Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2016-08-01

Artykuł opublikowany w numerze 08.2016 na stronie nr. 74.

Na terenie dawnego Królestwa Węgierskiego zachowało się całkiem sporo zamków, najwięcej na Słowacji i w Rumunii. Te siedmiogrodzkie to temat na oddzielną wyprawę. Dziś przyjrzymy się trzem ciekawym obiektom leżącym na Węgrzech: Szigetvár, Diósgyőr i Sümeg.

Miasteczko Szigetvár (Zamek na Wyspie) znajduje się niedaleko Peczu, a od 2011 roku nosi dumny tytuł Civitas Invicta, czyli Miasto Niezwyciężone, nadany mu przez węgierski parlament. Głównym powodem do chwały miasta o tej nazwie jest właśnie zamek, którego oblężenie w 1566 roku przeszło do historii. Po dość łatwym pokonaniu węgierskiej armii pod Mohaczem (1526 r.) pierwszy porządny atak na Węgry i Wiedeń Sulejman Wspaniały przeprowadził w roku 1532, ale wówczas został zatrzymany. Po raz drugi spróbował wielkiej inwazji w roku 1543, kiedy to zdobył Ostrzyhom, Białogród Królewski i Segedyn. Trzecią próbę, którą w jego imieniu prowadziło dwóch paszów, Ahmed i Ali, odparł pod murami Egeru Stefan Dobó.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

OKIEM DRONA

Gdyby Turcy mieli drony, to zamek w Szigetvár widzieliby mniej więcej tak.

SAMI WSPANIALI

Najlepiej znany wizerunek Sulejmana Wspaniałego, pędzla wspaniałego Tycjana.

KOŃ BY SIĘ UŚMIAŁ

Wódz obrońców Szigetváru, Miklós Zrínyi – na wilku? Koniu? Na czym, wie tylko autor pomnika, który posadził bohatera na stworze niewątpliwie dodającym mocy.

 

POD TURECKĄ NAWAŁĄ

 

Kiedy Sulejman postanowił najechać niepodbite dotąd resztki Królestwa Węgier po raz czwarty, miał już 72 lata, rządził od 46 lat i poprowadził dwanaście wielkich kampanii. Ale armia, z którą wyruszył na Szigetvár, była jedną z największych w jego karierze. Naprzeciw stu pięćdziesięciu tysięcy Turków w sierpniu 1566 r. stanęło 2300 Chorwatów i Węgrów pod dowództwem bana Chorwacji Nikoli Šubicia Zrinskiego (z węgierska: Miklós Zrínyi). Zamek był znakomicie przygotowany do obrony. Po kolejnym bezskutecznym szturmie Sulejman zaproponował nawet Zrinskiemu, że ów może zatrzymać tytuł bana Chorwacji, tyle że pod władaniem Turków. Zrinski na odpowiedź „a ja daruję Jego Sułtańskiej Mości Niderlandy” nie wpadł i turecką propozycję zbył wyniosłym milczeniem.
Trwające ponad miesiąc walki przyniosły spore straty obu stronom i zanosiło się na to, że wygra ten, kto przetrzyma przeciwnika psychicznie. Większość murów była już zmieniona w ruinę, obrońcy odpierali ataki z wewnętrznego zamku, utraciwszy 1700 ludzi. W krwawych szturmach poległo kilkadziesiąt tysięcy Turków, a w armii pojawiły się głosy niezadowolenia. Wtedy dość nieoczekiwanie, o świcie 7 września 1566 r., Sulejman po cichutku zmarł w swoim namiocie.
Śmierć sułtanów miewała zwykle fatalny wpływ na morale tureckich armii, natomiast znakomity na morale jej przeciwników. Taka sytuacja powodowała zazwyczaj bunt janczarów, uśmierzany hojnymi datkami. Dowodzący armią turecką wielki wezyr Sokollu Mehmed Pasza miał jednak głowę na karku. Natychmiast rozkazał stracić świadków śmierci sułtana i rozpuścić wieść, że sułtan jest chory i nie będzie wychodził z namiotu. Potem wysłał najlepszego jeźdźca do Stambułu, do syna sułtana imieniem Selim, z wiadomością o śmierci ojca (a jeździec musiał być świetny, bo dojechał do celu zaledwie w osiem dni). Morale obrońców zatem nie mogło wzrosnąć, a Sokollu Mehmed Pasza szybko wydał rozkaz do ostatecznego szturmu. Zrinski, który nie wiedział o śmierci sułtana, gotował się na śmierć. Zebrał wszystkich pozostałych przy życiu obrońców przy jednej bramie zamku, rozkazał wystrzelić z olbrzymiego działa napakowanego wszystkim, co zostało, a potem na czele pozostałych sześciu setek obrońców w straceńczym ataku wypadł na szturmujących. Walczyli dzielnie, ale nie udało im się przebić – wszyscy zginęli.
Historia Miklósa Zrínyiego wcale się jednak na tym nie zakończyła. Prawnukiem bohatera spod Szigetváru był jego imiennik, niezwykle utalentowany: Zrínyi Miklós, a költő hadvezér és politikus (czyli: Miklós Zrínyi, poeta, generał i polityk). Był on naczelnym wodzem armii węgierskiej walczącej z Turkami, parem Francji, kawalerem Złotego Runa i jednym z przywódców antyhabsburskiej opozycji. Nie z tego jednak zapamiętała go przede wszystkim historia, ale z poematu „Szigeti veszedelem” („Oblężenie Szigetváru”), w którym dokonał apoteozy swego pradziadka, przyrównując go do Hektora i każąc mu zabić Sulejmana w epickiej scenie walki armii aniołów i demonów. Powszechnie uważa się, że to Milton swoim „Rajem utraconym” wskrzesił zapomniany już gatunek poematu epickiego, tyle że „Oblężenie Szigetváru” powstało 16 lat wcześniej. No ale węgierski jest nieco mniej znany niż język angielski...
Miklós Zrínyi zginął w wypadku na polowaniu, zabity przez dzika, choć na Węgrzech powszechnie uważano, że zabito go z rozkazu Habsburgów, dla których był istnym wrzodem na imperialnej dumie. Podobno krótko po śmierci Zrínyiego na cesarskich rautach pokazywano pewną guldynkę, mówiąc: „Oto dzik, który zabił Zrínyiego”.
Dzisiaj w mieście Szigetvár historia zamknęła klamrą dzieje sułtana i bana. Połączeni po śmierci, znajdują się na jednym pomniku w Parku Przyjaźni Węgiersko-Tureckiej.

 

ZAMEK PRZYJAŹNI

Diósgyőr to jedna z największych atrakcji Miszkolca. Ten zamek pobudowany w XIII w. i leżący na najkrótszej trasie z Węgier do Polski był świadkiem dwustuletnich więzi dynastycznych obu państw.

BRATERSTWO BRONI

Wielka sala rycerska na zamku w Diósgyőr, udekorowana tarczami herbowymi rycerstwa węgierskiego i polskiego.

GDYBYM TO JA MIAŁA SKRZYDEŁKA JAK GĄSKA

Tańce średniowiecznych białogłów na zamkowym dziedzińcu to jedna z atrakcji pięknie odrestaurowanego Sümegu.

 

ZAMEK KRÓLOWYCH

 

Tak jak Szigetvár zajmuje szczególne miejsce w historii stosunków węgiersko-tureckich, tak ważną sceną relacji węgiersko-polskich był niejednokrotnie zamek Diósgyőr. Kiedy stojąca na jego miejscu, pochodząca jeszcze z czasów zdobywania ojczyzny (kiedy dwadzieścia parę tysięcy Madziarów przez Przełęcz Werecką wpadła na tereny Panonni i podbiła je ogniem i mieczem), niewielka warowienka została zniszczona w czasie najazdu Mongołów, król Bela IV, ogarnięty obsesją porządnego ufortyfikowania kraju, rozkazał zbudować w tym miejscu solidny zamek.
Kiedyś było to oddzielne miasteczko, które obecnie stanowi część Miszkolca, a zamek to jeden z dwóch powodów, aby do Miszkolca pojechać (drugim jest kąpielisko termalne zbudowane we wnętrzu góry, w wydrążonych jaskiniach). Zamek w Diósgyőr w XIII i na początku XIV w. znajdował się w rękach swoich budowniczych, czyli rodu Ernye – aż do momentu ich nieopatrznego buntu przeciw królowi. Karol Robert się nie ceregielił, rebelię spacyfikował, a zamek znacjonalizował, to znaczy przejął na własność swojej królewskiej osoby. Król zamków miał sporo, toteż ok. 1340 roku podarował go swojej małżonce Elżbiecie Łokietkównie, czym zaskarbił sobie jej wdzięczność i zapoczątkował tradycję, według której kolejne królowe otrzymywały ów zamek w prezencie. Toteż obiekt ten często potem nazywany był „zamkiem królowych”. Po Elżbiecie były to m.in. Katarzyna z Podiebradów, Beatrycze Aragońska (obie były żonami Dobrego Króla Macieja), Anna Jagiellonka (żona Stefana Batorego) czy Maria Habsburżanka.
Największą świetność zamek przeżył jednak za czasów Ludwika, zwanego w Polsce Węgierskim, a na Węgrzech Wielkim – króla Polski i Węgier, oraz jego córki Jadwigi, żony Władysława Jagiełły. Diósgyőr znajduje się zresztą na najkrótszym szlaku z Polski na Węgry, i zarówno sam król, jak i jego dygnitarze, orszaki i gońcy, przemieszczający się między tymi dwiema perłami w koronie Andegaweńczyka, zatrzymywali się tam bardzo często. Zamek odgrywał wówczas dość znaczącą rolę, to właśnie tutaj na przykład podpisano w 1381 roku pokój kończący pięcioletnią wojnę pomiędzy Wenecją, Cyprem i księstwem Mediolanu – z jednej strony a Węgrami, Genuą, Austrią, Padwą i patriarchatem Akwilei – z drugiej. Na mocy postanowień traktatu przegrana Wenecja musiała m.in. w każdą niedzielę wywieszać królewską flagę węgierską na placu św. Marka.
Kiedy polsko-węgierska unia personalna wygasła, zamek w Diósgyőr stracił na znaczeniu. W 1544 r. po niewielkim oporze zdobyli go Turcy, ale mało kto nawet ten fakt zauważył. Potem kilkakrotnie przechodził z rąk do rąk, a dni jego chwały powróciły na krótko w czasie wojen kuruców. Niepodległe Węgry wówczas nie istniały, a Węgrzy odrodzenie ojczyzny widzieli jedynie przy wsparciu Turcji (kurucowie) lub Austrii (labancowie). Oczywiście każda z frakcji uważała, że tylko ona reprezentuje prawdziwych Węgrów patriotów, a ci drudzy to gorszy sort. Największym wodzem kuruców i przywódcą antyhabsburskiego powstania (1703–11) był Franciszek Rakoczy. Zamek ucierpiał jednak wówczas tak bardzo, że w 1784 r. wydano pozwolenie na wykorzystywanie jego ruin jako budulca dla mostu nad rzeką Sajó. Romantyczne ruiny nawiedził jeszcze poeta Petőfi, a widok ten natchnął go do napisania wiersza pod tytułem „Alkony” („Zachód słońca”).
Dopiero za czasów komunistycznych podjęto decyzję o odbudowie zabytku, która trwała bardzo długo i zakończyła się w sierpniu 2014 roku. Dzisiaj możemy podziwiać całkiem urokliwy zameczek z czterema basztami w narożnikach i przydatną fosą, w której w czerwcu i sierpniu odbywają się wielkie uroczystości upamiętniające panowanie Ludwika Wielkiego, z gonitwami rycerskimi, przedstawieniami teatralnymi i jarmarkiem średniowiecznym.

 

GŁAZOBICIE

Trebusz, czyli machina miotająca, pod zamkiem Sümeg. Załadowana głazem i gotowa do ataku.

BELA BUDOWNICZY

 

Zamek w Sümeg nie wyróżnił się w historii niczym szczególnym – jak już zaczynano go oblegać, to obrońcy przeważnie pospiesznie go poddawali. Kiedy wpiszemy Sümeg w wyszukiwarkę, pojawi się taki oto opis: „Warownia ta wzniesiona została w XV wieku w miejscu dawnego drewnianego grodu obronnego. Jej fundatorem był ówczesny król Węgier Bela IV. Głównym zadaniem nowej twierdzy miała być ochrona miasta, jak i okolicznych terenów, przed częstymi najazdami tureckimi”. Dwa błędy rzeczowe w jednym akapicie, dlatego internetom za bardzo ufać nie należy. Prawdą jest tu jedynie, że zamek wzniósł król Bela IV. Miało to jednak miejsce 200 lat wcześniej, czyli w wieku XIII, zaraz po tym, jak najazd Mongołów obrócił ziemie węgierskie w perzynę, i to przed powtórzeniem takiej apokalipsy zamek miał chronić.
Bela IV wpadł w niezłą manię budowania zamków – zaczął je stawiać praktycznie na każdym wzgórzu. Natomiast o najazdach tureckich na ziemie węgierskie nikt jeszcze wtedy nie słyszał, nie mówiąc już o tym, że miały być „częste”. Turcy siedzieli wówczas spokojnie w Anatolii i lizali rany po tym, jak skórę przetrzepali im właśnie Mongołowie, zaś Imperium Osmańskie powstało dopiero w 1302 r. Tak potrafi edukować internet!
Zamek jest bardzo ładny i malowniczo położony. Obecnie znajduje się w rękach prywatnych, a żeby przyciągnąć zwiedzających, jego właściciele robią, co mogą. Zainwestowali spore środki w odrestaurowanie zabytku, toteż budowla jest obecnie chyba najlepiej odtworzonym zamkiem na Węgrzech. Organizowane tu walki rycerskie, połączone ze średniowieczną ucztą i pokazem grupowego tańca brzucha w wykonaniu całkiem fajnych szimeżanek, są niezwykle spektakularne. Wiem, co mówię, bo w niejednym turnieju sam brałem udział.