Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2011-08-01

Artykuł opublikowany w numerze 08.2011 na stronie nr. 18.

Tekst i zdjęcia: Rafał Glonek,

W Złotym Trójkącie


Mieszkańcy stanu Szan – Szanowie – stanowią najliczniejszą birmańską mniejszość (dziesięć procent populacji). Kiedyś posiadali własne państwo. Od Birmańczyków łatwo ich odróżnić po ubiorze. Mężczyźni zamiast tradycyjnych longyi – kraciastych materiałów wiązanych wokół bioder – wdziewają szerokie spodnie.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

 

MAK, CZYLI BROŃ

 

Tereny ludu Szan graniczą z Chinami, Laosem i Tajlandią. Ten obszar określany jest Złotym Trójkątem. Nazwa pierwotnie miała związek z bogactwem pochodzącym z handlu rubinami, jadeitem, kością słoniową i drewnem tekowym. Dziś kojarzy się z plantacjami maku oraz produkcją opium i heroiny. Tutejsze uprawy maku zapoczątkowali w XIX wieku Brytyjczycy, zainteresowani, by ich Kompania Wschodnioindyjska w rozliczeniach z Chińczykami płaciła za chińskie towary opium, a nie srebrem.

 

Kraj leży w Azji Południowo-Wschodniej, ma powierzchnię ponad 678 kilometrów kwadratowych. Ludność liczy około 50 milionów mieszkańców i składa się na nią ponad 130 grup etnicznych. Największa z nich (75 proc.) to Birmańczycy, drugą są Shanowie (10 proc.), kolejną Karenowie (7 proc.). Przeważająca liczba ludności (90 proc.) wyznaje buddyzm therawady.
Birma była kolonią brytyjską w latach 1826-1948, a podczas drugiej wojny światowej znajdowała się pod trzyletnią okupacją japońską. Niepodległość odzyskała w styczniu 1948, po czym nastąpił krótki okres niezależnych rządów demokratycznych, zakończony w 1962 roku, gdy poprzez zamach stanu władzę przejął generał Ne Win.

 

Po II wojnie światowej dochody z opium i heroiny służyły utrzymaniu armii Kuomingtangu, związanej z Chińską Partią Narodową, której niedobitki po przegranej wojnie domowej ukrywały się na birmańskim pograniczu. Z tego samego źródła wciąż pochodzą pieniądze, które służą partyzanckim oddziałom plemion Szanów, Karenów i Monów nadal upominającym się o niezależność. W 1947 roku, jeszcze przed odzyskaniem przez Birmę niepodległości, mniejszościom narodowym obiecywano autonomię po upływie 10 lat. Kiedy okazało się, że są to puste obietnice, plemiona zbrojnie upomniały się o swoje prawa. Część ich oddziałów zgodziła się na zawieszenie broni w zamian za możliwość kontroli podległych im terenów oraz eksploatację lasów i kopalni rubinów. Ci, którzy nie poszli na ugodę, wciąż walczą z armią birmańską. To na terenach przez nich opanowanych – górzystych, przygranicznych – znajdują się plantacje maku. Obecnie Birma jest drugim, po Afganistanie, producentem heroiny w Azji.

 

SŁODZONE MIODEM

Tytoń wymoczony w wodzie z miodem i bananami po wysuszeniu zostaje zawinięty w liście drzewa. Filtr z kukurydzy i gazety nada mu wyrafinowanego smaku.

ŚWIATEŁKO DO NIEBA

Festiwal w Taunggyi. Im większy balon, tym więcej grzechów pomieści.

 

GRZECHY DO NIEBA

 

Stolicą stanu Szanów jest dwustutysięczne Taunggyi, otoczone górami sięgającymi 1500 metrów. Najlepszym czasem na przyjazd tutaj jest koniec listopada, kiedy kończy się pora deszczowa. Jeśli szczęście dopisze można trafić na trzydniowy festiwal Tazaungdine, podczas którego wysyłane są w przestworza wielkie papierowe balony. Wraz z nimi, jak wierzą miejscowi wyznawcy buddyzmu, unoszą się do nieba wszystkie grzechy i złe uczynki.
Przygotowania do tego święta trwają cały rok i biorą w nich udział niemal wszyscy mieszkańcy stanu, reprezentowani przez stuosobowe drużyny. Koszt budowy balonu jest niebagatelny, może wynieść nawet 5 tysięcy dolarów. Działanie każdej drużyny ocenia specjalna komisja. Punktowana jest wielkość oraz kunszt wykonania balonu, przygotowania do lotu i wreszcie sam lot.
Nie łatwo jest wznieść wiotką papierową konstrukcję, szczególnie, kiedy wieje silny wiatr. Przy pomocy rozpalonego drewna, umieszczonego w podczepionym kociołku, trzeba tak rozgrzać powietrze, aby balon uniósł swój ciężar i nie opadł zbyt szybko na okoliczne wzgórza. W ciągu dnia puszczane są kolorowe balony w kształcie zwierząt np. słonia, konia, bawoła, ptaka, ryby. Te, które wypuszczane są nocą świecą przyczepionymi lampionami i fajerwerkami. Zdarza się, że sztuczne ognie wybuchają za wcześnie i pod kanonadę rakiet dostaje się zgromadzony tłum. Pomyślny lot wzbudza wśród uczestników święta szał radości, wyrażanej śpiewem i tańcem.
W miejscu startu balonów powstaje małe miasteczko ze straganami pełnymi wszelkich dóbr i małymi „jaskiniami” hazardu, gdzie starsi szukają szczęścia, obstawiając wygrane. Wśród najmłodszych furorę robi diabelski młyn rozpędzany przez młodych chłopców skaczących po nim niczym stado małp.

 

NOGĄ I WIOSŁEM NA JEZIORZE INLE

Przy tej technice wiosłowania ręka zostaje wolna. Rybak może łowić rybę przy pomocy bambusowego żaka (i ręki).

W SZYKU

Sąsiedzkie pogawędki w drodze do domu.

 

POMIDORY Z JEZIORA

 

Nieopodal Taungyi, wśród wzgórz, leży jezioro Inle. Akwen o średniej głębokości trzy metry ma długość 22 kilometry i szerokość 11 kilometrów. W jego rejonie – przy brzegu i na wodzie, w domach na palach – żyje około 70 tysięcy mieszkańców, pochodzących z ludu Intha.
Jak wieść niesie w połowie XIV wieku przybyło tu dwóch braci z południa Birmy, z Dawei. Władca Szanów zadowolony z ich pracy poprosił, aby sprowadzili swoich krewnych. Przybyło 36 rodzin, protoplastów mieszkańców jeziora. Ich głównym zajęciem jest rybołówstwo. Intha stworzyli oryginalny sposób łowienia ryb przy pomocy sieci przymocowanych do bambusowego stelaża. Gdy zauważą rybę wrzucają konstrukcję do wody, dociskając ją nogą do dna i naganiają zdobycz do sieci. W tej technice połowu pomocny jest specjalny sposób wiosłowania – przy pomocy nogi założonej za wiosło.
Mieszkańcy domów na palach uprawiają też warzywa na grządkach w pływających ogrodach. Tworzone są one z unoszących się na wodzie kęp traw, które uformowane w długie pasy, nawiezione mułem i wodorostami, pozwalają na prowadzenie upraw. Wbite w dno jeziora bambusowe tyczki zapobiegają przesuwaniu się poletek przy silnym wietrze. Jednocześnie pozwalają im swobodnie unosić się na wodzie. Z tych niezwykłych upraw pochodzi, między innymi, 60 procent wszystkich birmańskich pomidorów.
Przez 3 miesiące w roku trwają na jeziorze zbiory lotosu, uważanego przez buddystów za świętą roślinę. Z włókien nacinanych łodyg uzyskuje się delikatną nić wykorzystywaną do tkania szat dla mnichów i wizerunków Buddy. Ze względu na pracochłonność tkanina z lotosu jest cenniejsza od jedwabiu. W tutejszych tradycyjnych zakładach, na starych krosnach, z surowca przywożonego z Chin tkany jest również jedwab.

 

UDRĘCZONA URODA

Zakładane na szyję obręcze miały gwarantować dochowanie wierności mężowi. W przypadku zdrady zdejmowano je, a kobieta umierała, bo nieużywane mięśnie szyi nie były w stanie utrzymać ciężaru głowy.

BUDDA PŁYNIE DO SWOICH WYZNAWCÓW

Raz w roku ze świątyni w Phaung Daw Oo Paya wypływa złota barka wioząca cztery posążki Buddy. Przez 18 dni będzie odwiedzać wioski rozsiane na jeziorze Inle.

ZAWSZE W TURBANIE

Kobieta z plemienia Pa-Oh.

 

REJS BUDDY

 

Na jeziorze życie toczy się niemal tak jak na lądzie. Znajdują się tutaj szkoły, sklepy i ponad 100 drewnianych klasztorów. Najważniejszym z nich jest Phaung Daw Oo Paya z pięcioma świętymi wizerunkami Buddy.
Raz w roku, podczas październikowych świąt, posągi Buddy obwożone są po jeziorze w świętej barce ciągniętej przez kilkanaście powiązanych ze sobą długich łodzi. W 1962 roku nagły podmuch wiatru wywrócił barkę i posążki Buddy wpadły do wody. Uratowano tylko cztery i kiedy zrozpaczeni wierni dotarli do świątyni, zobaczyli na ołtarzu zagubioną figurę. Uznano to za cud i od tej pory jeden z posągów zawsze zostaje na straży świątyni.
Obok trasy procesji i wokół jeziora, gromadzą się tłumy z darami licząc na błogosławieństwo. Trwające dwadzieścia dni święto rozpoczynają i kończą zawody, podczas których pięćdziesięcioosobowe załogi rywalizują o tytuł najszybszej łodzi.

 

 

SMOCZYCA Z PADAUNG

 

Co pięć dni, wczesnym rankiem, na jeziorze odbywa się targ. Wśród ludu Szan łatwo dostrzec wyróżniających się przedstawicieli mniejszości narodowych. Kolorowe turbany mężczyzn świadczą o przynależności do plemion Pa-O lub Padaung. Szyje kobiet z plemienia Padaung otaczały niegdyś obręcze z brązu. Podobno służyły one im do ochrony przed atakami tygrysów, choć według innej wersji ozdoba przypomina, że kobiety z tego plemienia wywodzą się od smoczycy o długiej szyi. Dziś nad jeziorem niewiele kobiet kultywuje ten okrutny zwyczaj.
Mniejszości wciąż posługują się własnymi językami i zachowały dawne wierzenia animistyczne. Ich wioski znajdują się w dżungli, w trudno dostępnym, górzystym terenie. Dżungla dostarcza im drewna, z którego budują domy na palach. Górskie plemiona żyją jak przed wiekami. Karczują i wypalają dżunglę, a na uzyskanych poletkach uprawiają kukurydzę, ryż górski, banany, warzywa. Po dwóch – trzech latach, gdy ziemia jałowieje, przenoszą się dalej i wypalają kolejny fragment dżungli.

 

DOCZYTAĆ PRZED ZMIERZCHEM

...by w zgodzie z nauką Przebudzonego: „wszystko, co było do uczynienia, zostało uczynione”.

ŚWIĘTE ZAPISY

Buddyzm wyznawany w Birmie związany jest z najdłużej istniejącą tradycją Therawada. Istotnym jej elementem jest studiowanie świętych tekstów sutt.

Z ORKIESTRĄ DO KLASZTORU

 

Niedaleko Inle znajduje się miasteczko Kalaw. Stąd można wybrać się w okoliczne góry, odwiedzając przy okazji miejscowe buddyjskie klasztory. Wśród mnichów spotkać można kilkuletnich nowicjuszy. Ceremonię wstąpienia ich do klasztoru poprzedza uroczysta procesja.
W otoczeniu niosącej dary rodziny i tradycyjnej szańskiej orkiestry, pięcio-, siedmioletni chłopcy opuszczają rodzinne domy i udają się do klasztoru, aby zgłębiać nauki Buddy. Na pamiątkę ucieczki z pałacu Siddharthy Gautamy (późniejszego Buddy) przebrani są w książęce stroje. Chłopcy z bogatszych rodzin pozostają w klasztorze kilka tygodni. Dla najuboższych jest to szansa na zdobycie podstawowego wykształcenia. Toteż dla nich klasztor staje się domem na wiele lat.
Na znak porzucenia świeckiego życia chłopcom goli się głowy. Przywdziewają również bordowe, mnisie szaty. Od tej pory muszą przestrzegać klasztornych reguł. Codziennie o wschodzie słońca nowicjusze wyruszają na bosaka z klasztoru, aby zbierać do czarnych żebraczych mis jedzenie od okolicznych mieszkańców.
Birmańczycy są bardzo religijni. W tym ubogim kraju posążki Buddy oklejane są przez wiernych grubą warstwą złotych płatków, wyrażających szacunek. Zwyczajem jest fundowanie figurek Buddy, by zasłużyć sobie na lepsze życie w kolejnym wcieleniu.
Nieopodal Pindaya, znajdują się groty, w których pielgrzymi, przybywający tu od XVIII wieku zebrali tysiące posągów Buddy. Są one różnej wielkości, kształtu i koloru. I choć w labiryntach długiej na 150 metrów jaskini jest już niewiele wolnego miejsca posążków wciąż przybywa.