– Patrz, jest! Stoi przy tamtej chacie! – pierwszego pucheroka wypatrzyliśmy na poboczu drogi. Stał przed drzwiami domu i najwyraźniej czekał, aż ktoś mu otworzy. Ubrany był w kożuszek, a na głowie miał kolorową szpiczastą czapę.
Dostępny PDF
Do Bibic przyjechaliśmy specjalnie po to, żeby tropić pucheroki. Dotarliśmy do wioski wcześnie rano, niczego nie chcieliśmy przegapić. Uśpiona i pustawa z początku okolica zaczęła się wkrótce zaludniać. Między chatami pojawiły się następne trzy pucheroki, wszystkie z koszyczkami i laskami. Po chwili pod kościół podjechał samochód, wysiedli z niego rodzice z dwójką dzieci, które zaraz potem zamieniły się – jak za sprawą czarodziejskiej różdżki czy raczej wyciągniętych z bagażnika rekwizytów – w kolejną parę przebierańców. Wkrótce było ich jeszcze więcej.
PROŚBĄ I GROŹBĄ
Bibice to niewielka małopolska wieś, w której co roku, w Niedzielę Palmową, harcują przebierańcy zwani pucherokami. Mają wielkie barwne czapy, namalowane sadzą wąsy i brody, a ubrani są w kożuchy przepasane warkoczami ze słomy. Każdy z nich ma też koszyk i tzw. puchę, czyli ozdobioną kolorową bibułą drewnianą laskę podobną do młota z bardzo długim trzonkiem. Od rana obchodzą wieś i pukają do drzwi domów. Wygłaszają tradycyjne zabawne oracje, uderzając puchami o ziemię i wybijając nimi rytm.
Ich rymowane przemówienia mają charakterystyczny styl i rytm. Pucheroki chwalą się w nich swoimi dokonaniami, przygodami i podróżami, ale też wygrażają skąpym gospodarzom. Brzmi to mniej więcej tak: „jeśli nie dostanę natychmiast placków z twarogu, zalęgną ci się myszy, wytłukę ci garnki na płocie, wrócę tu za rok i zostanę twoim zięciem”.
Za swoje oracje zwykle otrzymują od gospodarzy jajka, pomarańcze i słodycze. Zdarza się, że co łaskawsze gospodynie częstują dzieci wielkanocnymi smakołykami albo dają im pieniądze. Bywa jednak i tak, że domownicy otwierają im drzwi jeszcze niekompletnie ubrani i z krzykiem przeganiają przebierańców. W tym jedynym dniu w roku pozwala się im jednak swawolić – jest to przecież uświęcona od wieków tradycja.
NAKARM ŻAKA NIEBORAKA
Zwyczaj pochodzi z XVI wieku, gdy ubodzy krakowscy żacy, głodni i zmarznięci, zapuszczali się po prośbie coraz dalej od miasta. Nazywano ich właśnie „pucherokami”, „pucherami” lub „puchernikami”, od łacińskiego słowa puer, oznaczającego chłopca.
W okresie poprzedzającym Wielkanoc żacy zakładali charakterystyczne słomiane czapy i odwrócone na lewą stronę kożuchy przewiązane słomą. W tych przebraniach wędrowali po wsiach, już od świtu stukali do drzwi okolicznych domostw i kościołów, witani a to smakołykami i drobnymi monetami, a to krzykami obudzonych gospodyń. Recytowali wierszyki i świąteczne życzenia, otrzymując w zamian placki, kołacze, jaja, kiełbasę i spyrkę. Z czasem ustaliło się, że „chodzenie po pucherach” odbywa się tylko raz w roku: w Kwietną Niedzielę, czyli w Niedzielę Palmową. I tak jest do dziś.
GMINNY PRZEGLĄD PUCHEROKÓW
Średniowieczna tradycja pucheroków podtrzymywana jest w kilku miejscowościach Małopolski. Chłopców, a ostatnio coraz częściej także dziewczynki, kultywujących dawne obyczaje można spotkać też m.in. w podkrakowskich Zielonkach, Trojanowicach, Modlnicy i Modlniczce.
Co roku w Niedzielę Palmową na rynku w Bibicach odbywa się Gminny Przegląd Pucheroków organizowany przez Centrum Kultury, Promocji i Rekreacji w Zielonkach oraz sołectwo Bibice. Podczas przeglądu przy świetlicy „Pucherok” przebierańcy prezentują zawartość swoich koszyków, wygłaszają oracje i relacjonują „chodzenie po pucherach”. Wśród barwnego tłumu w kolorowych czapach najliczniej reprezentowane są przedszkolaki, a wywiady przeprowadzane z nimi na scenie są źródłem zabawnych i zaskakujących sytuacji. Jedno z dzieci wyznało, że w gościnie objadło się zasmażaną kapustą, inne w kilka godzin „uzbierało” z datków 125 zł, a kolejne zdradziło, że pewien gospodarz „kazał śpiewać kolędy”.
Po zakończeniu przeglądu w Bibicach corocznym zwyczajem grupa przebierańców wyrusza na Rynek Główny w Krakowie. Strój pucheroka jest zresztą eksponowany w tamtejszym Muzeum Etnograficznym.