Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2018-10-01

Artykuł opublikowany w numerze 10.2018 na stronie nr. 48.

Tekst i zdjęcia: Tomasz Budziak,

Zielone złoto Cejlonu


Rocznie na świecie produkuje się blisko 5 mln ton herbaty, z czego prawie 70 proc. na kontynencie azjatyckim. Szczególne miejsce zajmuje tu Sri Lanka. Tradycyjny sposób uprawy i zbierania herbaty oraz wielki szacunek do niej wyróżniają wyspę wśród wielu innych terenów hodowli tej rośliny.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Historia herbaty sięga trzeciego tysiąclecia p.n.e., ale pierwsze pisemne informacje o niej pochodzą z X w. p.n.e. Dopiero pod koniec XVII w. napój ten trafił do Polski. Pierwsze wzmianki na jego temat pojawiły się w czasie panowania Jana II Kazimierza Wazy. Początkowo, ze względu na wysoką cenę i ograniczoną dostępność, a także przekonanie, że jest to zioło lecznicze, pijano ją jedynie na dworze królewskim oraz dworach magnackich. Dopiero w XIX w., za sprawą kilku przypadkowych zdarzeń oraz przedsiębiorczych osób, herbata zaczęła być coraz bardziej popularna w całej Europie. 

 

IMPERIUM LIPTONA

Widok z punktu Lipton Seat na byłe posiadłości i plantacje herbaty sir Thomasa Liptona w górach Haputale.

HERBACIARKA PRZYCINARKA

Tamilska zbieraczka herbaty, używająca do tego celu ręcznej przycinarki.

W SORTOWNI

Ususzona już herbata jest sortowana w jednej z ponad 1600 przetwórni na Sri Lance. Potem zostanie zapakowana i wysłana na giełdę do Colombo.

 

PRZEZ KAWĘ DO HERBATY

 

Za czasów brytyjskiego panowania zauważono w Sri Lance (wówczas Cejlonie), że górzyste centralne tereny wyspy doskonale nadają się do uprawy kawowca. To spowodowało masowy napływ plantatorów, głównie z Wysp Brytyjskich, którzy widzieli tu możliwość zarobienia dużych pieniędzy. Karczowano lasy tropikalne, a wzgórza obsadzano kawowcami. Dla biednej miejscowej ludności była to wielka szansa na znalezienie pracy. Uprawa wymagała jednak znacznie większej liczby pracowników. Wówczas za namową Brytyjczyków rozpoczęła się pierwsza fala emigracji zarobkowej z południowo-wschodnich Indii zamieszkiwanych przez Tamilów. 

To eldorado nie trwało jednak długo. W latach 70. XIX w. większość plantacji kawowca została zaatakowana przez rdzę kawową – chorobę wywołaną przez grzyb Hemileia vastatrix. Plantacje kawy w zasadzie przestały istnieć. Przedsiębiorczy Brytyjczycy zauważyli jednak, że mikroklimat górzystych terenów środkowego Cejlonu doskonale nadaje się również na uprawę herbaty. Prawdopodobnie pierwszą osobą, która w 1867 r. obsadziła wzgórza jej sadzonkami, był James Taylor, zarządca na plantacji kawy. Był to gatunek assam, sprowadzony z Indii, który jak się okazało, ze względu na nowe warunki geologiczne i klimatyczne na Cejlonie nabrał zupełnie nowego charakteru. Duża wilgotność i opady spowodowane monsunami, ale równocześnie nasłonecznienie wyspy przez niemal cały rok, ponadto częste zamglenia i chłodne noce – wszystko to stwarzało unikalne warunki do uprawy herbaty. 

Wymagała ona wszakże jeszcze więcej siły roboczej niż uprawa kawy. Herbata to drzewo, a nie krzew, i w naturalnych warunkach jego wysokość może dochodzić do kilkudziesięciu metrów. Na plantacjach drzewa są jednak prowadzone tak, aby miały wysokość do około jednego metra, co ułatwia zbieranie liści. Dodatkowo co 5–6 lat rośliny są przycinane do wysokości ok. 30 cm. Ponadto, ze względu na dobre warunki klimatyczne, co dwa tygodnie ręcznie zbiera się nowe przyrosty liści. Miliony drzew na plantacjach, ręczne zbieranie, powracanie co kilka tygodni do zbiorów z tego samego miejsca – wszystko to powodowało, że ciągle brakowało rąk do ciężkiej pracy. 

Jak zawsze w takich przypadkach „z pomocą” przyszli imigranci zarobkowi, których w ciągu kilkunastu lat napłynęło na Sri Lankę około miliona. I byli to znów Tamilowie z południa Indii.

 

ŚWIEŻA DOSTAWA

Rozładunek worków świeżo zebranych liści przed fabryką herbaty Craig.

POCIĄG DO HERBATY

Wzgórza z plantacjami herbaty widoczne z okien pociągu kursującego na trasie z Hatton do Ella.

HERBATKA WE DWOJE

Na ławeczce z sir Thomasem Liptonem, gdzie bardzo często przesiadywał, planując swoje kolejne działania biznesowe (Lipton Seat, 1970 m n.p.m.).

 

TRUD TAMILSKICH KOBIET

 

W folderach biur turystycznych czy reklamach plantacje herbaty są pokazywane jako malownicze, przepiękne zielone wzgórza. Pośród herbacianych pól kolorowo ubrane, często w sari, uśmiechnięte Tamilki zbierające jasnozielone liście. Po prostu sielanka! Ale nic bardziej mylnego... 

Od początku historii herbaty na Cejlonie do dziś tamilscy imigranci należą do jednej z najbiedniejszych i najbardziej dyskryminowanych grup społecznych na wyspie. Mieszkają w małych osadach lub wioskach w pobliżu plantacji. Często taka osada to jedna wielopokoleniowa rodzina, dziesiątki spokrewnionych ze sobą osób. Bardzo skromne zabudowania, najczęściej szachulcowe lub drewniane domy mające jedynie podstawowy sprzęt gospodarstwa domowego. W większych wioskach znajdują się też świątynie hinduistyczne. Wizyta w takiej osadzie często kończy się zaproszeniem do domu na porcję herbaty, bo Tamilowie są bardzo ciekawi turystów.

Zbieraniem zajmują się głównie kobiety. Pracę rozpoczynają o świcie, a kończą o zmierzchu. Nadzorcy poszczególnych rejonów wyznaczają im kolejne lokalizacje zbiorów. Po wyzbieraniu nowo wyrośniętych liści w jednym miejscu Tamilki przemieszczają się w kolejne, często pokonując wielokilometrowe odległości w górzystym terenie. Każda zbieraczka pozyskuje dziennie średnio około 20 kg herbaty, za które otrzymuje równowartość 4–5 USD. Pozornie wydaje się to proste, a jednak to bardzo trudna i ciężka praca. Na jeden kilogram świeżych liści herbaty wchodzi ich ok. 2500! Zbieranie odbywa się ręcznie, przy bardzo zmiennej pogodzie: dużym nasłonecznieniu, deszczach, mgłach, chłodzie. W herbacianych drzewkach gnieżdżą się też pijawki czy gryzonie, które potrafią atakować ludzi. 

Dzienny zarobek w zasadzie starcza na pokrycie bieżących potrzeb. Ale bardzo często zbieraczki chętnie też pozują turystom, oczekując niewielkiej zapłaty. W ciągu całego dnia niektóre, mające więcej odwagi i szczęścia, potrafią w ten sposób dorobić kilkanaście dolarów. 

Na plantacjach pracują również mężczyźni. Ci są nadzorcami i „kontrolerami jakości”, pilnującymi kobiet, aby zbierały właściwe liście. Ponadto przyjmują zebrane worki herbaty, ważą je i przewożą do przetwórni. Zajmują się także przycinaniem drzew i utrzymaniem porządku na plantacjach. Uprawa herbaty na Sri Lance daje pracę ponad dwóm milionom ludzi.

 

NAJWYŻSZA JAKOŚĆ

 

Jakość cejlońskiej herbaty jest wyjątkowa z kilku względów. Po pierwsze, o czym już wspominałem, ze względu na unikalne warunki geologiczne i klimatyczne. Uważa się, że im wyżej nad poziomem morza, tym herbata jest wyższej jakości, a na Sri Lance uprawia się ją właśnie na dużej wysokości. (Znawcy uważają, że najlepszą jakościowo otrzymuje się z tzw. plantacji high grown tea, położonych powyżej 1200 m n.p.m. Herbatę z upraw poniżej 600 m n.p.m. uważa się za najniższej jakości, chociaż cały czas są to te same rośliny). Drugą cechą wyróżniającą tutejsze plantacje jest ręczne zbieranie. To gwarantuje najwyższą jakość uzyskiwanych liści, przy czym zbiera się tylko dwa, trzy górne, najmłodsze, mające intensywny jasnozielony kolor. Doświadczenie, umiejętności oraz zwinne palce zbieraczek pozwalają na zrywanie bez łamania liści, choć czasami do zbioru są wykorzystywane ręczne przycinarki.

Worki świeżych liści każdego dnia docierają do fabryk herbaty. Na wyspie znajduje się ponad 1600 tego typu przetwórni. Tylko niektóre z nich są przygotowane do goszczenia turystów i pokazania procesu produkcji. Wśród nich najsłynniejsza – Dambetenna Tea Factory, a to z powodu historii jej założyciela, sir Thomasa Liptona, oraz jego wpływu na upowszechnienie herbaty na świecie. Wybudowano ją w 1890 r. Przetwórnie często przypominają manufaktury z XIX w. Prawdopodobnie właśnie ten tradycyjny od lat sposób przetwarzania pozwala na uzyskanie herbat o niesamowitym aromacie. 

Liście po ich wstępnym więdnięciu są poddawane procesowi fermentacji. Z pełnej fermentacji uzyskuje się herbatę czarną, z częściowej – czerwoną. Zielona jest produkowana z tych samych krzaków o nazwie Camellia sinensis, ale od czarnej różni ją proces produkcji. Liście po zbiorze są poddawane suszeniu bez procesu wstępnego więdnięcia i fermentacji. Potem herbata jest sortowana, czasem mieszana, aby uzyskać powtarzalne aromaty. Następnie pakowana w papierowe worki i wysyłana do stolicy, Colombo, na jeden z największych targów herbacianych na świecie. To tam producenci-dystrybutorzy zaopatrują się w herbatę, również ci najwięksi i najbardziej znani, jak Lipton czy Dilmah. Stamtąd przewożą ją statkami w różne części świata, gdzie jest pakowana i mieszana ze smakowymi dodatkami. 

Herbatę, którą kupujemy w sklepach w całej Europie, rozróżniamy według nazw nadanych przez dystrybutorów. Producenci jednak, wysyłając herbatę na giełdę w Colombo, sortują ją według zupełnie innych parametrów. Najważniejsza jest jej segmentacja, wielkość liści, ale również – czy są one w całości, czy też są łamane w trakcie zbierania i produkcji. I tak do najszlachetniejszych rodzajów należą te o całych liściach, jak np. Pekoe (P) – herbata o krótkich delikatnych liściach, czy też Orange Pekoe (OP) – nazwa pochodzi od pomarańczowego koloru przetworzonych długich spiczastych liści. Wśród herbat o łamanych liściach rozróżniamy np. Broken Pekoe (BP) i Broken Orange Pekoe (BOP).

Ciekawostką jest tzw. dust, czyli pył, który pozostaje po produkcji herbat łamanych. To najpopularniejsza herbata, którą spożywają mieszkańcy Sri Lanki. W zasadzie nie jest ona dostępna w czystej postaci na polskim rynku. Jest uważana za produkt gorszej jakości, jednak często wykorzystuje się ją do mieszanek ekspresowych ze względu na szybki czas zaparzania i bardzo niską cenę.

Różne rodzaje herbat są kupowane przez dystrybutorów, a następnie mieszane w taki sposób, aby uzyskać odpowiednią jakość oraz oczekiwany poziom cenowy. Taką mieszanką różnych rodzajów, ulubioną przez Anglików, jest tzw. breakfast English tea. My natomiast, oprócz mieszanek herbat ekspresowych, lubimy BOP.

Herbata ekspresowa (czasem nazywana torebkowaną) po raz pierwszy pojawiła się w 1908 r. zupełnie przypadkowo, i to dość daleko od Cejlonu. Amerykański przedsiębiorca Thomas Sullivan, chcąc zachęcić do zakupu herbaty, popakował ją w ozdobne jedwabne torebeczki i przesyłał do klientów jako element reklamy. Klienci jednak uznali, że są to torebki przygotowane do zalania, no i jak to czasami bywa, o wynalazku zdecydował czysty przypadek. 

 

SIR THOMAS LIPTON

 

Ten szkocki przedsiębiorca na trwałe wpisał się w historię herbaty oraz samego Cejlonu. Już jako młody chłopiec zaciągnął się na parowiec, dużo podróżował, spędził kilka lat w USA, pracując na plantacjach tytoniu i ryżu oraz jako sprzedawca w sklepie. Po powrocie do Szkocji wspólnie z rodzicami prowadził sklep spożywczy, który z czasem stał się początkiem całej sieci w Wielkiej Brytanii. Wykorzystał niską światową cenę herbaty i zaczął nią handlować w swojej sieci, z pominięciem dotychczasowych kanałów dystrybucji. Stworzył punkty degustacji, ogródki herbaciane. Niedroga herbata Liptona z salonów trafiła również do klas niższych.

Następnym krokiem była inwestycja w 1890 r. w plantacje herbaty i przetwórnie na Cejlonie. Marka Lipton stała się popularna w Wielkiej Brytanii, a potem również w Europie i na całym świecie. W końcu za zasługi dla Wielkiej Brytanii królowa Wiktoria uhonorowała Thomasa w 1898 r. tytułem szlacheckim.

Jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc na lankijskich plantacjach jest Lipton Seat. To punkt widokowy na wysokości 1970 m n.p.m. w górach Haputale, z którego widać (o ile nie ma chmur i zamglenia) posiadłości Dambetenna. To ponoć właśnie tu sir Thomas Lipton przesiadywał, obserwując swoje posiadłości, i rozmyślał o kolejnych planach biznesowych. Na szczycie znajdziemy nawet rzeźbę przedstawiającą jego postać siedzącą na ławeczce.

Najlepiej odwiedzić to miejsce jeszcze przed godziną 10 rano. Wówczas jest większa szansa na zobaczenie szerokiej panoramy wyspy.