Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2014-02-01

Artykuł opublikowany w numerze 02.2014 na stronie nr. 78.

Tekst i zdjęcia: Mikołaj Gospodarek,

W mieście smoka Bazyliszka


Nie ma drugiego tak otwartego miasta w tej części Europy. Bazylea daje każdemu wybór: można podziwiać średniowieczne obrazy, kontemplować Picassa, odwiedzić całoroczny sklep bożonarodzeniowy, stanąć w cieniu szklanych brył nowoczesnych budynków albo oglądać zabytkowe budowle. Na jednej ulicy znajdziemy restauracje o tradycjach francuskich, niemieckich, a tuż obok typowo szwajcarskich.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

Z Polski do Bazylei najszybciej można dotrzeć samolotem. Od pewnego czasu takie połączenie oferują linie easyJet. Podróż trwa niespełna dwie godziny i rozpoczyna się w Krakowie. Na miejscu od samego początku trzeba wybierać. Opuszczając lotnisko, wybiera się wyjście – strzałki wskazują drogę do Szwajcarii, Niemiec i Francji. Bliskość tych państw będzie można odczuć na każdym kroku. Szklane drzwi prowadzą do Bazylei. Do centrum najlepiej dojechać komunikacją miejską, która jest doskonale zorganizowana.
Bazylea nie jest dużym miastem. Mieszka w niej 180 tys. osób, nie ma tu tłoku i gwaru na ulicach. Trudno nawet w godzinach szczytu zobaczyć korek na drodze. Zaskoczeniem może być za to ilość młodzieży i studentów zmierzających w kierunku szkół i uczelni. Bazylea jest najstarszym ośrodkiem uniwersyteckim w Szwajcarii. W XVI wieku nauk udzielał tu nawet Erazm z Rotterdamu.

 

MIASTO BUDZI SIĘ

Wstaje poranek nad Renem i Bazyleą.

PROFANUM I SACRUM

Kościoły w Bazylei pełnią różne funkcje – w jednym ogląda się eksponaty, w innym można się spokojnie pomodlić. Na zdjęciach Muzeum Historii Bazylei urządzone w byłym kościele Franciszkanów oraz wnętrze katedry.

 

PODRÓŻ DLA SZTUKI

 

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że do Bazylei można wybrać się jedynie po to, żeby odwiedzić jedno z bogato wyposażonych muzeów. To kameralne miasto posiada dzieła największych malarzy. Obowiązkowo więc trzeba udać się do Fundacji Beyeler, zaliczanej do najbardziej renomowanych prywatnych kolekcji malarstwa na świecie. Małżeństwo Hilda i Ernest Beyelerowie zgromadzili dzieła sztuki głównie z XX wieku. Wśród artystów znaleźli się Picasso, van Gogh, Monet i Warhol.
Budynek muzeum został zaprojektowany przez włoskiego architekta Renza Piana. Jest to miejsce specjalnie stworzone do podziwiania sztuki: przestronne pomieszczenia, ogromne białe przestrzenie między obrazami. Niektóre sale mają szklane ściany, co daje poczucie łączności między światem zewnętrznym a podziwianym dziełem. Latem w niewielkiej fontannie kwitną lilie wodne. Obrazy można oglądać z różnych odległości. Tam, gdzie to możliwe, znajdują się siedziska, a w jednej z sal podziwia się obraz Moneta z wygodnej kanapy. Po wyjściu park prowadzi do stylowej restauracji, można tu zjeść pyszny obiad. Do centrum w kilka minut dojedziemy tramwajem nr 6.
Kolejnym obowiązkowym przystankiem jest położone w samym centrum miasta Muzeum Sztuki. Trzypiętrowy budynek daje możliwość podróży w czasie od średniowiecznego malarstwa po współczesne dzieła. Spacerując po kolejnych salach, odnosi się wrażenie, że muzeum nie ma końca. Na spokojne obejrzenie wszystkich dzieł trzeba poświęcić cały dzień.
W nietypowym miejscu, bo w dawnym kościele Franciszkanów, mieści się Muzeum Historii Bazylei. Przyciąga ono między innymi oryginalną przestrzenią, w jakiej je urządzono. Kryje w sobie wiele ciekawych eksponatów i prezentacji o mieście. Do nietypowych przeżyć należy już samo wypicie kawy w dawnym miejscu sakralnym.
Tuż po wyjściu z kościoła muzeum można udać się na Theaterplatz i obejrzeć najciekawszą fontannę w mieście autorstwa Tinguely’ego. Ta ożywiana siłą wody konstrukcja dalece odbiega od tradycyjnych fontann. Poszczególne elementy poruszają się, a woda tryska we wszystkich kierunkach. W różnych miejscach można spotkać także tradycyjne fontanny, mniejsze lub większe, które prawie zawsze łączy jeden element – smok Bazyliszek.

 

DWIE SZTUKI

Nowoczesna fontanna autorstwa Tinguely’ego...

...i średniowieczna bazylejska katedra.

ZAUŁEK KULINARNY

Ekskluzywne restauracje przyciągają z daleka kolorowymi witrynami. Nic więc dziwnego, że ulice w porach posiłku pustoszeją.

 

DWIE WIEŻE I DWA ŚWIATY

 

Do odwiedzenia katedry zachęca z różnych części miasta widok dwóch smukłych wież – św. Jerzego i św. Grzegorza. To bardzo interesująca budowla, w której przeplata się styl romański z gotyckim. Ciekawostką są znajdujące się w niej krzesła – każde z nich jest inne. Przed laty ludzie „kupowali” sobie miejsce w kościele i w ten sposób pozostało kilkaset różnie zdobionych, drewnianych siedzisk. W lewej nawie znajduje się grób Erazma z Rotterdamu. We wnętrzu świątyni panuje półmrok, a światło wpadające przez witraże stwarza typowo modlitewny klimat, choć katedra traktowana jest przez większość turystów jak zwykłe muzeum.
Otoczenie katedry jest również warte uwagi. Pięknie zdobione krużganki z pamiątkowymi tablicami prowadzą prosto na zbocze wzgórza, skąd rozpościera się widok na Ren i nowoczesną część Bazylei. Schodami w dół dochodzi się do przystani, skąd barką można przedostać się na drugą stronę rzeki. Latem jest to miejsce wodnych kąpieli. Szwajcaria słynie z czystości wód. W całym kraju można bez obaw pić z kranu.
Idąc na zachód wzdłuż Renu, podziwiamy zabudowania starego miasta. Architektura łagodnie przechodzi tu „od starego do nowego”. Rzeka to granica światów. Im bardziej oddalamy się od niej, tracąc z oczu wieże katedry, tym bliżej nowoczesności i szklanych budowli. Dawniej po drugiej stronie rzeki mieszkali robotnicy, na których bogaci mieszczanie patrzyli z góry. Upamiętnia to figura Lällekönig z XVII wieku na domu przy moście, pokazująca język w kierunku biedniejszej dzielnicy.
W mieście wytyczono kilka tras zwiedzania. Patronują im znane postacie związane z Bazyleą – Erazm z Rotterdamu czy Paracelsus. Wszystkie trasy zaczynają się i kończą na Marktplatz. Góruje nad nim imponujący ratusz z czerwonego piaskowca, wybudowany w 1504 roku. Piękne jest jego wnętrze – późnogotyckie krużganki i pokryte malowidłami ściany. Można również windą wjechać na górę, skąd roztacza się wspaniały widok na okoliczne kolorowe dachy.
Bazylea to miasto pięknych uliczek. Pnące się schody co rusz skręcają między budynkami. Stary bruk wije się wśród kolorowych witryn sklepowych. Uliczki nie są długie, nie wymagają czasochłonnych spacerów i są odskocznią od ruchliwego centrum miasta. Panoramę i najlepszy widok na górującą nad starym miastem katedrę znajdziemy na jedynym z mostów.
Do swoistych atrakcji należy wizyta w miejscu, gdzie Boże Narodzenie trwa cały rok, a świąteczne ozdoby sprzedaje się nawet w upalne miesiące. Na ulicy Spalenberg 14 mieści się sklep Johanna Wannera. Jego ozdoby trafiają między innymi do królewskiej rodziny w Monako i do amerykańskiego Białego Domu. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Można kupić tradycyjne bombki albo oryginalne ozdoby wykonane z najróżniejszych materiałów. Sklep poraża paletą barw i wzorów.

 

ŚWIĘTA CAŁY ROK

Sklep Johanna Wannera to zaczarowany świat świątecznych bombek i ozdób dostępnych przez cały rok.

MIĘDZY CISZĄ A CISZĄ

Bazylea kładzie się do snu. W tym mieście rzadko panuje gwar.

SMAK BAZYLEI

 

Bazylea to raj do osób, które lubią dobrze zjeść. Wiele restauracji ma długą tradycję i na swoją renomę pracowało latami. Dzisiaj skutkuje to tym, że często przed wyjściem na obiad czy kolację trzeba zarezerwować stolik, bo nawet w środku tygodnia ciężko znaleźć wolne miejsce. Szwajcarzy celebrują spotkania przy stole. Na zamówione dania zdarza się sporo poczekać. Jest to okazja do rozmów i wymiany poglądów – lokale tętnią życiem.
Jedzenie jest przepyszne, a panująca dookoła atmosfera nie skłania do pośpiechu. To właśnie w menu wyraźnie widać bliskość Niemiec i Francji. Wybór jest trudny – od aromatycznej uczty serowej, fondue, po wykwintne steki. Smaku dodają różnego rodzaju wina – szwajcarskie, niemieckie i francuskie.
Bardzo lubię odwiedzać Szwajcarię. Lubię panujący tam porządek i wszechobecną precyzję. Ten kraj mnie nie męczy. Wizyta w Bazylei to kontakt z wpływami różnych kultur, które łagodzą „niemiecki ciężki styl” znany z innych miast. Po kilku dniach spacerowania ulicami znika poczucie bycia przybyszem. Nie jest to wielka metropolia, człowiek nie ma lęku przed zabłądzeniem. Po paru spacerach rozpoznaje coraz więcej szczegółów i ulice stają się coraz bliższe.
Do Bazylei będę wracał – nie tylko myślami, ale również w czasie kolejnych podróży. Zostało tam jeszcze sporo obrazów, na które nie napatrzyłem się wystarczająco.