Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-07-01

Artykuł opublikowany w numerze 07.2018 na stronie nr. 78.

Tekst i zdjęcia: Radosław Kożuszek, Zdjęcia: shutterstock,

Bestia z gór


Na pierwszy rzut oka wygląda jak postać z horroru lub kosmiczny obcy, który nawiedził Ziemię. Ma przenikliwy wzrok, wampirze kły, psią twarz, lwią grzywę i gołą, krwistoczerwoną pierś. Mimo przerażającego wyglądu jest towarzyską wegetarianką, która wolne chwile spędza na... „plotkowaniu”. Aby spojrzeć w oczy bestii, musimy odwiedzić Etiopię lub Erytreę.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

OSTATNIE SCHRONIENIE

Poszarpane szczyty, liczne doliny, źródła oraz rozległe łąki usytuowane na płaskowyżach. Tak wyglądają góry Semien – jedno z ostatnich miejsc, gdzie żyją dzikie dżelady.

OPCJA WEGE

Głównym pokarmem dżelad są źdźbła wysokogórskich traw i ziół.

 

Dżelady brunatne (Theropithecus gelada), kiedyś łączone z makakami lub pawianami, dziś są jedynym przedstawicielem rodzaju Theropithecus. Z języka greckiego słowo ther oznacza bestię, a pithecus – małpę. W rzeczy samej wygląd dżelady wprowadza w konsternację. Sporej wielkości małpa z długim, zakończonym pędzlem ogonem, przerażającą twarzą i gołą, czerwoną piersią może budzić mieszane uczucia. Przed chłodem chroni dżelady gruba okrywa włosowa, a u samców gęsta grzywa. Dlatego są obok makaków japońskich jedynymi na świecie zimnolubnymi małpami. W związku ze znacznym zredukowaniem populacji wilków abisyńskich i lampartów, będących naturalnymi wrogami małp, dżelady w zasadzie obawiają się tylko ludzi. Wszystkie współcześnie żyjące zamieszkują niektóre góry na terenie Etiopii i Erytrei, a największe ich populacje zasiedlają góry Semien.

Innymi endemicznymi mieszkańcami Semien są koziorożce abisyńskie. Zamieszkują tylko najwyższe partie gór i dostojnie skaczą po półkach skalnych. Samce mają rogi dochodzące nawet do 1,4 m długości. Największym drapieżnikiem Semien są natomiast wilki abisyńskie zwane kaberu. To niewielkie i bardzo płochliwe zwierzęta o czerwonawej sierści, białym podgardlu i nogach. Często poruszają się w niewielkich grupach rodzinnych. Można pomylić je z popularnymi szakalami.

Blisko pól namiotowych gromadzą się sporej wielkości endemiczne biało-czarne kruki grubodziobe, które czekają na łatwą zdobycz w postaci odpadków. Są tak liczne, że zastaniemy je na każdym polu biwakowym. Z kolei podczas wysokogórskich wędrówek możemy podziwiać dostojne sępy. Najbardziej niesamowitym wrażeniem jest ich obserwacja ze szczytu Imet-Gogo, którego piętrowe ściany gwarantują rewelacyjny widok w dół. Tu krążące sępy oglądamy, patrząc pod nogi, a nie zadzierając głowę do góry.

 

ETIOPSKI ENDEMIT

 

Większość turystów przyjeżdżających do Semien pragnie zobaczyć żerujące dżelady. Małpy zamieszkują tylko najwyższe części gór i spotkać je można na wysokości od 2000 do 4000 m n.p.m., dlatego niezbędne jest zorganizowanie odpowiedniego transportu. W związku z bardzo niską temperaturą występującą w nocy i nad ranem dżelady budzą się dość późno jak na dzikie zwierzęta i na pierwszy posiłek schodzą dopiero, gdy słońce ogrzeje łąki i zbocza gór. Z tego względu małpy można oglądać w zasadzie od godziny 9 rano do 17 po południu. Nie trzeba zatem zrywać się ze snu skoro świt jak wtedy, gdy chcemy obserwować inne zwierzęta. Podróżując wynajętym samochodem z Debarku, głównego miasta wypadowego w góry, pierwsze stada dżelad zobaczymy dopiero po około godzinnej jeździe. Tam, gdzie miejsce drzew zajmują krzewy i rozległe łąki, a rozrzedzone powietrze zawiera małe ilości tlenu.

W zasadzie każdy odwiedzający Semien jest w stanie zobaczyć małpy. Grup rodzinnych dżelad jest jeszcze sporo i bardzo lubią żerować blisko dróg. Czasami zlewają się z kamieniami lub zaoranym polem, dlatego warto od czasu do czasu obserwować rzekomo puste łąki. Dżelady nie są przesadnie płochliwe i pozwalają podejść do swojego stada na odległość około 10 m. Jeżeli zaczniemy się zbliżać, będą bez pospiechu odchodzić. Nigdy nie atakują turystów, którzy zanadto się zbliżyli. Po prostu odchodzą. 

Podczas trzydniowego trekkingu w Semien trzy razy widzieliśmy spore stada dżelad. Pierwszą grupę rodzinną zobaczyliśmy zaraz po opuszczeniu auta, które podwiozło nas na szlak. Oczywiście małpy wypatrzył nasz przewodnik, który w pewnym momencie się zatrzymał. Gdyby nie on, minęlibyśmy pole, na którym żerowała grupa licząca kilkanaście osobników. Wydawało się, że nie robią sobie kompletnie nic z naszej obecności. Pozwoliły nawet podejść do siebie bliżej. Następnie, ciągle przeczesując trawę, przeszły przez wydeptaną ścieżkę i zniknęły za wzgórzem. Było to dla nas nie lada przeżycie i w zasadzie pierwszego dnia zobaczyliśmy to, po co przyjechaliśmy do Semien. 

Drugiego i trzeciego dnia udało nam się jeszcze dwukrotnie zobaczyć dżelady. Turyści poznani na polu biwakowym odwiedzali Semien zaledwie przez jeden dzień. Wynajęli samochód w Debarku, opłacili wszystkie pozwolenia i powiedzieli kierowcy, że ich marzeniem jest zobaczenie dżelad. Kierowca zawiózł ich w kilka miejsc, aż w końcu udało im się zobaczyć małpy. Można z tego wywnioskować, że dżelady przemierzają ściśle określone tereny w górach i zobaczymy je w miejscach, do których dojedziemy samochodem. Z opowieści wynikało, że przewodnik dobrze wiedział, gdzie ma jechać i gdzie można spotkać małpy. Taka jednodniowa wycieczka kosztowała 100 dolarów.

Etiopczycy rozumieją, że turyści przyjeżdżają do Semien właśnie po to, aby zobaczyć te niesamowite małpy, dlatego otaczają je szczególną opieką. Nie pozwalają, by ktokolwiek je płoszył, pilnują, aby turyści nie podchodzili zbyt blisko, oraz schodzą małpom z drogi, gdy te przemierzają urwiska. Jedynymi miejscami, skąd przepędza się te zwierzęta, są pola uprawne oraz miejsca biwakowania. Lokalni przewodnicy, którzy oprowadzają grupy turystów, dbają nawet o to, by na polach biwakowych wszystkie śmieci znalazły się w zamkniętych pojemnikach. Przeczesujące teren małpy zjadają znalezione resztki, co może się odbić bardzo niekorzystnie na ich zdrowiu. Dżeladom pod żadnym pozorem nie można rzucać żadnego pożywienia. Jedyną odpowiednią dla nich karmą są jałowe źdźbła traw, owady i zioła. Każdy pokarm charakteryzujący się większą kalorycznością bądź dużą zawartością węglowodanów wywołuje u zwierząt stan podobny do cukrzycy, mogący skończyć się śmiercią!

Nie zawsze dla dżelad los był tak łaskawy. Wcześniej stanowiły dla miejscowych źródło smacznego mięsa oraz odzienia, a ich skóry służyły jako okrycia wierzchnie na bardzo zimne noce. Ponadto grzywy samców były wykorzystywane przez wodzów licznych plemion górskich jako ozdoba. Polowanie na małpy nie było ani wyczerpujące, ani skomplikowane, bo na odkrytych polanach i stokach górskich stanowiły bardzo łatwy cel. Doprowadziło to do skrajnego wytrzebienia zwierząt, które przetrwały jedynie w najdalszych i najmniej dostępnych zakątkach etiopskich i erytrejskich gór.

 

BODYGUARD

Każdy turysta indywidualny jest zobligowany do poruszania się na terenie parku w towarzystwie skauta (strażnika).

KWARTET EGZOTYCZNY

Na szlaku można spotkać muzykujące dzieci etiopskich górali.

W BAZIE DEBARK

Idealną bazą wypadową w góry Semien jest miasto Debark. Znajdują się tu: targ, hotele, restauracje oraz przystanek autobusowy.

 

WIECZORNE DŻELAD ROZMOWY

 

Dżelady zjadają w zasadzie wszystko to, co znajdą na wysokogórskich łąkach – trawę i zioła, nasiona, pąki kwiatowe, miękkie gałązki, bezkręgowce, a także bardzo sporadycznie małe gady i ptasie jaja. Małpy potrafią także rozpoznać rośliny, które mają jadalne korzenie i bulwy. Wydaje się, że najsmaczniejszym dla dżelad pokarmem są nasiona traw, których obfitość znajdują właśnie na wysokogórskich łąkach, a nie w zakrzaczonych dolinach. Ta słabość do wysokowęglowodanowych ziaren bardzo często prowadzi małpy wprost na poletka uprawne, gdzie miejscowi sieją pszenicę i jęczmień. Małpy są notorycznie przeganiane przez ludzi, bo podczas jednego żerowania mogą zjeść i zadeptać całe poletko.

Dżelady zawsze żerują w grupie, wydają pochrząkiwania i piski – w ten sposób upewniają się, że wszystko jest w porządku i żadna nigdzie nie zabłądziła. Przeczesujące górskie łąki stado jest dość głośne i przypomina trochę grupę ludzi pracujących na polu, którzy poruszają różne tematy. Podczas żerowania małpy są skupione raczej na jedzeniu i rzadko dochodzi do bliższych interakcji. Sytuacja zmienia się diametralnie późnym popołudniem, gdy najedzone dżelady szukają nocnego schronienia lub oddają się zwykłemu relaksowi. Czasami zbijają się w grupę i za pomocą odgłosów, gestów i mimiki porozumiewają się ze sobą. Owe „rozmowy” prowadzą równie często do zabaw, co do kilkusekundowych wybuchów furii. Oprócz pisków, pochrząkiwań, mruczeń i okrzyków gestykulują kończynami przednimi, wywijają górną wargę, okazując gigantyczne dziąsła, ziewają, pokazują kły, mrugają oczami, marszczą czoło i wywijają powieki. Wszystko to składa się na przekaz na tyle czytelny, że inne osobniki stada są w stanie na niego odpowiedzieć. Dżelady, tak jak większość małp społecznych, nie ukrywają swoich emocji, a ich reakcje są nierzadko dość skrajne i ludzkim okiem – nieadekwatne do problemu.

Rodziny dżelad są tworzone zazwyczaj przez jednego lub kilku dorosłych, dominujących samców i po 4–8 samic przypadających na każdego z nich. W grupach takich znajdują się oczywiście młode, a także synowie samic, którzy nie ukończyli piątego roku życia. Gdy młody samiec zaczyna interesować się samicami, jest przepędzany przez dominującego samca i łączy się z innymi, podobnymi sobie podrostkami. Gromady samotnych samców przeczesują, podobnie jak grupy rodzinne, górskie łąki w poszukiwaniu pokarmu i przy okazji w celu napotkania innych stad, z których mogliby uwieść samice. Grupy rodzinne są oparte na komforcie życia i opiece gwarantowanej przez dominującego samca, a nie – jak w przypadku pawianów – na zastraszeniu. Dlatego jeżeli samice są zadowolone z działań swojego protektora, nigdy go nie opuszczą. Jeżeli jednak na horyzoncie pojawi się atrakcyjny samiec gwarantujący więcej niż dotychczasowy mąż, to samice dość często nie mogą mu odmówić i pojedynczo lub gromadnie przechodzą na jego stronę. Powrót jest możliwy, ale zdrajczyni poniesie karę wymierzoną przez ojca stada. Czasami grupy rodzinne mogą się łączyć w większe stada, których liczebność dochodzi nawet do 300 osobników. Tym samym tworzą się swego rodzaju wędrujące „plemiona” złożone z kilkunastu czy kilkudziesięciu rodzin.

 

Z KAMIENIEM W RĘKU, Z DZIECKIEM NA PLECACH

 

Dżelady jako jedne z nielicznych zwierząt posługują się narzędziami. Być może nie tak wyrafinowanymi jak używane przez szympansy, które stosują np. pałeczki do wyjadania termitów z kopców, ale opanowały rewelacyjną technikę rzucania kamieniami i spuszczania ich z uskoków czy półek skalnych. W momencie zagrożenia wszystkie osobniki zbijają się w grupę, a wolno chodzące młode w kilka sekund lądują na grzbietach matek. Małpy nerwowo szukają wolnych kamieni i rzucają je w kierunku napastnika. Jeżeli mają możliwość wdrapania się na skały, to uciekając, celowo poruszają wolne kamienie, aby te spadały na ścigające je zwierzę. 

W związku z wytrzebieniem dużych drapieżników takich jak lampart, małpy nie mają zbyt wielu okazji do używania swoich zdolności. Zdarza się jednak, że od czasu do czasu napotykają na swojej drodze stada pawianów płaszczowych, z którymi co prawda nie dzielą terenów żerowania, ale mogą korzystać z tych samych miejsc noclegowych. Pawiany szukają pożywienia w dolinach i dolnych partiach stoków, z kolei dżelady – bardzo wysoko w górach, aż na granicy występowania śniegu. Późnym popołudniem pawiany przemieszczają się w górę w poszukiwaniu bezpiecznych miejsc noclegowych. Dżelady natomiast schodzą ze szczytów, gdzie nocą temperatura spada poniżej zera. Obydwa gatunki spotykają się tuż przy najlepszych miejscach noclegowych w środkowej części wzgórza i wówczas rodzi się problem. Zarówno dżelady, jak i pawiany uzurpują sobie prawo do danych miejsc i nie mają ochoty odstępować ich kuzynom. Każdy gatunek we własnym języku, za pomocą przeraźliwych krzyków i pisków, próbuje przegonić rywali. Jeżeli to nie pomaga, dżelady rzucają kamieniami. Następnie obydwa gatunki ostentacyjnie prezentują uzębienie, pozorują ataki, a dżelady dodatkowo odkrywają ogromne dziąsła, krwistoczerwone piersi i przeraźliwie wyglądające białe powieki. Dla przyglądającego się z boku człowieka wszystko to wygląda na gigantyczną bitwę, w której bierze udział nawet kilkaset osobników. Małpy nawzajem się przeganiają, miotają kamienie i wzniecają tabuny kurzu, nerwowo rwą trawę, wrzeszczą i rzucają się jedna na drugą. Takie potyczki nie niosą jednak ofiar, a jedynym ich efektem są siniaki i niewielkie rany. Zazwyczaj mniej liczna i mniej rozwrzeszczana grupa daje za wygraną i udaje się na noc w inne miejsce.

 

UZALEŻNIONA OD UV

 

Dżelada bardzo źle znosi pobyt w niewoli. Wymaga silnego nasłonecznienia, ale nie ciepła. Taki efekt jest trudno osiągnąć w ogrodach zoologicznych, które zazwyczaj są zlokalizowane w nisko położonych miastach. Dlatego pomieszczenia, w których znajdują się małpy, są oświetlane mocnymi lampami imitującymi naturalne promieniowanie słoneczne. 

Dżelady są wrażliwe także na zanieczyszczenie powietrza i zdecydowanie wolą oddychać tym chłodnym, górskim, z mniejszą ilością tlenu niż miejskim smogiem. Również ich żywienie sprawia wiele niedogodności ogrodom zoologicznym. Wysokogórskie gatunki roślin zawierają cały wachlarz niezbędnych dla dżelad substancji nazywanych zwyczajowo witaminami. Co jest witaminą dla człowieka, niekoniecznie musi nią być dla innego gatunku i odwrotnie. Dość trudno jest zatem zabezpieczyć małpy w odpowiednią ilość traw i ich nasion, kłączy i ziół, które będą się charakteryzować wartością podobną do tych rosnących w górach Semien. Dlatego najlepiej, by małpy zostały w swoim naturalnym środowisku.