„Daleko, na krańcach świata, po drugiej stronie widnokręgu rozciąga się Morze Snu i Milczenia. Aby tam się dostać, przepłyniesz siedem mórz nieprzebytych. Na początku pokonasz morze lodów, gdzie żeglować można tylko latem, kiedy słońce stoi wysoko”.
Dostępny PDF
Wbrew bajkom Hansa Christiana Andersena do arktycznej Norwegii da się dotrzeć również zimą. Trwająca w tym czasie noc polarna nie jest aż tak ciemna, jak by się mogło wydawać. Surowa sceneria i bezkresne przestrzenie północnego krańca Norwegii zimą nie przyciągają zbyt wielu turystów. W odludnym Finnmarku, obszarze większym od terenu Danii, mieszka zaledwie 73 tys. osób. Gęstość zaludnienia wynosi półtora mieszkańca na kilometr kwadratowy i łatwiej tu o spotkanie z reniferem niż z człowiekiem. Ta nieurodzajna kraina zimnych fiordów i nagich, postrzępionych skał bardziej wygląda na miejsce odosobnienia dla dziwaków lub miłośników przyrody aniżeli kraj do zamieszkania.
MYŚLIWI I GRAFFICIARZE
Odnalezione w okolicach Alty rysunki naskalne sprzed 7 tysięcy lat pokazują historię osadnictwa tych ziem. To największe skupisko petroglifów w tej części Europy.
JAK HARTOWAŁ SIĘ NORWEG
Rekonstrukcja w Muzeum Polarnym w Tromsø przybliża życie XIX-wiecznego osadnika. W takich warunkach kształtował się silny charakter tej nacji.
OSTATNIA PRZYSTAŃ
Na północ od Tromsø nie ma już większych miast w drodze do Arktyki. Na zdjęciu zabytkowa część portu.
TAJEMNICZY LUD Z PÓŁNOCY
Pierwsi osadnicy dotarli na Daleką Północ 10 tysięcy lat temu. Ślady bytności tej kultury ówcześni myśliwi i rybacy pozostawili w postaci kolekcji rytów naskalnych. Później prowincja stała się przystanią wikingów. Wietrzne, górzyste tereny, częściowo pokryte śniegiem i lodem, zamieszkiwane przez drapieżniki, obfitujące w ryby – stały się bazą potężnych wojowników, którzy na 300 lat podbili Anglię i Normandię, panosząc się na nadmorskich terenach całej Europy. Wikingowie siali strach i jawili się jako krwawi i bezlitośni łupieżcy. Ale z tego tajemniczego ludu wywodzili się też znakomici rzemieślnicy i odkrywcy, którzy pierwsi zasiedlili Islandię i Grenlandię, a około 1000 roku – na długo przed Krzysztofem Kolumbem – dotarli do wybrzeży Ameryki.
W X wieku zaczęli napływać osadnicy, rozpoczęła się gwałtowna kolonizacja dzisiejszej północnej Norwegii. To okres świetności jednoczącego się kraju oraz intensywnego rozwoju miast. W 1306 roku Haakon V zbudował fortecę w Vardøhus, uważaną za najdalej wysuniętą twierdzę na północy Europy. Niespodziewanie rozkwit tych ziem przerwała w 1349 roku dżuma, która wyludniła kraj, zabijając dwie trzecie jego mieszkańców, i spowodowała upadek ekonomiczny królestwa. Niedługo potem Norwegia na pięć wieków straciła suwerenność na rzecz Danii, a później Szwecji. Nieszczęścia dopełniło znaczące ochłodzenie klimatu (mała epoka lodowcowa), co zatrzymało postęp na poziomie średniowiecza.
WOJNY I TRUDNE SĄSIEDZTWO
Słabo zaludniony północny skrawek Europy długo nie posiadał wytyczonych granic. Nieliczna ludność utrzymywała przez wieki kontakty handlowe z Pomorcami, rosyjskimi osadnikami z Półwyspu Kolskiego. Finnmark stał się przedmiotem zainteresowania dopiero w XIX wieku, a Rosja, Finlandia oraz odradzająca się Norwegia na wyścigi rozpoczęły intensywną kolonizację i rywalizację o administrowanie tym terytorium (granica z Rosją została wyznaczona w 1826 roku).
Dzięki międzysąsiedzkim kontaktom Daleka Północ dorastała na styku różnych kultur i zwyczajów. Pewnie dlatego drewniane domy przy głównej ulicy w Tromsø, stolicy Arktyki, nawiązują stylem do rosyjskiej architektury. Zrządzeniem losu dotarli tu również całkowicie nieoczekiwani przybysze. Być może morska katastrofa, a może inne okoliczności sprawiły, że w zimnym Øyfjorden, nieopodal Tromsø, osiedlili się na maleńkiej wyspie Husøy hiszpańscy żeglarze. Wśród liczącej dziś 254 osoby jej społeczności wciąż żywy jest obyczaj popołudniowej siesty.
Północnej Norwegii nie szczędziły wojenne zawieruchy. W 1809 roku, w czasie wojen napoleońskich, Hammerfest, najdalej położona na północ mieścina na świecie, po tym jak królestwo opowiedziało się po stronie cesarza Francuzów, została splądrowana przez angielskich żeglarzy. Los był też okrutny podczas II wojny światowej, gdy ziemie te zostały doszczętnie zrujnowane przez cofające się pod naporem Armii Czerwonej wojska niemieckie, stosujące taktykę spalonej ziemi.
Po wojnie rozpoczął się okres zimnowojenny, szczególnie ostry właśnie w Finnmarku. Granica nie wydawała się być bezpieczna od sowieckiej agresji, dlatego właśnie na tym odludnym zakątku pojawiły się pierwsze bazy NATO.
W SAMO POŁUDNIE
O dwunastej w Tromsø. Jaśniej już nie będzie.
O CZTERNASTEJ
Zimowa panorama z górującego nad Tromsø szczytu Storsteinen (421 m n.p.m.).
...A PO ZMROKU
Każda gmina ustala godzinę, do której wolno serwować alkohol w lokalach.
BRAMA ARKTYKI
Poznawanie północnej Norwegii najlepiej zaczynać od położonego 350 km za kręgiem polarnym Tromsø. Dobroczynny wpływ Prądu Zatokowego sprawia, że wody oceaniczne nigdy tu nie zamarzają, a miejscowy port jest wolny od lodu. Miasto już sto lat temu stało się bazą wielu polarników. Najsłynniejszy z nich – Roald Amundsen, zdobywca bieguna południowego – stąd rekrutował załogi swoich polarnych ekspedycji.
Stolica Arktyki jest największym miastem (70 tys. mieszkańców) leżącym najbliżej bieguna. Ilością swoich „naj” szczyci się w światowych rankingach. Mieści się tu najdalej na północ wysunięty uniwersytet. Można podziwiać najdalej wysuniętą na północ katedrę, ogród botaniczny, kolejkę linową czy najbardziej „polarną” restaurację Burger Kinga. Znajduje się tu również klasztor Karmelitanek z siostrami z Polski, będący działającym najbliżej Arktyki zgromadzeniem zakonnym.
Centrum miasta wypełnia głównie drewniana zabudowa, największa na północ od Trondheim. Przy kameralnym deptaku Storgata stoją dziewiętnastowieczne domy w neoklasycznym stylu. Tuż obok – nabrzeże ze starymi spichlerzami oraz port, w którym cumują okazałe „pasażery” słynnej linii morskiej wiodącej wzdłuż wybrzeża z Bergen do Kirkenesu. W mieście otwartych jest mnóstwo pubów, a założony w 1877 roku stary browar sprzedaje Mack Pilsnera. Cena piwa (ok. 40 zł za 0,33 l) odchudza portfel szybciej niż zakupy w ekskluzywnym butiku, a w niektórych pubach zdarza się, że osoba odchodząca od baru prosi o przypilnowanie szklanki, bo drogocenny trunek mógłby znaleźć innego amatora.
Długie, zimowe noce urozmaicają wyścigi reniferów środkiem miasta oraz półmaraton nocy polarnej. Promienie słońca, które pod tą szerokością geograficzną pierwszy raz zaświecą dopiero pod koniec stycznia, towarzyszą ważnej imprezie kulturalnej – festiwalowi zorzy polarnej. To wielka muzyczna feta odbywająca się w plenerze. Ciągną na nią tysiące gości i wielu znanych artystów: Jan Garbarek, Mari Boine czy Dee Dee Bridgewater.
JASNE, ŻE CIEMNO
Za kołem podbiegunowym właśnie trwa noc polarna i Słońce nie wznosi się ponad linię horyzontu. Jednak promienie na tyle mocno rozpraszają się po południowej stronie nieba, że zapewnia to kilka godzin jasności.
SAAMOWIE NIE WIEDZĄ, CO TO MRÓZ
Przy minus 25 st. zakładają skórę z renifera wprost na gołe ciało. Gdy słupek rtęci wzrośnie do minus 10 st., muszą się rozpiąć, bo jest im za gorąco.
GRA ŚWIATEŁ
Tu można maszerować tygodniami i nie spotkać nikogo.
ZIEMIA OBIECANA
Tromsø to miasto studentów i ludzi młodych, którzy nie zważając na oddalenie od tętniących życiem centrów Europy, ciągną zewsząd na Północ. Szukają tu swojej szansy. Na północy Norwegii jest niewielka konkurencja na rynku pracy, a urzędnicy dla przyjezdnych bardziej przychylni. Przybywają więc, zachłystują się atmosferą miejsca, a potem wyznają, że chcą tu zostać – być rybakami, handlowcami czy roznosicielami poczty. Dla wielu to miejsce staje się magiczne.
Północna Norwegia to również azyl przed… podatkami. Aby zyskać nowych mieszkańców, państwo ściąga haracz o kilka punktów procentowych mniejszy niż w innych częściach kraju. Miejscowi posiadają też wiele innych przywilejów. Nie płacą akcyzy od elektryczności (ze względu na ogromne zużycie prądu), pracodawcy większości branż nie płacą podatków od pracowników, a od podatku osobistego można odliczyć część opłaty za studia. Tym, którzy zamieszkają tu na dłużej, niektóre gminy pomogą nawet anulować część kredytu studenckiego. Nie dziwi więc, że na miejscowym uniwersytecie uczy się aż 6 tysięcy osób. Mniej atrakcyjne gminy, położone z dala od wybrzeża, oferują nawet darmowe działki pod budowę domu oraz dotację na ten cel.
SAAME ATRAKCJE
Mieszkańcy mają zwyczaj prowadzić aktywny tryb życia. Tu wypada się ruszać, nie tylko z zimna. Gdy nastaje weekend, ludzie ciągną na zmrożony płaskowyż, zakładają biegówki lub rakiety śnieżne i godzinami przemierzają wielkie przestrzenie.
W głębi lądu ziemie te zamieszkują Saamowie, potomkowie pierwotnych ludów Skandynawii. Kiedyś koczowali, żyjąc z pasterstwa i myślistwa, dziś to oni organizują część rozrywek. Ogromne przestrzenie płaskowyżu Finnmarksvidda to jeden z ostatnich dzikich obszarów Europy, a zarazem norweski biegun zimna (minus 51 st. w styczniu 1999 roku). Na przyjezdnych czekają setki kilometrów szlaków przeznaczonych dla skuterów śnieżnych, jednak hitem są kilkudniowe wyprawy psimi zaprzęgami w śniegi Finnmarku. Pod rozgwieżdżonym niebem nocy polarnej czas umila ognisko, lapońskie specjały i obozowanie w saamskich lavvu na zasypanym śniegiem pustkowiu. Wielkim zainteresowaniem cieszą się zaprzęgi reniferów i nauka chwytania ich na lasso.
Niektóre atrakcje północnej Norwegii dostępne są tylko zimą. Do lutego można obserwować orki raczące się tłustymi śledziami albo uczestniczyć w zimowym połowie ogromnych krabów królewskich. Jedynie zimą można spędzić chwile w lodowym hotelu, gdzie ściany, umeblowanie recepcji, pokojów oraz restauracji wykonane jest z lodu. W Alcie i Kirkenes powstają na czas zimy, za każdym razem od nowa, dwa takie hotele, by z wiosennym ciepłem spłynąć do fiordu.
ZEW PRZYGODY
Zimą rozległe równiny Finnmarku opanowują amatorzy psich zaprzęgów. Najsłynniejsze zawody rozgrywane są na dystansie 1000 km, z Alty do Kirkenes i z powrotem.
KONIEC ZIMY – POCZĄTEK SEZONU
Schroniska otwierane są dopiero przed Wielkanocą. Wtedy na płaskowyż tłumnie ściągają Norwedzy. Dopiero wówczas wyznacza się trasy turystyczne.
LAVVU ZNACZY NAMIOT
Turyści szukający nowych wrażeń coraz chętniej wykorzystują do biwakowania schronienia podobne do indiańskich tipi.
MITY POGODYNKI
W Tromsø zimowe wskazania termometru nie różnią się od tych nad polskim Bałtykiem. Oceaniczny prąd z Karaibów jest wystarczająco ciepły, by uwolnić wybrzeża północnej Norwegii od srogich zim. Siarczyste mrozy na Północy to mit, ale sztormowe wiatry potrafią czasem zamienić dwa stopnie poniżej zera w odczuwalne minus 30 st. W głębi lądu klimat zmienia się drastycznie. Minus 40 st. na termometrach nie jest niczym niezwykłym i nakazuje podejść do kwestii przetrwania z powagą.
Ciekawym zagadnieniem w północnej Norwegii jest zimowe utrzymanie dróg. Służby odśnieżają je regularnie, ale nie sypią piaskiem ani solą, aby nie zanieczyszczać środowiska. Ze śliskością chodników mieszkańcy radzą więc sobie, nakładając na buty nakładki antypoślizgowe, a kierowcy obowiązani są wyposażyć pojazdy w opony z kolcami. Zdumiewa rozbudowana infrastruktura. A że kraj górzysty i u wybrzeży znajduje się 50 tysięcy wysp, Norwedzy wydrążyli w granitowych skałach mnóstwo tuneli, które znakomicie ułatwiają komunikację. Zimą tunele mają jeszcze jedną cenną zaletę… nie trzeba ich odśnieżać. W Tromsø leżącym na wyspie małe domki ciasno wypełniają przestrzeń, więc tunele pełnią tu rolę szybkich obwodnic, biegnących pod miastem. W jednym z nich natrafiamy na… skrzyżowanie tuneli oraz podziemne rondo.
Głębokie ciemności panujące podczas nocy polarnej to również mit. Jak długo Słońce nie jest zbyt nisko pod horyzontem, jego promienie odbijają się i rozpraszają w warstwach atmosfery. Choć w grudniu i styczniu na Dalekiej Północy noc polarna trwa w najlepsze, to jednak każdego ranka budzi się dzień. Między ósmą a dziewiątą ciemność wolno przemienia się w szarówkę, a około dziesiątej jest już całkowicie widno. Jasność zaczyna przygasać zaraz po dwunastej i rozpoczyna się powolny zmierzch.
Noc polarna wcale nie jest tak ciemna, jak noce na naszych szerokościach. Rolę źródła światła przejmuje Księżyc, który w środku polarnej zimy, podczas pełni widnieje ponad horyzontem nieprzerwanie przez kilka dni (podobnie jak latem Słońce). Orientację w terenie ułatwia też rozproszone światło, odbijające się od ośnieżonych zboczy Gór Skandynawskich, które w tym jednym z najbardziej górzystych krajów świata ciągną się setkami kilometrów. Na niebie prawie bez przerwy falują smugi zorzy polarnej. Można je zobaczyć, o ile zachmurzenie na to pozwala.
ZIMOWA DEPRESJA
Ten fascynujący nocny spektakl nie pozwala jednak zapomnieć, że trwa mroźna, polarna zima i ciemności dominują. Dla mieszkańców to trudny okres. Nie jest łatwo przez kilka miesięcy żyć bez słońca. Z powodu deficytu światła odczuwa się brak energii, wahania nastroju i depresję. Z tego właśnie powodu północna Norwegia cierpi na niedobór ludzi młodych oraz kobiet. Zwłaszcza one najtrudniej znoszą tę porę roku.
Wszędzie, gdzie się da, instaluje się domowe słoneczka do fototerapii, które uzupełniają niedobory światła, a pracownicy są wysyłani w ramach płatnego urlopu na Wyspy Kanaryjskie. Mimo to niektórym, usiłującym wyrwać się z zimowego letargu, zdarza się obficie raczyć alkoholem, rośnie też sprzedaż prozacu i innych pigułek „szczęścia”.
Świadomi zagrożeń Norwegowie starają się odpowiednią dietą zapobiec negatywnym skutkom życia po ciemku. Brak powstającej przy udziale światła słonecznego witaminy D uzupełniają dużymi ilościami tłustych ryb. Przysmakiem jest wątroba z dorsza i pochodzący z niego olej. Wysoko też cenią plastry surowego mięsa renifera, które jest bogatym źródłem witamin, a tłuszcz w nim zawarty zastępuje rybi.
Nie wszystkim czas ciemności przeszkadza. Noc polarna potrafi zaczarować: atmosferą w norweskich domach, gdzie pali się mnóstwo światła, w tym zapalonych świec, zaś ogień skacze w kominku. No i ta magiczna falująca zorza na niebie. Choćby dla niej warto wytrwać tych kilka mrocznych miesięcy.