Urodziła się w Warszawie
Najbardziej znana kobieta naukowiec w historii. Jedyna dwukrotna laureatka Nagrody Nobla. Według wielu rankingów zajmuje najwyższą pozycję na liście uczonych, którzy zmienili świat. Nasza rodaczka, a przecież nie wiemy o niej zbyt dużo.
Dostępny PDF
Wybierzmy się zatem na spacer szlakiem Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Zwłaszcza że pretekstów w tym roku jest mnóstwo: 150. rocznica urodzin, 85. rocznica otwarcia Instytutu Radowego w Warszawie, 50. rocznica utworzenia w stolicy muzeum poświęconego wielkiej uczonej – to tylko najważniejsze. Można tę trasę potraktować jako swoistą ścieżkę edukacyjną, lecz także szerzej – jako wyprawę po szalenie ciekawej części stolicy. W okolicy jest wiele obiektów atrakcyjnych dla każdego turysty: od średniowiecza po współczesność.
Maria została wychowana w duchu patriotyzmu. Większość życia mieszkała za granicą, ale nigdy nie zapomniała o swej pierwszej ojczyźnie. W wielu wystąpieniach podkreślała: „Urodziłam się w Warszawie”.
Freta 16
Dom, w którym przyszła na świat Maria Skłodowska-Curie. Dziś mieści się tam muzeum jej imienia.
PAMIĄTKI MARII
W muzeum warto zwrócić uwagę na płaszczyk z czarnej żorżety, który uczona nosiła w czasie pobytu w Warszawie w 1932 r.
INSTYTUT RADOWY
Jego otwarcie w 1932 r. było wielkim wydarzeniem. Do dzisiaj leczy się w nim chorych na raka.
SZARE WODY WISŁY
Fascynujący spacer zaczynamy na Nowym Mieście, przy ul. Freta 16. W tej kamienicy 7 listopada 1867 r. przyszła na świat Maria – piąte, najmłodsze dziecko państwa Bronisławy i Władysława Skłodowskich. Obecnie mieści się tam wspomniane muzeum. Przy wejściu wita nas drzewo genealogiczne rodu Skłodowskich. Zgromadzono też książki i inne przedmioty należące do członków rodziny. Są również naczynia i przyrządy służące do doświadczeń chemicznych – wyjaśnia dr Joanna Gawrońska z muzeum.
Uwagę zwiedzających zwraca laboratorium zaprojektowane na podstawie paryskiego pierwowzoru. To słynna drewniana szopa, w której uczona pracowała wraz z mężem Piotrem Curie. Można podziwiać liczne szklane naczynia, a także inny sprzęt laboratoryjny.
Najciekawsza jest gablota mieszcząca przedmioty osobiste należące do Marii. Przede wszystkim skórzana torebka, którą w 1929 r. otrzymała od Polek mieszkających w Stanach Zjednoczonych. Były w niej pieniądze zebrane przez Polonię na budowę Instytutu Radowego w Warszawie. Odebrała je na miejscu, w Waszyngtonie, a przy okazji otrzymała od Herberta Hoovera, prezydenta USA, dwie figurki słoników (jedna jest prezentowana w muzeum). Jest też kryształowy kałamarz na marmurowej podstawie oraz etui na okulary. W ostatniej sali warto też przyjrzeć się płaszczykowi z czarnej żorżety, który uczona nosiła w czasie pobytu w Warszawie w 1932 r. Zdecydowaną większość zbiorów stanowią zdjęcia, dokumenty, a także inne przedmioty (medale, znaczki pocztowe ze świata) upamiętniające noblistkę.
Ulicą Freta i przez rynek Nowego Miasta dochodzimy do kościoła Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny przy ul. Przyrynek 2. Jest to kościół gotycki (z 1411 r.), jeden z najstarszych w stolicy. Dziewczynka została tam ochrzczona, podobnie jak wszystkie dzieci w tej rodzinie. Świątynia jest usytuowana na skarpie, z której rozciąga się piękny widok na praski brzeg Wisły. Wiele lat później, w liście do córki Ewy, Maria powoływała się na starą piosenkę: „Kto raz zobaczy szare wody Wisły, pokocha je i nie zapomni aż do śmierci”. I dodawała: „Co do mnie, te słowa są jak najbardziej prawdziwe”. Utkwiły jej w pamięci między innymi jabłka, które z ciotką kupowały nad rzeką. Obecnie u podnóża skarpy znajduje się Multimedialny Park Fontann, a od trzech lat obok kościoła stoi pomnik uczonej.
– Nie zachował się oryginał aktu chrztu – wyjaśnia Małgorzata Sobieszczak-Marciniak, prezes Towarzystwa Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie, przez wiele lat kustosz i dyrektor muzeum. Natomiast fotografię tego dokumentu można oglądać w sali edukacyjnej Instytutu Radowego.
W swej autobiografii Maria wspomina ten kościół jako miejsce, do którego wielokrotnie przychodziła z mamą lub ciotką. Nawet jako osoba dorosła pamiętała półmrok i atmosferę tajemniczości. To właśnie tam dziewczynka wykazywała się ogromną żarliwością w wierze. Modliła się o zdrowie chorej siostry Zosi, a potem mamy. A jeśli już jest konieczna ofiara, niech Pan Bóg zabierze jej życie. Stało się jednak inaczej, umarła młodziutka siostra, a dwa lata później mama. W rezultacie mała Maria zaczęła odchodzić od Kościoła.
SZKIEŁKO I OKO
Skierowało ją to ku racjonalizmowi oraz ku naukom ścisłym. Niewątpliwie ogromny wpływ miał na nią ojciec, który był agnostykiem. Szkiełko i oko zamiast czucia i wiary. Tę postawę Marii ugruntował jej wyjazd do laickiej Francji, a zwłaszcza małżeństwo z Piotrem Curie, synem komunarda.
Tą samą drogą wracamy na ul. Freta 10, do barokowego kościoła Dominikanów pod wezwaniem św. Jacka, gdzie Maria przystąpiła do pierwszej komunii świętej. – Niestety, dokumenty z tamtych czasów nie przetrwały – opowiada ojciec Mirosław Sander OP. Klasztor został całkowicie zniszczony w czasie II wojny światowej.
Przez Barbakan, ul. Nowomiejską, Rynek Starego Miasta i ul. Świętojańską (mijamy bazylikę archikatedralną pw. Męczeństwa św. Jana Chrzciciela), dochodzimy do Zamku Królewskiego. W 1932 r. uczoną podejmował tam herbatą prezydent Ignacy Mościcki, również chemik z wykształcenia. Zaproszenie można zobaczyć w muzeum.
Parę kroków dalej, obok kościoła akademickiego pw. św. Anny przy ul. Krakowskie Przedmieście 66 znajduje się Centralna Biblioteka Rolnicza im. Michała Oczapowskiego. W XIX w., w ówczesnym Muzeum Przemysłu i Rolnictwa, były tam dwie pracownie: chemiczna i fizyczna. Szefem jednej był profesor Napoleon Milicer, a drugiej – Jerzy Boguski, kuzyn Marii (w przeszłości asystent Dymitra Mendelejewa). Dzięki niemu ciekawa świata dziewczyna uzyskała możliwość prowadzenia doświadczeń, choć tylko w soboty i niedziele.
Warto przejść pod arkadami, by w podwórku rzucić okiem na dawne laboratorium. Niestety, nie zachowało się ono do dzisiaj. Obecnie jest tam hotel CBR. Na ostatnim piętrze, drugie okno od prawej. Był to zresztą jedyny czas, kiedy Maria intensywnie uczyła się chemii. Do dzisiaj złośliwi podkreślają, że później – w Paryżu – studiowała nauki przyrodnicze. Była zatem chemicznym samoukiem, a nawet „nieukiem”. Ale nadrabiała talentem, determinacją i pracowitością.
Po wielu latach ona sama powie: „Gdyby mnie w Warszawie dobrze nie nauczyli analizy profesor Napoleon Milicer i jego asystent doktor Kossakowski, nie wydzieliłabym radu”. Czy można usłyszeć większą pochwałę z ust dwukrotnej noblistki?
Muzeum Przemysłu i Rolnictwa sąsiadowało z Resursą Obywatelską (obecnie Dom Polonii Stowarzyszenia Wspólnota Polska przy Krakowskim Przedmieściu 64). W czasie wizyty w Warszawie w 1925 r. Maria spotkała się tam z polskimi naukowcami.
MÓWIĆ O CHEMII
Po opuszczeniu ziem polskich w listopadzie 1891 r. uczona wracała do Warszawy czterokrotnie: w 1913, 1921, 1925 i 1932 r. Te wizyty były wypełnione przede wszystkim uroczystościami na jej cześć. Ale ona sama nie przepadała za wielkimi publicznymi zgromadzeniami. Zdecydowanie nie była celebrytką. Poza tym nie lubiła rozmawiać „o niczym”. Wolała konkretnie, zwłaszcza o nauce.
Gdy przybywała do Warszawy, musiała jednak podporządkować się planom gospodarzy. Miejscami takich spotkań były również znajdujące się przy Krakowskim Przedmieściu eleganckie hotele Europejski i Bristol. Między innymi w tym pierwszym Polki zorganizowały spotkanie z noblistką podczas jej pobytu w stolicy w 1913 r. „W imieniu zapraszających przemówiła pisarka Maria Rodziewiczówna. Wysłuchano kilku utworów Chopina i pieśni w wykonaniu kwartetu żeńskiego Lutnia”, donosiła prasa. Rauty odbywały się też w pałacu Jabłonowskich przy ul. Senatorskiej 14/16 (wtedy ratusz, gdzie w 1925 r. Maria otrzymała honorowe obywatelstwo Warszawy, teraz – biura jednego z banków), a także pałacu Mniszchów przy tej samej ulicy pod numerem 34/40 (wówczas siedziba Nowej Resursy Kupieckiej, obecnie ambasada Belgii).
O niechęci Marii do tej bankietowej pompy świadczy takie oto zdarzenie. W czasie wspomnianego rautu w hotelu Europejskim w 1913 r. Helena Skłodowska zauważyła, że jej siostra nie zwraca uwagi na występy, tylko coś pisze. A po pewnym czasie jej twarz promieniuje szczęściem. Później Helena zapytała: – Co tak skrzętnie notowałaś? – Rozwiązywałam bardzo trudne zadanie matematyczne. I jestem taka dumna, bo mi się udało! – odparła niezwykle zadowolona Maria.
Oczywiście nie obyło się też bez uroczystych spotkań w gronie naukowców. Miały one miejsce na Uniwersytecie Warszawskim, w Pałacu Staszica (wówczas siedziba Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, obecnie – Polskiej Akademii Nauk) oraz na Politechnice Warszawskiej. W gmachu Wydziału Chemii PW przy ul. Noakowskiego 3 znajduje się pomnik uczonej, a obecnie jedna z sal w Pałacu Staszica nosi imię Marii Skłodowskiej-Curie.
Na marginesie, już w 1921 r. Senat UW zaproponował uczonej objęcie Katedry Fizyki Eksperymentalnej. Maria odmówiła ze względu na piastowane kierownicze stanowisko w Instytucie Radowym w Paryżu (nie licząc wykładów na Sorbonie i wielu innych funkcji). Nie uległa nawet namowom Henryka Sienkiewicza działającego w Komitecie Powrotu Wielkiej Polki do Ojczyzny. Natomiast w 1919 r. otrzymała doktorat honoris causa UW, a po 7 latach – PW.
CEGIEŁKA WIELKIEJ WAGI
Instytut Radowy powstał między innymi ze składek społecznych. Kupując takie cegiełki, Polacy niezwykle hojnie wsparli jego budowę.
WIELKI PROJEKT
Swoje przywiązanie do ojczyzny Maria wyraziła w sposób piękny, godny naśladowania. W 1913 r. doprowadziła do utworzenia Pracowni Radiologicznej przy ul. Kaliksta 8 (obecnie Śniadeckich 8). Na budynku znajduje się pamiątkowa tablica.
Dwanaście lat później położyła kamień węgielny pod budowę – wzorowanego na paryskim – Instytutu Radowego przy ul. Wawelskiej 15 w Warszawie. Po siedmiu latach, 29 maja, uroczyście zainaugurowała jego działalność (części szpitalnej). W parku przylegającym do Instytutu posadziła klon jawor. Od kilku lat ma on status pomnika przyrody. Obok jest krótka ścieżka edukacyjna, a po drugiej stronie ulicy – obecnie Marii Skłodowskiej-Curie – znajduje się odlany z brązu pomnik uczonej. Część naukowa Instytutu została otwarta dwa lata później. Całość powstała ze składek społecznych. Kosztowała 2,2 mln zł.
Uczona współtworzyła Instytut, projektowała wnętrza. Ofiarowała też gram radu, który był jej własnością. Bez niego placówka nie mogłaby funkcjonować. Poza tym zbierała pieniądze na jej wyposażenie, m.in. w Stanach Zjednoczonych. W ten sposób odwdzięczała się swojemu krajowi i miastu, w którym się urodziła. Jako wizjonerka mówiła o konieczności utworzenia sieci takich jednostek w całej Polsce. Trudno zatem przecenić historyczne znaczenie tego miejsca.
Instytut działa do dzisiaj jako Centrum Onkologii – Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie. Można tam zwiedzać wspomnianą salę edukacyjną im. Bronisławy Dłuskiej (siostry uczonej), izbę pamięci uczonej. Warto jednak umówić się wcześniej telefonicznie w biurze Towarzystwa Marii Skłodowskiej-Curie w Hołdzie. Nie ma tam wielu fizycznych przedmiotów, bowiem ogromne zbiory spłonęły w czasie wojny. Jest jednak sporo interesujących zdjęć, a panie również opowiadają o Marii z pasją.
Instytut jest żywym pomnikiem uczonej. Od początku – w odróżnieniu od paryskiego pierwowzoru – funkcjonuje jako szpital. Choć wówczas, 85 lat temu, to były początki walki z rakiem. Ludzie nie mieli zaufania do nowych metod terapii. Jednak w pierwszym roku w przychodni zapisało się 950 osób, 415 przyjęto jako pacjentów. Od tego czasu placówka prowadzi działalność naukową i przede wszystkim leczy. Nadal jest szpitalem i kontynuuje dzieło Marii. A tego chciała najbardziej.