Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2011-08-01

Artykuł opublikowany w numerze 08.2011 na stronie nr. 112.

Tekst: Marek Weckerth, Zdjęcia: Aleksander Szyjanowski, Marek Kwaczonek,

Kajakami w zachodnich fiordach


Islandzki Horn postanowiła opłynąć grupa sześciu bydgoskich kajakarzy morskich. Właściwa nazwa tego skalnego przylądka, który ponad półkilometrową skałą wznosi się ponad Oceanem Arktycznym, brzmi Hornbjarg. Znajduje się on w Zachodnich Fiordach – północno-zachodnim regionie kraju.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Taki wyjazd wymagał solidnych przygotowań. Uczestnicy wyprawy najbardziej bali się pogody. Kapryśnej i nieprzewidywalnej o każdej porze roku.
Przygotowując się do tego wyjazdu dokładnie przeanalizowaliśmy warunki meteorologiczne panujące na tych akwenach. Wynikało z nich, że w Zachodnich Fiordach najspokojniejszy jest czerwiec – zapewnił szef wyprawy kajakarzy Marek Kwaczonek.
Wyzwaniem mogło być przepływanie kajakami przez wartki nurt Prądu Zatokowego, który opływa wybrzeże Islandii. Niebezpieczeństwo groziło
w związku z pływami – podnoszeniem i opadaniem poziomu wody w oceanie – które tutaj dochodzą nawet do 2 metrów, powodując wiry i strome fale.

 

W DRODZE NA SZCZYT HORNBJARGU

Wędrówka na szczyt przypominała tatrzańską wyrypę, czyli intensywną górską wyprawę.

KRYSTALICZNIE CZYSTE POWIETRZE PRZESZKADZA...

...w oszacowaniu odległości. Wszystko wydaje się być bliżej niż jest w rzeczywistości.

 

OCEAN ŁASKAWY

 

Pierwszy morski etap zaczynał się w porcie Bolungarvik. To wysunięta najdalej na północ i najbardziej wyizolowana osada tego kraju. Islandię zamieszkuje niespełna 300 tysięcy osób.
W okręgu Zachodnie Fiordy żyje ich osiem tysięcy. W odległym Bolungarvik mieszka zaledwie osiemset osób, w tym setka Polaków. Tak jak w całej Islandii, życie tutejszych mieszkańców związane jest z rybołówstwem.
Na spotkanie z przygodą kajakarze i ich kajaki wypłynęli na pokładzie statku „Cleopatra”, który dowiózł ich do zatoki Hornvik na wybrzeżu Hornstrandir. Tutaj, na czarnej wulkanicznej plaży, rozstawione zostały namioty. Było już po północy, gdy zwodowali kajaki i zanurzyli wiosła. Morze było gładkie jak lustro.
Pogoda sprawiła nam niespodziankę. Nieprzydatne okazały się nasze sztormowe ubrania. Nie mieliśmy też okazji sprawdzić umiejętności nabytych podczas przygotowawczych treningów. Ocean pozostał spokojny do końca wyprawy – relacjonuje nieco zawiedziony Marek Kwaczonek.
Skała Hornu odbijała promienie zachodzącego słońca, które w czerwcu na wysokości Koła Podbiegunowego nie zachodzi. O trzeciej rano, dotknąwszy tylko linii horyzontu, zaczęło się wznosić.

 

 

PUŁAPKI PÓŁNOCY

 

Po opłynięciu skały kajakarze zostawili kajaki na brzegu zatoki Hornvik, żeby wejść na szczyt Hornbjargu. Choć był tu wytyczony szlak, wędrówka okazała się dość forsowna i wymagała ostrożności. Klif pochłonął już wiele ofiar.
Kolejnego dnia wyprawy pogoda jednak zmieniła się – wodę spowiła gęsta mgła.
Widoczność spadła do kilkudziesięciu metrów. Trzymaliśmy się blisko siebie. Bez przyrządów nawigacyjnych moglibyśmy pobłądzić, wypłynąć gdzieś hen, na ocean – tłumaczył Marek Kwaczonek.
Ciekawym doświadczeniem kajakowania w przybrzeżnych wodach Oceanu Arktycznego była ocena odległości. Bardzo złudna. Wydawało się, że skalny cypel, do którego zmierzali, jest w zasięgu ręki – wystarczy jeszcze dwadzieścia minut wiosłowania. Tymczasem nieraz trzeba było płynąć ponad godzinę.

 

MIĘDZY EUROPĄ A AMERYKĄ

W tym miejscu oba kontynenty dzieli odległość nie większa niż szerokość ramion.

NA TRAWERSIE HORNBJARGU

Uczestnik wyprawy Marek Kwaczonek.

DAĆ NURKA MIĘDZY KONTYNENTY

 

Po wiosłowaniu wreszcie przyszedł czas na turystykę i nurkowanie. Trójka bydgoszczan: Tomasz Szymczak, Janusz Podgórski i Aleksander Szyjanowski to doświadczeni płetwonurkowie, nie mogli więc sobie odmówić zejścia pod wodę w tak odległym i egzotycznym zakątku świata.
Przez Islandię przechodzą dwie płyty tektoniczne – europejska i amerykańska – które oddalają się od siebie w rocznym tempie 2 cm. Uskok przebiega – z południowego zachodu ku północnemu wschodowi wyspy, przecinając między innymi dolinę Pingvellir i jezioro Pingvellir.
W tym jeziorze nurkowaliśmy w rozpadlinie pomiędzy Europą a Ameryką. Wydarzenie to było dla nas niezwykle ekscytujące – powiedział Tomasz Szymczak. – Jezioro jest zasilane wodami spływającej z lodowca rzeki Öxará. Pod wodą widoczność była doskonała. Wielu płetwonurków twierdzi, że pod względem przezroczystości wody jest to trzecie miejsce na świecie.