Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-01-01

Artykuł opublikowany w numerze 01.2012 na stronie nr. 28.

Tekst i zdjęcia: Zofia A. Reych,

The Notting Hill Carnival


Tańcz! Wypij puszkę jamajskiego piwa Red Stripe. Zrób zdjęcie dziewczynie w pióropuszu na głowie i brokatowych stringach. Zjedz karaibskiego jerk chicken. Popij sokiem prosto z rozłupanego maczetą kokosa. Sok z kokosa popij rumem z plastikowego kubka. Stój pół godziny w kolejce do przenośnej toalety. Skacz pod głośnikami aż do bólu nóg. Uściskaj nieznajomego w tłumie. Pozuj do zdjęcia z policjantem. Wypij kolejną puszkę Red Stripe’a. Po dwóch dniach szaleństwa, z utęsknieniem czekaj na kolejny rok i kolejny Notting Hill Carnival.

Dostępny PDF i AudioBook
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Opowiadanie „The Notting Hill Carnival” – o paradach ulicznych na karaibsko-brazylijską modłę, odbywających się w jednej z dzielnic Londynu.

Jedna z karnawałowych platform przyjechała prosto z Brazylii. Zwieńczona trzymetrową statuą leoparda uświetni występ tancerzy z największej londyńskiej szkoły samby. Jej założyciel i dyrektor Henrique da Silva dba o to, aby Paraíso pozostawała wierna brazylijskim tradycjom. Co roku wraca do rodzinnego Rio, aby wziąć udział w karnawałowym występie szkoły Mangueira. Przywiezione przez niego inspiracje zapewniają sukces londyńskiej szkole.

 

 

RIO W LONDYNIE

 

Zajęcia taneczne i bębniarskie, a także warsztaty, podczas których szyje się kostiumy i buduje platformy trwają przez cały rok. W czwartki członkowie Paraíso spotykają się w podziemiach kościoła św. Mateusza na Brixton. Dudnienie bębnów słychać w całej okolicy. Wielu ciekawskich zagląda do sali ćwiczeń i staje się regularnymi uczestnikami spotkań. W deszczowy londyński wieczór gorący rytm samby ma niezwykłą moc uwodzenia.
Gdy zgodnie z brazylijskim obyczajem Henrique trzykrotnie całuje mnie w policzki, wyraźnie czuję woń alkoholu. Chcę z nim porozmawiać, ale do karnawału pozostał tylko tydzień i dyrektor jest zajęty. Wskazuje drogę do ciężkich drzwi, zza których dobiega ogłuszająca muzyka. Po ich drugiej stronie pięćdziesiąt osób tańczy sambę. Część to profesjonalni tancerze, część nie zna nawet kroków. Prowadzący sesję uważają, aby nikt nie pozostał z boku; nie mają szans oporni, którzy chcą podpierać ściany. Z przodu sali gra zespół bębniarski zwany bateria, kilka osób śpiewa do mikrofonów. Ktoś wciska mi w rękę kartkę z tekstem piosenki, kto inny ciągnie wśród tańczących ludzi. Dziewczyna obok nie śpiewa, zestresowana obserwuje swoje stopy. Zaraz podbiega do niej jedna z nauczycielek. Nieśmiałość nie ma szans, mocą wybijanego przez bębny rytmu spięta Brytyjka zamienia się w sambistkę. Nie dziwi mnie już oddech Henrique, co trzeci z tancerzy ma w ręku puszkę piwa. Błyszczą roześmiane oczy, ciała spływają potem. To nie trening, jaki znamy z europejskich szkół tańca. Tu zasady dyktują radość i zabawa. Notting Hill Carnival jest dla Paraíso szansą podzielenia się tą radością z milionem osób.
Szkoła zorganizowana jest w małe grupy ala. Każda z nich pracuje indywidualnie i w dużej mierze od ich sumienności zależy końcowy efekt poniedziałkowej parady.
Samba mimo wszystko wymaga dyscypliny – mówi Teresa, jedna z członkiń zarządu Paraíso. – Mamy normalne życia, obowiązki zawodowe, a do tego dochodzi zaangażowanie w szkołę, które pochłania bardzo dużo czasu. Teresa tłumaczy, że co roku parada ma temat przewodni, który wybierany jest na spotkaniach zarządu. Do niego dopasowuje się muzykę, dekoracje i projektowane przez Henrique da Silvę stroje. W tym roku z okazji dziesiątej rocznicy istnienia Paraíso przypomniane zostaną tematy z lat ubiegłych – między innymi „Amazonia – raj natury”, reprezentowany przez platformę z lampartem czy „Cudowny Świat Kina”. Słowa karnawałowej piosenki enredo wyśpiewa na żywo Bruno Ribas, jeden z najpopularniejszych piosenkarzy z Rio.

 

PIĘKNY I BESTIE

Założyciel największej w Londynie szkoły samby Paraíso, wraz ze swoimi tancerkami.

KIDSAMBA

Pierwszy dzień festiwalu, niedziela, poświęcony jest dzieciom. Wtedy odbywa się wybór najlepszego przebrania.

 

W ODPOWIEDZI NA PRZEMOC

 

W latach pięćdziesiątych Notting Hill stało się sceną brutalnych rozruchów na tle rasowym. Popularnie uważa się, że pierwszą ofiarą w sierpniu 1958 roku była Majbritt Morrison, Szwedka pobita przez grupę białych chuliganów w odwecie za zaręczyny z Jamajczykiem. Po tym incydencie zamieszki ogarnęły Londyn na pięć dni. Celem stali się imigrujący do Anglii obywatele byłych Indii Zachodnich. Agresja wywołała żywiołową odpowiedź społeczności afro-karaibskiej, ulice zamieniły się w pole bitwy. Pierwszy karnawał zorganizowano w rok później. Wzorowany na tym z wysp Trynidadu i Tobago miał być świętem karaibskiej kultury, które połączyłoby londyńczyków. Jego sukces wyrasta wprost na gruncie walki z przemocą, ale przez wiele lat co roku towarzyszyły mu niepokoje. Także w 2011 roku karnawał stanął pod znakiem zapytania, zagroziły mu bowiem rozruchy, które ogarnęły Londyn w pierwszej połowie sierpnia. Początkowo pokojowa demonstracja spowodowana zastrzeleniem przez policję czarnego mężczyzny przerodziła się w niekontrolowane wybuchy przemocy. W pełnych napięcia dniach tuż po rozruchach wydawało się, że mieszkańcy splądrowanych dzielnic nie odzyskają zaufania do własnego miasta. Pojawiły się liczne głosy sprzeciwiające się organizacji festiwalu, który mógłby stać się okazją do dalszej przemocy. Ale Paul Heuvelmans, prezes London School of Samba (LSS), nie ma wątpliwości.
Od dwudziestu sześciu lat bierzemy udział w paradzie i nie widzę powodów, dla których miało by to się zmienić w tym roku. Organizatorzy pozostają w ścisłym kontakcie z policją, aby upewnić się, że uczestnicy imprezy będą bezpieczni.

 

 

JĘZYK SAMBY

 

LSS jest najstarszą szkołą samby w Londynie i jednocześnie pierwszym niekaraibskim zespołem, który w latach osiemdziesiątych dopuszczono do organizacji karnawału. Dziesięć lat temu LSS i Paraíso były jedną szkołą, która uległa rozłamowi. Rywalizacja jest tym bardziej zacięta.
Jesteśmy nastawieni na społeczność i jej rozwój, nie na kopiowanie modelu z Rio. Z Paraíso podzieliły nas cele i poglądy na sposób zarządzania szkołą – mówi prezes.
Kulminacyjna parada jest jednak dla London School of Samba bardzo ważna. – Bez tego nie ma szkoły! – mówi Joanna, uczestniczka zajęć grupy zaawansowanej. Tancerze i bębniarze przygotowują się do karnawału pod okiem Romero, utytułowanego nauczyciela z Rio, który należał w Brazylii do tej samej szkoły co Henrique da Silva. Kiedy udaje się mi zadać mu kilka pytań, Romero odpowiada, nie przestając tańczyć. Nie wiem, czy patrzeć na jego roześmiane oczy, czy wybijające rytm stopy.
Zaproszenie do Londynu – mówi – to było spełnienie wielkiego marzenia, bo rodziców nie było stać na szkołę angielskiego. Teraz Brazylijczyk bez problemu komunikuje się po angielsku. I uczy londyńczyków języka samby.

 

RAJ NATURY

Na zdjęciu jedna z tancerek z platformy „Amazonia”.

TRANS KRÓLOWA

Przebranymi
w najbardziej wymyślne stroje są drag queens i transwestyci.
 

DO RIO PROSTO... POTEM W LEWO

W tegorocznej paradzie wzięło udział milion osób. Nad bezpiecznym przebiegiem imprezy czuwało aż 16 tysięcy policjantów.

 

KRÓLOWA BĘBNÓW

 

Zgodnie z pochodzącym z tradycji karaibskiej zwyczajem, w niedzielny poranek uczestnicy festiwalu obrzucają się mąką i farbami. Co roku karnawałowa niedziela jest dniem dzieci, które biorą udział w miniparadzie. To rodzinne oblicze imprezy. Prawdziwe szaleństwo zacznie się dopiero w ustawowo wolny od pracy poniedziałek. Pojawią się niezliczone stoiska z alkoholem i trzydzieści osiem scen muzycznych z ogromnymi głośnikami, z których popłynie reggae, calypso, hip-hop, dancehall, dub-step i wszelkie odmiany latino. Roztańczone tłumy zamienią dzielnicę w klub pod gołym niebem. Dwie londyńskie szkoły samby oraz kilkadziesiąt zespołów tanecznych i bębniarskich przemaszeruje przez Notting Hill wśród aplauzu uczestników karnawału.
W przemysłowym budynku przy St. Marks Road zaimprowizowano tymczasową siedzibę LSS. Niektórzy z członków szkoły spędzą tu noc z niedzieli na poniedziałek. W ostatniej chwili trzeba poprawić kostiumy, przećwiczyć choreografię, sprawdzić kable i głośniki. Próbę generalną odbywa bateria. W ogłuszającym ryku przed zespołem tańczy Karla-Jayne. Na co dzień poważna project executive w tygodniku „The Economist”, dziś pełni obowiązki Rainha de Bateria, królowej bębnów. Jako najlepsza sambistka w szkole poprowadzi zespół podczas karnawału. Nowa Rainha ogłaszana jest dorocznie, zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Samby: „doskonała tancerka, wybierana także ze względu na fizyczne piękno”. Z burzą warkoczyków, na niebotycznych obcasach i w mikroskopijnych złotych szortach Karla-Jayne z pewnością spełnia wymogi.

 

 

SAMBA ŁAGODZI OBYCZAJE

 

Dwa dni karnawału przebiegły bez zakłóceń. Dwieście czterdzieści trzy aresztowania to o dwa mniej niż w zeszłym roku. Porządku pilnowało siedem tysięcy policjantów w mundurach, funkcjonariusze w cywilu oraz rezerwy pozostające w gotowości w okolicznych szkołach. Nie potwierdziły się najgorsze przewidywania i nie doszło do rozruchów. Na szali była reputacja Londynu. – Dało się wyczuć zmianę w atmosferze w porównaniu z poprzednimi latami, ale wszyscy wiedzieli, że patrzy na nas cały świat – powiedział zastępca burmistrza Kit Malthouse.
Czterdziesty szósty Notting Hill Carnival miał szczególne znaczenie. Miasto pokazało swoje inne oblicze – i nie jest to zakapturzona twarz chuligana.
Do zobaczenia w ostatni weekend sierpnia!