Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2019-06-01

Artykuł opublikowany w numerze 06.2019 na stronie nr. 50.

Tekst i zdjęcia: Jerzy Nowiński,

Lubeka da się lubić


Miasto słynące z siedmiu wysokich na ponad 100 m wież, przepięknej muzyki i ciekawej historii – tak najkrócej mogę opisać dawną stolicę Bałtyku. Jest ona zupełnie inna niż leżący nieopodal Hamburg. Nie ma tu tłoku, tylu turystów i nowoczesnych budynków, może więc warto sprawdzić, czy Lubekę da się polubić?

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Podczas przygotowywania się do wizyty w północnych Niemczech sporo czasu spędziłem na studiowaniu dawnych planów brytyjskiego lotnictwa. Zapytacie, co ma strategia Royal Air Force do zwiedzania zabytków? Proste – jeśli chodzi o zniszczenia II wojny światowej, warto pamiętać, że tylko kilkanaście germańskich miast przetrwało alianckie bombardowania. Moja trasa ułożyła się więc w zygzak przez nieliczne ocalałe miejscowości, a jej centralnym punktem stała się Lubeka.

Spacer po jej starówce to prawdziwa przyjemność. Gotyckie kościoły, rzędy średniowiecznych kamienic czy ozdobiony arkadami ratusz – to tylko nieliczne z atrakcji tego miejsca. Wizyta w Mieście Siedmiu Wież to również szansa na niezwykłą lekcję historii. Zamiast nudnych wykładów czeka na nas nowoczesne Muzeum Hanzy, koncerty muzyki klasycznej i morze lubeckich przysmaków.

 

SŁODKI GALEON

Adler von Lübeck był chlubą Hanzy i największym europejskim okrętem wojennym XVI w. Jego marcepanowa replika prezentuje się smakowicie.

MEMENTO W MARIACKIM

Dzwon leżący u stóp wysokiej na 125 m wieży kościoła Mariackiego jest świadectwem pożaru z 1942 r., który wybuchł po brytyjskich bombardowaniach. Po nim świątynia nabrała surowego charakteru.

 

BAŁTYCKA WENECJA

 

Określenie Wenecja Północy stało się zaskakująco popularne i obecnie przypisuje się je każdej miejscowości, w której znajdziemy przynajmniej trzy nadające się do żeglugi kanały. Leżąca na północy Niemiec Lubeka pod tym względem nie przypomina włoskiej perły, ale jak przekonałem się osobiście, przy bliższych oględzinach ma z nią zaskakująco dużo wspólnego. Jeśli weneccy dożowie panowali na Morzu Śródziemnym, to wpływy Miasta Siedmiu Wież rozciągały się na prawie cały Bałtyk. Oba miasta były rządzone przez kupców, opływały w bogactwa oraz znacząco przyczyniły się do rozwoju kultury i sztuki.

Historia Lubeki zaczęła się jednak odrobinę później, a dokładnie w 1143 r., kiedy na miejscu zniszczonego grodu słowiańskiego (Starej Lubeki) założono osadę handlową. Do jej szybkiej rozbudowy przyczyniło się dogodne położenie u ujścia rzeki Trave, lecz prawdziwy przełom nastąpił na początku XIII w., kiedy cesarz Fryderyk II nadał Lubece przywilej wolnego miasta Rzeszy. Od tego momentu podlegała bezpośrednio cesarstwu, a rada miejska uzyskała prawo do samodzielnego pobierania podatków i ceł. Wkrótce potem port zaczął odgrywać rolę stolicy w potężnej, średniowiecznej organizacji handlowej – Lidze Hanzeatyckiej.

Do Lubeki popłynął szeroki strumień pieniędzy, początkowo bagnista wyspa Buku została osuszona dzięki zaawansowanemu systemowi wzmacniania fundamentów, stawiano kolejne kościoły i domy kupieckie. Bogaci mieszczanie zajmowali się również działalnością społeczną, o czym świadczy istniejący do dziś Szpital św. Ducha – jedna z pierwszych placówek charytatywnych w całej Europie. 

Najbardziej znanym przykładem zamożności mieszkańców Lubeki był jednak zbudowany w 1350 r. kościół Mariacki. Jego strzelista sylwetka i wysoka na 38,5 m nawa główna (najwyższa ceglana nawa na świecie) do dziś wzbudzają zachwyt. Nic dziwnego, że stał się wzorem dla ponad siedemdziesięciu świątyń rejonu Morza Bałtyckiego. Warto przy tym wspomnieć, że fundusze na jego powstanie zebrała świecka rada miasta, która dążyła do wzniesienia większej i bardziej okazałej budowli niż istniejąca już w porcie katedra.

Lubeka przetrwała wojnę trzydziestoletnią i wojny napoleońskie praktycznie bez większych zniszczeń. Dopiero w noc poprzedzającą Niedzielę Palmową w marcu 1942 r. miasto stało się celem brytyjskiego nalotu dywanowego, podczas którego w gruzach legła jedna piąta starówki. Niemym świadkiem tych wydarzeń jest wbity w kamienną posadzkę dzwon, który współcześnie można oglądać we wnętrzu kościoła Mariackiego.

 

KRZYWA BRAMA

XV-wieczna Brama Holsztyńska wygląda jak z bajki. Ze zwiedzaniem trzeba się jednak śpieszyć, bo z roku na rok zapada się w grząskim gruncie.

MIASTO SIEDMIU WIEŻ

Spacer po starówce to prawdziwa przyjemność. Gotyckie kościoły, rzędy średniowiecznych kamienic czy siedem wysokich na 100 m wież – to niektóre z atrakcji Lubeki.

 

MARCEPANOWE KRÓLESTWO

 

Na szczęście Lubeka nie jest tylko miastem zabytków, a podczas spaceru warto zrobić sobie krótką przerwę i choć na chwilę zrezygnować z rygorystycznej diety. Okazuje się, że w przeszłości miasto słynęło jako europejska stolica marcepanu. Ta masa, składająca się z prażonych, a następnie zmielonych migdałów, cukru i olejku migdałowego, przez wieki była jednym z najbardziej pożądanych przysmaków dzieci i dorosłych.

Historię marcepanu możemy poznać podczas wizyty w muzeum, które mieści się naprzeciwko lubeckiego ratusza. Dowiedziałem się tam, że cukiernicy pilnie strzegli receptury tego smakołyku, a oryginalny przepis istniejącej do dziś firmy Niederegger pochodzi z 1806 r. Najciekawszym punktem wystawy były jednak niezwykłe, bo wykonane z marcepanu, rzeźby. Prawie metrowy XVI-wieczny żaglowiec Adler von Lübeck, kolorowa panorama miasta czy kilka wykonanych w skali jeden do jednego postaci pobudziło mój apetyt. Na szczęście w lokalnej kawiarni można kupić pyszny deser lodowo-marcepanowy, a na parterze są dostępne świnki, latarnie morskie i owoce morza – oczywiście wszystkie wykonane z migdałowej masy.

Lubeka urzekła mnie również dźwiękiem. Przez cały rok odbywają się tu festiwale muzyki klasycznej i kościelnej, przez co nawet podczas weekendowego wypadu możemy liczyć na dodatkowe atrakcje. Możliwość wysłuchania koncertu organowego we wnętrzu XIII-wiecznego kościoła to doświadczenie, które polecam każdemu. Latem łatwo jest również trafić na jeden z miejskich festynów, które regularnie są urządzane nad rzeką Trave. Na niewielkiej pływającej scenie lecą lżejsze kawałki, na przykład jazzowe, natomiast w rozłożonych przy brzegu namiotach warto popróbować niemieckiego piwa i lokalnej kuchni.

Pod wieczór polecam rozłożyć się na trawie przed wpisanym na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO Holstentor, czyli XV-wieczną Bramą Holsztyńską. Jej okrągłe, zdobione stożkowym dachem wieże przywodzą na myśl bajkowe zamki i są przy tym jednym z symboli Lubeki. Chwila relaksu z widokiem na panoramę miasta podkreśloną czerwienią zachodzącego słońca jest zdecydowanie najlepszym sposobem na zakończenie lubeckiego dnia.

 

HANZA NA ŻYWO

 

Gigantyczna korporacja handlowa przejmuje władzę nad północną Europą, garstka bogatych przedsiębiorców ma większy wpływ na życie zwykłych ludzi niż legalne władze państwowe – czy to scenariusz kolejnego thrillera politycznego? Nie tym razem. Jak przekonałem się podczas wizyty w muzeum hanzeatyckim w Lubece, to opis sytuacji, jaka panowała w Europie na przełomie XIV i XV w.

Wszystko rozpoczęło się od unii Lubeki i Hamburga, która ostatecznie przekształciła się w Ligę Hanzeatycką – handlową i polityczną siłę, z którą było związanych prawie 50 miast średniowiecznej Europy, w tym też Kraków, Gdańsk i Toruń. U szczytu swojej potęgi Hanza była w stanie wymusić na Anglii przywileje kupieckie, a jej armie prowadziły zwycięskie kampanie między innymi w Królestwie Danii. 

Przez cały ten czas Lubeka pozostawała stolicą związku i w jej ratuszu odbywały się posiedzenia członków korporacji. Nie powinno więc dziwić, że to właśnie w Mieście Siedmiu Wież powstało największe muzeum Ligi Hanzeatyckiej. Hansemuseum wyróżnia się nie tylko wspaniałymi zbiorami, ale również zastosowaniem nowoczesnych technologii. Przy samym wejściu otrzymamy bilet w technologii RFID, dzięki któremu będziemy mogli spersonalizować swoją wycieczkę i wybrać interesujące nas miasto. W moim przypadku był to Toruń, dzięki czemu przy kilku stanowiskach mogłem poczytać o wpływach Hanzy na terytorium dzisiejszej Polski. To jednak dopiero wstęp, bowiem we wnętrzu można obejrzeć wykonaną w skali jeden do jednego kogę (statek pierwszych północnoniemieckich gildii handlowych), autentyczne fundamenty Lubeki oraz salę wystylizowaną na dom kupiecki.

Największe wrażenie wywarło na mnie pomieszczenie, w którym zaprezentowano przebieg posiedzenia członków Hanzy. Zwiedzający mogli usiąść na drewnianych ławach i wysłuchać relacji z historycznego spotkania. Jednak zamiast tradycyjnego tekstu informacje zaprezentowano w formie współczesnych wiadomości. Efekt był naprawdę świetny, a pełen emocji głos reporterki i płynący na dole ekranu pasek informacyjny pozwalały wczuć się w atmosferę politycznych sporów z XV w.

Po wizycie w muzeum polecam jeszcze raz przespacerować się starówką Lubeki. Wyobraźmy sobie, jak w czasach średniowiecza wyglądało hanzeatyckie miasto, w którym nie królowie, ale bogaci kupcy decydowali o losach świata. Idąc brukowaną drogą, można dojść tylko do jednego wniosku – Lubeka naprawdę da się lubić.