Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2019-08-01

Artykuł opublikowany w numerze 08.2019 na stronie nr. 90.

Tekst i zdjęcia: Kamila Kudaszewicz,

Czar pueblos blancos


Od kilkunastu lat cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem turystów, którzy pragną poznać coś innego niż plaża i monumentalne zabytki Sevilli, Granady czy Kordoby. Wystarczy zobaczyć ranking najczęściej odwiedzanych miast na południu Hiszpanii, według którego czwarte miejsce zajmuje Ronda (na zdjęciu), chyba najbardziej znane pueblo blanco w Hiszpanii. 

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Ale zacznijmy od początku – czym jest typowe białe miasteczko (pueblo blanco)? I co sprawiło, że jest ich tak wiele w Andaluzji? I najważniejsze – dlaczego są tak uwielbiane przez każdego, kto chociaż raz znajdzie się na jego uliczkach? 

Wszystko zaczęło się w VIII w., kiedy to ludy zamieszkujące północną część Afryki zaczęły podbijać Półwysep Iberyjski. Na zajętych terenach powstawały ich dzielnice, miasteczka i miasta. Maurowie zauważyli, że klimat w Andaluzji jest zbliżony do afrykańskiego – bardzo wysokie temperatury, długie letnie miesiące i ponad trzysta słonecznych dni w roku. Nie było więc lepszego rozwiązania, jak malowanie fasad domów na biały kolor, który odbija promienie i sprawia, że domy szybko się nie nagrzewają. Dodatkowo pomauretańska zabudowa jest bardzo ciasna – posesja przy posesji, tak aby w wąskich uliczkach było trochę cienia.

Ten średniowieczny wynalazek przetrwał do naszych czasów. Naśladowali go potem Żydzi sefardyjscy, mieszkający w dzisiejszej Hiszpanii do końca XV w., oraz katolicy, tworzący dziś największą grupę wyznaniową kraju. 

 

NATURA, WINO I SPOKÓJ

Zbiornik wodny El Gastor w pobliżu najbardziej urokliwego z „białych miasteczek” – Zahara de la Sierra, widocznego z dala na wzgórzu z prawej. Wizytówki malutkiego (1400 mieszkańców) i nastrojowego Zahara to natura, wino i spokój. 

MOST HEMINGWAYA

Most Puento Nuevo w Rondzie zbudowano w XVIII w. Ma 98 m wysokości. Połączył starą arabską dzielnicę z nową chrześcijańską. Nad łukiem było kiedyś więzienie, a podczas wojny domowej w 1936 r. strącono z niego 5 tys. osób. Te wojenne wydarzenia inspirowały autora „Komu bije dzwon”, Ernesta Hemingwaya.

O KURCZE, ALE BALKON

Punkt widokowy Balcón del coño w Rondzie, z perspektywą na dolinę rzeki Guadaletin, uprawy migdałów i oliwek oraz otaczające góry. Nazwę temu zachwycającemu miejscu nadali sami turyści, a w wolnym i „grzeczniejszym” tłumaczeniu mogłaby ona brzmieć: „O kurcze, ale balkon”. 

 

WOLNIEJ W RONDZIE

 

Aktualnie największą liczbą pueblos blancos szczycą się dwie andaluzyjskie prowincje – Malaga i Kadyks. Wspomniana na początku Ronda jako pierwsza skradła serca turystów. Labirynty malowniczych uliczek, ceramiczne dekoracje na zewnątrz domów i w słynnych patiach sprawiają, że atmosfera takich miejsc jest nieporównywalna z niczym innym. Nie ma tu olbrzymich zabytków, pałaców czy katedr, ale nie o to chodzi w wycieczce do Rondy... Tu trzeba się powłóczyć, zgubić w wąskich uliczkach, usiąść na chwilę, napić kawy czy wina – po prostu zwolnić, a nawet zatrzymać i chociaż przez chwilę poczuć się jak mieszkaniec tego miasteczka. 

Ronda jest przedzielona na dwie części malowniczym wąwozem rzeki Guadaletin. Spacerując tu, z każdego miejsca możemy podziwiać niezwykłe widoki, za które jest odpowiedzialna natura – najpierw trzęsienie ziemi, a potem procesy krasowe. Symbolem miasta jest most z XVIII w., który łączy nową Rondę z dawną dzielnicą arabską. Do jego budowy wykorzystano skały z rzeki Guadaletin, co sprawia, że most i wąwóz wyglądają, jakby tworzyły całość. 

W Rondzie znajduje się też najstarszy czynny w Hiszpanii plac do walki z bykami – Plaza de Toros. Spektakle odbywają się tylko na początku września, w czasie lokalnego święta Feria de Ronda. Ludzie nie idą wtedy do pracy, po ulicach chodzą dziewczyny w kolorowych sukienkach, trzymając w dłoniach wachlarze, a muzykę flamenco na żywo można usłyszeć na każdym placyku. Wielbiciele korridy ubierają się na to wydarzenie, według tradycji, w stroje z XIX w. 

Na koniec trzeba odwiedzić lokalną restaurację serwującą ogon z byka, rarytas z tych okolic, oraz napić się wina z pobliskich winnic.

 

ZAHARA I GRAZALEMA

 

Jeżeli chcemy zobaczyć jeszcze spokojniejsze i jeszcze bardziej malownicze pueblo blanco, w którym nie ma takich tłumów jak w Rondzie, należy pojechać do prowincji Kadyks. Właśnie tam, w takich miasteczkach, jak Zahara de la Sierra, Grazalema czy Vejer de la Frontera znajdziemy – jak to mówią Hiszpanie – el ambiente, czyli klimat (i nie chodzi akurat o pogodę), niespotykany w żadnym innym zakątku Europy.

Zahara de la Sierra liczy tylko 1400 mieszkańców, ma dwa kościoły i ruiny wieży z czasów mauretańskich. Wszystko jest miniaturowe, każdy tutaj się zna, uśmiecha. Każdy zaułek jest niepowtarzalny, a samo miasteczko niesamowicie położone – na niewielkim wzgórzu, na którego szczycie góruje Wieża Hołdu z XIII w. Z drugiej strony Zahara de la Sierra rozciąga się zbiornik wodny El Gastor. Przy samym ratuszu z kolei zaczyna się minilas drzew iglastych pinsapar (cały region z nich słynie) – gatunku chronionego i endemicznego, z epoki trzeciorzędu. 

Do Grazalemy dzieli nas stąd 16 km przepięknej trasy widokowej wiodącej przez Park Naturalny Sierra de Grazalema, który jest zaprzeczeniem wszystkiego, co kojarzy się z Andaluzją. To oaza wody, form skalnych, flory i fauny – najbardziej deszczowe miasto Hiszpanii. Mamy do pokonania kilkadziesiąt zakrętów (niektóre mające 180 stopni), ale to nie one i nie ograniczenie prędkości do 30 km/h sprawiają, że droga się wydłuża (samochodem jedzie się około godziny). Chodzi o widoki, które zapierają dech i sprawiają, że co chwila chcesz się zatrzymać na pamiątkowe zdjęcie.

 

BLISKO WYBRZEŻA ŚWIATŁA

 

Grazalema liczy trochę ponad dwa tysiące mieszkańców i podobnie jak Zahara de la Sierra nie ma imponujących zabytków. Ale to w niczym nie przeszkadza – i tak wszędzie widać i czuć, jakby czas zatrzymał się kilkaset lat temu. W większości „białych miasteczek” prywatne domy są na co dzień otwarte, i to dosłownie, bo nikt nie boi się tutaj kradzieży, skoro wszyscy się znają. Co krok spotykamy sklepy z domowym chlebem, miodami, serami i wędlinami z regionu oraz lokalnymi winami. Sąsiedzi potrafią toczyć interesujące dyskusje godzinami, nie zerkając przy tym na zegarek. Przecież nikt ich nie goni. 

W Kadyksie znajduje się również Vejer de la Frontera, tyle że bliżej wybrzeża. Położeniem bardzo przypomina Zahara de la Sierra, ale z jednym wyjątkiem. Po przejechaniu zaledwie 15 km z Vejer de la Frontera jesteśmy wprost na plaży El Palmar, jednej z najsłynniejszych plaż Wybrzeża Światła, Costa de la Luz. Wybrzeże Kadyksu to kilometry szerokich piaszczystych plaż nad Oceanem Atlantyckim, a najpiękniejsze zachody słońca są oczywiście na Wybrzeżu Światła. 

A poza tym – białe jest piękne!