Mural to wielkoformatowe malowidło ścienne. Choć jest to popularna forma street artu na całym świecie, w pewnych miejscach występuje ze szczególnym nagromadzeniem. Jednym z nich jest Irlandia Północna. Murale stały się tam niezwykłym świadectwem trwającego przez kilkadziesiąt lat konfliktu.
Dostępny PDF
Wokół dublińczyka w średnim wieku zgromadziło się kilkanaście osób. Brodaty mężczyzna był przewodnikiem i prowadził wycieczkę.
– Zaczniemy w samym centrum Dublina, na O’Connell Street. Nazwa ulicy pochodzi od Daniela O’Connella. Walczył on o równe prawa dla katolików w Irlandii w XIX w.
– Katolicy byli dyskryminowani? – wtrąciła słuchająca z uwagą Tajka. – Czy Irlandia nie jest krajem katolickim?
– Obecnie Republika Irlandii jest krajem katolickim, ale w XIX w. była częścią Wielkiej Brytanii. W Koronie Brytyjskiej zdecydowaną większość stanowią protestanci i rząd w Londynie ograniczał prawa katolików. A w Irlandii żyli zarówno katolicy, jak i protestanci.
Przeszliśmy pod budynek o potężnej konstrukcji.
– Przed nami budynek poczty. To tutaj w poniedziałek wielkanocny 1916 r. rozpoczęło się powstanie przeciwko brytyjskiemu panowaniu. Na O’Connell Street możecie zobaczyć dużo budowli w podobnym stylu. To symbole dawnej władzy brytyjskiej. Ich wielkość miała Irlandczykom przypominać o potędze Imperium Brytyjskiego.
– Dlaczego to właśnie powstanie wielkanocne okazało się przełomowe? – spytał inny z słuchaczy.
– W naszej historii powstania były bardzo częste, a to okazało się całkowitą katastrofą. Podobnie jak wiele poprzednich buntów, zostało krwawo stłumione. Tysiące ludzi trafiło do więzień, wielu zginęło. Dublin został bardzo zniszczony. Tak agresywna odpowiedź Brytyjczyków spowodowała, że Irlandczycy się zbuntowali i upadające powstanie stało się zalążkiem wojny o niepodległość.
Patrzyłem na irlandzką flagę, która powiewała zatknięta na szczycie budynku. Myślałem o tym, ile ludzi zginęło, żeby mogła powiewać w centrum Dublina. Po brutalnym stłumieniu powstania wielkanocnego radykalne ruchy niepodległościowe w Irlandii zdobyły bardzo duże poparcie. Powstała paramilitarna organizacja, Irlandzka Armia Republikańska (IRA), i rozpoczęła się wojna o niepodległość Irlandii.
Po kilku latach wydawało się, że Irlandia w końcu zazna pokoju. Kiedy liderzy ruchów niepodległościowych udali się na spotkanie z Lloydem Georgem, premierem Wielkiej Brytanii, celem negocjacji była niepodległość. George zaproponował jednak inne rozwiązanie. Zgodził się na utworzenie niepodległej Republiki Irlandzkiej, ale tylko pod warunkiem, że sześć północnych prowincji pozostanie częścią Wielkiej Brytanii. Dał równocześnie przywódcom wybór – albo zaakceptują jego ofertę, albo „zmierzą się z natychmiastową i straszliwą wojną”. Z uwagi na wykończenie armii i bojówek IRA irlandzcy przywódcy przyjęli kompromis. Był to przełomowy moment dla irlandzkiej historii. Na wyspie powstała bowiem granica i dwa kraje – niepodległa Republika Irlandii oraz Irlandia Północna, będąca częścią Korony Brytyjskiej. W Irlandii Północnej pozostały dwie grupy obywateli: katoliccy niepodległościowcy (nazywani też republikanami, gdyż dążyli do przyłączenia się do Republiki Irlandii) oraz protestanci – lojalni wobec Imperium Wielkiej Brytanii (potocznie nazywani lojalistami). Był to bardzo żyzny grunt pod konflikt, który wybuchł z całą mocą pięćdziesiąt lat później.
NIGDY WIĘCEJ!
Pacyfistyczny mural na ulicy Newtownards, w lojalistycznej części miasta.
PAMIĘCI FINNA
Mural przypominający o tragicznych wydarzeniach z 1969 r. Po prawej stronie zdjęcie piętnastoletniego Finna Geralda McAuleya, jednej z pierwszych ofiar konfliktu.
GŁÓD SPRAWIEDLIWOŚCI
Bobby Sands jest dla republikanów ikoną. Jego strajk głodowy przeciwko niesprawiedliwemu wyrokowi był tak rygorystyczny, że doprowadził go do śmierci.
THE TROUBLES
Z jednej stolicy udaliśmy się do drugiej – Belfastu. Tu dochodziło do największych walk podczas konfliktu w Irlandii Północnej. Obecnie są dzielnice, w których nie ma podziałów na republikanów i lojalistów (głównie bogatsze okolice), ale w wielu miejscach na pytanie o poglądy polityczne jest tylko jedna prawidłowa odpowiedź. Zachodni Belfast należy do punktów zapalnych, gdzie w przeszłości dochodziło do największych starć. Wszędzie tam, gdzie trwał konflikt, powstawały murale. Dla obu stron jest to forma wyrażenia poglądów i upamiętnienia poległych, z kolei dla turystów – poznania irlandzkiej historii.
W 1960 r. dyskryminacja katolików trwała nadal w sześciu północnych prowincjach. Objawiało się to na wielu płaszczyznach. Katolicy mieli problem z otrzymaniem pracy w publicznych placówkach. Prawo wyborcze aż do lat 60. było zarezerwowane dla posiadaczy domów. Równocześnie katolicy mieli problem z nabywaniem własności prywatnej. Zabiegi lojalistycznego rządu doprowadziły do tego, że większość praw wyborczych mieli protestanci, mimo że większość mieszkańców Irlandii Północnej stanowili katolicy. W obliczu tego republikanie organizowali pokojowe protesty, żeby zamanifestować swoje niezadowolenie. W 1969 r. wszystko przybrało bardziej gwałtowny obrót i rozpoczęły się The Troubles – jak Irlandczycy zwykli nazywać dramatyczny okres w ich historii.
Po Belfaście oprowadzał nas Dave. Był pięćdziesięciolatkiem ubranym w czarny, przetarty T-shirt z logiem Guinnessa – najpopularniejszego piwa w obu Irlandiach. Uśmiechał się bardzo dużo, nie zwracając uwagi na to, że przy każdym uśmiechu odsłaniał wybrakowane i zaniedbane zęby. – Murale nie szą tutaj atrakcją turysztyczną. Zaczęto je malować już podczasz konfliktu. Były i szą dla szpołeczności republikanów i lojalisztów niezwykle ważne – mówił szybko, jak na Irlandczyka przystało, jednak przez brak jedynek dodatkowo niewyraźnie.
– Ten mural na przykład przedstawia Bombay Street, ulicę, na której teraz jesteśmy. W 1969 r. wybuchły tutaj krwawe rozruchy. W rogu jest zdjęcie jednej z pierwszych ofiar konfliktu. 15-letni chłopiec został zastrzelony podczas zamieszek.
Za symboliczną datę początku The Troubles przyjmuje się sierpień 1969 r. Wtedy rosnące od dawna napięcie znalazło ujście w regularnych walkach. W połowie sierpnia w Derry (drugim po Belfaście największym mieście w Irlandii) doszło do dwudniowych zamieszek, podczas których policja musiała użyć gazu łzawiącego przeciwko irlandzkim nacjonalistom. Wydarzenia w Derry doprowadziły do zaangażowania brytyjskiego wojska, które przywróciło tymczasowy spokój w mieście. Jednak konflikt w Derry zapoczątkował starcia w innych częściach Irlandii Północnej, również w zachodnim Belfaście. Na Bombay Street spłonęły wtedy niemal wszystkie domy.
Bombay Street znajdowała się zaraz obok Peace Line (Muru Pokoju), wybudowanego w 1969 r. Oddzielał on dwie dzielnice: katolicką i lojalistyczną. Bramy je łączące nadal były zamykane na noc. Budynki na Bombay Street znajdowały się zaraz przy Murze. Od strony Peace Line domki miały przybudówki w postaci metalowych kratek.
– To ochrona przed przerzucanymi z drugiej strony muru bombami domowej roboty – wyjaśnił Dave.
Ceglane domy stały w równych rzędach. Na ulicach panował zwyczajny popołudniowy zgiełk, ludzie spieszyli się z pracy do domów.
– Jesteśmy teraz na Falls Road, w samym centrum katolickiej dzielnicy, gdzie dochodziło do wielu zamachów – odezwał się przewodnik. – Zobaczcie, ile murali was otacza. Ten tutaj na przykład jest upamiętnieniem Bobby’ego Sandsa. Był działaczem IRA i zmarł w więzieniu. Podjął protest głodowy, w którym domagał się, żeby traktowano go jak więźnia politycznego, a nie zwykłego kryminalistę. Umarł z głodu, nie osiągnąwszy swojego celu. Teraz jest żywą legendą wśród republikanów.
Oglądaliśmy w milczeniu portret uśmiechniętego młodego mężczyzny. Jeszcze jednej ofiary bratobójczej wojny.
– Zbierajcie się – odezwał się Dave. – Pojedziemy teraz do protestanckiej dzielnicy, na drugą stronę Muru Pokoju.
ULSTERSKIE SIŁY OCHOTNICZE
UVF – Ulster Volunteer Force, to jedna z radykalnych paramilitarnych organizacji północnoirlandzkich protestantów.
MUR POKOJU
Konstrukcje oddzielające dzielnice republikanów i lojalistów można znaleźć w całej Irlandii Północnej. Najwięcej występuje w Belfaście – tu w zachodniej dzielnicy.
TOP GUN
Taki przydomek otrzymał Stevie McKeag ze względu na brutalność i bezwzględność. Zabójstw dokonywał na katolikach, a ofiarami byli często zwykli cywile.
MUREM PODZIELONE
Po drugiej stronie Muru było niemalże tak samo. Domki wyglądały identycznie, murale wyłaniały się co kilkadziesiąt metrów. Była jedna różnica. W katolickiej dzielnicy nad wieloma domami powiewały flagi Republiki Irlandii, a teraz dookoła mnie łopotały flagi Wielkiej Brytanii.
Na Shankill Road, głównej ulicy w dzielnicy protestanckiej, podeszliśmy do miejsca upamiętnienia zmarłych podczas The Troubles lojalistów. Plakaty ukazywały dziesiątki zdjęć zamordowanych przez nacjonalistów ludzi. Zdecydowana większość z nich była cywilami. Wychwalani w katolickiej dzielnicy członkowie IRA zaledwie kilkaset metrów dalej byli przedstawiani jak mordercy. Jeden z plakatów był szczególnie wstrząsający – widniało na nim zdjęcie z zamachu terrorystycznego w Paryżu zorganizowanego przez ISIS w 2016 r. Pod nim zaś widniał napis „IRA=ISIS”. Kolejne zdjęcia przedstawiały ataki terrorystyczne przeprowadzone przez IRA, a wszędzie wokół widniały fotografie niewinnych ofiar.
Wydarzenia 1969 r. – gwałtowne zamieszki, starcia z policją i wreszcie zaangażowanie w konflikt brytyjskiego wojska – wstrząsnęły Zieloną Wyspą. W Irlandii Północnej obie strony sięgnęły po bardzo radykalne środki. IRA ogłosiła, że jeszcze mocniej zaangażuje się w obronę katolików. „Obrona” przerodziła się w zamachy, których ofiarami byli przede wszystkim przypadkowi ludzie. Wybuchające bomby i samochody pułapki stały się przerażającą codziennością w protestanckich dzielnicach. Po drugiej stronie powstały lojalistyczne grupy paramilitarne jak UVF (Ulsterskie Siły Ochotnicze). Organizowały one zamachy przeciwko katolikom z taką samą skutecznością jak IRA.
Najmroczniejszą sceną, którą zapamiętałem z zachodniego Belfastu, były spokojne domy w dzielnicy lojalistów przy Shankill Road. Na trawniku przed rzędem budynków stał dziecięcy samochodzik. Oglądaliśmy mural pokrywający całą ścianę. Przedstawiał młodego człowieka na błękitnym tle. Nad zdjęciem widniał napis: „pamiętamy z dumą”. Data śmierci wskazywała na to, że chłopak zginął w wieku trzydziestu lat.
– Steve McKeag... Tak, to bardzo kontrowersyjna postać. To był jeden z najradykalniejszych bojowników. Walczył po stronie lojalistów i ma na swoim koncie minimum 12 morderstw.
Wyszukałem na smartfonie historię McKeaga. Otrzymał przydomek Top Gun ze względu na swoją bezwzględność. Zabójstw dokonywał na katolikach, a ofiarami byli często zwykli cywile. Zanim dołączył do lojalistycznych bojówek, miał bardzo burzliwą młodość. Zafascynowanie skinheadami, a później chrześcijańskie nawrócenie i ślub. Małżeństwo rozpadło się jednak niedługo potem, towarzyszyło temu porzucenie chrześcijaństwa. Steve McKeag wydaje się pogubionym młodym człowiekiem pragnącym sensu życia, który przychodzi wraz z dołączeniem do paramilitarnych bojówek. Bezkompromisowe zaangażowanie się w The Troubles doprowadziło do strasznych morderstw i nie uszczęśliwiło McKeaga. Zginął samotnie we własnym domu z powodu przedawkowania narkotyków.
Stojąc na Shankill Road i patrząc na spokojne osiedle, nie dowierzałem, że mieszkańcy mogli utrzymywać mural człowieka odpowiedzialnego za seryjne morderstwa. Dzieci, które bawiły się co dzień na trawniku przed blokiem, nie przeczuwały, kim jest pan ze zdjęcia otoczony niebiańskim błękitem. Po wielu dniach podróżowania po Irlandii Północnej zrozumiałem, że nic nie jest tutaj czarno-białe, a obie walczące strony wpisały wiele wydarzeń do mrocznych kart historii własnego kraju.
ODERWANI
Wyspę Rathlin zamieszkują tysiące ptaków morskich i zaledwie 150 osób. Byli to najbardziej serdeczni ludzie, jakich autor spotkał w Irlandii Północnej.
TRUDNE PRZEBACZENIE
The Troubles trwały aż do podpisania porozumienia wielkopiątkowego w 1998 r. przez główne siły polityczne w Północnej Irlandii. Doprowadziły one ostatecznie do zdemilitaryzowania IRA i lojalistycznych bojówek. Dzisiaj Irlandia Północna to kraj, w którym społeczeństwo jest nadal podzielone, jednak powoli, krok po kroku, republikanie i lojaliści zaczynają się nawzajem szanować.
Siedzieliśmy z Rickiem przy herbatce z mlekiem. Rick jest pięćdziesięcioletnim nauczycielem z Belfastu. Znajdowaliśmy się na wyspie Rathlin, leżącej u wybrzeży Północnej Irlandii. Miejsce jak z bajki, z majestatycznymi klifami schodzącymi nad samo morze i pięknymi wrzosowiskami. Sto pięćdziesiąt osób zamieszkujących wyspę okazało się jedną z najbardziej gościnnych społeczności, jakie poznałem. Wydawało się, że tak serdeczni ludzie nie mogą mieć nic wspólnego ze wstrząsającym konfliktem. A jednak z Rickiem rozmawialiśmy właśnie o skutkach The Troubles.
– Dostrzegasz na co dzień podziały między ludźmi? Czy osoby z republikańskich i lojalistycznych dzielnic kontaktują się ze sobą? – spytałem.
– Hmm, jest na pewno coraz lepiej. Niektóre dzielnice, zwłaszcza te bogatsze, żyją tak, jakby konflikt był już jedynie przeszłością. Ale w zachodnim Belfaście nadal jest wzajemna wrogość – mówił zasmucony. – W niektórych osiedlach możesz dostrzec flagi z trupimi czaszkami. Znaczą one „nie chcemy obcych”.
– A jak dogaduje się młode pokolenie?
– Na pewno lepiej. To jest nasza nadzieja na przyszłość. Niestety, większość szkół jest nadal osobna dla katolików i protestantów. Młodzi ludzie nie mogą przez to poznać tej drugiej strony i zobaczyć, że są to tak samo sympatyczni nastolatkowie. Chociaż działa już coraz więcej szkół dla wszystkich. To dobry kierunek.
– Jak to możliwe, że społeczeństwo jest tutaj nadal tak mocno podzielone? – spytałem naiwnie. – Przecież konflikt oficjalnie zakończył się już ponad dwadzieścia lat temu.
– To jest trudniejsze, niż się wydaje. Wielu ludzi potraciło w tym czasie rodziny, wielu ojców osierociło dzieci. I tych morderstw nie dokonała obca armia z daleka, tylko sąsiedzi mieszkający kilka ulic dalej. Spróbuj wczuć się w sytuacje tych ludzi. Przebaczenie w tym wypadku jest bardzo, bardzo trudne.
Pisząc ten tekst, nadal próbuję zrozumieć walczące strony i im głębiej sięgam do historii The Troubles, tym lepiej rozumiem, jak trudne jest dla Irlandczyków uwolnienie się od skutków konfliktu. Spędziłem ponad miesiąc w Irlandii Północnej i wiele osób mówiło mi o tym, że dzieje się w ich kraju coraz lepiej. Jednak podkreślali ze smutkiem, że niektórych krzywd nie da się zapomnieć. Najbardziej dające do myślenia zdanie, które słyszałem od kilku osób, brzmiało: „Prawdziwa jedność między nami będzie, kiedy wymrze pokolenie, które pamięta The Troubles”. Myślę, że ludzie powinni wziąć sobie to zdanie do serca, żeby nie dali się wciągnąć w spory. Żeby nigdy nie musieli powiedzieć, że jedność w narodzie będzie dopiero wtedy, kiedy wymrze pokolenie, które zadało sobie nawzajem nieodwracalne rany.