Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-06-01

Artykuł opublikowany w numerze 06.2012 na stronie nr. 80.

Tekst i zdjęcia: Joanna Lewandowska,

Oaza spokoju


Latem bywa tak gorąco, że turyści przybywający do Kartaginy wolą zostać w autokarze, niż podziwiać starożytne ruiny, dla których przyjechali. Wysokim temperaturom towarzyszy wilgotność przekraczająca 95 procent. O wiele przyjemniej jest poza sezonem.

Dostępny PDF i AudioBook
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Tunezja po sezonie.

Zwiedzamy stolicę Tunezji, robiąc jednodniowy przystanek w drodze na Dżerbę. Naszym przewodnikiem jest Ali, który studiował we Wrocławiu i świetnie mówi po polsku. Jest zachwycony, że może nam towarzyszyć, bo jeszcze nigdy nie oprowadzał zagranicznych gości o tej porze roku, bez tłoku i pośpiechu.
Po zwiedzeniu Kartaginy jedziemy do leżącego pod Tunisem Sidi Bu Sa’id (nie mylić z położonym w głębi kraju Sidi Bu Zajd, w którym rozpoczęła się jaśminowa rewolucja). To urokliwe miasteczko zbudowane na wzgórzu. Olśniewają białe domy z jednakowo niebieskimi drzwiami, okiennicami i wzorzystymi kratami. Wejść strzegą wielkie, najczęściej także niebieskie bramy, z kutymi czarnymi zdobieniami. Zza kamiennych, białych parkanów wystają palmy oraz czerwone, różowe i pomarańczowe bugenwille. Charakterystyczne dla Sidi Bu Sa’id są ozdobne klatki dla ptaków – różnej wielkości, plecione z delikatnych drucików.
Ze wzgórza roztacza się piękny widok na Zatokę Tuniską i pałac prezydencki. Obok, pod drzewem, na skrzypcach i gitarze nastrojowo gra dwóch muzyków. Ali, zasłuchany, przystaje. Chcemy dać im jakieś drobne, ale Ali kręci głową:
Nie, nie, nie. To pewnie studenci, niewykluczone, że z bogatych rodzin, grają dla przyjemności, a nie dla pieniędzy.

 

NADAL SIĘ NA TO ŁAPIĄ

Tunezyjscy rybacy poławiają ośmiornice w sposób niezmienny od starożytności. Opuszczają na dno gliniane naczynia, w których lubią chować się te głowonogi.

 

SWOBODNE TUNEZYJKI

 

Alemu bardzo zależy na przekonaniu nas o niezależności i swobodach tunezyjskich kobiet. Gdy o nie pytam, cmoka z wyraźną irytacją, jakby samo pytanie było niewłaściwe.
Kobiety mogą tu robić, co chcą, zupełnie jak w Polsce – wychodzić za mąż lub pozostawać wolne, pracować lub nie, prowadzić samochód, ubierać się jak chcą, spotykać publicznie z mężczyznami, chodzić na randki. A twarzy nawet nie mogą zasłaniać, bo to zabronione. Na dowód wskazuje liczne mieszane młodzieżowe towarzystwo przesiadujące w ulicznych kawiarenkach wzdłuż wybrzeża – rozgadane, palące papierosy i wodne fajki. Tę swobodę zawdzięczają Habibowi Burgibie, pierwszemu prezydentowi niepodległej Tunezji, który już na przełomie lat 1950. i 60. wprowadził rewolucyjne zmiany w prawodawstwie, przyznając kobietom wiele praw, nieznanych do tej pory w świecie arabskim. Dzięki niemu panie ubierają się zupełnie jak u nas, co najwyżej głowę obwiązują modną chustką. – Co innego na południu, na Dżerbie zobaczycie również bardziej tradycyjne stroje – dodaje.

 

 

TOUR DE DŻERBA

 

Approche, caresse („podejdź, pogłaskaj”) – słyszę nagle za sobą zaskakującą propozycję w czasie samotnego spaceru opustoszałą plażą na Dżerbie. Odwracam się. Parę metrów dalej, by mnie nie przestraszyć, siedzi na koniu młodzian i zachęca do skorzystania z jazdy konnej. Uprzejmie dziękuję, odjeżdża. Innego dnia starszy jegomość w kowbojskim kapeluszu na plaży poszukuje klientów, proponując szerszą ofertę, prócz koni ma też wielbłądy i powóz, zwany tu calèche. Uprzedzająco grzeczny, ale nie nachalny. Wielu mieszkańców wyspy zarabia w ten sposób na życie, wykorzystując skupione na północnym brzegu kompleksy hotelowe. I nawet po sezonie znajdują chętnych, bo kilkakrotnie widzę „blade twarze” galopujące brzegiem morza, niezależnie od pogody.
Dobrym pomysłem jest wypożyczenie roweru i pojeżdżenie po tej niewielkiej, praktycznie płaskiej wyspie. Drogi są dobre, ruch niewielki, koło Houmt Souku jest nawet wydzielona ścieżka rowerowa, zapewne z myślą o turystach, bo miejscowych na rowerach nie widziałam. Polecam liczne tu i niedrogie taksówki – niektórzy kierowcy potrafią być świetnymi przewodnikami. Warto zajrzeć do najstarszej w Afryce północnej synagogi El Ghriba, założonej w VI w. p.n.e., oraz do Muzeum Sztuki i Tradycji mieszczącego się w leżącej na południu wyspy miejscowości Guellala. Można również wybrać się na wycieczkę statkiem w okolice niezamieszkanego cypla Ras Rmel na północy oraz leżącej w jego pobliżu wysepki – miejsca występowania różowych flamingów. Podobno czasem widuje się tam także delfiny.
Biura turystyczne organizują z Dżerby jedno– i dwudniowe wycieczki do odległych o 100-250 km miejsc na stałym lądzie. Wśród najpopularniejszych celów takich wyjazdów są Matmata, z podziemnymi mieszkalnymi jaskiniami troglodytów, oraz leżące bardziej na południu ksary, czyli ufortyfikowane spichlerze, w okolicach Chenini i Tatawin. Oba miejsca stały się słynne po kręceniu w nich scen z „Gwiezdnych wojen”.
Ten rok dżerbańscy hotelarze uznają za wyjątkowo kiepski i nie do końca rozumieją przyczyny. – Przecież jaśminowa rewolucja była kilkaset kilometrów stąd, w dużych miastach jak Tunis czy Susa. Tu nikt nie wychodził na ulice. Wspominam o kryzysie w Europie i ograniczaniu wydatków, ale to nie przekonuje mojego rozmówcy: – Zawsze przyjeżdżali o tej porze, na przełomie listopada i grudnia, lojalni i wierni. Tu jest taki łagodny klimat, jakiego u siebie o tej porze roku nie mają. A mimo to w tym roku… prawdziwa tragedia – kręci smutno głową.

 

PASJONUJĄCA LEKTURA

Sprzedawca z Dżerby przegląda Poznaj Świat. Tunezyjczycy negocjacje mają we krwi i trzeba naprawdę czegoś wyjątkowego, by odciągnąć ich uwagę od targowania się.

WIESZ, CO ZJESZ

Ekspozycja w sklepie z przyprawami. Sprzedawcy chętnie opowiedzą o właściwościach produktów, wyjaśnią, na co pomaga szafran i kiedy zastosować herbatkę z werbeny.

DZBANIA FASADA

Dopóty dzban wodę (i oliwę) nosi, dopóki go nie wmurują. Ali Berber oprowadzał nas po starych berberyjskich piwnicach.

 

POZNAJ ŚWIAT HANDLU

 

W sklepie z dywanami, do którego zachodzę, po krótkim pokazie tkania i plecenia, zapraszają mnie na herbatę z miętą: – Tylko pani posiedzi… popatrzeć nie zaszkodzi, może coś się spodoba. Domyślam się, co będzie dalej, ale że do tej pory tylko czytałam jak wygląda arabska sprzedaż dywanów, z ciekawości zostaję. Przede mną rozwijane są kolejne barwne dywaniki, lekkie narzuty, bieżniki, wyjaśniane różnice między wzorami berberyjskimi (delikatniejsze, drobne motywy na jednolitym tle) a tuareskimi (bardziej geometryczne, wielokolorowe, patchworkowe kwadraty i trójkąty). Podobają mi się tylko dwie najmniejsze poszewki na jaśki, w cenie, jaką mogę zapłacić za gościnę.
W kolejnym sklepie, z wyrobami skórzanymi, sprzedawca z wielkim zapałem wyciąga jedną kurtkę, drugą, kalkulator, przelicza na euro i przekonuje o ile to taniej niż w Europie. Pokazuje próbki różnych skór, w tym z gazeli – niewiarygodnie delikatną w dotyku. Opowiada szczegółowo jak są wyprawiane. I jak tu zachować sympatię sprzedawcy, a nic nie kupić? Nagle mnie oświeca:
Mam coś, co może pana zainteresować – mówię i wyciągam grudniowy numer „Poznaj Świat”, który mam ze sobą. Jest w nim przecież artykuł o marokańskim Fezie, ze zdjęciami z tamtejszej garbarni. Sprzedawca oniemieje zachwycony, z przejęciem porównuje jak obróbka skór wygląda w Maroku, a jak w Tunezji. Po chwili zupełnie zapomina, że chciał mi coś sprzedać – kurtki, portfele i paski przestają istnieć. Prosi, bym zrobiła mu zdjęcia tego artykułu, po czym prowadzi do kolegi z biura, któremu też koniecznie chce go pokazać. Gotowy jest nawet pismo odkupić, ale go przekonuję, że przecież jest po polsku, i że zdjęcia mu wystarczą. Poza tym jeszcze całego nie przeczytałam.

 

ZESTAW ZASTAW

Wśród kolorowej ceramiki, z której słynie Tunezja, szczególnie popularne są miseczki do przekąsek. Zastawy stołowe mają kształty: ręki Fatimy, róży, słońca, koła, gwiazdy oraz wielbłądów.

WYSTAW ZESTAW

Dywaniki, ceramika i klatki dla ptaków to częsty zestaw w sklepikach Sidi Bu Sa’id.

MISJONARZ I BERBEROWIE

 

W niedzielny poranek zaglądamy do katolickiego kościoła pw. św. Józefa w Houmt Souku – to rzadkość w tym muzułmańskim kraju. Kilkanaście zgromadzonych w ławkach osób o wyraźnie jaśniejszej karnacji sugeruje, że zaraz zacznie się msza. Faktycznie, rozpoczyna się liturgia odprawiana po włosku. Prosty, mały kościółek z kilkoma mozaikowymi wizerunkami świętych na ścianach. Zostajemy, by porozmawiać z księdzem. Zaczynam rozmowę po francusku, gdy nagle okazuje się, że ksiądz jest… Polakiem, salezjańskim misjonarzem z Poznania, pracującym od 8 lat na Dżerbie, a od 20 w Tunezji. Kościół został odremontowany dopiero parę lat temu, odzyskując pierwotną funkcję. Służy głównie turystom z pobliskich hoteli, miejscowych przychodzi niewielu. Msze odprawiane są według potrzeb zainteresowanych – po niemiecku, włosku, francusku, polsku…
Koło Guellali zatrzymujemy się u Ali Berbera – bosego staruszka w szarej dżelabie i czerwonej czapeczce, zwanej chéchia. Pokazuje, jak niegdyś żyli tu Berberowie, nadal stanowiący dominującą ludność tych okolic. Oprowadza nas po kamiennych lepiankach, z częściowo ukrytymi w ziemi piwnicami, w których wyrabiano z gliny dzbany i naczynia oraz tłoczono oliwę. Demonstruje jak mielono oliwki, pokrywano nimi słomiane maty, a następnie prasami zbudowanymi z pni drzew palmowych wytłaczano oliwę. Dla pokazania jak wielkie były wyrabiane tu dzbany… chowa się w jednym z nich.
Miło gawędzi się również z innym starszym panem w berberyjskim stroju. Sprzedaje on w Midoun ceramikę pod olbrzymim, rozłożystym drzewem oliwnym, liczącym ponad 700 lat. Wśród wielu miseczek zwracam uwagę na dwa kafle. Jeden z drzwiami, niemal symbolem Tunezji, oraz drugi, o którego znaczenie dopytuję. Dziadek wyjaśnia: – Rękę Fatimy dajemy na pomyślność i ochronę przed złym okiem. Ryby – to znak miłości, jedności, szczęścia rodzinnego. Głowa gazeli, z wielkimi, ładnymi oczami… to po prostu najpiękniejsze dla nas zwierzę. Często na kobiety mówimy „la belle gazelle”.
Kończymy nasz pobyt w Tunezji. Co warto kupić na pamiątkę? Aromatyczne przyprawy, daktyle, ceramikę, srebrną biżuterię, olejek arganowy i jaśminowy oraz przepyszne dekoracyjne ciasteczka z orzeszków, pistacji, marcepanu, fig i miodu. Co warto zabrać? Wspomnienia rozległych piaszczystych plaż, drzew oliwnych przeplatanych palmami, łagodnego klimatu i życzliwych ludzi.