Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-03-01

Artykuł opublikowany w numerze 03.2018 na stronie nr. 48.

Linia kolejowa łącząca Belgrad z Barem w Czarnogórze powstała w latach 70. Jedziemy wysoko, a dookoła wspaniałe ciemne góry (stąd nazwa kraju) i gęste lasy. W dole wiją się drogi i rzeki, tylko gdzieniegdzie widać wioski lub pojedyncze zabudowania. Widoki zapierają dech.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Dla turystów Bałkany to fascynujący tygiel kulturowy, choć z politycznego punktu widzenia bodaj najbardziej skomplikowany region w Europie. Czarnogóra nie jest wyjątkiem. Najłatwiej polecieć tam samolotem do Podgoricy. Ale to byłoby zbyt banalne. Decydujemy się na podróż kombinowaną. Najpierw lot do Budapesztu. Później pociągi w dwóch etapach: do Belgradu, a potem do Czarnogóry. 

 

WIDOK Z PALMY

Zatoka Kotorska przypomina norweski fiord – jest otoczona majestatycznymi, niemal dziewiczymi górami dochodzącymi do 1700 m n.p.m. Tyle że wokół rosną palmy.

MAŁA RZEKA, DUŻY MOST

Most nad kanionem Mala Rijeka ma 200 m wysokości (długość 499 m) i jest najwyższym wiaduktem kolejowym w Europie.

PRZYSTANEK PRZED BITWĄ

Katedra św. Tryfona, patrona Kotoru, z 1166 r. W Muzeum Katedralnym znajduje się m.in. krucyfiks, którym legat papieski miał błogosławić wojska Jana III Sobieskiego przed bitwą pod Wiedniem.

 

PRZEZ TUNELE I WIADUKTY

 

Już na słynnym dworcu Keleti w stolicy Węgier czeka nas przygoda. Staroświecki pociąg do Belgradu, cały zamalowany wielobarwnym graffiti, w niczym nie przypomina nowoczesnego składu, jaki widzieliśmy na stronie internetowej serbskich kolei. A to dopiero początek. Jak się okazuje, wagon jest sypialny, a nie z kuszetkami. Na cztery osoby możemy dostać trzy miejsca do spania. Według serbskiego konduktora to wina Węgrów, a on nic nie może z tym zrobić. 

Wagon jest stary, odrapany. Nie udaje nam się jednak ostatecznie ustalić, czy (według polskich standardów) pochodzi z czasów Gierka, czy Gomułki. Przychylamy się raczej do tej drugiej możliwości. Tak czy inaczej, z około godzinnym opóźnieniem przybywamy do Belgradu.

Również pociąg do Czarnogóry nie jest nowoczesny. Ale porządny: czysty, wygodne fotele, po sześć w przedziale. Odjeżdża punktualnie. Trudno tylko zrozumieć fenomen wagonu restauracyjnego. Pamięta on jeszcze jugosłowiańskiego przywódcę Titę i zadziwia ofertą, na którą składa się tylko: piwo, kawa po turecku i hibiskus odgrywający rolę herbaty. Żadnych ciastek, słonych paluszków, nie mówiąc o kanapkach czy jajecznicy. A przecież jedzie nim mnóstwo ludzi. Barman mógłby robić fantastyczny interes... 

Wszystkie niedogodności wynagradzają nam widoki za oknem. Nie przypadkiem przecież wybraliśmy tę trasę Belgrad – Bar w Czarnogórze. Znajduje się na niej aż 254 tuneli i 435 wiaduktów. Najdłuższy tunel, Sozina, ma 6,17 km. A nad kanionem Mala Rijeka zbudowano most o długości 499 m i wysokości 200 m, który jest najwyższym wiaduktem kolejowym w Europie. Linia Belgrad – Bar jest uważana za jedną z najpiękniejszych na Starym Kontynencie i nazywana Koleją Snów. 

 

JAZDA BEZ TRZYMANKI I... STŁUCZKI

 

Już na peronie w Podgoricy poznajemy fenomen taksówek w tym kraju. Młody taksówkarz wie, ile kosztuje autobus do Kotoru, i proponuje nam kurs za minimalnie wyższą opłatą. Dla nas korzyść tym większa, że podwozi nas pod sam dom. Ostrzega przy tym przed wynajmem samochodu. Bo drogo i niebezpiecznie. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że robi to w imię solidarności zawodowej. A z drugiej strony, chyba nie bardzo przesadza.

Jak się okazuje, prowadzenie samochodu stanowi tu nie lada wyzwanie. Czarnogórcy, jak to południowcy, niewiele sobie robią z przepisów ruchu drogowego. Ograniczenie prędkości, pasy bezpieczeństwa czy kierunkowskazy nie należą do pojęć powszechnie szanowanych. Co najdziwniejsze, nie widzieliśmy tu ani jednej stłuczki... A poruszanie się wokół Zatoki Kotorskiej to już naprawdę wyższa szkoła jazdy. Na drodze mieści się w zasadzie jeden samochód. Określenie „wymijanie na styk” dopiero tu nabiera właściwego znaczenia. 

Wokół zatoki nie ma przystanków, autobus staje tam, gdzie podróżny go zatrzymuje. Brakuje również wydrukowanych rozkładów jazdy. Trzeba się o nie dowiadywać w informacji. Ale mimo to pojazdy Blue Line kursują regularnie.

 

EURO POZA UNIĄ

 

Państwo jest małe i formalnie bardzo młode. Republika Czarnogóry powstała w 2006 r., po referendum i wyjściu z Federacji Serbii i Czarnogóry. Do dziś zresztą ludzie toczą ożywione spory, czy była to słuszna decyzja. Nasi znajomi byliby za dalszą unią z Serbią; nie tylko on – Serb, ale również ona – Czarnogórka. Zwłaszcza że państwo jest gospodarczo silnie powiązane z sąsiadem z północy. A przy tym niewielkie (niecałe 14 tys. km2 i 622 tys. ludzi) – mniejsze niż województwo łódzkie i mniej ludne niż Wrocław.

Kraj zmierza ku zachodniej Europie. W czerwcu 2017 r. stał się już członkiem NATO. Nawet przepoczwarzona postkomunistyczna Demokratyczna Partia Socjalistów Czarnogóry chce przystąpienia do Unii Europejskiej.

Bardzo ciekawa jest historia czarnogórskiej waluty. Po hiperinflacji w latach 90. przyjęto system dwuwalutowy. Oficjalnym środkiem płatniczym obok dinara stała się niemiecka marka. Później zastąpiło ją euro. Czarnogóra jest więc jedynym państwem niebędącym członkiem UE, w którym walutą jest euro. Niech to nas jednak nie zwiedzie przy korzystaniu z telefonu. Ponieważ nie obowiązują unijne przepisy o ograniczeniu opłat roamingowych, minuta połączenia z Polską kosztuje 6,15 zł. Słyszałem o rodzinie, której rachunki w ciągu dwutygodniowego pobytu przekroczyły koszty wakacji dla jednej osoby. 

 

CZARNY Z CZARNOGÓRY

Pomnik Ivana I 

WIDOK Z DRABINY

Z przełęczy zwanej Drabiną Kotoru rozciąga się wspaniała panorama na prawie trójkątne stare miasto i najpiękniejszą zatokę Morza Adriatyckiego.

 

POLSKIE MOZAIKI

 

Wspomniane spory narodowościowe są skutkiem bogatej historii tego kraju: Ilirowie, Bizancjum, księstwo Zeta, wpływy Wenecji, potem Serbii, a od czasu do czasu – również Rosji. Czarnogóra to fascynujący tygiel kulturowy. Tradycja prawosławna (niejednokrotnie napisom łacińskim towarzyszy cyrylica) miesza się z muzułmańską (turecką – głównie na południu), a także katolicką (wenecką). Ta ostatnia rzuca się w oczy szczególnie wokół Boki Kotorskiej – największej zatoki Morza Adriatyckiego. 

Bogatą historię widać w wielu miejscach, między innymi w Prčanj, w którym stacjonujemy. Dziś wieś letniskowa, a o minionej potędze świadczy wielki barokowy kościół Narodzenia Matki Bożej, który mógłby się znaleźć w każdym europejskim mieście. 

Dziś Czarnogóra stawia na turystykę. Mimo to poza największymi ośrodkami bywają kłopoty z dogadaniem się z miejscowymi. Nie załamujmy się jednak – gdy nie pomoże angielski, próbujmy po polsku. Przecież Czarnogórcy są południowymi Słowianami... To ludzie twardzi, ale raczej otwarci, przyjaźnie nastawieni do innych. Mają przy tym ogromny dystans do siebie. Objawia się on między innymi w słynnych przykazaniach. Wynika z nich np., że Czarnogórcy są leniwi, choć w rzeczywistości stworzyli wiele rzeczy, które ściągają turystów z całego świata.

Risan to najstarsze miasto nad Zatoką Kotorską. Powstało prawdopodobnie w VII w. p.n.e., ale ponadregionalne znaczenie zyskało około czterystu lat później, gdy najpierw król Ballaios, potem Agron, a wreszcie królowa Teuta mieli tam swoją stolicę przeniesioną ze Szkodry. W XIX w. odkryto pierwsze rzymskie mozaiki pochodzące z początku II w. n.e. Przedstawiają one m.in. Hypnosa, greckiego boga snu, szachownice i stylizowane motywy rodzinne. 

Od kilkunastu lat prace wykopaliskowe prowadzi tam Ośrodek Badań nad Antykiem Europy Południowo-Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, co jest wyraźnie zaznaczone w miejscowym muzeum. Wcześniej odkryto m.in. dom hellenistyczny z pomieszczeniami mieszkalnymi otaczającymi mały dziedziniec, magazyn greckich amfor na wino, rzymski dom z mozaiką z motywem podwójnego meandra, pochodzącą z IV w. n.e. Polacy znaleźli także monety iliryjskie z okresu poprzedzającego panowanie królowej Teuty. W 2003 r. ówczesne władze postanowiły wznieść muzeum nad mozaikami, a więc poprosiły polskich archeologów o badania weryfikacyjne. Odkryto kolejnych pięć mozaik i zmieniono datowanie wszystkich. Stwierdzono też, że nie była to rzymska willa, ale luksusowa oberża (hospitalium), czyli hotel z restauracją, leżący blisko ówczesnego portu. 

Innym polonicum jest tablica w Kotorze upamiętniająca Jana Karskiego, który w 1942 r., jako pierwszy naoczny świadek, przekazał zachodnim sojusznikom informacje o eksterminacji Żydów przez Niemców. Ponad trzy lata temu, jesienią 2014 r., w ramach obchodów roku Karskiego ambasadorowie Rzeczypospolitej Polskiej w Czarnogórze i Izraela w Serbii odsłonili kamień z tablicą ku czci kuriera. Posadzili też drzewo oliwne. 

 

JEDYNY TAKI FIORD

 

Po Kotorze można się włóczyć całymi dniami. Błąkać po wąskich uliczkach, zaglądać do licznych kościołów i cerkwi (nie wspominając o sklepikach). I ciągle odkrywać coś nowego. Z pewnością nie wolno pominąć katedry św. Tryfona. Zaczęto ją wznosić w 1166 r. Niezwykle interesujące jest też Muzeum Katedralne. Można je zwiedzać z biletem wstępu albo bezpłatnie po porannej niedzielnej mszy. Ale, uwaga, trzeba przyjść na mszę kwadrans przed 10. Wśród wielu eksponatów warto zwrócić uwagę na krucyfiks, którym legat papieski Marek z Aviano miał błogosławić wojska Jana III Sobieskiego przed bitwą pod Wiedniem. 

Godne uwagi jest Muzeum Morskie Czarnogóry. Zgromadzono tam wiele cennych eksponatów związanych z bujną historią tutejszego żeglarstwa. Pokazują one znaczenie tego państwa na Adriatyku w minionych wiekach. Podobne, choć mniejsze, placówki tego typu znajdują się w kilku miejscowościach, przede wszystkim w Peraście.

Czarnogórcy mają dobrą, charakterystyczną dla basenu Morza Śródziemnego kuchnię. Bardzo znane są dania mięsne z rusztu: pljeskavica i cevapcici. Tutaj powraca zawsze filozoficzne pytanie: czy ludzie jedzą po to, by żyć, czy raczej żyją, by jeść? Znakomite oliwki, oliwa, miód. Czego można chcieć więcej? Być może jeszcze obecnych tu wszędzie: serów, owoców morza, burków i bakławy... A do tego wina i rakiji. Wszystko to w przystępnych cenach. Nam bardzo przypadły do gustu świeże małże kupowane na kilogramy.

Siedzimy na tarasie z widokiem na Bokę Kotorską – jedyny na południu Europy fiord podobny do norweskich. Przynajmniej raz na dobę przypływa tu duży statek wycieczkowy. Zatoka jest otoczona majestatycznymi, niemal dziewiczymi górami, a jej brzegi – porośnięte palmami. W okolicznych miejscowościach turyści podziwiają zabytkowe kościoły, cerkwie i pałace. Bajkowe miejsce, ciekawy kraj.