„Pod niebem pełnym cudów nieruchomieję z nudów” – śpiewa Adam Nowak. I choć naprawdę chciałoby się tu znieruchomieć na dłużej, to na nudę po prostu szkoda czasu.
W moim odczuciu Warmia to kraina łagodności. Łagodny jest tu krajobraz – subtelnie falujący. Łagodny jest klimat. Łagodne są nawet… tutejsze pszczoły.
LECZENIE PRZEZ BZYCZENIE
Porzucili pracę w korporacjach, by przenieść się na wieś, w miejsce, gdzie GPS mówi „dobranoc”. Takich historii słyszy się dzisiaj sporo, jednak ta jest inna, a wyróżnia ją skala pracy i zaangażowania bohaterów. Kasia i Andrzej Maziec zbudowali dom, a następnie stworzyli obok niego pasiekę. Uczyli się hodować pszczoły na własnych błędach, a w tym momencie mają już ok. 200 uli. Mają też dwa domki gościnne, a pobyt w nich to niesamowite doświadczenie.
Do Zagrody „Warmińska Pszczoła” trafiamy pod wieczór – na niebie już zaczynają dziać się cuda, spektakularnie zachodzi słońce barwiąc krajobraz intensywnymi kolorami. Temu spektaklowi towarzyszy oprawa muzyczna, bowiem witają nas bębniarze z Gminnego Ośrodka Kultury w Purdzie, pod przewodnictwem znanego gitarzysty Arona Bluma. Słuchamy ich koncertu, podczas gdy niebo powoli ciemnieje. Gdy pojawiają się pierwsze gwiazdy, artyści rozdają nam instrumenty i dalej muzykujemy razem. Kiedy zapada zmrok, bierzemy leżaki i długo wpatrujemy się w nocne niebo – jest co podziwiać, bo dzięki braku zanieczyszczenia światłem konstelacje są dobrze widoczne.
Kiedy wstajemy rano, powoli budzą się też pszczoły i nad ulami zaczyna się ruch. Na śniadanie gospodarze serwują same lokalne specjały, potrafią opowiedzieć, od kogo pochodzi każdy składnik – ser od tego sąsiada, warzywa od innego, wędliny wędzi tata… Nie mogło oczywiście zabraknąć miodu wytwarzanego na miejscu. Kiedy kończymy posiłek, w powietrzu trwa już spory ruch i słychać bzyczenie. Co chwila przelatują obok nas pszczoły. Nie ma się czego obawiać, bo te owady z natury nie są agresywne i nie atakują, kiedy nie czują zagrożenia, a gatunek hodowany przez Kasię i Andrzeja jest wyjątkowo łagodny. Zajmują się po prostu swoimi sprawami i nie zwracają na nas uwagi.
Tymczasem Kasia zaczyna snuć opowieść – z pasją mówi o zwyczajach pszczół i ich życiu, a potem dowiadujemy o licznych korzyściach płynących ze stosowania miodu i innych pszczelich produktów. Warto przyjechać do Warmińskiej Pszczoły, wziąć udział w warsztatach i samemu się przekonać o zaletach apiterapii. Można też wykonać świeczki z wosku, pachnące zawieszki i popróbować miodu, a na końcu oczywiście go kupić – w wielu smakach i wariantach. Zagroda oferuje także uloterapię – odpoczywanie w pomieszczeniu z pszczołami, które znajdują się za siatką. Z takiego „zabiegu” może płynąć wiele zalet, a już na pewno jest on niezwykle relaksujący – gospodarze mówią, że wiele osób po wejściu do domku szybko i na długo zasypia. Jednak teraz nie czas na sen, bo czekają na nas liczne atrakcje gminy Purda.
WROTA WARMII
To jedna z najpiękniejszych krajobrazowo gmin Warmii – jej połowę stanowią lasy, są tu liczne jeziora i rzeki. W to sielskie otoczenie wpisuje się miejsce, w którym przenikają się historia, tradycja i przyroda. W Butrynach, na skraju lasu zachował się kilometrowy fragment dawnego traktu wiodącego ze stolicy Polski do stolicy Warmii – Lidzbarka Warmińskiego. Tędy przejeżdżali nowo mianowani biskupi warmińscy, by objąć panowanie nad diecezją i tu odbywało się uroczyste powitanie przez mieszkańców, przedstawicieli kapituły warmińskiej, szlachty i wojska. Przy drodze rosną stare lipy, niektóre mają nawet trzysta lat. Są bardzo majestatyczne dzięki metodzie ich nasadzania – nie rosną naprzeciwko siebie, a po przekątnej, dzięki czemu korony miały szansę bujnie się rozwinąć. Między drzewami ustawiono głazy, które upamiętniają kolejnych biskupów.
Podążamy sakralnym szlakiem i udajemy się do wsi Purda. W jej środku stoi jedyny na terenie gminy zachowany średniowieczny kościół. Świątynia z cegły została prawdopodobnie wzniesiona w drugiej połowie XV w. oraz rozbudowana i konsekrowana w 1580 r. Drewniana wieża pochodzi z 1817 r. Wewnątrz znajduje się rzeźbiony w drewnie barokowy ołtarz z XVIII w. Ciekawy jest boczny ołtarz myśliwski, wykonany współcześnie z trofeów myśliwskich. To pierwszy taki ołtarz w Polsce.
Odwiedzamy jeszcze wieś zwaną Chaberkowem, która słynie z zabytkowych chałup warmińskich. Ta miejscowość ma również ciekawą historię. W tutejszej szkole, założonej w XIX w., uczono tylko po niemiecku. Jednak w 1928 r. staraniem Związku Polaków w Niemczech utworzono tu polskie przedszkole, a następnie szkołę. Nauczyciele prowadzili bibliotekę i świetlicę, a także żeńską i męską drużynę ZHP. Nauczycielką w tej szkole była także słynna poetka warmińska Maria Zientarówna. Warto zobaczyć budynek dawnej szkoły i kapliczkę. Niedaleko znajduje się rezerwat Las Warmiński, Jezioro Łańskie i półwysep Lalka.
ŚLIWKA W DOBRYM MIEŚCIE
Dobre Miasto było dla mnie wcześniej bazą wypadową do warmińskich lasów, które w tej okolicy zachwycają dziewiczością, dzikością i niesamowitym zróżnicowaniem krajobrazu i roślinności – pokrzywy sięgające ramion, dzikie poziomki, maliny, bagienka, jeziorka, liczne rzeczki i chaszcze. Można odpocząć i zapomnieć o cywilizacji. Ale jeśli już trzeba do niej wrócić, to w Dobrym Mieście warto z całą pewnością odwiedzić gotycką Bazylikę Najświętszego Zbawiciela i Wszystkich Świętych powstałą w XIV w. Jest to druga co do wielkości świątynia na Warmii. W jej wnętrzach zachowało się sporo zabytkowego wyposażenia.
Innym sakralnym „must see” jest dziewiętnastowieczna Kalwaria w Głotowie, tuż przy Dobrym Mieście, malownicza i pięknie położona, a tuż obok niej kościół Najświętszego Zbawiciela i św. Floriana – niepozorna z zewnątrz świątynia z XVIII w. kryje bardzo bogate wnętrze.
W Dobrym Mieście można też dobrze zjeść. My trafiliśmy na wybornego pstrąga w hotelu Kopczyński. Ale pyszna ryba to żadna niespodzianka na Warmii. Ciekawostką dla niektórych może być pochodzący stąd słodki przysmak. W Dobrym Mieście znajdują się zakłady Jutrzenka, które produkują słynną śliwkę w czekoladzie.
KIEDY NIEBO SCHODZI NA ZIEMIĘ
Następnie kierujemy się do Olsztyna. Podążając niebiańską tematyką zwiedzamy tu Zamek Kapituły Warmińskiej. Urzędował na nim w latach 1516–1521 Mikołaj Kopernik. Na jednej ze ścian zachowała się po nim oryginalna tablica astronomiczna. Służyła ona do wyznaczania równonocy wiosennej i jesiennej. Jest to jedyny instrument astrologiczny Kopernika, który przetrwał do dziś.
Mimo wielu wizyt w Olsztynie nigdy nie zwiedzałam Muzeum Archidiecezji Warmińskiej. Łatwo je przeoczyć, bo budynek z zewnątrz jest niepozorny, ale naprawdę warto wejść do środka. Znajduje się tu ok. pół tysiąca eksponatów, m.in. pochodzący z XVII w. relikwiarz św. Andrzeja Apostoła oraz oryginalne dzieło Ignacego Krasickiego – „Monachomachia, czyli Wojna mnichów”.
Na koniec odwiedzamy olsztyńskie planetarium. Zostało one otwarte w 1973 r., w pięćsetną rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika. Dziś jest wyposażone w cyfrowy system projekcyjny DigitalSky 2 umożliwiający wyświetlanie seansów w technologii FullDome. Dzięki temu niebo jest bliżej nas, a my bliżej nieba – jak wszędzie na Warmii.