Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2014-04-01

Artykuł opublikowany w numerze 04.2014 na stronie nr. 22.

Tekst i zdjęcia: Szymon Stawski,

Kuna Yala

Archipelag buntowników

Nad rajską plażą kołyszą się wysokie palmy kokosowe. Wyspa śmiało mogłaby być tą, na której rozbił się Robinson Cruzoe. Ale jest zamieszkana. A jej mieszkańcy są niezwykli.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Po długiej drodze jeepem, wiodącej przez górzysty teren gęstej selwy, wąski szutrowy szlak dotarł w końcu do małej zatoczki, gdzie samochód zatrzymał się. Dalej w stronę rajskiego archipelagu San Blas ruszyliśmy niewielkim jachtem. Cała prowincja odizolowana od cywilizacji Morzem Karaibskim i lasem deszczowym dostępna jest jedynie drogą wodną. Każdy z rodowitych mieszkańców Kuna Yala ma co najmniej jedną łódź kayuko. Ciosane są z pni, których drewno moczone w morskiej wodzie staje się kilkunastokrotnie twardsze.

 

DELIKATES POSPOLITY

W Europie homary pojawiają się na wystawnych stołach. Kuna stołów nie mają, za to homarów tu nie brakuje.

NAPRZÓD KAYUKO!

Te drewniane łódki to główny środek transportu na wyspach.

 

WODNY ŚWIAT

 

O poranku na płytkich wodach oblewających wyspy oddzielone od otwartego morza rafami koralowymi roi się od napędzanych wiosłami łódeczek, często wspomaganych prowizorycznymi żaglami ze szmat czy kawałków starych prześcieradeł. Za sterami spotkać można Indian w każdym wieku, od samotnie pływających czterolatków, po staruszków ledwie wyściubiających czubek głowy zza gór transportowanych kokosów. Łodzie stanowią podstawę bytu Indian Kuna. To nimi transportuje się jukę, banany, trzcinę cukrową i kokosy, które są głównym składnikiem pożywienia, a zarazem głównym źródłem dochodu.
Usypane na rafach koralowych złotobiałe plaże, nad którymi zwisają zgarbione od ciężaru kokosów palmy, to krajobraz 80 procent wysp, których jest mniej więcej tyle, co dni w roku. Pozostałe są „zurbanizowane”. Wąskie, ciągnące się na długość całej wyspy uliczki, przy których gęsto, prawie jedna na drugiej, stoją niskie, bambusowe, kryte palmą chatki, to typowy dla San Blas krajobraz miejski. Niektóre uliczki są tak wąskie, że opadające z sąsiadujących ze sobą dachów liście palmowe łączą się. Nie przeszkadza to bardzo niskim Indianom, ale średniego wzrostu Europejczyk musi pokonywać ten labirynt, prawie kucając. Wszystkie wyspy należą do rodzin Kuna i są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Są także i takie, na które zsyła się osoby zadzierające z prawem. Doglądają oni plantacji kokosów i łowią to, co przyniesie morze.
Kluczowe znaczenie społeczne i ekonomiczne na archipelagu ma rybołówstwo. Jest ono rodzajem sztuki, rzemiosłem ludowym. Łowi się tu na kilka sposobów, w zależności od pożądanego efektu. Przeważnie na rufie sternik robi przeciwwagę dla stojącego na dziobie rybaka, który obraca sieć nad głową niczym lasso i rzuca do wody. Sieć zamyka się poprzez połączenie opadających do wody ciężarków. Wtedy rybak wyciąga łup, w którym od czasu do czasu trafi się ryba, ale dominują krewetki.
Inną z metod jest nurkowanie z harpunem lub podbierakiem na homary. Indianie Kuna, polegając jedynie na swoich płucach, nurkują na głębokość do 25 metrów, gdzie potrafią wykorzystać także powietrze zgromadzone w masce. Takie nurkowanie trwa nawet do 4 minut. Na dnie szukają małży i homarów. W trosce o populację tych apetycznych i niezwykle drogich owoców morza Kuna opracowali specjalną technikę połowów. Pierwszym krokiem jest gra w chowanego. W wodzie obecność homarów rozpoznaje się poprzez charakterystyczny chrobot ocierających się o siebie szczypiec. Kiedy któryś z poławiaczy usłyszy ten dźwięk, wie, że skorupiak skrada się w pobliżu. Zaczynają się podchody.
Namierzonego homara nie zabija się. Najpierw zakłada się na niego metalową żyłkę. Technika ta służy przede wszystkim sprawdzaniu, czy za homarem nie ma złożonych jaj. Jeżeli są, skorupiaka odkłada się na miejsce, jeżeli jaj nie ma, żywy homar trafia do łodzi, dzięki czemu dłużej zachowuje świeżość. Do 90 procent połowów trafia na panamski targ rybny słynący z seviche – świeżo filetowanego mięsa ryby w marynacie z sokiem z cytryny. Palce lizać.

 

POD RADOSNĄ BANDERĄ

Magia archipelagu sprawia, że pływając po okolicznych wodach, wiatr łapie się nie tylko w żagle.

KOLOROWA KUNA

Lśniące koraliki i barwne stroje łagodzą dosyć ostre rysy Indianek Kuna.

GOŚĆ JAK ŚWIĘTOŚĆ

Kuna są życzliwi, zapraszają do domostw i zawsze nakarmią swojego gościa.

 

KOLOROWE MOLE, BŁYSZCZĄCE SZAKIRY

 

Zaledwie 200 km dzieli prowincję Kuna Yala od drapaczy chmur miasta Panama, a jednak wyspy są doskonałym przykładem zachowania starej kultury w relatywnie nienaruszonej formie. Konkwista hiszpańska sprawiła, iż Kuna zaczęli nosić ubrania, jednak pewną formą buntu był przyjęty przez Indian bardzo kolorowy, charakterystyczny dla nich styl.
Gdy mężczyźni uprawiają rolę lub polują na morzu, kobiety Kuna zasiadają w grupkach przed swoimi domami i dziergają tradycyjne stroje – mole. To wielobarwne wyszywanki złożone z kilku warstw materiału. Na zewnętrznej stronie zawsze widnieją symbole indiańskie lub wizerunki zwierząt. Ostatnimi czasy, gdy coraz więcej turystów przybywa na wyspy, mole stały się doskonałym towarem handlowym.
Jeśli w gospodarstwie brakuje kobiet, obowiązki żeńskie przejmuje najmłodszy syn. Często spotkać można zajęte rzemiosłem panie, w których towarzystwie siedzi młody chłopiec i szyje mole. Taka kolej rzeczy skutkuje bardzo częstym utożsamianiem się chłopców z płcią przeciwną. Kuna bardzo tolerancyjnie odbierają transwestytów, których na wyspach jest wielu.
Przedramiona i łydki każdej dorosłej kobiety oplatają błyskające w słońcu szakiry. Są to nawleczone na grubą nić koraliki ciasno owinięte wokół nogi lub ręki. Niektóre szakiry zaciskane są bardzo mocno, co po jakimś czasie skutkuje wyszczupleniem łydek, a szczupłe łydki postrzegane są jako oznaka seksapilu.
Kobiety Kuna bardzo wcześnie muszą odkryć w sobie seksualność. Jedną z najważniejszych tradycyjnych ceremonii jest chicha fuerte. Związana jest z pierwszą menstruacją, dla uczczenia której przez kilka dni spożywa się domowo pędzone na kukurydzy wino. Ceremonia kończy się zaślubinami dziewczynki z od dawna znanym kandydatem z plemienia. Widok trzynastolatki targającej bobasa w przewieszonej przez plecy przepasce nie jest tu niczym niezwykłym. Po ceremonii dziewczynce przebija się przegrodę nosową i wsadza w nią kolczyk ze szczerego złota – oring. Oznacza on przejście w dorosłość. Z wiekiem i zmianą statusu wielkość oringu zmienia się na coraz większy. Po obrzędzie dziewczynce ścina się włosy, które już zawsze pozostają krótkie.

 

MALUTKA WOZIWODA

Łodziami kayuko kierują samodzielnie już czterolatki.

SPACER Z PAPUGAMI

...i przyjaciółmi.

SZANOWNA PANI

Złoty oring w nosie podkreśla status społeczny i jest powodem do dumy.

 

ZŁO I ZŁOTO

 

Kolczyki do nosa wyrabia się ze złota, którego w tych okolicach jest sporo, jednak wydobycie notuje się jedynie na małą, rzemieślniczą skalę. Wpływają na to dwa czynniki. Indianie Kuna są aktualnie najbardziej autonomiczną rdzenną społecznością w Ameryce Łacińskiej i nie pozwalają rozpocząć wydobycia na swoim terytorium. Drugim czynnikiem natomiast jest obecność kolumbijskiej partyzantki, która opanowała góry graniczące z prowincją Kuna Yala. Wydobyte złoto szybko zostałoby zrabowane.
Region pomiędzy Panamą a Kolumbią jest tak niebezpieczny, że nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszcza się w te tereny. Lokalna partyzantka to grupy zbrojne, które prowadzą regularną wojnę z kolumbijskim rządem. Pieniądze na swoje działania pozyskują ze sprzedaży kokainy. Wpływa to oczywiście na życie Indian. Rzadko dochodzi do bezpośredniej konfrontacji, jednak kokaina dociera na wyspy, i to w ogromnych ilościach. Prawie za każdym razem, kiedy jest większy przypływ, jedna z kilkuset dryfujących na morzu w stronę Panamy paczuszek dociera do brzegów wysp, gdzie wygrzewa się w słońcu, aż ktoś ją zgarnie.
Gdy przemysł kokainowy rozkwitał, Indianie nie znali przeznaczenia tej dziwnej substancji, która przypływała na ich plaże. Wtedy odkryli, że proszek ma dobre właściwości czyszczące i używali go jako detergentu. Dziś już nikt nie ma wątpliwości, jakie jest jego przeznaczenie, i także pośród Indian można zaobserwować wzrost popytu na narkotyk. Kokaina jest oczywiście na liście substancji niedozwolonych. Na niektórych wyspach najwyższa władza Indian, czyli kongres, wprowadził także zakaz spożywania alkoholu. Gdzieniegdzie można go pić w określonych godzinach, co świadczy o dużej świadomości społecznej tego plemienia.

 

KUCHENNE REWOLUCJE

Kuna jedzą wspólnie, w dużych grupach i nikt tu nie chodzi głodny.

ŚPIEWAJĄCY KONGRES

 

Polityczna historia Kuna Yala rozpoczęła się od buntu Indian w 1925 roku. W wyniku nacisków przywódców ludu autonomia Kuna Yala została uznana przez Panamę w 1930 roku. Decyzje i regulacje dotyczące życia na San Blas podejmuje zbierający się dwa razy w roku demokratyczny Najwyższy Kongres Kuna. Zebrania odbywają się w wielkim, krytym strzechą szałasie. Do stolicy regionu Porvenir zjeżdżają wtedy reprezentanci wszystkich wysp. Każda wioska ma takiego przedstawiciela, który nazywany jest Sailą, czyli Szefem. Na środku budynku kongresu rozwieszone są hamaki, na których zasiada starszyzna i wodzowie. Reszta zebranych siedzi na ławkach lub po prostu na ziemi. Najpierw wszyscy śpiewają i dzielą się tytoniem palonym w fajkach, a dopiero po jakimś czasie przystępują do obrad. Dialog toczy się w języku kuna, który do tej pory jest doskonale zachowany, a na niektórych, bardziej odległych i dzikich wyspach, jest jedynym znanym językiem.
Na wyspach wprowadzono różne regulacje. Na przykład, odwiedzającym nie wolno przechadzać się po zmroku. Bogactwa morza strzeże natomiast zakaz nurkowania głębinowego z butlą, co chroni okoliczne rafy od napływu nurków z całego świata. Nie trzeba jednak schodzić głęboko pod wodę, by natknąć się na olbrzymie manty czy rekina rafowego.
Wyspy są odizolowane, a kultura indiańska dobrze zachowana, jednak przed telefonami komórkowymi nie obroni się nikt. Co prawda, komórki często wiszą na przydomowym drzewie, bo tylko tam jest zasięg, i gdy ktoś dzwoni, szybkimi susami trzeba się na drzewo wspiąć. Co niektórzy mają także komputery, a na największej z zamieszkanych wysp, Narganie, lokalna szkoła ma wifi.
San Blas, tak jak i wiele miejsc rozwijających się, trapi problem śmieci. Związany jest przede wszystkim z brakiem świadomości ekologicznej. Te przepiękne rajskie wyspy coraz bardziej zalewane są przez odpady XXI wieku. Kuna swoje domostwa utrzymują w doskonałej czystości, co związane jest z prastarymi wierzeniami, że ten, kto będzie żył w brudzie, zobaczy po śmierci, jak jego ciało konsumują robaki. Zatem domy są czyste, ale wszystkie śmieci z przyzwyczajenia od pokoleń wyrzucane są do wody. Gdy odpady były organiczne, nie stanowiło to żadnego problemu, ale nie w dobie plastikowych opakowań.
Unikalny i wciąż relatywnie czysty ekosystem ulega powolnej degradacji. Prawdopodobnie jedyną drogą odwrotu jest zaprzestanie używania produktów ze świata zewnętrznego. Prowincja jest samowystarczalna, a Indianie Kuna potrafią wykarmić się tym, co daje im natura. I dlatego nie muszą stać się częścią świata konsumentów, mogą uchronić swoją tożsamość oraz środowisko od powolnej agonii.