Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2013-11-01

Artykuł opublikowany w numerze 11.2013 na stronie nr. 56.

Tekst i zdjęcia: Sławomir Kozdraś,

Europejska stolica niejednej kultury


Marsylia to Europejska Stolica Kultury 2013 roku. Wybór może nie dziwić, zważywszy że to największe miasto na Lazurowym Wybrzeżu, słynące z joie de vivre, festiwali, celebrytów i słynnych artystów. Nieopodal ciągną się niebywale romantyczne pola lawendowe i zaczynają winnice. Ale Marsylia to znacznie więcej.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Przed wyjazdem pytam o Marsylię zaprzyjaźnioną Francuzkę, której rodzina stamtąd się wywodzi. – Jedziesz do Marsylii? Uuu! Z aparatem?! Uważaj! Pierwsza reakcja nie napawa optymizmem. Dalej jest tylko gorzej. – Marsylia to wszystkie grzechy miasta portowego: przemytnicy, prostytucja, gangi, narkotyki, nielegalna imigracja – kontynuuje moja rozmówczyni. – To miasto jest powodem, dla którego we Francji tak silna jest radykalna prawica. To miejsce ciągłej walki rodowitych, białych Francuzów i imigrantów z Afryki Północnej i subsaharyjskiej. Te grupy nie dogadują się, więc uważaj. Uśmiech na dobre znika z mojej twarzy. Pytam, jak to możliwe, zważywszy na bliskość Monako, Cannes czy Nicei, miast symboli blichtru i błyszczącego piękna. – Marsylia to port – brzmi odpowiedź.

 

MNIEJ ZNACZY WIĘCEJ

Tak głosi jedno z haseł modernizmu. Budynków reprezentujących ten styl jest w Marsylii wiele. Te w centrum, w odróżnieniu od wielu na przedmieściach, są względnie zadbane.

SZTUKA ULOTNA

Tymczasowy pawilon sztuki postawiony na czas pełnienia przez Marsylię funkcji Europejskiej Stolicy Kultury.

OWOCNYCH INTERESÓW!

Sklep w dzielnicy arabskiej.

 

ZAPOMNIANA IDEA JEDNOSTKI

 

To najstarsze miasto Francji założone zostało 600 lat przed naszą erą przez przybyłych na łodziach Greków. Przez kolejne wieki było w rękach Rzymian i Wizygotów, aż w VI wieku naszej ery przeszło na dobre pod rządy królów francuskich. Na przestrzeni wieków Marsylia kwitła jako port handlowy łączący Europę z Afryką. Krewcy mieszkańcy zadbali też o to, żeby zasłynęła z waleczności. Pieśń śpiewana w 1792 roku przez rewolucjonistów z Marsylii stała się później hymnem narodowym. Jednak wydarzeniem, które w największym stopniu ukształtowało dzisiejszą Marsylię, była powojenna imigracja z Afryki Północnej, nadająca miastu charakter kulturowego tygla.
Na lotnisku wsiadam w autobus do centrum. Zimnoszare chmury zasłaniają miasto. Zbiera się na burzę. Ruszamy. Wjeżdżamy na przedmieścia i mijamy dziesiątki bloków w piaskowym kolorze. Gdyby nie rozwieszone w oknach i na balkonach pranie, można by pomyśleć, że rozsiane bezładnie kilkunastopiętrowce są opuszczone. Mury są często w fatalnym stanie. Nierzadko brakuje szyb w oknach. Widok nie napawa optymizmem. Tu i ówdzie wiszą w oknach flagi – Algierii, Maroka. Nie Francji.
Obraz zdezelowanych osiedli jest dodatkowo uderzający, zważywszy, że to właśnie w Marsylii powstał pierwszy z utopijnych wieżowców autorstwa Le Corbusiera, geniusza szwajcarskiego pochodzenia. W latach 1947-1952 ojciec modernizmu w architekturze ukończył w Marsylii projekt wieżowca mieszkalnego Unité d’Habitation – Jednostki Mieszkaniowej. Budynek był realizacją planu, wedle którego warunki mieszkaniowe miały być niezależne od podziałów klasowych. Wieżowce jak Unité miały rozwiązywać problemy społeczne. Tym bardziej karykaturalne wydają się przedmieścia Marsylii, gdzie blokowiska są wszystkim tym, czym bloki Le Corbusiera miały nie być. Na pierwszy rzut oka nadany Marsylii przez Unię Europejską status Europejskiej Stolicy Kultury wydaje się wyjątkowo nielicujący z unijnym mottem „Jedność w różnorodności”.
Marsylia to jedno z najbardziej zróżnicowanych etnicznie i religijnie miast Europy. Dokładne informacje nie są dostępne, bo prawo francuskie zabrania zbierania danych o przynależności etnicznej. Szacunkowe dane pokazują, że z 800 tysięcy mieszkańców ponad jedna czwarta to muzułmanie, a po jednej piątej stanowią żydzi i wyznawcy Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego.

 

 

PORTRET Z WYPIEKAMI

Sympatyczny chłopak o imieniu Freseur w małej knajpce Le Fournil w centrum dzielnicy arabskiej.

LAZUROWE NADBRZEŻE

Stary port o zachodzie słońca.

MORSKIE DELICJE

Poranny targ rybny. W ofercie wszystko, od krabów po flądry.

 

MORSKI SMAK PROWANSJI

 

Marsylia, w sensie urbanistycznym, koncentruje się wokół starego portu, gdzie greccy imigranci założyli miasto 2600 lat temu. Przy okazji uzyskania statusu stolicy kultury port, wraz z otaczającymi go dostojnymi kamienicami i apartamentowcami, wypiękniał. W restauracjach o gości konkurują najświeższe owoce morza. Jak przystało na miasto portowe, typowym daniem jest zupa bouillabaisse z przynajmniej trzech typów ryb. Gdy wychodzi słońce, stoliki przed restauracjami wypełniają się szukającymi radości życia miejscowymi i turystami. Goście z równą przyjemnością zajadają owoce morza, od małych krewetek po rosłe homary, co patrzą na delikatnie kołyszące się w porcie maszty, od małych łódeczek po ogromne jachty. Bezpośrednia okolica starego portu ma charakter iście lazurowy.
Okoliczne targi uliczne także zdominowane są przez stworzenia z morza. Nóżki kraba? Kilo małż? Dorodna flądra? Proszę bardzo. Do tego w pobliżu zawsze znajdzie się stragan z kilkunastoma rodzajami złocistych oliw i pachnącymi warzywami. Złaknionych świeżych wypieków niemalże na każdym rogu zaprasza lokalna piekarnia – z tych, do których seniorzy przychodzą co rano na plotki, a sprzedawcy z przyjemnością doradzą najświeższą drożdżówkę albo zawijańca z serem. Wybór przysmaków w piekarniach pozwala spędzić w Marsylii tygodnie bez odwiedzania restauracji – wystarczy kupić bułkę i znaleźć ławkę z widokiem na morze.

 

 

NIESPODZIANKI Z MAGHREBU

 

W poszukiwaniu egzotycznej strony Marsylii ruszam kilka ulic na zachód od portu. Tam zaczyna się modna Noailles – okolica słynąca z gwaru tunezyjskich targów, tęczowych kolorów marokańskich przypraw i kuszącego zapachu algierskich kawiarni. Docieram na słynną Rue D’Aubagne – która, jak się okazuje, nie przesadza z dawką uroku. Tak naprawdę, gdyby nie szyldy sklepów, nie byłoby jasne, że to dzielnica arabska. Na ulicy jest zaskakująco szaro i cicho. Za to wnętrza sklepów to inny świat. Za progiem rozpościerają się góry intensywnie kolorowych stożków przypraw i piramidy z mydeł. Do wyboru są dziesiątki suszonych owoców – ja rozpoznaję tylko figi, morele i daktyle. W tle klimat buduje głośna, zawodząca muzyka z Maghrebu, jak określa się kraje Afryki Północnej. Zatrzymuję się na kawę i przekąskę w jednej z knajpek. Wnętrze utrzymane jest w kolorystyce pustyni o zachodzie słońca. Na ścianach wiszą tradycyjne dzbany i lampy, aż proszące się o potarcie. Zza lady wita młody chłopak, a w głębi widać uwijających się piekarzy. W duchu marsyliańskiego tygla kulturowego, ta typowo „arabska” knajpka słynnie z… pizzy.

 

MARSYLIANIE NAD GŁOWAMI

Ogromne lustro w starym porcie służy jako zadaszenie dla czekających na łodzie.

Ruszam dalej. Chodzę od sklepu do sklepu, gdy zaczepia mnie na ulicy masywny mężczyzna po pięćdziesiątce. – Obserwują cię. Pytam kto. Mężczyzna podchodzi bliżej i ciszej mówi: – Obserwują cię, tu nie jest bezpiecznie. Mówi, żebym rozejrzał się dookoła i znalazł jedną białą osobę na ulicy. – Wszystko imigranci – mówi. – Chodź, zaprowadzę cię tam, gdzie jest bezpiecznie. Ruszamy w kierunku portu. Mężczyzna kupuje w sklepach arabskich, bo jest taniej, ale twierdzi, że to niebezpieczna okolica. Idziemy, a on snuje opowieści o dobrych Francuzach i złych imigrantach – rzecz jasna nie lubi tych drugich. Co najdziwniejsze, sam jest Grekiem. Zostawia mnie w porcie i radzi nie wychodzić poza jego obręb. Jego wizja daleka jest od mojego doświadczenia, a także w znacznej mierze od faktów. Marsylia, jak większość dużych miast, ma problem z przestępczością, ale nie jest tu mniej bezpiecznie niż w Paryżu, mieście o zgoła odmiennym image’u.

 

 

ETNICZNA BOUILLABAISSE

 

Status Europejskiej Stolicy Kultury przyniósł Marsylii kilka nowych, pocztówkowych atrakcji, włącznie z centrami kultury w starym porcie. Nabrzeże wypolerowano, a na ulicach ustawiono wesołe, kolorowe rzeźby. Stary port odmłodniał i cała okolica nabrała uroku, który doceni każdy, kto odwiedzi to fascynujące miasto. Ale być może nie to jest najważniejsze. Status stolicy kultury rzucił światło na całą Marsylię, włącznie z jej problemami. Nasunął też na myśl pytanie, czym jest europejska kultura, i czym być powinna. Wspólnotą jednorodnych etnicznie, religijnie i kulturowo krajów? Czy może tyglem przeplatających się zewsząd kultur? Odpowiedź zależy od punktu widzenia. Za to niezaprzeczalnym faktem jest, że przybysze zewsząd kształtowali kulturę miast takich jak Marsylia od ich powstania. Czy urodzony w Marsylii geniusz futbolu Zinedine Zidane jest już Francuzem, czy jeszcze Algierczykiem jak jego rodzice? Czy uosabia kulturę francuską, czy północnoafrykańską? A może po prostu jest z Marsylii?
Marsylia jako Europejska Stolica Kultury odmłodniała fizycznie, ale duszy ot tak się nie zmienia. Tak jak problemy nie znikają same za dotknięciem unijnych funduszy. To, co dobre w Marsylii, nie jest monopolem żadnej konkretnej części miasta. Podobnie problemy nie są domeną tylko konkretnych grup społecznych. Siłą Marsylii – etnicznej bouillabaisse – jest wyjątkowa mieszanka wpływów z różnych zakątków świata i to ona świadczy o unikatowym charakterze miasta.