Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2016-10-01

Artykuł opublikowany w numerze 10.2016 na stronie nr. 8.

Wróciła moda na Bieszczady. „Wilcze góry”, „Wataha”, „Na granicy”, „Drwale” to tylko kilka najbardziej znanych produkcji filmowych o tych górach z ostatnich kilku lat. Filmy fabularne i dokumentalne, lepsze lub gorsze (kwestia gustu), ale we wszystkich przewija się jeden mocny akcent – motyw dzikiej natury.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Dawniej w narracjach o tym graniczącym ze Słowacją i Ukrainą zakątku Polski zwracano uwagę na trudną historię i zabytkowe cerkiewki oraz na ciężkie życie i westernowe klimaty. Dziś, jakby na przekór rozwijającej się cywilizacji, na głównych bohaterów bieszczadzkich opowieści wyrastają wilki, rysie, niedźwiedzie, potężne żubry, tajemnicze żbiki czy majestatyczne orły przednie.
Od kilku godzin siedzimy w ukryciu nad brzegiem rzeki, z nadzieją na sfotografowanie przekraczających ją żubrów. Tropy odciśnięte w błocie wskazują, że ostatnio w pobliżu tego miejsca kręciło się niewielkie stadko. Ale czy pojawi się akurat dziś?
 

ŻUBR SIĘ CHŁODZI. I TO NIEJEDEN

Żubry w Bieszczadach żyją w dwóch populacjach. Jedno stado bytuje w okolicach Baligrodu i Komańczy, drugie – na terenach nadleśnictwa Lutowiska i Ustrzyki Dolne. Można je również zobaczyć w zagrodzie pokazowej w Mucznem.

WILK Z GÓR

Bieszczady są nazywane wilczymi górami. Żyje tu najliczniejsza ich populacja w Polsce.

IMPRESJA INWERSJI

Podczas inwersji chmury ścielą się nisko, a bieszczadzkie szczyty wyglądają jak wyspy w morzu mgieł. Najczęściej to zjawisko występuje właśnie jesienią.


UMIAŁ GĄSKĘ PODEJŚĆ
Z BLISKA, WIEDZIAŁ,
GDZIE SĄ KRETOWISKA


„Cztery litery” już mocno obolałe, w kręgosłupie strzyka, chłód i wilgoć przenikają do szpiku kości i coraz bardziej chciałoby się udać „na stronę”. Ale przecież nie można hałasować ani tym bardziej rozsiewać wokół siebie dodatkowych, ludzkich zapachów. Trzeba cierpieć... Już niedługo, bo słońce zaczyna chylić się ku zachodowi. Fiasko. Zniecierpliwieni, tracimy wiarę w sukces i może trochę za wcześnie zwijamy karimaty, termosy, resztki prowiantu, płachty maskujące, statywy. Tylko teleobiektywy czekają w pogotowiu na szyjach, kiedy przeciskamy się przez gęste krzewy. Wtem kątem oka zauważamy w oddali jakiś ruch. Wielkie, ciemne cielska żubrów zmierzają żwawym truchtem w stronę brodu, łamią przy tym gałęzie i robią w lesie wielki rozgardiasz. Nie zważamy na nic, pędzimy na łeb na szyję, z powrotem na miejsce zasiadki, padamy na ziemię (by mieć lepsze oparcie dla długich obiektywów) i w ostatniej chwili robimy nastrojowe zdjęcia żubrów w rzece. A jednak się udało!
W dobie internetu każde spotkanie z najbardziej tajemniczymi mieszkańcami Bieszczad jest szeroko komentowane, więc wszystkim wydaje się, że na każdym rogu stoi niedźwiedź. Jednak natknięcie się na misia, żubra czy wilka podczas krótkiego urlopu jest raczej mało prawdopodobne. Jeszcze trudniej zobaczyć mieszkające tu dzikie koty – płochliwego, czujnego rysia i legendarnego ducha tutejszych ostępów, żbika.



BURY WILK BARNABA,
ZAMOŻNIEJSZY OD NABABA


O bieszczadzkiej faunie wiemy wciąż niewiele. Precyzyjne określenie liczebności każdego z gatunków ssaków oraz siedlisk lokalnych populacji nie jest wbrew pozorom proste. Terytoria zajmowane przez poszczególne osobniki czy stada nachodzą na siebie, a zwierzęta są ruchliwe (wilki potrafią w ciągu doby przejść kilkadziesiąt kilometrów). Jeśli się bazuje na odciśniętych w śniegu tropach, łatwo dwukrotnie policzyć tego samego zwierzaka w różnych miejscach... Bezpośrednie obserwacje są bardzo trudne ze względu na gęstwinę, górzystą rzeźbę terenu i duże obszary badań. Nawet najnowsze zdobycze techniki nie gwarantują sukcesu. Wzgórza, drzewa oraz liście tłumią fale radiowe i sygnał GPS. Tym większy zatem należy się szacunek naukowcom pasjonatom z Bieszczadzkiego Parku Narodowego i innych placówek badawczych za ich wkład w uzyskanie chociaż podstawowej wiedzy.
Oczywiście użycie nowoczesnych metod pomiarowych, powszechność aparatów fotograficznych, moda na instalowanie kamerek w samochodach oraz fotopułapek – kamer reagujących na ruch w lasach – dały w ostatnich latach wiele cennych informacji. Potrafimy już ocenić przybliżoną liczebność rzadkich zwierząt. Na przykład żubrów (o czym mało kto wie, bo ci mocarze puszczy kojarzą się przede wszystkim z Białowieżą) żyje w Bieszczadach około trzystu, rysi najwyżej kilkadziesiąt, żbików, podobnie jak niedźwiedzi i wilków, jest według różnych opinii około setki, może trochę więcej, i są to najliczniejsze populacje w Polsce. Z filmów zarejestrowanych fotopułapkami dowiadujemy się też trochę o zachowaniach dzikich zwierząt. Udokumentowano na przykład, że wataha wilków bez większego trudu przegania niedźwiedzia od zdobyczy, a lisy boją się bezpośredniego spotkania z zadziornymi żbikami, które są przecież niewiele większe od przeciętnego kota.
 


PRZY STAWIANIU PIECÓW KUNA WYKONUJE PRACĘ ZDUNA


Wielkie ssaki i drapieżniki wzbudzają największe emocje, ale nie są jedynymi gatunkami żyjącymi w Bieszczadach. Tutejsze potoki zamieszkuje liczna populacja bobrów. Ich wpływ na środowisko jest ogromny. Budowane przez nie tamy spiętrzają strumienie w malownicze oczka i stawy, dzięki czemu woda, zamiast szybko spływać do morza, pozostaje w lasach i na łąkach, co trochę zmniejsza skutki suszy przy coraz bardziej ocieplającym się klimacie. Zamiast wielkim nakładem finansowym budować sztuczne zbiorniki retencyjne, pozwólmy po prostu pracować leśnemu ludkowi. Wydry także mają się w Bieszczadach nieźle. Można je spotkać w największych rzekach: Sanie, Wołosatym czy Solince, ale także jako zapalonych i ciekawskich włóczęgów wzdłuż najmniejszych nawet strumieni.
Skoro jesteśmy nad wodami, zwróćmy uwagę na interesujące ptaszki. Przysiadają na kamieniach, by po chwili zanurkować w lodowatej wodzie. To pluszcze, które żywią się drobnymi żyjątkami zbieranymi z dna. Ich sąsiadkami są żółte pliszki górskie, polujące na nadwodne owady. W kałużach i płytkich stawach mieszkają płazy mające w nazwie ten sam przymiotnik: kumaki górskie oraz podwodne smoki – traszki górskie. Ich kuzynką jest zamieszkująca cieniste lasy czarno-żółta salamandra.
 

KREWNA SALAMANDRY

W Bieszczadach można spotkać także małe „smoki”. Na zdjęciu samiec traszki górskiej.

MONITORING RZECZNY

Zimorodek cierpliwie wypatruje w bieszczadzkich potokach małych rybek. Gdy dostrzeże ofiarę, błyskawicznie podrywa się do lotu, zanurza w wodzie i łapie zdobycz.

NIE PIES, A WYDRA

Wydry są bardzo sprawnymi drapieżnikami, ale też niezwykle inteligentnymi i ciekawskimi stworzeniami.


TEGO NAWET DZIĘCIOŁ SOWIE, CHOĆ JEST PLOTKARZ –
NIE OPOWIE


Sowy pasjonują wielu z nas. Kojarzą się z nocnym trybem życia, ale niektóre są także aktywne podczas dnia. Jednym z przykładów jest sóweczka, najmniejszy gatunek pośród polskich sów. Jest mała jak szpak, ale groźna. Spróbujcie tylko naśladować jej charakterystyczne pogwizdywanie w środku lasu, a natychmiast spowodujecie panikę pośród sikor, kowalików i innego ptasiego drobiazgu. W ciągu dnia polują także puszczyki uralskie – duże, jasno ubarwione sowy, zwane przez niektórych uralami. Można je spotkać w głębi puszczy, ale także na obrzeżach lasów, skąd wypatrują gryzoni na pobliskich łąkach.
Orzeł przedni jest przez niektórych uważany za wzór godła naszego kraju. W Bieszczadach i okolicach żyje zaledwie kilka, kilkanaście par tych majestatycznych, podlegających ścisłej ochronie ptaków. Gdy pisze się o tutejszej przyrodzie, nie sposób nie wspomnieć o jesiennym rykowisku jeleni, leśnej orkiestrze, której muzykami są potężne (większe niż w innych regionach Polski) byki o imponującym porożu. Ich tęskne porykiwania tworzą niezwykłą oprawę dźwiękową dla jesiennych wycieczek.
Zainteresowanie poznaniem dzikiej strony Bieszczad z każdym rokiem rośnie. Powstają takie inicjatywy, jak Bieszczady Dniem i Nocą czy Bieszczadzka Akademia Fotografii, oferujące bliższy kontakt z przyrodą podczas plenerowych warsztatów i wypraw tropem dzikiego zwierza. Buduje się czatownie do obserwowania i fotografowania ssaków oraz ptaków drapieżnych. Wędrówka po bieszczadzkich bezdrożach w towarzystwie doświadczonego przyrodnika lub fotografa zwiększa szansę na ciekawe obserwacje, a przy okazji można się nauczyć tropów i śladów zwierząt oraz poznać ich zwyczaje.
 

PŁONĄCE POŁONINY

Bieszczady najpiękniejsze są jesienią, gdy żółkną liście drzew, a jagodziska stają się intensywnie czerwone.

JELEŃ NA RYKOWISKU

Październik to czas jelenich rykowisk. Za dnia i nocą w lesie rozbrzmiewa ich tęskna pieśń.

WSZYSTKIE RYSIE TO FAJNE ZWIERZAKI

Trzeba mieć niezwykłe szczęście, żeby stanąć oko w oko z tym bardzo rzadkim mieszkańcem Puszczy Karpackiej.


NIECO DALEJ, STĄD PÓŁ MILI, MIESZKAŁ SIWY RYŚ BAZYLI


Rano dostaliśmy od znajomego cynk, że na obrzeżach sąsiedniej wsi widziano rysia. Pół godziny później już tam byliśmy. Stroje maskujące, bezzapachowy antyperspirant, teleobiektywy – pełen profesjonalizm. Przez bite dwie godziny penetrowaliśmy mozaikę pól, łąk i zagajników, aż wreszcie uznaliśmy, że kotek wrócił do rozległego lasu w pobliżu. Nagle w gęstych krzakach, które już wcześniej przeczesaliśmy, zaczęły głośno pokrzykiwać sroki. Zachowywały się dokładnie tak samo, jak ich „siostry”, gdy dostrzegą wychodzącego z naszego domu Mruczka. „Kupił, nie kupił, potargować można”, więc zdecydowaliśmy się to sprawdzić i wtedy właśnie powstał portret patrzącego w obiektyw rysia.
Doskonałymi „detektorami” drapieżników są kruki. Zwykle wskazują miejsce, gdzie leży upolowany przez wilki jeleń, ale potrafią też zaanonsować samego drapieżcę. Przemieszczające się wzdłuż potoku kruki, charakterystycznie pokrzykujące na coś idącego w lesie pod nimi, pozwoliły nam przygotować się do zrobienia zdjęcia wilka, zanim jeszcze go wypatrzyliśmy w gęstwinie. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że poza słynnym wyciem oraz znanym z filmów warczeniem i poszczekiwaniem, zwierzęta te potrafią wydawać z siebie także wysokie popiskiwanie.

 

PIĘKNA BESTIA

O spotkaniu z niedźwiedziem brunatnym marzy wielu. Ale nawet w najodważniejszym śmiałku tli się iskierka strachu.

ZYS W NATARCIU

Ostre jak brzytwa szpony, mocny dziób i rozłożyste skrzydła – oto portret orła przedniego, króla bieszczadzkich przestworzy. Mało kto zna jego drugą nazwę: zys.


CZMYCHNĄŁ ZAJĄC,
NIE CZEKAJĄC


Jedno z najczęstszych pytań, które padają podczas naszych wieczorów autorskich, brzmi: „Czy nie boją się państwo dzikich zwierząt?”. Wydaje się, że na bardziej popularnych szlakach jest całkiem bezpiecznie. Zwierzyna uczy się szybko, gdzie może natknąć się na turystów, i raczej omija takie miejsca. Bieszczadzkie niedźwiedzie jeszcze nie przyswoiły sobie wiedzy i zachowań swoich kuzynów z Tatr i nie zaglądają masowo do śmietników przy schroniskach. Statystycznie nic groźnego nie powinno się zdarzyć i w innych rejonach, ale sporadycznie w lokalnej prasie pojawiają się doniesienia o ataku niedźwiedzia na człowieka. I to w zasadzie jest jedyne zwierzę, którego się obawiamy, bowiem miśki są niezwykle silne, szybkie i nieprzewidywalne. Na szczęście starają się nie wchodzić ludziom w drogę.
Owiane złą sławą wilki nie stanowią jak dotąd zagrożenia dla Homo sapiens. W powojennej historii Polski nie udokumentowano żadnego ataku wilków na człowieka. Wieki prześladowań nauczyły je respektu wobec nas.