Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-03-01

Artykuł opublikowany w numerze 03.2018 na stronie nr. 26.

Tekst i zdjęcia: Piotr Opacian,

Perły arktycznych wód


Fiordy wcinające się w dzikie góry. Wysokie klify, w których gniazdują tysiące mew, maskonurów i kormoranów. Długie plaże północnych Lofotów. Skaliste cyple, na których zakłada gniazda bielik – król wszystkiego, co tu unosi się w powietrzu. To klasyczne wyobrażenie arktycznej Norwegii. Mało kto nie przeciera ze zdziwienia oczu, gdy ogląda zdjęcia piaszczystych wysepek otoczonych błękitem krystalicznej wody, rozsianych w bezmiarze arktycznego lazurowego wybrzeża.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Uwielbiam arktyczną Norwegię nie tylko za jej piękno, dziewiczość, bogactwo i różnorodność przyrody, ale również za wyzwania, które stawia przed kajakarzem. Surowy klimat, ukształtowanie linii brzegowej i dna morskiego oraz ekspozycja na północny Atlantyk tworzą duże trudności logistyczne i techniczne. Gdzie rozbić namiot? Jak wylądować, gdy dmucha z siłą 6 stopni w skali Beauforta? Jak zapewnić sobie bezpieczeństwo na silnych prądach pływowych? Jak zadbać o względny komfort na zimnych wodach przy wietrze i deszczu? To tylko kilka pytań, na które trzeba znaleźć odpowiedzi, by opłynąć te wspaniałe archipelagi: Lofoty, Vesterålen i Tromsø. Przewiosłowałem wokół nich ponad 1500 km, a na mój kilwater niczym na sznur nawlekły się perły.

 

OTWARTA BRAMA

Widok z najwyższego punktu Håji na wybrzeże zachodniej Kvaløyi z wejściem do Ersfjorfdu, który głęboko wcina się w wyspę i nieomal przecina ją na pół. Ten region jest nazywany bramą do Arktyki.

Z KRØTTØYI NA GARDSØYĘ

Sztuczny atol Krøttøyi. Na pierwszym planie mała skalista wysepka w centrum atolu, w tle mostek łączący Krøttøyę z Gardsøyą.

ZOSTAŁO DZIAŁO

Jedno z dział przeciwlotniczych fortu na zachodnim cyplu Senji. Wraz z umocnieniami na Krøttøyi i przyległych wyspach te dwa forty strzegły wejścia do rozległego i ważnego strategicznie Andfjorden.

 

PERŁA MILITARNA

 

Na południowo-zachodnim cyplu Senji, uważanej przez wielu Norwegów za najpiękniejszą wyspę Skandynawii, znajduje się maleńka miejscowość Skrolsvik, a tuż obok niej Senjehesten – osada, którą ostatni mieszkańcy opuścili w latach 50. Tylko pozostałości bunkrów, dział i baraków opowiadają historię tego miejsca. W czasie II wojny światowej zbudowali tu fortyfikacje Niemcy, a po nich długo jeszcze armia norweska utrzymywała ten bastion strzegący wejścia do Vågsfjorden. Na miejscu budynków garnizonowych powstają dziś nowe obiekty turystyczne – dość ekskluzywne domki kempingowe. Stąd ruszaliśmy na zachód, przez ponad 9 km otwartego akwenu wodnego, w stronę małego archipelagu z wyspami Krøttøya i Flatøya, które można osiągnąć tylko drogą wodną. Z daleka widać na wzgórzach sylwetki dział, które były częścią fortu Meløyvær. Jest on dobrze zachowany. Zbudowany pod koniec zimnej wojny (ukończony w 1988 r.), wyposażony w działa Bofors 120 mm i z centrum dowodzenia na wyspie Krøttøya, był do niedawna najbardziej strzeżoną tajemnicą norweskiej armii. Do tej pory jest mało uczęszczany, choć można go zwiedzać po wcześniejszym uzgodnieniu z kustoszem. 

Krøttøya i sąsiadujące z nią wysepki obfitują w białożółte plaże. Nie jest to piasek, ale materiał organiczny – szczątki wapiennych szkielecików i muszelek przemieszanych z żółtawym mułkiem. Od północy linia brzegowa Krøttøyi tworzy głęboko wciętą, płytką zatokę. Jej wschodni cypel został połączony kamienną groblą z wysepką okalającą zatokę od północnego wschodu. Biegnie tamtędy droga łącząca centrum dowodzenia fortu ze stanowiskami ogniowymi na wspomnianej wysepce. Cypel Krøttøyi okalający zatokę od zachodu został połączony mostkiem z ciągiem wysp na północnym zachodzie – największa to Gardsøya. W ten sposób powstał sztuczny atol z turkusową wodą i białożółtymi plażami. W czasie słonecznej pogody spacer dookoła niego to niesamowite doświadczenie, tak jak pływanie tam kajakami. Przeźroczystość wody sprawia, że ma się wrażenie unoszenia w powietrzu. 

Na północ od Gardsøyi piaszczystych plaż jest coraz mniej. Turkus płytkiej wody przechodzi w ciemny granat otwartego morza. Pływanie w labiryncie skalistych wysepek daje sporo uciechy, szczególnie jeśli długa fala z północnego Atlantyku rozbija się o skały. Na południe od Krøttøyi, po minięciu Flatøyi od wschodu, koniecznie trzeba zagłębić się w wysepki na zachód od Helløyi. To już nie rozrzucone w morzu skałki, jak na północy, ale korytarze skalne ciągnące się setki metrów. Im dalej na południe, tym wyższe są ściany, a że jest wąsko, potęguje to monumentalność widoków. Helløya kończy się na południu imponującym klifem jak na tej wielkości wyspę. Wysokość ściany przekracza 100 m n.p.m. 

Miejsce jest zwane górą ptaków, ponieważ znajduje się tu olbrzymia kolonia lęgowa, głównie mewy trójpalczastej z nielicznymi gniazdami mewy bladej i kormorana. W czasie lęgów do cieśniny pomiędzy Helløyą i Bjarkøyą często zalatują bieliki w poszukiwaniu łatwego łupu. W okresie opuszczania przez młode mewy gniazd martwe ciała unoszące się na wodzie pod klifem są dowodem na to, że nie wszystkim adeptom latania ta sztuka się powiodła.

 

PERŁA DLA POCZĄTKUJĄCYCH

 

Pomiędzy dwoma długimi cyplami Senji, u wylotu Bergsfjorden, ukrywa się przepiękna grupa wysp Bergsøyan. To najłatwiej dostępna perła norweskiej Arktyki, najbezpieczniejsza dla niezaprawionych w boju kajakarzy. Wysepki można obserwować albo od północy, jadąc nadbrzeżną drogą do osady Berg (tu droga się kończy), albo od południa, jadąc do miejscowości Hamn. To obszar najczęściej odwiedzany przez kajakarzy po zewnętrznej stronie archipelagu Tromsø. Ze względu na charakter dna morskiego i bliskość wysepek kajak to najlepszy sposób, by bez pośpiechu i w ciszy podziwiać urokliwe krajobrazy. Choć do osad Hamn czy Berg jest stąd mniej niż 4 km, odnosimy wrażenie, że pływamy po dzikim akwenie. Mnogość wysepek stwarza wrażenie izolacji. Jesteśmy zaskakiwani nowymi widokami. Ich zmienność nie jest czymś typowym dla wybrzeża typu fiordowego, które mimo piękna jest trochę monotonne.

Te zalety wykorzystują mieszkańcy i oferują wycieczki kajakowe po akwenie. Przy spokojnej pogodzie można po raz pierwszy popróbować kajakarstwa morskiego pod okiem przewodnika. Pozostałe perły polecam tylko wytrawnym kajakarzom. 

Wody Bergsøyan są dość płytkie, co sprawia, że oceaniczna fala nie dociera dość głęboko pomiędzy dwa okalające zatokę cyple. Nawet przy dużej sile fale rozbijają się na pierwszych wypłyceniach i łańcuszkach wysepek, dzięki czemu głębiej wody są znacznie spokojniejsze. Z kolei ponad trzymetrowa różnica pomiędzy poziomem przypływu i odpływu, przy płytkich wodach i łagodnie opadających plażach, sprawia, że archipelag cyklicznie, co 12 godzin, zmienia wygląd. Tam, gdzie można suchą stopą przejść z jednej wyspy na drugą po plaży, po kilku godzinach tworzy się cieśnina mieniąca się w słońcu turkusową wodą. Ciąg wystających z wody zielonych wysepek po kilku godzinach odpływu wzbogaca się o pierścienie plaż i brązowawe pola leżących na piasku wodorostów. 

Na Store Færøya Norwedzy przygotowali bardzo przytulne miejsce na biwak. Wystrzyżona łączka z miejscem na ognisko, ławami i toaletą. To właśnie z tej wyspy przy odpływie można przejść suchą nogą na Lille Færøya – czyli z Dużej na Małą Færøya. Ale nie tylko dla urokliwego biwaku warto na tej wyspie spędzić jeden, dwa dni. Spacer tutaj to niezapomniane doświadczenie. Stopy zapadają się do 25 cm, kiedy przemierzamy „łąki” na wierzchołkowych wypłaszczeniach porośniętych roślinami poduszkowymi. Przed wejściem do lasu mijamy krzewy maliny moroszki. Króluje tu brzoza omszona, ale zupełnie inna niż na południu. Taka przykurczona, naprawdę omszona, jedna przy drugiej, ta na grani czasami nie wyższa niż 1,5 m. Skaczę po skałkach, przygarbiony, by zmieścić się pod gałęziami. W gęstym, niskim lesie panuje cisza, podmuchy wiatru tutaj nie docierają. Soczysta zieleń kontrastuje z białą korą. To spacer w zupełnie innym wymiarze – w tajemniczym świecie elfów. 

 

PERŁA PTASIA

 

Na zachód od dużej wyspy Kvaløya, około 35 km od Tromsø, z morza wyrasta pionowy klif wyspy Haja. Jej najwyższy szczyt Nipen (486 m n.p.m.) opada na zachodzie pionowymi ścianami do Morza Norweskiego i intryguje każdego wodniaka, który po wyjściu z fiordów Kvaløyi ma wreszcie szerszą perspektywę na poszarpaną linię wybrzeża. Od Haja na południu po Rosshølmen na północy rozciąga się ciekawa grupa wysp oddzielająca Kvaløyę od otwartego morza. Żadna z nich nie przekracza długości 2 km, a wiele mierzy jedynie kilkaset i kilkadziesiąt metrów. Pomiędzy skalistymi i nieprzystępnymi cyplami fale i wiatry znad północnego Atlantyku utworzyły szereg przepięknych plaż. Schowane w głębokich zatokach, otoczone soczystą zielenią łąk, kuszą, by wylądować na każdej z nich.

W czasie lęgowym, wśród skał i w klifach, gniazduje niezliczona ilość ptactwa morskiego. Najliczniejsze są mewy srebrzyste, mewy siodłate, rybitwy arktyczne, ostrygojady i szlachary. Są też gatunki, które przylatują tu z Arktyki, by przezimować. To głównie edredon zwyczajny i edredon turkan. Te wyspy to ptasie królestwo. Hałas jest przeogromny, w czerwcu i lipcu nie słychać własnych myśli. W 2004 r. utworzono tutaj Park Krajobrazu Chronionego Haja-Rosshølmen. Część wysp objęto ochroną kulturowo-krajobrazową. Są własnością prywatną, ale nie można się na nich osiedlać i budować domów. Właściciele mogą remontować i zamieszkiwać istniejące budynki, kiedyś służące rybakom. Wszystkie wyspy pomiędzy Rosshølmen i Vadholmen to w okresie od 1 maja do 15 lipca tzw. No Landing Zone – ptasi rezerwat, do którego nie wolno przybijać, ani tym bardziej lądować. Poza tym ograniczeniem turysta może zgodnie z prawem norweskim na wyspach lądować, przemierzać je i na nich biwakować, a nawet rozpalać ogniska z zachowaniem zasady: nie bliżej niż 150 m od zamieszkanego zabudowania.

Niewątpliwą atrakcją na Haji jest wędrówka na wierzchołek góry Nipen. Z jej szczytu roztacza się przecudny widok na Kvaløyę z jej fiordami i górami. Prawie na pewno natkniemy się tam na bielika, wykorzystującego prądy wstępujące i szybującego ponad skalnymi urwiskami. Podczas zakazu przybijania do brzegu można pływać pomiędzy wysepkami cały dzień i nie spotkać żadnej łodzi, a po powrocie do jednej z zacisznych zatoczek Haji mieć pewność, że spędzi się wieczór i noc tylko we własnym towarzystwie, słuchając szumu morza i krzyku mew, oglądając niezachodzące słońce.

 

ZACHÓD NA PÓŁNOCY

Zachód słońca nad Bergsøyan widziany z plaży na Senji na wschód od Hamn. To najlepsze miejsce do zwodowania kajaków – dzikie i zaciszne.

PLAŻING

Zatoka w odległości 2–3 godzin wiosłowania na zachód od Bergsøyan jest ostoją dużego stada reniferów. Za dnia spacerują lub odpoczywają na plaży.

LAZUROWE WYBRZEŻE

Jedna z licznych plaż w atolu Krøttøyi.

 

PERŁA HISTORYCZNA

 

Do grupy wysp Risøya-Sandvær dotarłem przypadkiem, obierając kurs na imponująco wyglądający z daleka stożek wyspy Sandøya. Nie chciałem płynąć wzdłuż wybrzeża dużej Ringvassøyi. Ciąg małych wysepek z dala od głównego wybrzeża zawsze bardziej mnie kusi. Już sama droga przez Musvær, Småvær i Lyngøyę była ciekawa. Na tej pierwszej, niewielkiej, wąskiej, o długości poniżej 2,5 km, uwijał się ciągnik koszący trawę. Drewniane płoty, furtki i zwierzęce odchody wyraźnie wskazywały, że pasą się tu owce. Tak daleko na północy znowu pojawiły się białożółte plaże. Zaskoczyło mnie, że ta mała wyspa ma stałych mieszkańców. Jest ich aż sześcioro i mieszkają tam sezonowo. Zajmują się głównie produkcją mleka i wełny. Småvær i Lyngøya, typowe szkiery, są ładnym pomostem, po którym miałem przeskoczyć na Risøyę. 

Do Risøyi dotarłem w strugach deszczu. Wybrałem drogę na zachód od głównej wyspy – przez środek archipelagu. Zaraz po wpłynięciu między wysepki natknąłem się na tablicę informacyjną. To również teren krajobrazu chronionego. Cały archipelag to No Landing Zone w okresie od 1 kwietnia do 31 lipca, czyli zakaz biwakowania dla mnie, bo dotarłem tam pod koniec lipca. Wyspy są obszarem lęgowym i leżą na trasach przelotu ptactwa, które skuszone bujną roślinnością, lądują tu na odpoczynek i popas. Najliczniejsze są różne gatunki gęsi, przede wszystkim gęgawa i gęś zbożowa. Krajobraz jest bardzo specyficzny. Wąskie kanały, wypełnione ciemnozieloną wodą i gęstym lasem wodorostów, mają czasami szerokość tylko 10–15 m. Kolor jest pochodną skalistego podłoża. Plaże występują tylko na północy i po wschodniej części Risøyi.

Zaskakująca jest bujność i soczystość zieleni tutejszej roślinności. Deszcz i lekka mgiełka podkreślały te aspekty. Znów czułem się jak w krainie elfów. Pływanie wśród wysepek, eksploracja ślepych zaułków wodnych, spacer po torfowiskach i zbiorowiskach brzozy omszonej to niezapomniane doznania. Można w pełni rozkoszować się urokiem i zapachem tundry. Nie ma ani jednego komara lub meszki – za daleko od stałego lądu, za daleko nawet od większych wysp.

Część wschodnia Risøyi jest wyłączona z No Landing Zone, ale stanowi rezerwat kulturowy. Nie stawia on żadnych ograniczeń turyście, jeśli chodzi o biwakowanie, rozpalanie ognisk czy eksplorację wyspy. Jest ustanowiony, by chronić historyczne pozostałości. Ponoć już w średniowieczu na wyspie mieli bazę rybacy, którzy zapuszczali się tak daleko na północ. Wygląda na to, że nie wszyscy wikingowie zajmowali się tylko podbijaniem Europy i plądrowaniem miast i wsi. Na wyspach zajmowano się pozyskiwaniem jaj, ptasiego guana i pierza. Znajduje się tu również przystań i niedaleko niej dzika piaszczysta plaża idealna do legalnego biwakowania.

 

POLSKA PERŁA

 

Miasto Tromsø – stolica regionu, leży na wyspie Tromsøya. Na jednym ze wzgórz, z dala od zgiełku miasta, znajduje się piąta perła. Totus Tuus Immaculate Virginis Decoris Carmeli – polski klasztor sióstr karmelitanek bosych. Założony w 1990 r., wrósł mocno w pejzaż miasta. Tu zaczynałem swoją podróż. W ciszy, spokoju i zadumie przygotowywałem się do rejsu – kajakarstwo morskie na tych wysokościach geograficznych nie jest łatwym wyzwaniem. Tu także kończyłem, zmęczony, ale szczęśliwy, witany niemalże jak członek rodziny.