Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-11-01

Artykuł opublikowany w numerze 11.2012 na stronie nr. 22.

Tekst i zdjęcia: Dominik Kruk,

Byłem zjawą


Mieszkańcy czadyjskiej, saharyjskiej północy posiedli mądrość życiową, która pozwala cieszyć się z każdego dnia. Z tego, że wielbłądy dostarczają mleko, kozy mięso, a studnia wodę. Ich troski dotyczą wyłącznie czasu bieżącego. Pojęcie konsumpcjonizmu nie istnieje, a handel wiąże się z tym, co niezbędne do przeżycia. Turyści postrzegani są tutaj jak zjawy, które przemykają w samochodach 4x4 i znikają jeszcze szybciej, niż się pojawili. Byłem zjawą, na której Czad pozostawił niezatarte wrażenia.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

STUDNIA W WADI WEI

Pojenie wielbłądów przed wyruszeniem na pustynię. Wystająca z ziemi beczka zabezpiecza studnię przed zasypaniem.

SAHARA ZBLIŻA LUDZI

Ludzie pustyni poradzą sobie nawet w plastikowych butach.

WOJENNE ARTEFAKTY

W tym czołgu tabliczka znamionowa od akumulatora była w języku polskim. Więcej poloników nie znaleźliśmy.

 

Z DUSZĄ NA RAMIENIU

 

Do niedawna kraj ten był trudno dostępny i odwiedzany co najwyżej przez kolejne zmiany legii cudzoziemskiej. Stacjonowali tam również polscy żołnierze w ramach operacji EUFOR mającej na celu powstrzymanie groźby rozprzestrzeniania się konfliktu w Darfurze. Wcześniej, bo w 2005 roku, Czad zaistniał w polskiej świadomości dzięki telewizyjnym relacjom na temat ofensywy wojsk rebeliantów. Nacierali od pogranicza z Sudanem i dotarli aż pod N’Djamenę, gdzie zostali odparci przez siły francuskie. To nie jedyny akcent wojenny we współczesnej historii Czadu. Przez dziesięciolecia na północy toczyła się wojna czadyjsko-libijska (rejon Aozou na pograniczu tych państw bogaty jest w złoża uranu), która zostawiła po sobie pamiątki w postaci licznych pól minowych. Czad to dziś kraina drutu kolczastego oraz czołgowych wraków rozsianych po pustyni. Do tych ostatnich najlepiej się nie zbliżać, gdyż nadal bywają zaminowane.
Dostępne mapy Czadu powstały jeszcze za czasów, kiedy był on kolonią francuską. Tylko niewielka część zaznaczonych na nich dróg nadal istnieje. W większości są to pustynne trakty regularnie zasypywane przez piasek i poprzecinane wędrującymi wydmami. Drogi asfaltowe istnieją wyłącznie na południu kraju, a i tam nie ma ich w nadmiarze. Najdłuższy kawałek wiedzie z zachodu (N’Djamena) na wschód, do Darfuru Zachodniego. Trasa ta nie jest bezpieczna z uwagi na ataki rabunkowe. Nic dziwnego, że niewielu turystów obiera kierunek na Czad. Ja również jechałem tam z duszą na ramieniu…

 

WODA NA PUSTYNI

Guelta d’Archei to niewysychająca sadzawka zasilana podziemnym strumieniem. To jedyne miejsce na Saharze, gdzie wciąż żyje krokodyl karłowaty.

MURY ISLAMU

Okazały meczet w oazie Kouba Olanga.

WITAJ SŁOŃCE, MIMO WSZYSTKO

Tak osłonięte miejsce doskonale nadaje się na biwak, a o poranku zapewnia wspaniałe widoki.

 

STABILNY PO AFRYKAŃSKU

 

Powiedzenie „Nie taki diabeł straszny, jak go malują” świetnie pasuje do Czadu, jeśli weźmie się pod uwagę uwarunkowania tego kraju. A tych jest kilka. Czad ma nieszczęście być państwem całkowicie śródlądowym, bez żeglownych rzek oraz ze szczątkową infrastrukturą drogową, o kolejowej nie wspominając. Przemysł jest bardzo słabo rozwinięty i większość towarów trzeba sprowadzać z zagranicy. Napędza to ceny, które są wysokie, nawet jak na polskie standardy. W wymianie handlowej Czad oferuje (od niedawna) ropę naftową, a (historycznie) wełnę i produkty rolne. Jest pełen kontrastów i różnych sprzeczności. Bieda przeplata się tu z bogactwem. Dochody z ropy płyną do wąskiej grupy osób. Wystawne rezydencje kłują w oczy przy nędznych lepiankach stojących tuż obok.
Politycznie Czad jest stabilny po afrykańsku… Prezydent Idriss Déby sprawuje swój urząd od przewrotu w grudniu 1990. Déby wygrał następne wybory prezydenckie w latach 1996 oraz 2001, a po usunięciu ograniczeń dotyczących liczby kadencji wygrał je ponownie w 2006 i 2011 roku. W Czadzie stacjonują wojska francuskie, których obecność jest wyraźnie odczuwalna w stolicy. Coraz większe wpływy uzyskują również Chińczycy, którzy w sierpniu ubiegłego roku uruchomili pod N’Djameną rafinerię naftową. Zdominowali oni również sektor handlu i usług.
N’Djamena jest pełna niedokończonych pomysłów, inwestycji w połowie zrealizowanych i zarzuconych. Jest liceum – bez nauczycieli. Są stacje benzynowe – bez benzyny (widać, że niektóre nigdy nie zostały otwarte, bo paliwo nie popłynęło szerokim strumieniem z rafinerii). Jak na kraj, w którym nie ma paliwa, na ulicach jest jednak całkiem spory ruch samochodowy. Jeżdżą po nich nowiusieńkie toyoty Land Cruiser z przyciemnionymi szybami.
Ludzie żyją w domach ulepionych z błota, które są w stanie wytrzymać co najwyżej jedną porę deszczową. Większość mieszkańców zarabia dziennie po dwa dolary. Mówi się również o ogromnej korupcji panującej w Czadzie. Osobiście się z nią nie spotkałem, nie licząc okupu za telefon satelitarny, skonfiskowany na lotnisku bez podania przyczyny. Telefonia komórkowa zawitała tutaj kilka lat temu i obecnie nawet większe oazy posiadają już stacje bazowe oraz lokalne sklepy z telefonami i akcesoriami GSM.
Mając powyższe na względzie, zachowując ostrożność i odpowiednio miarkując swoje oczekiwania, wizyta w Czadzie może być jednak pasjonująca i pełna wrażeń.

 

PO DOBRYCH ŚLADACH

To, że na piasku widać koleiny, nie oznacza jeszcze, że droga będzie przejezdna.

TO DZIAŁA!

Studnia saharyjska może być zwykłą dziurą w ziemi lub całkiem zmyślną konstrukcją. Liny z gumowymi wiadrami najczęściej ciągnięte są przez wielbłądy lub osły.

PRZEBUDZENIE W PIASKU

Burzę piaskową da się przespać w śpiworze pod gołym niebem. Sen może być jednak koszmarny.

 

WIĘCEJ CZADU!

 

Jak to często w Afryce bywa, pobyt w aglomeracji miejskiej należy ograniczyć do minimum, bowiem to, co ciekawe, zaczyna się poza jej granicami. Samodzielne poruszanie się po Czadzie, choć możliwe, jest jednak uciążliwe. Podróżnik, który dysponuje czasem i może pozwolić sobie na czekanie w kolejnych oazach na lokalny transport taxi-bruss’em czy utknięcie na pustyni w uszkodzonym pojeździe (obrazek nader często przeze mnie widziany), dotrze tylko do większych miejscowości. Alternatywą jest podróżowanie wynajętym samochodem, ale natrafia się wtedy na dwie zasadnicze przeszkody: brak oznakowanych dróg (lepiej nie jeździć na przełaj z uwagi na pola minowe) oraz niedostępność paliwa w północnej części kraju (należałoby mieć ze sobą zapasy na całą trasę, a samochód 4x4 na pustyni potrafi palić nawet 40 l/100 km). Pozostaje więc skorzystanie z gotowej oferty lokalnego biura turystycznego, które zajmie się całą logistyką.
Przejeżdżając przez pustynię sprawnym samochodem z napędem na cztery koła, z zapasem wody i żywności oraz wiedzą, że w konwoju jadą jeszcze dwa samochody oraz 15 osób, uzyskuje się dużo komfortu psychicznego. Nie można jednak nazwać tego przygodą. Dopiero gdy okazuje się, że jeden samochód trzeba odpalać, stosując niemal magiczne sztuczki, drugi dymi już od tygodnia, a w trzecim właśnie pękła chłodnica – wtedy zaczyna robić się interesująco. Każda diuna wydaje się w tym momencie wyższa, pustynia rozleglejsza, a burza piaskowa bardziej natarczywa. Myśli wędrują do zapasów wody w bagażniku, zaś pamięć próbuje oszacować odległość od ostatnio widzianej studni.
Co takiego ma więc Czad do zaoferowania, że warto do niego przyjechać? Przede wszystkim pustynię! Dla jednych będzie to piekło na Ziemi: upał, wszędobylski pył, długie godziny na wybojach w samochodzie, walka ze składanym przez wiatr namiotem oraz chrzęst piasku między zębami – na śniadanie, obiad i kolację. Inni doszukają się w niej pięknych i różnorodnych krajobrazów, którym burza piaskowa dodaje tylko uroku. Czad ma również kilka niespodzianek. Pierwszą są jeziora. Nie jakieś tam sadzawki, tylko ogromne i głębokie zbiorniki wodne. Większość jest zasolona, dzięki czemu stanowią źródło tego cennego na pustyni minerału. Miałem też przyjemność przebywać nad jeziorem z wodą słodką. Położone samotnie wśród piasków, otoczone palmami, z ogromnym sitowiem i lodowatą wodą (najwyraźniej zasilane podziemną rzeką) wydawało się jak wyjęte z bajki. Drugim zaskoczeniem są zwierzęta. Rysunki naskalne pozwalają zajrzeć w niedawną historię tego saharyjskiego obszaru, kiedy to wśród bujnej roślinności przechadzały się żyrafy, słonie i inne zwierzęta z sawanny. Dzięki temu łatwiej uwierzyć, że w nie tak odległych czasach cały ten teren znajdował się na dnie jeziora, którego dzisiejszą skromną pozostałość zwiemy jeziorem Czad. Obecnie nadal wśród saharyjskich piasków żyją gazele, małpy, szakale czy pustynne lisy – fenki. Guelta d’Archei, ze swoją niewysychającą sadzawką, kryje jeszcze jeden rarytas – krokodyla karłowatego. Jest to jedyne miejsce w głębi Sahary, w którym uchował się ten gad.
Czad to także góry. Rejon Ennedi na pograniczu z Sudanem Północnym to obszar słynący ze skał o bajecznych kształtach, w tym wież oraz łuków skalnych. Długi na 77 m i wysoki na 120 m łuk d’Aloba jest jednym z największych na świecie. Urodą nie ustępują mu góry Tibesti, które ciągną się aż do granicy z Libią. To właśnie tam znajduje się najwyższy na Saharze wulkan: Emi Koussi o wysokości 3415 m n.p.m.

 

ROLA RODZEŃSTWA

Afrykańskie dzieci mają swoje ciężkie obowiązki. Należy do nich także opieka nad młodszym rodzeństwem.

PRZYWÓDCA KARAWANY

Ten człowiek pustynię nazywa swoim domem i wie o niej wszystko. Zwłaszcza to, gdzie znajdują się studnie z życiodajną wodą.

HART LUDZI PUSTYNI

 

Z pustynią nieodzownie związane są oazy. Niektóre malutkie – kilka chat obłożonych matami, wzniesionych w niewielkiej odległości od studni. Inne rozległe, jak Ounianga Kebir, położona na brzegu jeziora o tej samej nazwie. Bardziej okazałe domy mają gliniane mury z obowiązkowo ogrodzonym podwórkiem. To skuteczna ochrona przed wiatrem. Drzwi do nich są z reguły wyklepane z beczek po paliwie. W oazach trwa ciągła walka z pustynią. W Kouba Olanga byłem świadkiem odkopywania domu po przejściu burzy piaskowej. Niektóre budynki były jednak opuszczone i niemal zupełnie zginęły pod piaskiem.
W oazach wyróżniają się meczety. Są to najczęściej największe i najbardziej okazałe budynki. Dominującą religią w Czadzie jest islam. Fotografując meczet w oazie, odbyłem ciekawą rozmowę z ludźmi wychodzącymi z porannych modłów, którzy za punkt honoru wzięli sobie nawrócenie mnie na islam. Nie przeszkadzało im nawet to, że nie rozumiałem francuskiego. Byli głęboko zaniepokojeni, że jestem katolikiem, i gorliwie przekonywali mnie, że nie ma Boga nad Allaha. Atmosfera tych rozmów była jednak przyjacielska – robili co w ich mocy, aby sprowadzić mnie na właściwą ścieżkę, w którą prawdziwie wierzyli.
Przeżycie burzy pustynnej jest ciekawym doświadczeniem, a po nocy spędzonej na walce z żywiołem (namiotu w tych warunkach nie da się rozstawić) nabiera się jeszcze większego respektu wobec ludzi, dla których jest to codziennością. Piasek rozpędzony przez wiatr elektryzuje się, więc próby jego strzepywania ze śpiwora kończą się pióropuszami iskier strzelających spod palców. Wszystkie lekkie i nieprzymocowane przedmioty odlatują, a małe i ciężkie zostają pochłonięte przez piasek.
Oprócz niezwykłości pustyni w Czadzie odkryjemy jednak przede wszystkim życzliwych ludzi, z wiedzą i doświadczeniem pozwalającym przetrwać w warunkach, które dla nas – przyzwyczajonych do wody w kranie i lodówki w kuchni – są nie do pomyślenia. Jest to doskonała lekcja pokory i docenienia tego, co posiadamy, a nazbyt często uważamy za oczywiste.