarcia, drogą tą wjechał konno król Danii Christian IV. Powtórzył to car Piotr I, a Katarzyna II podobno w jechała tutaj powozem zaprzężonym w sześć koni. Teraz co roku odbywa się wyścig rowerowy na szczyt wieży. Na zakończenie pierwszej części wędrówki - obowiązkowa wizyta. Idziemy odwiedzić tutejszą Syrenkę. To druga stolica europejska - obok Warszawy - której jest symbolem. Nasza to wojowniczka, uzbrojona w miecz i tarczę. Kopenhaska - raczej zamyślona, postać z bajki. Bohaterkę jednej z baśni Andersena - Małą Syrenkę – wyrzeźbił w roku 1913 Edvard Eriksen. To z pewnością najbardziej fotografowane miejsce w całym mieście, a może i Danii. Chociaż idąc nabrzeżem, możemy przeoczyć ten pomnik. Syrenka „przycupnęła” bowiem na małym kamieniu, nieco poniżej brzegu. Kto lubi niebanalne miejsca do pamiątkowych fotografii, powinien przejść się sto metrów, znowu w kierunki centrum. Fontanna Geliony, przedstawiająca boginię z synami zamienionymi w woły. W słoneczny dzień mieszanina bryzgającej wody i promieni słonecznych sprawia, że cała grupa zdaje się rwać do biegu.
Sztuka, co nie nudzi
Ny Carlberg Glyptotek (www.glyptoteket.dk) mieści się na bulwarach (jakżeby inaczej) Andersena. Ufundowali to muzeum Carl i Otylia Jacobson - właściciele browaru i jednocześnie wielcy mecenasi sztuki. Ich ideą było, by otwarte w 1897 roku muzeum udostępniono wszystkim mieszkańcom stolicy, a nie tylko znawcom i koneserom. Tak więc żeby zwiedzający nie znudzili się ogromem zgromadzonych zbiorów i żeby uatrakcyjnić tutaj pobyt, centralny hall wypełniono oranżerią z dziesiątkami egzotycznych roślin. A w salach wystawowych: sztuka etruska (największa kolekcja poza Włochami), grecka, rzymska, egipska oraz dzieła z XIX wieku - m.in. Monet, Renoir i ponad 30 prac Gauguina. Muzeum Thorvaldsena to zbiory prac najwybitniejszego duńskiego rzeźbiarza. Położone na wyspie Slotholmen, w centrum miasta, zbudowane zostało w roku 1848. Rzeźby postaci mitologicznych sąsiadują z Jezusem i Apostołami oraz... kopiami warszawskich pomników: Mikołaja Kopernika i księcia Józefa Poniatowskiego. Galeria Narodowa (www.thorvaldsensmuseum.dk) - zdecydowanie największy zbiór różnorodnych dzieł sztuki. Kolekcja sztuki Zachodu, z największymi jego przedstawicielami: El Greco, Dürerem, Modiglianim, Matissem, Picasso. Muzeum Miasta Kopenhagi - mieści się w małym XVIII-wiecznym pałacyku. To miejsce dla miłośników etnografii i historii miast: przedmioty codziennego użytku, godła cechów rzemieślniczych, stroje, szyldy sklepowe z okresu ponad ośmiuset lat.
Wieczorem - wiadomo!
Wieczorem jest właściwie jedno miejsce, które należy odwiedzić. Nie być na wieczornym spacerze w parku Tivoli? - tego nie sposób sobie wyobrazić. To nie jest zwykły park w centrum miasta - to miejsce kultowe, ulubione miejsce spotkań zakochanych, przyjaciół i całych rodzin. Opis przewodnikowy nie oddaje atmosfery ogrodu. Bo przecież karuzela, jeziorko, teatr letni i liczne knajpki to żadna jeszcze wyjątkowa atrakcja. A jednak każdy kto przekroczy raz bramę Tivoli, zwłaszcza wieczorową porą, szybko chce tutaj wrócić następnego dnia. Miliony (ponad 20 milionów) lampek rozwieszonych na drzewach i krzewach tworzą jakby drugie, niżej zawieszone i rozgwieżdżone niebo. Na scenie Teatru Pantomimy trwają przedstawienia - te same co sto lat temu (m.in. nieśmiertelne przygody Arlekina i Kolombiny). Jeżeli należymy do szczęściarzy, ujrzymy przemarsz orkiestry dziecięcej „małej gwardii” : to miniatura wspaniałej w swych czerwonych mundurach Gwardii Królewskiej. Aby zobaczyć tę prawdziwą, trzeba trafić w samo południe na okrągły plac wewnątrz zespołu pałacowego Amalienborg (pięć minut spaceru od Nyhavn). Cztery identyczne budynki otaczają plac z pomnikiem króla Fryderyka V pośrodku. Siedzibą królowej Małgorzaty jest (patrząc od strony fontanny) pierwszy pałac po lewej. Podczas zmiany warty oficer rozprowadzający zagląda pod płaszcze wiszące w budkach wartowniczych. Według opowieści miejscowych zdarzało się niegdyś, że ukrywały się tam dziewczęta (wszak za mundurem panny sznurem). Jeśli tylko będziemy mieli szczęście obserwować przekazanie flagi królewskiej - zwróćmy uwagę na odźwiernego (choć może jego funkcja nazywa się inaczej). Jego zadaniem jest otwieranie wrót pałacowych w chwili, gdy nadjeżdża królowa. Podczas zmiany warty wydaje sztandar. Widząc skierowane na siebie obiektywy aparatów - kryguje się, uśmiecha i puszy. Jest przy tym serdeczny i świadomy swojej kilkuminutowej sławy. A serdeczność to chyba cecha wrodzona mieszkańców Kopenhagi.
Wszystkie zdjęcia w artykule zostały udostępnione przez Duńską Izbę Turystyki "VisitDenmark".