Sześćdziesięcioletni Andrzej zatrzymuje łódkę na jeziorze, dokładnie w miejscu, gdzie się wychowywał, mieszkał, potem wydobywał siarkę, a teraz żegluje. Zjechał już najdłuższą w Polsce tyrolką, a wkrótce może wykąpie się w leczniczych wodach siarczkowych. Oprowadza turystów i opowiada niezwykłą historię tej zupełnie nowej krainy.
Nikt na świecie wcześniej tego nie dokonał. Zabezpieczenie wyrobiska po kopalni siarki poprzez budowę rekreacyjnego zbiornika wodnego było planem pionierskim, wybitnym osiągnięciem polskiej inżynierii. Jedną z najkosztowniejszych i najdłuższych inwestycji ekologicznych w Polsce. W dodatku sfinansowaną bez udziału UE. Powstał akwen określany jako „cud ekologii” oraz cała nowa kraina przyrodnicza zwana Pojezierzem Tarnobrzeskim. A wszystko to w zagłębiu turystycznym, w widłach Wisły i Łęgu, na obrzeżach Puszczy Sandomierskiej i Wyżyny Kielecko-Sandomierskiej, a dokładniej pomiędzy nimi.
Dostępny PDF
JEZIORO SZYTE NA MIARĘ
To akwen idealny dla wodniaków, bo specjalnie dla nich został zaprojektowany. Ma spore zafalowanie i słynie z silnych, równych wiatrów. Ściąga windsurferów i kitesurferów, odbywają się tu także międzynarodowe zawody w wakeboardzie za motorówką. Jest i najdłuższa w Polsce tyrolka, licząca 520 metrów.
DOŁEK WIDOCZNY Z KOSMOSU
Czy w tym samym miejscu jedna osoba może najpierw mieszkać w rodzinnym domu, potem pracować w kopalni, likwidować ją, budować zbiornik wodny, a w końcu wypoczywać? Wszystko to było możliwe w okresie niespełna 40 lat, a to jeszcze nie koniec „wywrotowych” zmian. Historia przyśpieszyła tu nieprawdopodobnie.
Przez setki lat na tym terenie istniało kilka wsi. W Miechocinie (dziś dzielnica Tarnobrzega) już w XII wieku była parafia. Na skarpie, 500 metrów od brzegu jeziora stoi jeden z pierwszych kościołów w archidiecezji krakowskiej, kolebka Tarnobrzega. Cudem został uratowany przed ekspansją kopalni. Dziś jest również jednym z najlepszych, najwyższych punktów widokowych na Jezioro Tarnobrzeskie i okolicę.
W latach 60. w sąsiednim Machowie, a potem Kajmowie, ruszyło wydobycie „polskiego złota”. Dwie wsie szybko zniknęły wraz z pokładami ziemi, a kilka okolicznych osad oczekiwało na taki los. Dobra koniunktura szybko się skończyła. Pozostała wielka bomba ekologiczna – jeden z najbardziej zdegradowanych przyrodniczo obszarów kraju i groźba skażenia wód powierzchniowych siarkowodorem. Po jednej z największych kopalni odkrywkowych na świecie został księżycowy krajobraz: głębokie na 110 metrów, o powierzchni 560 ha, wyrobisko widoczne z kosmosu, przez miejscowych zwane „dołkiem”. Jak na jego rozmiar i skalę ingerencji w środowisko, wydobycie siarki na tym terenie trwało krótko – zaledwie 22 lata.
Kopalnia siarki Machów po zaprzestaniu wydobycia w 1992 r. jako pierwsza w kraju zajmowała się wyłącznie naprawą zniszczeń poprzemysłowych. Wciąż czeka na dokończenie rekultywacji sąsiedni akwen po kopalni w Piasecznie. Oddalony o 2 km od Jeziora Tarnobrzeskiego, ale po drugiej stronie Wisły, co jest dodatkową atrakcją. Tam w otoczeniu sandomierskiego okręgu sadowniczego też powstaje malowniczy, rekreacyjny zbiornik wodny o powierzchni 160 ha.
Rekultywacja terenów posiarkowych jest jedną z najdroższych inwestycji ekologicznych w Polsce. Choć wartość całego przedsięwzięcia wyniosła ponad 1,5 miliarda zł, to już wiadomo, że zabraknie środków na wykonanie całego planu. Prace trwały przez 20 lat, dwukrotnie dłużej, niż pierwotnie zakładano.
SIARKA NICZYM BURSZTYN
Dzień 10 lipca 2010 roku otworzył nowy rozdział w historii miasta i regionu. Czas ten okazał się związany z wielką wodą. Kiedy północna część Tarnobrzega płakała jeszcze po „powodzi tysiąclecia”, w południowej pierwsi turyści po 16-letnim oczekiwaniu wchodzili z radością do nowej wody. Taki był niezwykły, dramatyczny zbieg okoliczności w jednym niedużym mieście.
Jezioro Tarnobrzeskie nie jest zbiornikiem retencyjnym jak większość dużych sztucznych akwenów. Nie mogło uchronić regionu od powodzi. Poza rolą zabezpieczenia ekologicznego szkód górniczych ma charakter wyłącznie rekreacyjny. Od podstaw było tak zaprojektowane i tak zostało wykonane. Trudno je porównywać z innymi akwenami zbudowanymi w celach przeciwpowodziowych, energetycznych czy zaopatrzenia w wodę. Dlatego też pod względem walorów wypoczynkowych jest bezkonkurencyjne.
Nazwa Jezioro Tarnobrzeskie oficjalnie funkcjonuje dopiero od 2013 r. Wcześniej nazywano je Zalewem Machowskim czy zbiornikiem Machów. Natomiast starsi miejscowi do dziś mówią, że idą „na dołek”. O jego rozmiarze świadczy, że napełnianie go wodą trwało ponad 4 lata (2005–2009 r.). Musiała być pierwszej klasy czystości, a pochodziła z pobliskiej Wisły.
Bardzo szybko na terenie kopalni, w strefie górniczej, powstało pierwsze osiedle mieszkaniowe. Niektórzy już wtedy wiedzieli i wierzyli w to, co tu powstanie, pomimo nieustannych problemów z finansowaniem tej inwestycji. Wielu sceptyków nie dopuszczało myśli o życiu czy wypoczynku pod kominami, nad składowiskiem odpadów niebezpiecznych. Obok cały czas funkcjonuje strefa przemysłowa, a przetwarzaną w pobliskich zakładach chemicznych siarkę ciągle można poczuć. Dziś już wiemy, że nie jest to barierą dla tłumów wypoczywających i można połączyć przemysł z turystyką. Niektórzy poszukują grudek siarki jak bursztynu nad morzem.
Ziemię z wyrobiska wywożono na oddalone o kilka kilometrów składowisko zwane potocznie „zwałką”. Dziś na tym sztucznym, atrakcyjnie rekultywowanym wzniesieniu jest stok narciarski, oczka wodne oraz tereny leśne i łowieckie, obfitujące w dziką zwierzynę.
Ten raj dla turystów, miłośników sportów wodnych, wędkarzy i nurków interesuje też inwestorów. Jest już profesjonalna stanica wodniacka z 40 miejscami noclegowymi. W planach są apartamentowce, hotele, ogromny kompleks wypoczynkowo-rekreacyjny, a może i kurort.
Sentymentalnych żeglarzy, którzy z pokładu jachtu czy kajaka szukają swojego domu na jeziorze, wspominają dzieciństwo i górniczą pracę, jest niewielu. Kawał życia został pod wodą, obciążenie emocjonalne jest za duże. Ale są i tacy, którzy wybudowali już nowe domy niedaleko starych, w dzielnicach teraz turystycznych. Mimo tylu zmian i bardzo mieszanych uczuć nie opuścili tego miejsca. Może dożyją kurortu na bazie leczniczych wód siarczkowych, bo i takie są tu pomysły. Nie można tego wykluczyć, zwłaszcza że miejscowa ludność słynie z długowieczności.
GDZIE TA KEJA, A PRZY NIEJ TEN JACHT...
Ze względu na oddalenie od głównych aglomeracji nie ma tu zgiełku, a przy kei zawsze znajdzie się miejsce.
ŁĄKA CZY PLAŻA?
Najdłuższa na śródlądziu piaszczysta plaża w Polsce z wyprofilowanym, bezpiecznym zejściem do wody liczy 3,2 km. Otoczona jest zielenią łąkową i leśną – to dla tych, co nie lubią piasku.
U-A-HA, ROWERY DWA
Ścieżka rowerowa dookoła jeziora ma 10 km. Jest także doskonałym miejscem do spacerów, biegania, nordic walkingu i wielu innych aktywności.
WODNIACY NA ŚRÓDLĄDZIU
Od razu zwraca uwagę krystalicznie czysta woda. Światło słoneczne dociera do samego dna, czyli na głębokość 42 metrów, i nie ma potrzeby używania latarki przy nurkowaniu. To czwarty najgłębszy ze sztucznych zbiorników w kraju, jeszcze słabo spenetrowany. Na dnie może czekać wiele niespodzianek, jak pozostałości po kopalni i osadach.
Jest tu też najdłuższa w południowej Polsce piaszczysta plaża o długości 3,2 km. Czysta, z łatwym, wyprofilowanym zejściem do ciepłej (do 25°C) wody. W upalne dni odwiedza ją ponad 30 tys. osób dziennie, a corocznie 400 tys. Przy tak ogromnej frekwencji służby ratunkowe ustanawiają kolejny krajowy rekord bezpieczeństwa: po sześciu sezonach utonęła tylko jedna osoba i to po znacznym spożyciu alkoholu.
Dla żeglarzy i surferów to obiekt, na którym odbywają się regaty we wszystkich klasach. Równinny mikroklimat powoduje, że wiatry są mocne, niezakłócone, a zafalowanie dochodzi do 1 metra przy prędkości wiatru 15 m/s. Doceniają to wodniacy na śródlądziu. Wędkarzy przyciągają okazy drapieżników: stada okoni i wiele ponadmetrowych szczupaków; widziano też sandacze i sumy. Oficjalne rekordy to 117-centymetrowy szczupak i karp, który ważył 14,6 kg.
Nad urokliwą, jeszcze bezludną wyspą, która jest jedną z pereł jeziora, powstał najdłuższy w Polsce zjazd linowy. Tyrolka mierzy 520 m, a różnica poziomów wynosi 20 metrów, co pozwala uzyskać prędkość zjazdu do 60 km/h.
Ta kraina to gratka także dla lotników i pasjonatów fotografii lotniczej. Dwa sztuczne akweny przedzielone doliną Wisły pośród kwitnących sadów są bardzo atrakcyjne dla podniebnych turystów.
Przepływająca zaledwie 100 m od Jeziora Tarnobrzeskiego Wisła jest w tym miejscu obszarem ochronnym w ramach programu Natura 2000. Występują tu rzadkie gatunki roślinności i zwierząt. Ze względu na cenne walory przyrodnicze to ważny korytarz ekologiczny nie tylko w skali Polski, lecz także Europy. Miejsce przyciąga przyrodników i fotografów natury.
Dzięki akwenowi Tarnobrzeg stał się centrum nadwiślańskiego trójmiasta turystycznego. Tworzy je z cenionymi od lat na krajowym rynku markami: Sandomierzem i Baranowem Sandomierskim.