Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-09-01

Artykuł opublikowany w numerze 09.2018 na stronie nr. 48.

Tekst i zdjęcia: Łukasz Szoszkiewicz, Zdjęcia: shutterstock,

Chicago: Ameryka w pigułce


„Sądzę, że Chicago będzie najpiękniejszym wielkim miastem pozostałym na tej planecie”, stwierdził pewnego dnia Frank Lloyd Wright, wybitny architekt, który Chicago nosił głęboko w sercu. Istotnie – spacerując ulicami, możemy zachwycać się modernistyczną zabudową i podziwiać koloryt poszczególnych dzielnic, ale musimy też wiedzieć, że wysoko w górze, na ostatnich piętrach wieżowców, szyby zaczynają pękać.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Źródeł amerykańskiej potęgi należy upatrywać w społeczeństwie złożonym z nieprzeciętnych jednostek. W XIX w. wyjazd do Ameryki był podróżą w nieznane. Przede wszystkim była to migracja mentalna – decydowali się na nią ludzie zdeterminowani, z inicjatywą i niebojący się ciężkiej pracy. Jeszcze dwa wieki temu w miejscu, gdzie znajduje się Chicago, stały cztery niewielkie gospodarstwa, a brzegi rzeki zamiast drapaczy chmur porastały pola shikaawa, specyficznej odmiany cuchnącej cebuli. Na wiosnę teren stawał się grząski, latem słońce przysłaniały chmary owadów, w 1854 r. miasto zdziesiątkowała epidemia cholery, a kilkanaście lat później w tzw. Wielkim Pożarze spłonęła trzecia jego część i prawie 100 tys. ludzi pozostało bez dachu nad głową. Jednak Chicago nie tylko nie dało się złamać, ale i z każdego kryzysu wychodziło silniejsze.

W 1880 r. połowa mieszkańców miała w metryce wpisane miejsce urodzenia za granicą, a najliczniejsze były kolonie Niemców i Irlandczyków. Na początku XX w. do Illinois zaczęli napływać Polacy, którzy w latach 50. stanowili najliczniejszą grupę imigrantów (aż 18 proc.). Najpierw osiedlali się w dzielnicy Avondale, która została przez nich ochrzczona Jackowem albo Wacławowem. Chociaż dzisiaj dominuje tutaj ludność meksykańska, wciąż można dostrzec szyldy sklepowe w języku polskim, sklepy z polską żywnością, a na ławkach przesiadują starsi ludzie rozmawiający mieszanką języka polskiego, angielskiego i niekiedy ukraińskiego. Kulinarną perełką jest restauracja Czerwone Jabłuszko, w której można zjeść polskie potrawy. Wystrój przypomina nieco późny PRL, a obsługa w pierwszej kolejności zagaduje po polsku.

Aby dopełnić obrazu Ameryki, należy wspomnieć o jeszcze jednej grupie społecznej – potomkach niewolników sprowadzanych w XVIII i XIX w. na plantacje bawełny do południowych stanów. Potomkinią rodu o takiej genezie jest Michelle Obama, która na świat przyszła właśnie w Chicago. 

 

FASOLA ODBIJA

Rzeźba Cloud Gate, którą odsłonięto w 2006 r., jest jednym z symboli miasta. Projektując ją, brytyjski artysta sir Anish Kapoor inspirował się ciekłą rtęcią. Ze względu na kształt lustrzana bryła jest nazywana Fasolą.

W CZERWONYM JABŁUSZKU

Słynna polska restauracja. Jedną ze specjalności kuchni jest pieczeń husarska.

SEARS, CZYLI WILLIS

Panorama z Willis Tower. W 2009 r. brytyjska firma kupiła prawa do nazwy budynku, jednak mieszkańcy wciąż nazywają go Sears. Został oddany do użytku w 1973 r. i od tego czasu jest najwyższym punktem widokowym w USA.

 

KOŁO ZAMACHOWE

 

– To, co państwo właśnie ujrzeli, dzisiaj może zadziwiać. Ale kiedy przeminie kilka kolejnych generacji, maszyny będą zasilane energią uzyskiwaną z każdego miejsca we wszechświecie. – Nikola Tesla zrobił teatralną przerwę i rozejrzał się po sali, która była wypełniona po brzegi. Dobrze czuł się w roli wizjonera. Zresztą był przekonany, że to, o czym mówi, kiedyś stanie się faktem. Dzisiaj zaprezentował swoje najnowsze odkrycie – lampę, która świeciła w oparciu o wyładowania elektryczne.

– Nim miną pokolenia, będą maszyny zaopatrywane w moc, którą da się uzyskać z dowolnego miejsca wszechświata... Czy będzie to energia statyczna, czy kinetyczna? Jeśli statyczna, na próżno żywimy nadzieję. Jeśli kinetyczna – a wiemy z pewnością, że taka istnieje – tylko kwestią czasu pozostaje, aby człowiek podłączył całą maszynerię na Ziemi do koła zamachowego przyrody.1 – Tesla zamknął notes, dając tym samym znak współpracownikowi, aby włączył światło.

Kiedy salę wypełnił blask lamp, rozległy się brawa. Tesla stał pod banerem reklamującym World’s Columbian Exposition. Jego firma zwyciężyła w przetargu na dostarczenie oświetlenia wystawy, ale więcej satysfakcji dało mu zwycięstwo nad Thomasem Edisonem, niegdyś pracodawcą, a dzisiaj największym naukowym i biznesowym rywalem. Edison wycenił przedsięwzięcie na 1,8 mln dolarów, ale Tesli udało się zredukować koszty do 400 tys. Dla władz miasta wybór był oczywisty.

Opuszczając teren targów, Tesla nie mógł wyjść z podziwu dla siły i determinacji, jaką pokazali mieszkańcy i władze w organizacji wydarzenia: – Wyobraź sobie, że 20 lat temu miasto spłonęło i co trzeci mieszkaniec stracił dach nad głową. A dzisiaj co? Mamy 1893 r. i goszczą oni największą imprezę w Ameryce!

– W ogóle Chicago to po Gotham2 miasto, które najlepiej uosabia etos pracy i imigrancki upór. Słyszałeś, jak w 1856 r. zdecydowano o podniesieniu całego miasta? Dosłownie: podniesieniu! – George Westinghouse, który dzielił tę samą pasję do wynalazków i nauki co Tesla, był równie podekscytowany.

– Nie, pierwsze słyszę. – Tesla był wyraźnie zdziwiony.

– Co wiosnę Chicago grzęzło w błocie, konie ledwie mogły chodzić, a co dopiero ludzie. Gdzieniegdzie można jeszcze spotkać znaki: „Uwaga! Najkrótsza droga do Chin”. Wiesz, że niby zapadniesz się pod ziemię i odnajdziesz dopiero pośród Johnnych3. Więc rada miejska zdecydowała, że miasto zostanie podniesione o pięć stóp. I podniesiono. Podnieśli nawet hotel Briggsa. 60 m wysokości! I przez cały ten czas był czynny! Dasz wiarę? – Spojrzał na Teslę w oczekiwaniu na jakąś reakcję.

Ale Tesla był już w swoim świecie. Wyciągnął notes i zapisywał w nim myśli. Być może właśnie odkrył, w jaki sposób podłączyć ludzką maszynerię do „koła zamachowego przyrody” i sprawić, aby jego obsesja stała się faktem. I pokazać Edisonowi, kto jest prawdziwym wizjonerem.

 

WOJCIECHOWSKI CONTRA CAPONE

 

Międzynarodowe targi World’s Columbian Expostion, które odbyły się w 1893 r. w Chicago, były manifestacją wzrastającej amerykańskiej potęgi. Na tę okazję zaplanowano wybudowanie dzielnicy White City, na którą składało się 200 budynków. Do współpracy zostało zaproszonych dziesięciu najwybitniejszych amerykańskich architektów, w tym m.in. Louis Henry Sullivan, który przejdzie do historii jako twórca idei drapaczy chmur. Miasteczko wystawowe zostało zbudowane zgodnie z duchem neoklasycyzmu; wyłamał się tylko Sullivan z protomodernistycznym Budynkiem Transportu. U schyłku życia stwierdził, że projekt White City zdominował amerykańską architekturę na kolejne pół wieku.

Sukces został powtórzony w 1933 r. Wówczas Chicago po raz kolejny gościło światową wystawę, której tematem przewodnim miały być innowacje, a do historii przeszła pod nazwą „Stulecie Postępu”. Po frekwencyjnym sukcesie postanowiono otworzyć tę samą wystawę w kolejnym roku. Końcowe statystyki pokazały, że łącznie imprezę odwiedziło prawie 50 mln ludzi, co było wydarzeniem bez precedensu. Po raz pierwszy międzynarodowe targi w USA spłaciły się w całości ze sprzedaży biletów.

Wystawa była zwiastunem nowych, lepszych czasów: dla kraju – wyjścia z gospodarczego kryzysu, a dla Chicago – zaprowadzenia porządku na ulicach. Kiedy w 1920 r. Kongres uchwalił 18. poprawkę, zakazującą produkcji i handlu alkoholem, zapanowała prohibicja, w miejsce producentów alkoholi weszli zaś gangsterzy. Ze względu na położenie (blisko kanadyjskiej granicy) Chicago stało się alkoholowym rajem – sam tylko Al Capone miał tu około 10 tys. barów, w których można było napić się zakazanego trunku.

Jedną z kluczowych postaci w chicagowskim podziemiu, a zarazem głównym rywalem Ala Capone, był Earl Weiss, który urodził się w Polsce jako Henryk Wojciechowski. Kiedy wraz z rodzicami wyemigrował do Ameryki, zrobił błyskawiczną karierę w irlandzkiej mafii, dwukrotnie próbował „sprzątnąć” Capone, ale osławiony gangster przechytrzył Polaka (najprawdopodobniej to na jego zlecenie zabito Wojciechowskiego) i został hegemonem w Wietrznym Mieście. Prohibicja dobiegła końca w 1933 r., zniosła ją 21. poprawka.

 

PAMIĄTKA Z WYSTAWY

Instytut Sztuki w Chicago jest drugim największym muzeum sztuki w USA. Obecny budynek powstał przy okazji światowej wystawy w latach 1892–1893.

OD PORTU DO MARINY

Na jeziorze Michigan można podziwiać luksusowe jachty. Wcześniej port służył do przeładunku towarów, które transportowano z interioru na Wschodnie Wybrzeże.

 

REAKTOR W KORTACH

 

– Jim? – odezwał się Compton, kiedy usłyszał dźwięk podnoszonej słuchawki.

– Tak, słucham? – odpowiedział głos po drugiej stronie.

– Myślę, że chciałbyś wiedzieć, że włoski nawigator przybył do Nowego Świata. Ziemia nie jest tak rozległa, jak obliczał, i przybył tam szybciej, niż oczekiwał. – Compton silił się na chłodny ton, ale głos drgał mu z podniecenia.

– I jakie było przyjęcie?

– Bardzo dobre, wszyscy są bezpieczni i szczęśliwi.4 – Compton odłożył słuchawkę i okręcił się na fotelu w stronę mężczyzny po drugiej stronie biurka, którego śniadą cerę podkreślał biały kitel.

– To szyfr – wytłumaczył, gdy zobaczył zdziwioną twarz mężczyzny. – Jeszcze raz gratuluję, profesorze Fermi.

– Będzie okazja spróbować jeszcze raz? – Na zmęczonej twarzy Fermiego zagościł uśmiech. Był 2 grudzień 1942 r., a on, Enrico Fermi, właśnie uruchomił pierwszy reaktor jądrowy na świecie. Laboratorium powstało w podziemiach Uniwersytetu Chicagowskiego, w zamkniętym stadionie sportowym, jako część Projektu Manhattan uruchomionego niespełna cztery miesiące wcześniej.

– Poczekamy na decyzję z góry, ale myślę, że będziemy mogli wynieść się z tych cholernych kortów do squasha w jakieś rozsądne miejsce. – Compton sięgnął po paczkę Lucky Strike’ów. – Masz ogień? – zapytał Fermiego.

– Chodź na dół, to coś się wymyśli – zażartował naukowiec. – Palisz babskie papierosy? Lucky Strike jako pierwsze zaproponowały sięgnięcie po papierosa żeńskiej części społeczeństwa. Albert Lasker wymyślił kampanię, w której zasugerował kobietom, że papierosy są smaczne, a ich palenie seksowne. Jak się okazało, kampania ta zrewolucjonizowała przemysł tytoniowy.

– Już nie babskie – odgryzł się Compton, wskazując na leżącą na biurku „Chicago Tribune”. Na pierwszej stronie znajdował się artykuł o Albercie Laskerze, który postanowił przejść na emeryturę i sprzedał reklamowe imperium z siedzibą w Chicago.

 

PERŁY MODERNIZMU

 

Miasto od zawsze przyciągało wielkie idee i wielkich ludzi. Na przedmieściach, w Oak Park, rezydencję wzniósł Frank Lloyd Wright. Wycieczka po budynkach zaprojektowanych przez niego jest jedną z głównych atrakcji turystycznych. Wrighta do Wietrznego Miasta przyciągnął inny architektoniczny wizjoner – Louis Henry Sullivan. Obaj najpierw mieli duży wkład w odbudowę Chicago po pożarze w XIX w., a następnie wprowadzali tu architektoniczny modernizm. Jeżeli dodać, że to właśnie nad jeziorem Michigan wzniesiono pierwszy drapacz chmur (Home Insurance Building), okazuje się, że Wietrzne Miasto jest najbardziej reprezentatywnym przykładem osiągnięć amerykańskiej architektury w XX w.

Jedną z perełek jest budynek Museum Art Institute of Chicago, druga największa galeria sztuki w USA. W środku można podziwiać prace najsłynniejszych europejskich malarzy, czołowych amerykańskich artystów, jak również obejrzeć unikalną wystawę miniaturowych pokoi. 68 gablotek mieści tyleż samo pokoi odwzorowanych w skali 1:12. Każdy z nich jest reprezentatywny dla innego okresu w amerykańskiej lub europejskiej historii, począwszy od średniowiecza, skończywszy na latach 40. XX w., kiedy powstała ta imponująca kolekcja.

Artystycznego obrazu Chicago dopełnia street art. Pośród murali nie mogło zabraknąć prac Banksy’ego. W greckiej dzielnicy, pomiędzy ulicami Peoria i Randolph, brytyjski grafficiarz namalował dziecięcy wózek zjeżdżający po schodach. Mural jest już ledwie widoczny, ale jakże aktualny – po ogłoszeniu bankructwa przez niedalekie Detroit kolejnym kandydatem do upadku stało się właśnie Chicago. Sytuacja jest o tyle lepsza, że w przeciwieństwie do zorientowanego na przemysł samochodowy Detroit gospodarka Chicago jest bardziej zrównoważona. Niemniej podczas wieczornych spacerów daje się wyczuć pewne napięcie – ulice pustoszeją szybciej niż na Manhattanie czy w Los Angeles, światła latarni mrugają niespokojnie, a bezdomni nawet nie wyciągają rąk po ćwierćdolarówki, jakby zdawali sobie sprawę, że jedyne, co im pozostało, to spokojne przyglądanie się, jak najpiękniejsze miasto Ameryki zaczyna schodzić ze sceny.

 

PLAYBOY W WIELKIM MIEŚCIE

 

– Pierwsza poprawka stanowi, że Kongres nie wprowadzi ustaw ograniczających wolność słowa i prasy. – Dostojny mężczyzna dobiegający czterdziestki, ubrany w starannie skrojony garnitur, silił się przed przedstawicielami prasy na oficjalny ton, ale dało się w nim wyczuć nutkę satysfakcji. Hugh Hefner, twórca magazynu „Playboy”, właśnie wygrał przed sądem kolejną sprawę o rozpowszechnianie nieprzyzwoitych treści.

– U podstaw tego państwa legła wolność i jako pełnoprawny obywatel zamierzam z tej wolności korzystać, a kiedy będzie trzeba, także jej bronić – kontynuował Hefner, zapytany przez dziennikarza „Chicago Sun-Times”.

– A biznes? Wszyscy wiemy, że robicie na tym niezłe pieniądze. – Reporter republikańskiego „Chicago Tribune” liczył, że wyprowadzi Hefnera z równowagi i będzie mógł okrasić artykuł kontrowersyjnym cytatem.

Ale Hefner pozostał spokojny: – Kiedy startowałem z magazynem w 1953 r., nie miałem żadnych pieniędzy. Dosłownie nic. Pożyczyłem 600 dolarów od firmy pożyczkowej i z banku, namówiłem ludzi, żeby zainwestowali. Łącznie w „Playboya” wpompowano 8 tys. dolarów. Za te pieniądze wydałem pierwszy numer. Miałem środki tylko na to jedno, jedyne wydanie. Nie miałem pojęcia, co dalej. Całą nadzieję pokładałem w tym, że magazyn odniesie wystarczający sukces, abym mógł dalej robić to, co kocham.5

Położona przy North State Parkway posiadłość Playboy Mansion obrosła w latach 70. w legendy za sprawą imprezowego stylu życia Hefnera. Przed wejściem znajdowała się tabliczka z napisem: „Si Non Oscillas, Noli Tintinnare”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „Jeżeli nie swingujesz, nie dzwoń”. Hefner ostatecznie przeprowadził się do Kalifornii i sprzedał posiadłość. Dzisiaj jest to zwyczajny budynek mieszkalny, a o „latach świetności” przypominają jedynie przewodniki turystyczne i miejskie legendy. Jednak główne biuro „Playboya” wciąż znajduje się w Wietrznym Mieście.

Drugim budynkiem, w którego murach zapisał się kawał chicagowskiej historii, jest Willis Tower. Wieżowiec przez ćwierć wieku dzierżył miano najwyższej budowli na świecie, został zdetronizowany dopiero przez malezyjski kompleks Petronas Towers. Drapacz chmur stanął w 1973 r. i aż do 2009 r. był znany jako Sears Tower. Wówczas to amerykańska korporacja Sears, niegdyś największy pracodawca w kraju, sprzedała prawa do nazwy brytyjskiej grupie holdingowej Willis, odkładając tym samym w czasie widmo własnego bankructwa.

Niewątpliwie miejscem, które może uchodzić za wizytówkę Chicago, jest kampus Uniwersytetu Chicagowskiego. Na przestrzeni niemalże 125 lat w jego murach wykładało 89 laureatów Nagrody Nobla, co czyni go pod tym względem amerykańskim rekordzistą. Uniwersytet jest konsekwentnie lokowany w pierwszej dziesiątce najlepszych szkół wyższych na świecie. John D. Rockefeller stwierdził, że ufundowanie uczelni było jego „najlepszą inwestycją w życiu”.

Willis Tower, posiadłość Playboy Mansion i Uniwersytet Chicagowski uosabiają kolejno najważniejsze amerykańskie wartości: determinację, kult wolności oraz doniosłą rolę nauki i edukacji. To one w przeciągu trzech wieków pozwoliły pokonać w zawrotnym tempie drogę od Dzikiego Zachodu do światowego imperium. Chicago tę drogę – od indiańskich terenów łowieckich do megalopolis – przebyło jeszcze szybciej, bo w niewiele ponad sto lat. Jednak podobnie jak innym amerykańskim metropoliom, tak i Chicago odbiło się czkawką finansowe rozpasanie bankierów. Dzisiaj stalowy szkielet Willis Tower niebezpiecznie się przechyla, a szyby na najwyższych piętrach zaczynają pękać. Jaki będzie kolejny rozdział historii Wietrznego Miasta?