Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2016-06-01

Artykuł opublikowany w numerze 06.2016 na stronie nr. 32.

Tekst i zdjęcia: Mikołaj Gospodarek,

Brama do fiordów


W powietrzu unosił się zapach ryb – świeżych, wędzonych i smażonych. Z trudnością przecisnąłem się przez zatłoczony targ. Usiadłem na brzegu w porcie i podziwiałem Bryggen – malownicze drewniane domki, jedną z największych atrakcji Bergen. Chwilę później ze wzgórza Fløyen patrzyłem na panoramę okolicy. Wiele osób wybiera to drugie co do wielkości miasto w kraju na początek norweskiej przygody. Nazywa się je przecież bramą do fiodrów.

Norwegia to turystyczny raj dla każdego – odnajdą się tu piechurzy, rowerzyści, wspinacze, żeglarze, jak również mniej wymagający turyści samochodowi czy autokarowi. Ogromne przestrzenie sprawiają, że poza najbardziej znanymi atrakcjami można odnieść wrażenie, że zwiedzamy ten kraj samotnie.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

BERGEN Z FLØYEN

Ze wzgórza Fløyen, na które można wjechać kolejką, roztacza się najpiękniejsza panorama Bergen, drugiego co do wielkości miasta Norwegii.

PŁYNĄCY PUNKT ODNIESIENIA

Gdy patrzy się na opadające pionowo ściany, które ciągną się po horyzont, gubi się możliwość oceny. Potęgę fiordów widać dopiero, gdy znajdzie się punkt odniesienia.

ZAKRĘCONA, ZAKRĘCONA...

Droga Trolli składa się z 11 serpentyn, z których większość skręca pod kątem 180 stopni. Bardziej efektowny jest zjazd niż podjazd, choć w każdą ze stron trzeba się nieźle nakręcić kierownicą.

 

NORWESKIE PUZZLE

 

Moim ulubionym szlakiem jest mająca początek w Bergen i licząca prawie 1?500 km trasa przez różnorodne krajobrazowo i turystycznie miejsca. Mijam lodowce, a później pływam w ciepłych wodach fiordu. Moknę w milionach kropel wody spadających z wodospadu, a po chwili wędruję górskim szlakiem niczym w Tatrach. Po kilku dniach na łonie natury odpoczywam w cieniu zabytków w Bergen i patrzę na tętniący życiem od setek lat port. Miasto zaskakuje liczbą muzeów i bogactwem kulturalnym. Uwielbiam Troldhaugen, muzeum muzyka Edwarda Griega. Z punktów widokowych mogę patrzeć na miasto prawie do godziny 22.00. Szczyt Ulriken urzeka panoramą. Ja jednak wolę Fløyen, bo po zjeździe w dół jestem znów koło Bryggen i mogę przejść w kierunku zamku, który emanuje surowością, ale na jego dziedzińcu można odnaleźć bajkowe widoki.
W letnie wieczory Bergen nie gaśnie w mrokach nocy i wtedy lubię spacerować prawie pustymi ulicami. By zobaczyć wszystkie ważniejsze kościoły, muzea i galerie, trzeba poświecić kilka dni. W Bergen, mieście na siedmiu wzgórzach, szybko odczuwam wołanie natury, dlatego nigdy nie zostałem w nim dłużej niż na jeden dzień. Wyczytałem gdzieś, że deszcz pada tu średnio przez 200 dni w roku – ja mam chyba wyjątkowe szczęście, bo jeszcze ani razu mnie nie złapał.
Ruszam w trasę. Moim pierwszym celem jest miejscowość Stryn. Do przejechania mam prawie 300 km. Ta droga to pierwsza lekcja pokory dla kierowcy. Jej pokonanie zajmuje około 6 godzin, ale nagroda jest niezwykle urokliwa. To jedno z piękniejszych miejsc w tej części Norwegii. Podróż trwa dłużej, niż wynika z mapy, więc nocuję na przepięknie położonym campingu Mindresunde z widokiem na góry i lazurową wodę. W lipcu, kiedy ciemność prawie nie nastaje, trudno jest zasnąć w tak pięknym otoczeniu. Rano odwiedzam malowniczą, maleńką miejscowość Hjelle, skąd rozpościera się wspaniały widok na lodowce.
Kolejny odcinek trasy to sprawdzian dla nerwów i próba pobicia rekordu w liczbie pokonanych zakrętów. Mijam kolejne tunele i nagle wjeżdżam w serce skalistych gór. Po chwili wyrasta przed moimi oczami jeden z najbardziej znanych widoków – Geirangerfjorden – wpisany na listę UNESCO, 15-kilometrowy fiord otoczony stromymi ścianami i opadającymi z nich wodospadami. Każdy go widział, znany jest z puzzli, plakatów, kalendarzy. Tu trudno znaleźć miejsce do zaparkowania, dookoła nieprzerwana rzeka turystów. Mnie czeka kolejny podjazd i szybko uciekam z tego miejsca.
Po drodze aż do promu w Eidsdal czeka uczta widoków. Prom to zasłużony odpoczynek na trasie, chwila oddechu, choć nie są to zazwyczaj długie rejsy. Po kilkunastu minutach jestem już na drugim brzegu i znowu ruszam pod górę. Wskazówka paliwa mocno poszła w dół i po drodze musiałem tankować, mimo że przejechałem dopiero 400 km. Za każdym razem, kiedy mogę, odwiedzam sklepy (nie pojawiają się one zbyt często) i uzupełniam zapasy.

 

FLAUTA WE FLÅM

Kiedy wieczorem wycieczkowiec opuszcza port, we Flåm otoczonym górami i wodą nastaje kojąca cisza.

JAK DOBRZE NAM ZDOBYWAĆ GÓRY

W drodze na najwyższy szczyt Norwegii, Galdhøpiggen (2 469 m n.p.m.), można rozkoszować się szumem potoku. Ten szlak należy do łatwych technicznie.

NORWESKIE MUST SEE

Trudno wyobrazić sobie wycieczkę po fiordach z pominięciem Geirangerfjorden. Krzyżują się tu szlaki rowerzystów, wycieczek autokarowych, camperów i motocyklistów. Na tarasach widokowych słychać wszystkie języki świata.

 

TROLLE NA ZAKRĘTACH

 

Jadę w kierunku Trollstigen, Drogi Trolli, a góry dookoła mnie stają się coraz wyższe. Po długim podjeździe pojawia się kawałek prostej i ogromny parking, zwiastun turystów. Te 11 serpentyn za każdym razem zmusza kierowcę do skrętu o 180 stopni. Wybudowana w 1936 roku droga szybko stała jedną z największych atrakcji Norwegii. Jej budowa pochłonęła 8 lat pracy i świadczy o niezwykłej fantazji budowniczych i projektantów.
To najbardziej wysunięty na północ punkt mojej podróży, mógłbym oczywiście jechać dalej, ale chcę zachwycić się wieczorną ciszą. Nie ja jeden wpadłem na pomysł nocowania tutaj. Wieczorem zjeżdżają campery i cała masa amatorów spania pod chmurką. Mimo to nie odczuwa się tłoku. Wybieram miejsce nieoczywiste, czyli sam punkt widokowy, idealnie równy, wybetonowany i cichy. Zasypiam z widokiem na Trollstigen z szumem wodospadu Stigfossen w uszach. W Norwegii, jeśli wyraźnie tego nie zakazano, można przenocować, gdzie komu pasuje. Ja wybieram boczne drogi z kawałkiem płaskiej ziemi do rozstawienia namiotu, ale nie stronię też od parkingowych altanek, które są najlepszym rozwiązaniem, bo nie tracę czasu na rozstawianie biwaku.
Budzą mnie pierwsze promienie słońca i pojawiający się wraz z nimi turyści. To znak, że szybko trzeba zjechać w dół, żeby uniknąć czekania na stromej drodze. Przede mną spory kawałek malowniczej trasy, a jeszcze późnym popołudniem chciałbym stać u stóp najwyższego szczytu Norwegii. Wyjeżdżam na krajową drogę, ciężarówki przypominają mi, że muszę jechać szybciej i mniej się rozglądać, co nie jest takie proste. Wiele razy zatrzymuję się, żeby podziwiać niezwykłe widoki.
Chociaż Norwegia słynie z surowych kar za wykroczenia drogowe, zauważyłem, że tam, gdzie las ciągnie się bez końca, noga na gazie wędruje mocno w dół. Po dwóch dniach żółwiego tempa trudno się do tego przyzwyczaić. Warto jednak ściągać nogę z gazu, bo mandaty liczy się w tysiącach złotych, o utracie prawa jazdy czy karze więzienia nie wspominając. Korzystam z możliwości lekkiego przyspieszenia, dojeżdżam do miejscowości Otta i kieruję się do Fossbergom, gdzie skręcam na jedną z najpiękniejszych tras widokowych – numer 55, którą pojadę aż do miejscowości Sogndal.
Dość szybko zjeżdżam z głównej drogi w kierunku schroniska Spiterstulen. Położone jest na końcu rozległej doliny, która ciągnie się przez ponad 24 km! Gdy asfalt się kończy, zaczyna się dzika jazda, ale droga jest dobrze utrzymana. Znajduję się w samym sercu Parku Narodowego Jotunheimen – to idealny punkt wypadowy na najwyższy szczyt kraju, Galdhøpiggen, wznoszący się na 2?469 m n.p.m. Mnie zniechęca mozolne początkowe podejście, a uwagę odwraca przepiękna dziewicza okolica. Tutaj nad potokiem rozbiję namiot i przenocuję. Cisza mącona lekko szumem wody jest momentami aż nieprzyjemna.

 

POSMAKOWAĆ PÓŁNOCY

Najlepszym miejscem do spróbowania norweskich smaków jest Bergen. Można tu znaleźć całą gamę północnych smakołyków – od tanich przekąsek na targu po wykwintne dania w restauracji.

SKRZYPIĄCY ŚWIAT BRYGGEN

Drewno żyje swoim życiem. Słychać to, gdy spaceruje się po zakamarkach zabytkowej dzielnicy Bryggen.

CZAS NA PRZERWĘ

Bergen pełne jest zabytków, galerii i miejsc, które warto zobaczyć. Odpocząć można w jednym z pięknie utrzymanych parków.

 

POŻEGNANIE Z CISZĄ

 

Rano na parkingu panuje spory ruch. Grupy wspinaczy i turystów ruszają na szlaki, a ja wracam na główną szosę. Czeka mnie spory kawałek drogi i niezliczone podjazdy i zjazdy. To bardzo popularna trasa, ale nawet w połowie lipca nie męczy zwiększony ruch. Ludzie nikną w ogromnych przestrzeniach. Podziwiam pokonujących tę trasę rowerzystów.
Zatrzymuję się pewnie około stu razy, ale wreszcie dojeżdżam do miejscowości Sogndal, gdzie skręcam na drogę nr 5 i przeprawiam się promem na drugą stronę. Po chwili wjeżdżam na niezwykle urokliwą drogę FV243, którą dojadę przez góry do Flåm. Droga nagle mocno się wypłaszcza, ale noga spada z gazu. Przejeżdżam ten odcinek z prędkością 20 km/h i dopiero kiedy wyprzedza mnie rowerzysta, budzę się z zauroczenia.
Jeśli komuś nawet nie po drodze, to gorąco namawiam do przejechania się najdłuższym na świecie, niemal 25-kilometrowym tunelem Lærdal. Zdarzyło mi się, że wjechałem z jednej strony w ulewie, a po drugiej stronie oślepiło mnie słońce. To naprawdę niepowtarzalne przeżycie. Pewnego razu było to też pierwsze ciemne miejsce po kilku dniach białych nocy i mało nie zasnąłem za kierownicą.
Ostatni raz rozbijam namiot na campingu we Flåm i idę na długi spacer po okolicy. Jestem niecałe 170 km od Bergen. Dojeżdża w to miejsce pociąg, dopływa tu prom wycieczkowy, więc cisza znika bezpowrotnie. Powrót do Bergen jest jak kubeł zimnej wody. Nic nie zapowiada miasta – ot, po prostu nagle znajduję się w centrum.
Po kilku dniach jeżdżenia malowniczymi drogami łatwo pobłądzić w plątaninie tuneli i ślimaków. Gdy oddaję samochód w wypożyczalni, odczuwam pewną ulgę, ale już wtedy rodzi się też tęsknota za Norwegią. Zwiedzanie w krainie fiordów można dopasować idealnie pod własne potrzeby i oczekiwania. Można ruszyć szlakiem wodospadów, gór, fiordów i nawet gdy ograniczy się czas i wysiłek do minimum, można nasycić się do woli niepowtarzalnymi krajobrazami i pierwotną naturą.
Korzystne cenowo połączenia promowe czy lotnicze sprawiają, że uznana za drogi kraj Norwegia mimo wszystko cieszy się rokrocznie milionami turystów, bo dostać się do Bergen czy Oslo można dziś niezwykle tanio. Na miejscu przy odrobinie chęci i fantazji można zmieścić się w budżecie, a wszystko to, co pozostanie w głowie i sercu, stanie się bezcenne!