Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2013-03-01

Artykuł opublikowany w numerze 03.2013 na stronie nr. 88.

Kiedy w alpejskich dolinach do życia budzą się krokusy, czas ruszyć na lodowce. W austriackim Tyrolu jest wszystko: snowparki, setki kilometrów tras, najszybsza kolejka świata i najlepsze „après-ski”.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Gdyby Stwórca nie wymyślił lodowców, pewnie zrobiliby to za niego narciarze. Tu nigdy nie brak śniegu, a na nartach można jeździć do późnej wiosny. Właśnie trwa pełnia sezonu. Na liście atrakcji znajdziemy najbardziej szalone imprezy w Alpach, od zjazdów z góry na miotle po skoki do basenu w narciarskim ekwipunku.
W słońcu przyjemnie się szusuje, zwłaszcza że to pora, kiedy trafiają się tańsze ski-passy, a hotele chętniej dają upusty. Dodatkowym atutem jest wygodny karnet „White 5”, z którym można objechać Wielką Piątkę tyrolskich lodowców: Stubai, Hintertux, Sölden, Pitztal i najmłodszy z nich – Kaunertal.

 

 

PROSTO DO NIEBA

 

Jeszcze 40 lat temu szusowanie po lodowcu było ekstrawagancją. Dokładnie wtedy Heinrich Klier, pionier nart, postawił na Stubai pierwsze trzy wyciągi. Nie marzył jeszcze, że wyrośnie tu największy lodowcowy ośrodek Austrii, zwany „Królestwem śniegu” – zaledwie o rzut beretem od Innsbrucku.
Po obu stronach doliny Stubai ciągną się monumentalne łańcuchy górskie, z górującym nad nimi szczytem ZuckerhÜtl (3507 m n.p.m.). Po drodze mijamy nieduże miejscowości, takie jak Neustift, Telfes, Fulpmes, SchÖnberg, Mieders, będące bazą noclegową dla narciarzy. Wreszcie docieramy do celu. Pod hasłem „Lodowiec Stubai” kryje się pięć sąsiadujących ze sobą lodowców, na których mogą wyżyć się narciarze, snowboardziści, poszukiwacze adrenaliny czy miłośnicy muld i jazdy w głębokim śniegu. Christian Gleirscher, wielki fanatyk gór, jeden z najlepszych instruktorów narciarskich w dolinie, radzi jednak trzymać się wytyczonych tras – poza nimi mogą trafić się cyrki i rynny lodowcowe, sprawiające trudność nawet wprawnym narciarzom.
Lodowiec to sunąca wolno, ogromna masa lodu, która jest jednorodna, dopóki nie przyspieszy swojego ruchu lub nie zmieni kierunku. A wtedy pęka, tworząc szczeliny. I choć wydaje się to nieprawdopodobne, liczące po kilkaset lat lodowce są w ciągłym ruchu. Czy cofają się i wtedy się kurczą, czy posuwają do przodu i rosną – zawsze zsuwają się w dół doliny. Z tego powodu, jak mówi Christian, mocowane w lodzie słupy wyciągów narciarskich poprawia się kilka razy w roku.
Z dolnej stacji Mutterbergalm dostajemy się na lodowiec dwoma gondolkami. W początkowym odcinku biegną one równolegle, później jedna skręca do Eisgrat (2900 m n.p.m.), druga zaś do Gamsgarten (2620 m n.p.m.). Do wyboru mamy 110 km zjazdów, 25 nowoczesnych kolejek linowych i wyciągów oraz „Moreboards Stubai Zoo”– ulubiony snowpark freeskierów i snowboardzistów z całego świata. Miłą niespodzianką jest nowa, ośmioosobowa kanapa z osłoną przed wiatrem i nowy teren na lodowcu z czarną nartostradą i trasami dla freeriderów.
Mieszkańcy Stubai żartują, że ich wyciągami jedzie się prosto do nieba. Fakt, najwyższy z nich dowozi narciarzy na wysokość 3200 m n.p.m., wprost do kosmicznego Jochdohle ze szkła i metalu – najwyżej położonego baru w Austrii. Warto też odwiedzić platformę widokową Top of Tyrol, skąd roztacza się spektakularny widok na 109 trzytysięczników. Nie było jej jeszcze, kiedy w Alpy Sztubajskie zapuścił się słynny podróżnik i geograf Aleksander von Humboldt, dla którego najpiękniejszym szczytem świata stała się niepozorna góra Serles.

 

BAR KOSMOS?

Nowoczesna konstrukcja ze szkła i metalu to Jochdole – najwyżej położony bar w Austrii (3200 m n.p.m.), na lodowcu Stubai.

W STUBAJU JAK W RAJU

Na narciarzy czeka tu 110 kilometrów tras, 25 wyciągów i kolejek.

 

ŚLADAMI PROBOSZCZA

 

W pobliskiej dolinie Ötztal największy ruch panuje zawsze w Sölden. Jak napisała jedna z brytyjskich gazet: „Prędzej Bank Anglii splajtuje z braku pieniędzy, niż Sölden zamknie wyciągi z braku śniegu”. Jednak najstarsi górale pamiętają, że wszystko zaczęło się w sąsiednim Vent. Wieś rozsławił ksiądz Franz Senn, nazywany proboszczem z lodowca. Sto lat temu z gracją szusował na swoich deskach w obszernej sutannie i kapeluszu, nie przypuszczając, że kiedyś będzie tu taki boom na narty.
Wszystko za sprawą dwóch lodowców połączonych skalnym tunelem, dzięki czemu powstał tu jeden z największych terenów lodowcowych w Austrii. Kiedy na lodowcu Rettenbach hula wiatr i mgła zasłania widoczność, przenosimy się na Tiefenbach – a tam słońce. Łącznie do dyspozycji mamy 34 wyciągi i 150 km dobrze przygotowanych tras.
Sportowym wyzwaniem jest narciarski rajd Big 3-Rallye, prowadzący przez trzytysięczniki: Gaislachkogel, Tiefenbachkogl i Schwarze Schneid. Chcąc mu sprostać, trzeba pokonać na nartach 50 km i 10 tysięcy metrów różnic wysokości. Nagrodą jest niezwykła panorama górska z wiszących nad przepaściami platform widokowych. Dla wygody narciarzy niedawno uruchomiono tu najszybszą kolejkę świata – wywożącą w górę 3600 osób na godzinę, odporną na wiatr i wstrząsy. Na każdej stacji znajdziemy ruchome schody i windy ułatwiające przesiadki. Kosztowało to 40 mln euro i jest największą inwestycją w historii austriackiego narciarstwa.
Co roku do Ötztal ściąga 80 tysięcy polskich narciarzy. Chyba spodobały im się szerokie nartostrady i „Tre Milla”, najwyżej położona austriacka pizzeria. A do tego szalone imprezy na koniec sezonu. Można spróbować przeskoczyć na nartach 50-metrowy basen u stóp lodowca Rettenbach, wygrać konkurs na Królową Plaży, a potem udać się na paradę miłości, podczas której przejedziemy środkiem Sölden ciężarówkami z balonami i głośną muzyką. Jeśli za mało zabawy, czekać będą bary, puby i dyskoteki – tego tu nie brak. Miłośnicy ciepłych kąpieli mogą wybrać się do term w sąsiednim Längenfeld – dojazd bezpłatnym ski busem. W Aqua Dome jest wszystko, czego dusza i ciało zapragną – baseny wewnętrzne, wodospady i kanały jak w Wenecji, którymi wypływamy na zewnątrz, by posiedzieć w gorących solankach pod gwiaździstym niebem.

 

ŚWIETLANE WIDOKI

Panorama z platformy widokowej na Sölden: wokół skąpane w słońcu trzytysięczniki, a w dole nartostrady na rozległych lodowcach.

NARTY WODNE

Koniec sezonu umilają szalone imprezy. Można spróbować przeskoczyć na nartach 50-metrowy basen u stóp lodowca Rettenbach.

 

JAZDA CAŁY ROK

 

Eksperci ze Skiresort Service International Team uznali Tux za najlepszy lodowiec świata dla narciarzy. W malowniczej dolinie Zillertal nawet latem widzi się narodowe kadry trenujące na Hintertuxie – jedynym całorocznym terenie narciarskim w Austrii. Trudno uwierzyć, że mimo doskonałych warunków pierwszy wyciąg krzesełkowy zainstalowano tutaj dopiero po drugiej wojnie światowej, w 1949 r. W latach 1920. miejscowość bardziej znana była jako Hintertux Bad, gdzie przyjeżdżało się na kuracje. Lodowiec podchodził wówczas pod samą osadę, dziś leży 500 metrów wyżej.
Kolejką „Gletscherbus 1” przenosimy się z Tuxa do stacji kolejki Sommerbergbahn, a dalej „Gletscherbus 2” do Tuxer Fernerhaus (2600 m n.p.m.). Stąd nowa, dziesięcioosobowa kolej Gefrorene Wand w pięć minut zabiera nas na ponad 3000 m n.p.m. Przy dobrej pogodzie można podziwiać najwyższy szczyt Austrii – Grossglockner oraz Dolomity i Zugspitze. Tux wraz z sąsiednim regionem Finkenberg ma w sumie 245 km tras czynnych do maja. Najsłynniejsza z nich to Harakiri, gdzie nachylenie stoku osiąga momentami 78 procent.
W porównaniu z innymi lodowcami Tux nie uchodzi za łatwy. Nie znajdziemy tu dużych, płaskich przestrzeni jak na Stubai. Często widzi się narciarskie wywrotki, co – jak mówi miejscowy instruktor, Jacek Szelągowski – wywołane jest złudzeniem, że stoi się w miejscu, podczas gdy narty wciąż niosą. To typowe na dużych wysokościach, przy niedoborach tlenu.
Kiedy znudzą się narty, warto odwiedzić Naturalny Pałac Lodowy, 200 metrów poniżej szczytu lodowca. W jego wąskiej szczelinie, do której spuszczamy się po ruchomych drabinkach (niech żyje sprawność!), oglądamy olbrzymie sople lodowe i zamarznięte wodospady. Cuda kapryśnej, lodowcowej natury.

 

SKI ZAGŁĘBIE

Hintertux to najbardziej popularny lodowiec w Europie.

BIAŁE PLAŻE HINTERTUXU

Na nartach można tutaj jeździć cały rok, a w przerwach wylegiwać się na leżakach.

 

WYSPA FREERIDERÓW

 

Choć doszusował do „Wielkiej Piątki” ostatni, Kaunertal już stał się mekką młodych snowboardzistów, chwalących świetny snowpark i luz na wyciągach. Szerokie trasy z naturalnym śniegiem mogą jednak skusić każdego, niezależnie od stylu jazdy. Z platformy widokowej u szczytu Karlesspitze (3100 m n.p.m.) widać miejsce, gdzie stykają się granice trzech państw: Austrii, Włoch i Szwajcarii.
Nietrudno zrozumieć, dlaczego to również ulubione miejsce freeriderów, dla których przygotowano 30 km tras wycieczkowych na okolicznych trzytysięcznikach. Dużą uwagę zwraca się na bezpieczeństwo jazdy: „Check your line” – takie napisy przy trasach każą miłośnikom jazdy poza szlakami mieć się na baczności.
Kaunertal nie jest gigantem wśród lodowców. Ma 38 km tras narciarskich, w tym 12 km zjazdów po firnie, prowadzących do sąsiedniej doliny Langtauferer. Niedaleko leży Fendels – 16 km tras trochę poprawia statystykę. Przez cały sezon dzieci do 10. roku życia, pod opieką osoby dorosłej, mogą jeździć gratis. Wszystkich zaś rozpieszczają restauracje – po drodze na szczyt lodowca doliczyliśmy się aż trzech.
Wiosna ma być tu gorąca. W połowie kwietnia tradycyjnie już rusza „Spring Classics Kaunertal”, impreza snowboardowa z licznymi konkursami i zabawami na śniegu – finał w maju.

 

MŁODYM BYĆ

Kaunertal, najmłodszy wśród tyrolskich ośrodków, nie jest lodowcowym gigantem, ale przyciąga coraz więcej snowboardzistów i freeriderów szerokimi, niezatłoczonymi stokami.

PITZAL CHCE BYĆ „NAJ”

Szusuje się tutaj na najwyższym lodowcu Tyrolu, jeździ najwyższą kolejką i pije kawę w najwyżej położonej kawiarni.

EKSPRESOWO NA ESPRESSO

 

Nie znajdziemy tu tylu tras do jazdy jak w Sölden, ale za to będziemy mogli poszusować na najwyżej położonym lodowcu Tyrolu. Pitztal ma też najwyższą i najnowocześniejszą kolejkę w Austrii – Wildspitzbahn, fascynującą swoim niezwykłym kształtem, która z poziomu 2800 m n.p.m. przeniesie nas na 3440 w ciągu sześciu minut. Miłym zaskoczeniem jest to, że do gondoli można zabrać ze sobą narty, co ułatwia wsiadanie i wysiadanie. Na górze zaś od widoków aż kręci się w głowie. Wokół słonecznego tarasu zawieszonego nad skałami ciągną się szczyty górskie. Można delektować się nimi również przy espresso w kawiarni „3.440”.
Do wyboru jest 68 km tras w ponad 40 różnych kombinacjach. Dla urozmaicenia można zrobić wypad na stoki Rifflsee lub Hochzeigera – zbocza z dobrym śniegiem, bezdrzewnymi trasami i przytulnymi schroniskami. Wyzwaniem zaś dla wszystkich będzie zdobycie Wildspitze, najwyższego szczytu Tyrolu (3768 m n.p.m.). Można tam dotrzeć w czasie przyjemnej całodziennej wycieczki. A potem rozkoszować się wspaniałym zjazdem do Mandarfen, z miłym uczuciem, że udało się zaliczyć Wielką Piątkę na pięć!