Na Morzu Tyrreńskim między Neapolem a Rzymem znajduje się nieduży archipelag Wysp Poncjańskich, składający się z kilku niewielkich wysepek ustawionych w szereg. W czasach Imperium Rzymskiego archipelag był wygodnym pomostem na drodze morskiej z Sycylii i Afryki Północnej do Rzymu. Z Capri, wysepki zamykającej Zatokę Neapolitańską, mamy 22 mile morskie do wyspy archipelagu – Ventotene i oddalonej od niej o pół mili wysepki Santo Stefano. Od niej zaś do głównej wyspy archipelagu, Ponzy, kolejne 24 mile, a stamtąd jeszcze 30 mil i jesteśmy w przedsionku Rzymu, czyli w Anzio e Nettuno. Pozostaje ostatnich 30 mil wzdłuż piaszczystego brzegu do ujścia Tybru w Ostii, porcie stolicy Imperium Rzymskiego.
Płynąc do Ischi, mijamy Santo Stefano – malutką (0,29 km kw.) okrągłą, wyglądającą jak odwrócony garnek (wysokości 84 m) i pozbawioną portu lub przystani wysepkę. Wraz z Ventotene powstała w wyniku wielkiego wybuchu wulkanu 1,7 miliona lat temu. W czasach prehistorycznych penetrowali ją „orzący morze” Grecy. W czasach rzymskich rozkwitała, gdy na pobliskiej Ventotene miała pałac deportowana córka cesarza Augusta, Julia. Później obie wysepki podupadły. Swą obecną nazwę wywodzi od władcy, księcia Gaety, znanego jako Dominus Stefanus, który otrzymał wyspę od swego ojca w 1019 roku. W XIII wieku ufundowano tutaj klasztor benedyktynów pod wezwaniem św. Stefana, niebawem przejęty przez zakon cystersów. Przez wieki łupili go znajdujący okazjonalnie schronienie na wysepce saraceńscy piraci.
Swoje prawdziwe pięć minut miała wysepka w czasach nowożytnych, gdy Ferdynand IV, król Neapolu, postanowił zbudować na niej więzienie. Architekt Francesco Capri przedstawił model projektu i przystąpiono do budowy. 26 września 1795 roku osadzono tu pierwszych dwustu więźniów.
Na sąsiedniej wyspie – Ventotene – beztroskim plażowiczom zamglona Santo Stefano przypomina swą ponurą przeszłość.
Z lotu ptaka przypomina podkowę lub szeklę.
W środku dziedzińca stoi ośmiokątna kaplica. Podwórzec był jednocześnie wanną do zbierania wody deszczowej.
Kompleks więzienny wykończono w 1797 roku i wówczas zgodnie z projektem architekta mieścił sześciuset więźniów, ale w połowie XIX wieku trzymano ich tutaj do dziewięciuset. Nie była to jakaś dawna twierdza, której kazamaty przekształcono w więzienne lochy, lecz od początku, od projektu, od fundamentów do końca, starannie przemyślany zakład penitencjarny. Z lotu ptaka przypomina podkowę lub szeklę. Okrągłego kształtu, z jednej strony przycięty cięciwą. Cięciwę stanowi zespół pomieszczeń pomocniczych i służbowych; były tam szpital i mieszkania kwatermistrza garnizonu. Otaczający okrągły dziedziniec trzypoziomowy pierścień był więzieniem właściwym. Mieścił 99 prostokątnych cel o rozmiarach 4,50 na 4,20 metra. W roku 1853 cele przebudowano, dzieląc je na połowę. W środku dziedzińca stoją: ośmiokątna kaplica, dwie wieże strażnicze, studnia i słupy oświetleniowe. Podwórzec był jednocześnie wanną do zbierania wody deszczowej. Wszystkie cele miały okna na zewnątrz i drzwi na wewnętrzne galerie, z których obserwowano cele.
Wszystko starannie przemyślano. Mała wysepka była łatwa do kontroli. Cała porośnięta śródziemnomorską makią – tymi wiecznie zielonymi, twardolistnymi zaroślami, przez które przedzieranie się jest niemożliwe. Strome, urwiste zbocza, wokół morze. Na stosunkowo bliskiej Ventotene stacjonował wojskowy garnizon. Konstrukcja więzienia też uniemożliwiała ucieczkę lub zorganizowanie buntu. Chociaż na więzieniu umieszczono napis: „Tu kończy się prawo ludzkie, zaczyna się boskie”, to architekt inspirował się nowoczesnymi jak na owe czasy ideami resocjalizacji, lansowanymi przez angielskiego prawnika i filozofa Jeremy'ego Benthama. Na zewnątrz kompleksu więziennego znajdował się kościółek. Na starych zdjęciach uwieczniono więźniów uczestniczących w procesjach uliczkami Santo Stefano.
W latach od 1806 do 1815 więzienie było nieczynne z powodu zamieszek wywołanych przez bandytę Michaela Pezza, zwanego „Fra Diavolo” Później jednym z pensjonariuszy tutejszego więzienia był pisarz Luigi Sentembrini, który w książce „Wspomnienia życia” tak opisał moment, gdy przekraczał jego próg: „Ciężko opisać mi burzę uczuć, jakiej doświadcza więzień wchodząc do więziennego budynku. Z bolesnym cierpieniem zatrzymuje się, spogląda na pola, zieleń, trawę, morze i niebo, naturę, których nie zobaczy już do starości. Nie widzi nic więcej, bo nie ma tam nic więcej poza morzem, niebem, odległymi wyspami i jeszcze bardziej odległym kontynentem, na które te, nieszczęśnik patrzy...”. Mimo szczytnych humanitarnych idei, przyświecających architektowi, los więźnia jest wszędzie jednaki. Osadzono tu także anarchistę Gaetana Bresciego, zabójcę króla Umberta I (29 lipca 1900 roku), zaś za czasów Mussoliniego więziono wielu antyfaszystów; a wśród nich: Umberta Terraciniego, Maura Soccimarra, Rocca Pugliesego i Sandra Pertiniego, przyszłego prezydenta Włoch. Od 2 stycznia 1965 roku więzienie jest zamknięte. Wysepka Santo Stefano znów jest niezamieszkana. Więzienie, ta „perełka” (oczywiście dla turysty), ten prawdziwy pomnik XVIII-wiecznej „architektury penitencjarnej”, jest dzisiaj w zasadzie niedostępne i niszczeje.