Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2004-02-01

Artykuł opublikowany w numerze 02.2004 na stronie nr. 43.

Tekst i zdjęcia: Jacek Wajszczak, Zdjęcia: Maria Giedz,

Miasto skromnych marzeń

Södermalm. Inny Sztokholm

Sztokholm to jedno z bogatszych i nowocześniejszych miast współczesnej Europy. Ale zanim wyruszymy z wizytą do Zamku Królewskiego czy też zaszyjemy się w zbiorach Muzeum Sztuki Nowoczesnej, koniecznie powinniśmy udać się na wyspę Södermalm, tworzącą południową część miasta, by poczuć klimat Sztokholmu z początku XIX wieku – Sztokholmu Strindberga, Zorna i Fogelströma.

 

Sztokholm, miasto położone na czternastu wyspach, w turystycznych folderach zyskało sobie miano „wodnej piękności”. Nie ma w tym jednak żadnej przesady. Kręte, urokliwe uliczki Starego Miasta (Gamla Stan), pyszne królewskie rezydencje, niezliczone galerie i najróżniejsze muzea, a z drugiej strony szklane, futurystyczne biurowce i ekskluzywne centra handlowe oraz przede wszystkim pogodna atmosfera sprawiają, że pobyt tu jest prawdziwą przyjemnością. I nieprawdą jest, że Szwedzi są narodem ponurym, gburowatym i zimnym, co rzekomo miałoby być skutkiem braku słońca przez większą część roku, bo wystarczy spędzić tu kilka dni, aby przekonać się o ich serdeczności i towarzyskości.
Ale zanim wyruszymy z wizytą do Zamku Królewskiego (Kungliga Slottet) czy też zaszyjemy się w zbiorach Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Moderna Muséet), koniecznie powinniśmy się udać na wyspę Södermalm, tworzącą południową część miasta, by poczuć klimat Sztokholmu z początku XIX wieku – Sztokholmu Strindberga, Zorna i Fogelströma.
Jeszcze sto pięćdziesiąt lat temu miejsce to zupełnie nie przypominało miasta: drewniane domy i prowadzące do nich błotniste drogi, obok pasące się na łąkach krowy i kozy, sady owocowe i plantacje tytoniu, i tylko kilka mieszczących się nad wodą fabryk i drobnych zakładów przemysłowych oraz odżywający na wiosnę port mówiły, że nie jest to jakaś odludna wioska.
Od samego początku była to dzielnica rzemieślników i robotników. Ci pierwsi coraz mniej pasowali do eleganckiego centrum i tak jak garbarze i kuśnierze, których pracy przy obróbce skór towarzyszył przykry zapach, przenosili się na Södermalm. W ten sposób powstała między innymi znajdująca się na północnej stronie wyspy Skinnarviksgatan, czyli ulica kuśnierzy i handlarzy skór. Obecnie nosi ona nazwę Ludvigsbergsgatan od założonego tu w połowie XIX wieku zakładu mechaniki Ludvigsberg. Były to czasy industrializacji i tego typu zakłady licznie powstawały wówczas na całej wyspie, masowo ściągając do siebie niewykwalifikowanych robotników z dalekiej prowincji. Kraj był wówczas dziesiątkowany przez fale głodu i epidemie, więc dla przybyszy było to miasto marzeń, ale takich, które nie wybiegały dalej niż codzienna porcja strawy i ciepły kąt do spania.
Typowa architektura tamtego okresu szczególnie dobrze zachowała się na ulicy Yttersta Tvärgränd, położonej zresztą niedaleko wspomnianej już dawnej ulicy sprzedawców skór. Domy, zbudowane z drewna i kamienia, są zazwyczaj ustawione dłuższym bokiem do ulicy. Charakterystyczne wysokie płoty otaczają obszerne podwórza, na których obok pomieszczeń mieszkalnych znajdują się także szopy, stajnie, a niekiedy jeszcze wychodki i łazienki. W Sztokholmie kanalizację założono dopiero pod koniec XIX wieku, wcześniej więc wszystkie zanieczyszczenia wylewano prosto na drogę, która w ten sposób zamieniała się w rzekę błota. Skinnarviksberget to najwyższe naturalne wzniesienie w mieście, które na dodatek zachowało swój oryginalny, surowy, bezdrzewny charakter. W XVIII wieku u stóp wzgórza zostały założone wielka fabryka tytoniu i zakład włókienniczy, a na pobliskim brzegu ruszyła produkcja korka, otwarto także zakłady mechaniczne i znakomity wówczas browar Műnchen. Natomiast znajdujące się na wzgórzu drewniane domki pokryte czerwoną dachówką i skąpane w zieleni porastającej ściany czeremchy, z dużymi ogrodami i pięknym widokiem na zatokę Riddarfjärden, zamieszkiwali pracujący w tych fabrykach robotnicy. I chociaż – szczególnie w blasku zachodzącego słońca – wyglądają one uroczo, życie w nich nie było takie bajkowe.

 

W domach mieszkało po kilka rodzin, podnajmując sobie nawzajem każdy wolny kąt. Przepełnione były domy i komórki, nie było jedzenia, szerzyły się choroby.

Domy, zbudowane z drewna i kamienia, są zazwyczaj ustawione dłuższym bokiem do ulicy.

Charakterystyczne wysokie płoty otaczają obszerne podwórza, na których obok pomieszczeń mieszkalnych znajdują się szopy i stajnie, a niekiedy jeszcze wychodki czy łazienki.


W domach mieszkało po kilka rodzin, podnajmując sobie nawzajem każdy wolny kąt. Na rozrzuconych na podłodze brudnych szmatach i materacach leżeli obok siebie starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni, bez cienia intymności. Dzień zaczynano od porannego kielicha w otwartych już od piątej spelunach, potem za grosze pracowano w pobliskich fabrykach, zakładach i portach. Dzieci, zamiast po wiedzę do szkoły, były posyłane po pieniądze na ulicę. Codziennością była prostytucja nieletnich. Na późną obiadokolację jedzono solone śledzie i ziemniaki, a często tylko chleb z mchu i porostów. Nocą w zielonkawym świetle ulicznych latarni dochodziło do rozbojów, bójek i gwałtów. Najcięższa była zima. Zamierało wówczas życie w porcie, a tym samym handel i produkcja. Przepełnione były domy i komórki, nie było jedzenia, szerzyły się choroby. Ci, którzy nie wytrzymywali, nie widząc możliwości poprawy swojej sytuacji, kończyli w jeziorze Hammarby lub podcinali sobie żyły, często zabierając ze sobą także swoich podopiecznych. Z wiosną szła odnowa, perspektywa na jakąkolwiek pracę i pieniądze. Wówczas w niedzielne popołudnia zielone wzgórza zapełniały się młodymi i starymi, którzy opuszczali zatęchłe komórki i w promieniach słońca robili sobie swoje małe święta, wylegując się, jedząc, pijąc i tańcząc.
Innym urozmaiceniem szarej codzienności były publiczne egzekucje, jak na przykład ta dokonana przez kata Johana Fredrika Hjorfna na seryjnym mordercy kobiet, gwardziście Göthenie, po której całe Södermalm poszło pić za kata i jego ofiarę.
Od strony ulicy ściany domów są wyłożone drewnianą boazerią, pomalowaną olejną farbą, tak że rogi przyległych domów są zawsze innego, kontrastującego koloru. Podwórza domów zajmują budynki gospodarcze i stajnie, obecnie często zamienione na garaże. W niektórych gospodarstwach można spotkać także piece do wypieku pysznego szwedzkiego pieczywa. Pod koniec XIX wieku domy te należały do najbardziej przeludnionych i zaniedbanych w parafii świętej Katarzyny. Policja często zaglądała tu w poszukiwaniu złodziei i prostytutek, bezpańskie dzieci biegały po ulicy, a bójki i napady były na porządku dziennym. Mieszkali tu głównie dokerzy z pobliskiego portu, dorożkarze z rynku Södermalm i sprzedawczynie cygar z Götgatan.
Jeżeli chodzi o Götgatan, to była to główna ulica po tej stronie miasta. Mieściły się przy niej salony mody, sklepy kolonialne, cukiernie i zakłady kosmetyczne oferujące między innymi popularne wówczas perfumy „Stolen Kisses” i mydło dla dzieci „Kominiarz”. Wieczorami z licznych restauracji i knajp płynęła żywa muzyka, dookoła unosił się zapach prażonych słodyczy, a w bramach uliczni kuglarze zaczynali swoje popisy. Biedni mieszkańcy z okolic Skinnarviksberget czy jeziora Hammarby, chociaż rzadko mogli sobie pozwolić na tutejsze atrakcje, czasami przychodzili na urządzane przez miasto świąteczne festyny. Jeżeli była to jakaś specjalna okazja (tak jak koronacja Oskara II w 1872 roku) większość robotników dostawała wolne i pięćdziesiątkę wódki. Specyficznymi, aczkolwiek popularnymi atrakcjami były także wszelkiego rodzaju pożary, zamieszki i – jako się rzekło – publiczne egzekucje.
Po fali pożarów, która nawiedziła Sztokholm na początku XVIII wieku, władze miasta, żeby zapobiec kolejnym katastrofom, założyły Szwedzkie Biuro Ochrony Przeciwpożarowej. Wprowadzono też ubezpieczenie od pożaru. Domy tych, którzy z niego skorzystali, były oznaczone metalowym Sfinksem wschodzącym z płomieni i w przypadku pożaru były ratowane w pierwszej kolejności. Odznakę taką możemy jeszcze dzisiaj zobaczyć nad drzwiami domu pod numerem pierwszym ulicy Blecktronsgränd, domu skądinąd zbudowanego bardzo starannie, z ciekawymi detalami architektonicznymi, takimi jak na przykład kute oprawy do okiennic czy ręcznie formowane cynowe kanały kanalizacyjne.
Trochę dalej w kierunku zachodnim, przy ulicy Bastugatan znajduje się park Iwara Lo-Johanssona – współczesnego pisarza szwedzkiego, który mieszkał w jednym z domów naprzeciwko, gdzie też znajduje się niewielkie muzeum mu poświęcone.

 

Ulice zostały dokładnie wyremontowane na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.

Koniec wieku XIX to okres walki o prawa robotników. Jednak powstające wówczas związki zawodowe nie były tolerowane, a ich członkowie byli bezwzględnie zwalniani z pracy i aresztowani. Dopiero w latach trzydziestych XX wieku, kiedy wybory wygrała partia socjaldemokratyczna, życie robotników częściowo się poprawiło. Wprowadzono wówczas między innymi zasiłki dla bezrobotnych, płatne urlopy i ubezpieczenia. Później, po wojnie, zatroszczono się także o odpowiednie warunki mieszkaniowe dla nich i pod hasłem „tysiąc domów dla tysiąca Szwedów” wybudowano monumentalne bloki bliźniaczo podobne do tych znanych z polskich osiedli.
Opisane powyżej ulice zostały dokładnie wyremontowane na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Obecnie są bardzo popularne wśród artystów i ludzi kultury, którzy niemal za punkt honoru stawiają sobie mieszkanie w małym, drewnianym domku na robotniczym Södermalm. Porośnięte czeremchą, starannie pomalowane, zadbane, z zaparkowanymi obok eleganckimi samochodami – w niczym nie przypominają osiemnastowiecznych slumsów. Spotkać tu możemy gwiazdy szwedzkiej telewizji, pisarzy malarzy. Swoisty klimat tworzą również znajdujące się tu puby i restauracje, do których wieczorami chętnie ściągają mieszkańcy innych części miasta.