Pan Doba w Brazylii
Aleksander Doba - bohater tytułowego reportażu w marcowym numerze "Poznaj Świat", pierwszy Polak i trzeci człowiek na świecie, który samotnie przypłynął Atlantyk, jeszcze nie wrócił do kraju i nie wiadomo, kiedy wróci. W planach, jak zapewne pamiętają nasi Czytelnicy, miał kontynuację wyprawy i dopłynięcie kajakiem do Waszyngtonu. Te zamiary pokrzyżował czas huraganów na Morzu Karaibskim. Od kwietnia do listopada najlepiej omijać ten akwen, toteż kajakarz z Polic postanowił wyruszyć ku Amazonce.
Kajak miał zostać lądem dowieziony do Belem, największego portu u ujścia Amazonki. Organizacja transportu się przedłużała, Doba postanowił przeprawić się wodą. - Wpadłem z deszczu pod rynnę - donosi z drugiej półkuli. Północno-wschodnie wiatry, które były sprzymierzeńcem na Atlantyku, tutaj nie pozwalały na odejście od lądu i trzy razy wymusiły lądowanie. Nie obyło się bez uszkodzeń kajaka. Mimo awarii, problemów z wiatrem i nawigacją (wysiadł GPS) dotarł do Sao Luis, portu u ujścia Rio Pindare. Stąd lądem udało się przetransportować kajak do Belem.
W Amazonii trwa pora deszczowa, codzienne deszcze, często przechodzą w ulewy. Tylko statkiem można było pokonać następny odcinek - z Belem do Manaus. Katamaran "Rondonia" z Aleksandrem Dobą i jego kajakiem zacumował do nabrzeży w Manaus, porcie u ujścia Rio Negro.
Kajakarz chciałby wywieźć swoją łódź jak najdalej w górę Amazonki. Najpierw dotrzeć do do Tabatinga, miasta brazylijskiego leżącego przy granicy z Kolumbią i Peru. A potem ruszyć jeszcze wyżej do Iquitos, w Peru. Czy będzie to możliwe? Na razie Aleksander Doba nie sam nie zna odpowiedzi na to pytanie. Jego planem jest dotarcie jak najbliżej źródeł Amazonki i powrót z nurtem na zachód, do ujścia.