Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-11-01

Artykuł opublikowany w numerze 11.2012 na stronie nr. 54.

Tekst i zdjęcia: Maciej Jastrzębski,

Tajemnica Wujka Borki


Wujka Borkę poznaliśmy już jako tajemniczego malarza, opowiadającego pędzlem historię zabytkowej Moskwy. Przemaszerowaliśmy z nim przez Arbat i Wozdwiżenkę aż pod mury Kremla. To ostatnie miejsce, choć jest ulubionym motywem jego obrazów, od wielu lat napawa go strachem.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Borys Anatolijewicz Orszański urodził się w 1943 roku w Moskwie. Matka, Anna Nikołajewna, była sanitariuszką w szpitalu wojskowym w Sielcach nad Oką. Ojciec, Anatol, służył w Pierwszej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Historia ich znajomości była prozaiczna. Poznali się w trakcie szkolenia wojskowego. Zakochali i wzięli ślub. Anatol Orszański poszedł na Berlin, a Anna Nikołajewna nadal pracowała w szpitalu polowym. Tuż przed rozwiązaniem przeniesiono ją do Moskwy, gdzie urodziła małego Borysa i czekała na powrót męża z wojennej tułaczki. Po wojnie zamieszkali w Moskwie na stałe. Ojciec Borki skończył wydział architektury stołecznego uniwersytetu, a matka Akademię Medyczną. Oboje stronili od polityki, zajmując się wychowywaniem Borki i dwójki jego rodzeństwa.

 

CZERWONA WAROWNIA

Kreml aż trzykrotnie zmieniał kolor, by w końcu stać się czerwonym. Na zdjęciu fragment czerwonych murów Muzeum Historii Moskwy na Placu Czerwonym.

POLSKA HUSARIA ZNÓW W MOSKWIE

Rok 2012. Rekonstrukcja bitwy moskiewskiej sprzed czterystu lat.

KOZACY DOŃSCY

Tacy jak oni pomogli kniaziowi Pożarskiemu wygnać Polaków z Kremla w 1612 roku.

 

Sekrety zamurowanej wnęki

 

Borys Anatolijewicz poszedł w ślady ojca. Został architektem, zdobywając także dyplom konserwatora zabytków. Po studiach przekładał papierki w Urzędzie Rejonowym w Smoleńsku. Później awansował na kierownika Wydziału Zagospodarowania Przestrzennego w Kazaniu. Do Moskwy wrócił w 1977 roku. Kolega ze studiów, który robił karierę w Ministerstwie Kultury, zaproponował mu posadę kierownika ekipy przygotowującej projekty renowacji Kremla. Borka rzucił się z zapałem w wir pracy. Pilnie studiował historyczne dokumenty i, korzystając ze specjalnych przepustek, zwiedzał kremlowskie pokoje. Później osobiście nadzorował każde zdzieranie farby i każde nowe pociągnięcie pędzlem.
Po prawie roku, gdy odnowione zostały korytarze i gabinety urzędników, ekipy remontowe dotarły do tej części, którą od lat nazywano „strefą prywatną”. W jednej z komnat, za starym lustrem, natrafiono na układające się prostopadle pęknięcia. Okazało się, że to zamurowane drzwi do malutkiej wnęki. Na kilku drewnianych półkach, pod warstwą kurzu, leżały stare teczki. Zanim na miejsce dotarli funkcjonariusze Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB), Borys Anatolijewicz zdążył pobieżnie przejrzeć ich zawartość. Później wszystko potoczyło się jak w kiepskim filmie o szpiegach. Przesłuchano go i kazano podpisać zobowiązanie o zachowaniu tajemnicy.
Minęły dwa tygodnie i Borka został przeniesiony do Władywostoku, gdzie miał zająć się sporządzeniem raportu o stanie miejscowych zabytków. Obawiając się, że kolejnym etapem jego kariery będzie renowacja baraku więziennego w którymś z syberyjskich łagrów, Borys Orszański uciekł ze Związku Radzieckiego. Pewnego słonecznego dnia po prostu wsiadł na statek płynący do Japonii. Kolejne trzynaście lat spędził w Londynie, gdzie doradzał miejscowym antykwariuszom i kolekcjonerom rosyjskich dzieł sztuki. Po rozpadzie ZSRR wrócił do Rosji, kupił na obrzeżach Moskwy dom z ogrodem i otworzył kancelarię pośredniczącą w zakupie antyków. Słowa danego funkcjonariuszom KGB dotrzymał. Nikt nigdy nie dowiedział się od niego, co było w zakurzonych teczkach odnalezionych w zamurowanym pokoiku. Z tamtych czasów pozostała mu „alergia” na Kreml. Uwielbiał malować czerwone mury i wieże z rubinowymi gwiazdami. Przeglądał albumy i stare fotografie. Jednak nigdy nie zapuszczał się do środka.

 

 

Trzy kolory Kremla

 

O Kremlu wiedział dużo. Przekonywali się o tym na co dzień turyści kupujący jego obrazy i kumple od pędzla, którym opowiadał różne ciekawe historyjki. Czasami na Arbacie urządzał mały spektakl. Rozstawiał sztalugi z płótnem i, stawiając kreski, zaczynał opowiadać. Najpierw rysował trójkąt o nieregularnych bokach. – To ogólny plan Kremla – mówił. Jeden bok trójkąta zwrócony jest ku rzece Moskwie, drugi przylega do Aleksandrowskiego Sadu, a trzeci do Placu Czerwonego. Historia Kremla to historia Moskwy. To właśnie na Wzgórzu Borowickim budowano pierwsze osady. Gdy w XII wieku Jurij Dołgoruki rozkazał wybudować drewnianą basztę, miejsce to zyskało status centrum, wokół którego zaczęło rozrastać się miasto. Sto lat później stało się oficjalną siedzibą książąt moskiewskich.
Kreml aż trzykrotnie zmieniał kolor. Spaloną przez Mongołów drewnianą palisadę zamieniono początkowo dębowymi fortyfikacjami. Te jednak wydawały się zbyt słabe i w 1367 roku Dymitr Doński kazał dąb zastąpić białym kamieniem. W zapiskach z XV wieku można spotkać nazwy „Białe Miasto” lub „Białokamienna twierdza”, odnoszące się do ówczesnej Moskwy. Ślady białego kamienia odkryto w fundamentach współczesnych murów, gdy zaraz po II wojnie światowej przeprowadzono, na polecenie Józefa Stalina, ich renowację. Pod koniec XV wieku na Kremlu pojawia się włoski architekt Pietro Antonio Solari. To on zaczyna wykorzystywać do przebudowy carskiej rezydencji czerwone cegły. Mury rosną wysoko, a w ich strategicznych częściach pojawiają się wieże warowne. Wewnątrz powstają świątynie, pałac i dzwonnica. Wokół warowni wyryto fosę, w którą wpuszczono wody rzeczki Nieglinki. Od tamtej pory moskiewscy carowie nie musieli już obawiać się najazdów. Kreml był nie do zdobycia.
W całej historii Moskwy tylko wojskom polsko-litewskim pod wodzą hetmana Stanisława Żółkiewskiego udało się w 1610 roku zdobyć miasto i okupować je przez dwa lata. W 1612 roku wygnał ich z Kremla głód i brak amunicji. Dwunastka ma dla Moskwy dość symboliczne znaczenie. W 100 lat po odbiciu miasta z rąk Polaków, traci ono swoją stołeczność. Centrum administracyjne Imperium Rosyjskiego zostaje przeniesione do Petersburga. Mija kolejnych 100 lat i do Moskwy wkracza Napoleon. To na rozkaz cesarza Francuzów Kreml zostaje zaminowany i częściowo wysadzony w powietrze. W 200 lat po wypędzeniu Polaków Rosjanie wyganiają też armię Napoleona. XVIII i XIX wiek to dla Kremla czas przeobrażania się z warowni w rezydencję imperatora i siedzibę niektórych urzędów.

 

ATRAKCJE MOSKWY

Kreml i Plac Czerwony...

... z mauzoleum Lenina oglądanym zza płotu.

Zakazana twierdza

 

Na początku XX wieku mury Kremla mógł przekroczyć każdy. Obok Wieży Spaskiej rozdawano bezpłatne bilety, które upoważniały do zwiedzania wszystkich pałaców i świątyń. Epoka swobodnego dostępu kończy się wraz z upadkiem caratu. Władze radzieckie w 1918 roku, po przeniesieniu stolicy z Petersburga do Moskwy, rozlokowują się na Kremlu. Dla przeciętnych obywateli Związku Radzieckiego twierdza zostaje zamknięta. Pustoszeją cerkwie i na wiele lat milkną dzwony. Według historyków, do czasów sowieckich na terenie Kremla funkcjonowało trzydzieści jeden świątyń. Siedemnaście zostało zburzonych. Komuniści złupili kilkaset kilogramów srebra, złota i drogocennych kamieni. Dopiero w 1955 roku Kreml częściowo zostaje przekształcony w muzeum i otwarty dla zwiedzających. Sześć lat później wyprowadzają się zza murów ostatni lokatorzy. Będą tam przyjeżdżać tylko do pracy. Najpierw kierownictwo Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, a po 1991 roku kolejni prezydenci Federacji Rosyjskiej.
Choć place wokół Kremla są ulubionym miejscem spacerów moskwian i turystów, to wujek Borka ubolewa, że tak niewiele osób ma okazję wejść do środka. Regularne wycieczki są dość drogie. Trzeba wydać kilka tysięcy rubli, żeby dostać się za jego mury. Spacer po Kremlu, trwający godzinę i 10 minut, kosztuje w przeliczeniu 420 złotych. Za wizytę 20-osobowej grupy w komnatach Pałacu Kremlowskiego trzeba zapłacić ponad 3,5 tysiąca zł. Tak więc większość turystów ogranicza się do spacerów po Placu Czerwonym i filiżanki kawy na Placu Maneżowym. Kilka fotek w Aleksandrowskim Sadzie i właściwie na tym kończy się spotkanie z największą twierdzą Europy. A przecież każdy kamień, każde działo i komnata mają swoją historię. Zbiory broni, drogocennych kamieni, ozdób, naczyń i dokumentów warte są obejrzenia. Nie wspominając już o przepychu sal carskiego pałacu.

 

 

Podziw i lęk Wujka Borki

 

Wiele lat temu Borys Anatolijewicz codziennie przemierzał kilometry kremlowskich korytarzy. Poznawał rozkład wszystkich pomieszczeń i zachwycał się kunsztem dawnych architektów. Wielokrotnie słyszał też mrożące krew w żyłach opowieści o knowaniach i tajnych rozkazach, które zapadały za czerwonym murem. Traktował je zawsze z przymrużeniem oka. Zmienił zdanie, gdy zobaczył zakurzone teczki ukryte w sekretnym pomieszczeniu. To ich treść wypędziła go z Moskwy, a później ze Związku Radzieckiego.
Tajemnica kremlowskich gabinetów odebrała mu radość bezpośredniego obcowania z historią. Nie pozbawiła go jednak podziwu dla wielu pokoleń budowniczych, którzy potrafili w miejscu zagrożonym wojnami i rozdzieranym spiskami stworzyć prawdziwą perłę architektury.