Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2012-11-01

Artykuł opublikowany w numerze 11.2012 na stronie nr. 80.

Tekst i zdjęcia: Maria Giedz,

Strażnicy starej wiary


Na cmentarzu przylegającym do świątyni kilku mężczyzn buduje nagrobek. Jeden, z bujną czupryną i długą brodą, podchodzi, informując, że tutaj wprowadzony jest zakaz fotografowania. Świątynia, zwana molenną, przynależy do staroobrzędowców, którzy nie życzą sobie, aby obcy profanowali ich święte miejsce.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Daleko od drogi do Augustowa, tuż za miejscowością Bór, leży wieś Gabowe Grądy. Na samym początku stoi nieduża, drewniana świątynia. Cechą odróżniającą ją od zwykłego domu jest wieża. Budowla przypomina kościół katolicki, jednak wieńczący wieżę krzyż z ośmioma końcami wskazuje na przynależność do jednego z Kościołów wschodnich. W Gabowych Grądach do wyznawców innych religii podchodzi się rygorystycznie. Wieś uchodzi za najbardziej starowierską – na przykład podczas ceremonii pogrzebowej na cmentarz mogą wejść tylko staroobrzędowcy.

 

ŚWIADKOWIE GINĄCEJ KULTURY

portret zmarłego sołtysa, który był „nastawnikiem” w tutejszej wspólnocie wiernych.

ŚWIADKOWIE GINĄCEJ KULTURY

Cmentarz starowierców w Wojnowie – wejście na nekropolię.

ŚWIĄTYNIA BEZ POPA

Wnętrze molenny przy klasztorze w Wojnowie.


Tę grupę religijną w Polsce, liczącą dziś około półtora tysiąca osób, nazywa się różnie: staroobrzędowcy – bo stoją na straży starych obrzędów, starowiercy – ponieważ wyznają starą wiarę. Mówi się też o nich filiponi, od imienia mnicha Filipa z Pustelni Wyganowskiej, który sprzeciwił się modlitwie za cara, wprowadzonej do liturgii Cerkwi prawosławnej. Występuje również, pochodząca z rosyjskiego, nazwa raskolniki. Oznacza rozłamowców – tych, którzy nie przyjęli reformy liturgicznej patriarchy Nikona z lat 1652-1656.
Młody car Aleksy Michajłowicz zgodził się na przeprowadzenie reformy, ale zadanie to powierzył człowiekowi nieodpowiedniemu, nowo wybranemu patriarsze Nikonowi. Reforma miała na celu unowocześnienie Cerkwi i wzmocnienie państwa, wprowadziła jednak niezadowolenie. Zmiany nie były wielkie, ale lud źle na nie zareagował, gdyż nie został do nich przygotowany. Dawniej w Cerkwi rosyjskiej żegnano się dwoma palcami – reforma wprowadziła żegnanie trzema. Konflikt dotyczył też liczby prosfor (maleńki chleb, odpowiednik hostii) używanych podczas Eucharystii – pięciu czy siedmiu? Poszło również o śpiew „Alleluja” – powtarzać go dwa czy trzy razy. Do tego doszło „poprawianie” ksiąg liturgicznych w oparciu o ówczesne księgi greckie oraz umieszczanie na prosforach czteroramiennego, zamiast dotychczasowego, ośmiokończastego krzyża.
Przeciwników reformy pozbawiano godności i mienia oraz zsyłano na tereny nie do życia. Za panowania carycy Zofii, pod koniec XVII w., władze wprowadziły nawet karę śmierci za trwanie przy starej wierze. Wtedy to wśród staroobrzędowców wyodrębniły się dwie grupy: popowców – z własnym duchowieństwem bez sukcesji apostolskiej oraz bezpopowców, czyli tych, którzy nie mieli swoich duchownych (nie miał ich kto wyświęcić). Kościół prawosławny nałożoną na stare obrzędy klątwę zdjął dopiero w 1971 roku.

 

 

MOLENNY NA POLSKIEJ ZIEMI

 

Wierni, uciekając przed restrykcjami, wyjeżdżali z miast i udawali się na tereny odludne, m.in. na Syberię, nad Wołgę, w rejony Niżnego Nowogrodu, emigrowali z kraju do Kurlandii, Szwecji, a także Polski… Sporą grupę starowierców przyjęli polscy magnaci: Chodkiewicze, Czartoryscy, Radziwiłłowie. Przyjmowano ich, bo byli pracowici i bogobojni. Wiedziano, że są dobrymi drwalami, cieślami, kołodziejami, bednarzami, rybakami, a przede wszystkim – mistrzami w kopaniu rowów i pogłębianiu stawów. Potrafili żyć zgodnie i spokojnie.
Do Rzeczypospolitej przybyło ich około 100 tysięcy. Po rozbiorach, w miarę przesuwania się granic, wędrowali coraz dalej na zachód. W drugiej połowie XVIII w. osiedlili się na Suwalszczyźnie, potem przenieśli bliżej Augustowa, a następnie w okolice Puszczy Piskiej. Obecnie zamieszkują rejony: augustowski, suwalsko-sejneński i okolice Rucianego-Nidy. Ich historia składa się z tragedii, ucieczek, deportacji, dlatego stali się społecznością zamkniętą. Między sobą rozmawiają po rusku. Wyrzeczenie się tytoniu, alkoholu, herbaty i rezygnacja z ubioru zapinanego na guziki czy niegolenie brody uznawano powszechnie za dziwactwa. Z czasem jednak zakładali mieszane rodziny, co przyczyniało się do łagodzenia twardych zasad.
Staroobrzędowcy uznają trzy sakramenty: chrzest przez potrójne zanurzenie, pokutę przed nastawnikiem (jest to zbiorowa spowiedź, jednak nastawnik – człowiek świecki i zwierzchnik gminy staroobrzędowców – nie ma prawa odpuszczania grzechów) oraz małżeństwo udzielane przez Boga (ale zawierane przed nastawnikiem).
Milczącymi świadkami ich niezwykłej kultury są świątynie, zwane molennami. Wszystkie są „orientowane” – najświętsza część ustawiona jest od wschodu. Trzy znajdują się na Suwalszczyźnie. Najstarszą jest drewniana budowla w Wodziłkach, wsi założonej w 1788 roku właśnie przez staroobrzędowców. Molennę datuje się na 1885. Starowiercy modlą się tam do dzisiaj. Z wnętrza zniknęły prawie wszystkie ikony, więc przed każdym nabożeństwem wierni przynoszą własne, domowe. Przed wojną Wodziłki zamieszkiwało sto rodzin starowierskich – dziś jest ich kilka. Podobnie jest w okolicznych wioskach, gdzie uprawiają zboże, len i cebulę.
W 1912 roku wzniesiono molennę w Suwałkach, wokół której powstało centrum polskich starowierców. Funkcjonuje tam Naczelna Rada Staroobrzędowców. W tym samym roku, co w Suwałkach, wybudowano molennę w Pogorzelcu (w 1982 przeniesiono ją do Gib i zaadaptowano na potrzeby Kościoła katolickiego). Ta molenna różni się od pozostałych, gdyż posiada dwie wieże, z których jedna zwieńczona jest kopułą wzorowaną na architekturze cerkiewnej.
Molenną wzniesioną najpóźniej, w 1948 roku, jest wspomniana wcześniej ta w Gabowych Grądach pod Augustowem, dokąd staroobrzędowcy dotarli po upadku Powstania Styczniowego. Postawiono ją w miejscu świątyni spalonej w 1943 wraz z całą wsią.

 

NAJSTARSZA W POLSCE

Drewnianą molennę pw. św. Trójcy w Wodziłkach zbudowano w 1885 r.

ZAPOMINANIE

Wejście na cmentarz starowierców w Iwanowie.

DO KOŃCA WIERNA

Murowana molenna w Wojnowie. W tej wsi pozostało już tylko kilkunastu wyznawców starej wiary.

 

RUSKIE GADAJĄ PO NIEMIECKU

 

Wprowadzony w Królestwie Polskim obowiązek służby wojskowej, a przede wszystkim zapisów metrykalnych, przyczynił się do kolejnego eksodusu filiponów, tym razem na Mazury – do Prus Wschodnich. Zasiedlanie zniszczonych wojnami napoleońskimi wiosek rozpoczęto tam w 1825 roku. Pierwszym osadnikiem był Onufry Jakowlew, który założył wieś zwaną Onufryjewo. Potem powstało Wojnowo, a następnie Gałkowo, Iwanowo, Śwignajno… Staroobrzędowcy od władz pruskich otrzymali wiele przywilejów. Powstały więc trzy klasztory i pięć świątyń. Z klasztorów zachował się jeden, w Wojnowie.
Mazurscy starowiercy dość szybko dali się zasymilować. W 1920 roku, podczas plebiscytu dotyczącego przyłączenia tych terenów do Polski, opowiedzieli się za Niemcami. Germańska szkoła i służba wojskowa zrobiły swoje. Zapomnieli o rosyjskim pochodzeniu, uznając się za Niemców starosłowiańskiego wyznania. Podczas II wojny światowej walczyli w Wehrmachcie. Następnie uciekali przed Armią Czerwoną, zaś w latach 1970. wielu wyemigrowało. Polacy mówili o nich, że to „Ruskie, gadające po niemiecku”.
W Wojnowie mieszka ich zaledwie kilkunastu. Spotykają się w molennie na wspólnej modlitwie, ale jak wszyscy polscy staroobrzędowcy, nie mają swego duchownego. Modlitwę prowadzi nastawnik mieszkający w niedalekiej Ukcie. W najświętszym miejscu, na specjalnych półkach umieszczono ikony i święte księgi. Podczas modlitwy czytają lub śpiewają wskazane przez nastawnika fragmenty z ksiąg – tych sprzed reformy Nikona. Często klękają i biją pokłon, żegnając się i śpiewając: „Alleluja”.

 

 

KLASZTOR POD SKRZYDŁAMI AGROTURYSTYKI

 

W połowie XIX w. Wojnowo było światowym centrum staroobrzędowców bezpopowców. Niedługo po ich przybyciu na Mazury nad jeziorem Duś powstała pustelnia, którą przekształcono w męski klasztor pw. Zbawiciela i Trójcy Świętej. Kilkanaście lat klasztor funkcjonował jako filia słynnego ośrodka staroobrzędowców w Moskwie. Większość zakonników postanowiła jednak przejść na prawosławie i klasztor opustoszał. W 1885 roku przekształcono go w klasztor żeński, który istniał aż do 2006 r., kiedy zmarła ostatnia mniszka, Afima Kuśnierz. Siostry zakonne uprawiały tutaj ziemię, prowadziły szkołę dla dziewcząt z okolicznych domów, pomagały osobom starszym i niepełnosprawnym.
Dziś klasztorem opiekuje się katolicka rodzina, która stworzyła w tym miejscu gospodarstwo agroturystyczne. Państwo Ludwikowscy przejęli obiekt w zamian za opiekę nad starymi i schorowanymi zakonnicami. Założenie świątynne składa się z klasztoru z molenną, domu zakonnego, dwóch domów furtialnych, bramy, budynków gospodarczych i cmentarza. Dzisiejsi właściciele z pieczołowitością opiekują się świątynią, chętnie też udostępniają obiekt turystom. Wnętrze kaplicy wypełnia zespół półek i pulpitów, na których stoją ikony. Są także księgi liturgiczne. Nie ma typowego dla cerkwi ikonostasu. W świątyniach bezpopowców, gdzie nie ma kapłana i ołtarza, nie potrzeba ikonostasu oddzielającego nawę z wiernymi od miejsca, przy którym kapłan sprawuje liturgię.
W przedsionku molenny eksponowane są stare zdjęcia z przedwojennego Wojnowa. Widać na nich mężczyzn z długimi brodami siedzących na przyzbach, klasztor, wnętrze świątyni, siostry zakonne.

 

KIERUNEK – ZAMYŚLENIE

Drogowskaz prowadzący do XIX-wiecznego byłego klasztoru staroobrzędowców w Wojnowie. Obiekt jest dziś udostępniany zwiedzającym.

KONIEC ŚWIATA STAROWIERÓW

 

O dawnej kulturze przywiezionej na te ziemie z dalekiej Rosji świadczą cmentarze rozrzucone po wioskach, w których nie mieszka już nikt ze starowierców. Wiele nekropolii jest opuszczonych, np. w Śwignajnie, Osiniaku czy Iwanowie. Na niektórych grobach nie ma napisów, a krzyże stoją bez dat i nazwisk. W okolicach Rucianego-Nidy starowiercy założyli jedenaście wsi. Wszystkie charakteryzują się niemal identycznym układem. Chałupy, z których nie zachowała się żadna, wznoszono z okrąglaków. Można jednak spotkać jeszcze domy z bali i znaleźć na nich interesujące detale architektoniczne.
Te mazurskie wioski tworzą zwarty kompleks wokół wsi Ukta i rzeki Krutynia. Można by je połączyć atrakcyjnym szlakiem turystycznym, co proponuje Wspólnota Kulturowa Borussia, w tym Stowarzyszenie na rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur „Sadyba”. Warto pokusić się o utworzenie Starowierskiego Parku Kulturowego, bo ginie, co prawda nie nasza, ale wpisana w nasz polski krajobraz piękna, stara kultura.