W Algierii są i góry, i morze. Pustynne zamki, wydmy oraz marsjański krajobraz Tamanrasset. Rzymskie ruiny i kolonialne domy. Otomańskie kasby i warowne miasta Mozabitów. Oraz wiele innych atrakcji turystycznych. Nie ma tylko turystów.
Dostępny PDF
Polna droga pokryta szronem, wiodąca przez stwardniały od mrozu ugór… Tak to wygląda, lecz co tu robią palmy daktylowca? To nie śnieg i nie polna droga, lecz wyschnięte słone jezioro Sebkha koło Timimoun w Algierii. Zimą po deszczu woda wypycha sól na powierzchnię i ten biały osad przypomina śnieg.
W okolicach Timimoun i jeziora Sebkha ludzie żyją od tysięcy lat, prowadząc nieustanną walkę z atakującymi ich osady wydmami. W wielu wioskach domy co jakiś czas zasypuje piach. Wtedy wioska się przesuwa, a mieszkańcy budują nowe. Gdy wydmy znów się przemieszczą, odkrywając zasypane poprzednio budynki, powracają do nich. Tworzą też kilkumetrowe zapory z gałęzi daktylowca, ciągnące się kilometrami na linii frontu walki z wydmami.
MY HOME IS MY CASTLE
Ksary to pustynne warowne osiedla. W okolicach Timimoun między VIII a XVIII wiekiem powstało ich czterysta. Na zdjęciu ksar znad jeziora Sebkha.
GŁOWA FARAONA
Okolice jeziora Sebkha obfitują w różne osobliwości, w tym ciekawe formacje skalne.
PUSTYNNA ROZDZIELNIA WODY
Nawadnianie osad opiera się na skomplikowanym systemie otwartych kanałów kesria, rozprowadzających wodę z pustynnych studni.
JAK NIE NOMADOWIE, TO FRANCUZI!
Dawniej żyjący tu Berberowie chronili się nie tylko przed piaskiem. Ludność dzieliła się bowiem na osiadłą, uprawiającą daktylowca i pszenicę, oraz nomadów atakujących osady w celu grabieży żywności. Dlatego ci pierwsi zaczęli budować ksary, czyli zamki lub warowne osiedla mieszkaniowe. Mogły one pomieścić do 200 osób, a gdy liczba mieszkańców wzrastała, budowano kolejny ksar. W okolicy Timimoun jest ich ponad 400, najstarsze postawiło berberyjskie plemię Beselem w VIII wieku. To pięć zamków leżących na północnych obrzeżach jeziora. Ostatnie ksary powstały w XVIII wieku. Dziś prawie wszystkie są opuszczone i zrujnowane. Wyjątek stanowi ksar Timimoun, znajdujący się w zachodniej części miasta, w którego zrujnowanych murach wciąż mieszkają ludzie, przeważnie czarni potomkowie niewolników.
Francuzi przybyli do Timimoun na początku XX w. – Ludzie nie mieli tu pojęcia o francuskiej kolonizacji Algierii i przybyszów potraktowali jak gości, a my jesteśmy gościnni – mówi Dżamal, miejscowy przewodnik. – Wcześniej te ziemie należały zresztą do Maroka – dodaje. Po uzyskaniu przez Algierię niepodległości Timimoun weszło w skład nowej republiki, ale Maroko postanowiło upomnieć się o swoje. W 1963 roku wybuchła krótka wojna, która skończyła się zwycięstwem Algierii i trwającą do dziś zimą we wzajemnych stosunkach. – Ale tylko między władzami, ludzie nic do siebie nie mają – mówi Dżamal. – Timimoun należał się Algierii, bo Marokańczycy za Francuzów o niego nie walczyli, a potem postanowili przyjść na gotowe – dodaje.
Francuzi, gdy przyszli do Timimoun, wybudowali nową drogę na wschód od ksaru i nowe miasto po drugiej stronie. Natomiast na zachód ciągnie się gaj palmowy, a dalej jezioro Sebkha, wydmy i stare opuszczone ksary pustynne. Obok nich leżą stare cmentarze – kamienie bez nazwisk, te ustawione pionowo to groby mężczyzn, poziomo – kobiet. Na wielu z nich znajdują się gliniane naczynia z kwiatami. – Ludzie wiedzą, kto gdzie leży – wyjaśnia Dżamal. Na każdym cmentarzu znajduje się też niewielka biała budowla. To domy, a zarazem groby marabutów, muzułmańskich mędrców i duchownych.
Jedną z największych osobliwości tego regionu jest fougara – system nawadniający uprawy w gajach palmowych, stosowany od setek lat. Studnie kopane są w głębi pustyni, a następnie woda prowadzona jest kanałami do osad. Co kilka metrów nad kanałem znajduje się kamienny właz. Ta część systemu nosi właśnie nazwę fougara, a kończy ją kesria, odsłonięta „rozdzielnia” wody. Od kesrii ciągną się dalej małe, odkryte kanaliki, zwane seguia, które doprowadzają wodę do poszczególnych działek uprawnych.
TRANSMISJA WOLNOŚCI
Monument upamiętniający wojnę o niepodległość z Francuzami zdominował panoramę stolicy Algierii, sam zaś zdominowany został przez anteny telefonii komórkowej.
GRÓB CHRZEŚCIJAŃSKI
Tombeau de la Chrétienne. Trudno powiedzieć, czemu miejscowi nazywają tak ten starożytny grobowiec mauretański, ale pewne jest, że warto odwiedzić tę unikalną budowlę.
MIASTO MOSTÓW
Konstantyna, przedzielona przez naturę głębokim jarem, dzięki francuskim inżynierom połączona została widowiskowymi mostami.
TURYSTA, WIECZNE UTRAPIENIE
O ile w saharyjskim Timimoun dominuje żółć piasków, brąz ksarów i zieleń palm, to Algier tonie w bieli i błękicie. Błękitne jest tu niebo, błękitne jest też morze, błękitne są wreszcie balkony białych domów wybudowanych przez Francuzów na wznoszących się ponad portem wzgórzach. Kolonialne budynki, choć czasem mocno zaniedbane, połączone z górzystym wybrzeżem algierskiej północy, to jedna z pereł tego pięknego i bardzo zróżnicowanego kraju. Pereł w dużej mierze ukrytych, gdyż nie ma tu przewodników. Nie ma też wszechobecnych w Maroku, a zwłaszcza w Tunezji, stoisk z pamiątkami oraz… naciągaczy. Turystyka w Algierii załamała się na początku lat 1990., gdy wybuchła wojna domowa z islamistami. Dziś, choć zagrożenie terroryzmem nie należy już do codzienności, turyści i tak nie przyjeżdżają. Władzom Algierii chyba na tym nie zależy, bo żeby dostać wizę do tego kraju, niezbędne jest zaproszenie.
Inną perłą Algierii są ludzie. Gościnni i bezinteresownie pomocni. Tu nawet taksówkarze nie oszukują obcokrajowca, a policja czy wojsko nie wymusza łapówek. Wszystkie atrakcje turystyczne są dostępne dla przyjezdnych w tej samej cenie biletu co dla miejscowych. Jedynie w starych częściach miast na północy może być nieprzyjemnie, więc nie należy wypuszczać się tam samemu.
Jednym z takich miejsc są okolice bazyliki św. Augustyna w Annabie i pobliskich rzymskich ruin Hippo Regius. Annaba to starożytna Hiponna, miejsce narodzin św. Augustyna. Bazylika w neobizantyjskim stylu powstała zaś w 1900 roku, na wzgórzu miasta nieopodal resztek Hiponny, i miała być symbolem francuskiej potęgi. Ze wzgórza rozciąga się najwspanialszy widok na miasto, port, ruiny i górę Seraidi, na której znajduje się Park Narodowy Edough.
Na miejscu napotkałem strażnika, który popatrzył na mnie ze strachem. – Jesteś turystą? Obcokrajowiec? – zapytał. Gdy potwierdziłem, z rosnącym przerażeniem kontynuował: – Sam tu wszedłeś, pieszo? Znowu potwierdziłem. Teraz strażnika ogarnęła już panika: – Nie możesz wracać sam. Tu jest niebezpiecznie. Dzwonię na policję. I zadzwonił. Policja nie śpieszyła się z przyjazdem. W końcu jednak nadjechał radiowóz z tajniakami, którzy po francusku kazali mi iść do hotelu, a sami powoli jechali za mną. Po przejściu kilometra postanowiłem się zbuntować:
– Nie chcę iść do hotelu, a centrum już zwiedziłem, chcę iść zwiedzić ruiny.
– Nie, tam nie można – odparli twardo.
– No to może pojadę do El Kala, tam ponoć jest ładnie?
– Wspaniale, to przepiękne miejsce – odparł główny tajniak. – Tu, po drugiej stronie ulicy jest dworzec autobusowy, idź tam.
Radiowóz skręcił i zablokował główną ulicę Annaby, tak abym jak najszybciej przeszedł na drugą stronę, po czym policja wjechała na dworzec. Gdy podszedłem do dworca, zdążyli już wydać dyspozycje, aby mnie wsadzić w autobus i pilnować, żebym wysiadł w El Kala.
ISLAM PO ALGIERSKU
El Kala rzeczywiście okazała się miejscem olśniewającym. To małe, portowe miasteczko, tuż przy granicy tunezyjskiej. Na wzgórzu wznoszą się ruiny niewielkiego fortu, skąd o zachodzie słońca można zobaczyć dziesiątki kolorowych kutrów, a także zwykłych łódek wpływających do portu wejściem utworzonym przez dwa kamieniste cyple. Na jednym z nich znajduje się niewielka latarnia morska otoczona starymi murami. Po drugiej stronie ciągnie się nadmorska promenada, zdominowana przez wielką bryłę neoromańskiego kościoła św. Cypriana z 1880 roku. W bocznych nawach, nad którymi wznoszą się dwie wieże zegarowe, mieszczą się teraz sklepy i warsztaty.
Po wyjeździe Francuzów większość kościołów została albo zamieniona na meczety, albo popadła w ruinę. Wyjątek stanowi, obok bazyliki św. Augustyna w Annabie, katedra Notre Damme d’Afrique, górująca nad portem w Algierze. W jej wnętrzach pozostały na ścianach błogosławieństwa w trzech językach: francuskim, arabskim i kabylskim. W Algierii nie ma też wielu zabytkowych meczetów. Tych, które są, jak na przykład w Konstantynie, nie można zwiedzić, ponieważ w Algierii otwiera się je wyłącznie na czas modłów. W przeciwieństwie do większości krajów muzułmańskich tutaj nikt nie rozwija dywanika przed swoim sklepem i nie modli się w miejscu publicznym. „Od tego jest meczet” – mówiono mi, gdy o to pytałem.
C’EST MAGNIFIQUE
Malowniczy port rybacki El Kala z kościołem św. Cypriana przy promenadzie.
SZCZĄTKI IMPERIUM
Tipasa niedaleko Algieru była kiedyś ważnym ośrodkiem rzymskiego handlu w Afryce.
W BEDŻAI JAK W PIGUŁCE
„Wszyscy Algierczycy to Berberowie, tylko większość uległa arabizacji” – taką opinię słyszałem w Algierii wielokrotnie. Równie często słyszałem od Berberów: „My jesteśmy tu u siebie, to nasz kraj, berberyjski, nie arabski”. Wielu z nich mieszka na południu, na pustyni, między innymi Tuaregowie Kel Ahaggar, żyjący w rejonie Tamanrasset, których wolności chroni bezkres oceanu piasku, czy też Mozabici, broniący resztek swojej niezależności w warownych miastach prowincji Ghardaja. Najbardziej krwawą walkę o swe prawa, już po uzyskaniu niepodległości przez Algierię, stoczyli jednak Kabylczycy, zamieszkujący górzyste wybrzeże w rejonie miast Tizi Ouzu i Bedżaja.
Bedżaja to miasto fascynujące, pełne zabytków z różnych epok. Jest jak pigułka zawierająca wszystko, co w Algierii było, poczynając od czasów fenickich. Bedżaja to ważny port. Pierwsi zbudowali go Fenicjanie. Jego pozostałości znajdują się w miejscu zwanym Les Aiguades (wodopój), spływa tu bowiem z góry przylądka Cap Carbon strumień słodkiej wody, w którą żeglarze mogli się zaopatrzyć. Cap Carbon oddziela Morze Śródziemne od zatoki Bedżaja, nad którą wybudowano miasto.
Po drugiej stronie zatoki, zawsze wypełnionej potężnymi kontenerowcami, ciągną się ośnieżone szczyty masywu Babor. Jeden z nich nosi nazwę Pic de Singes – Małpi Szczyt. Nie bez powodu, jest to bowiem królestwo makaków z gatunku magot (macaca sylvanus). Małpy te zagrożone są wyginięciem, lecz tutaj wszędzie ich pełno. Do ludzi się wprawdzie nie garną, ale i nie uciekają. Z Pic de Singes można zobaczyć z jednej strony zatokę wraz z fenickim portem, a z drugiej – pełne morze i samotną, skalistą wysepkę L’ile des Pisans, na której, według legendy, w końcu XI wieku zamieszkał hamadycki władca Algierii, En Nasser. W ten sposób postanowił odizolować się od świata, aby nie patrzeć na powolny upadek swojego królestwa.
Z okresu berberyjskiej dynastii Hamadytów pochodzą najstarsze budowle Bedżai. W regionie Kabyle stworzyła ona w XI wieku niezależne państwo, a Bedżaję uczyniła stolicą. Z tego okresu pochodzą dwie bramy: Bab El Fouka – Brama Chorągwi oraz Bab El Bahr Porte Sarasine – Brama Brony. Ta druga znajduje się na nadbrzeżu i sąsiaduje z pozostałościami hamadyckiego portu oraz zbudowanego w XVI wieku przez rządzących wtedy Hiszpanów Fortu Abdelkader.
W Bedżai znajdują się jeszcze dwie twierdze: kasba, wzniesiona w XII w. przez marokańskich Almohadów oraz Fort Moussa, zbudowany pierwotnie przez Hamadytów jako pałac i przebudowany przez Hiszpanów na twierdzę. Ciekawa jest historia kasby. Tu bowiem nauczał najwybitniejszy historyk świata islamu, Ibn Chaldun, gdy pełnił funkcję doradcy hafsydzkiego władcy Bedżai. Popiersie Ibn Chalduna znajduje się przed wejściem do kasby. Sto lat wcześniej studiował tutaj uczony z Pizy, Leonardo Fibonacci, który wprowadził do Europy system cyfr arabskich. Niestety, wszystkie te twierdze są zamknięte.
Siedem spośród fascynujących zabytków i naturalnych atrakcji Algierii znalazło się na liście UNESCO. Są na niej między innymi malownicze ruiny rzymskiego portu w Tipazie, a także ruiny Timghad. Było to potężne rzymskie miasto, którego pozostałości rozciągają się na ogromnym obszarze. Choć na pierwszy rzut oka wyglądają jak pole gruzów, to przy uważnym zwiedzaniu łatwo wyróżnić świątynie, domy, sklepy, a nawet publiczną toaletę, także koleiny na głównych ulicach.
Na liście UNESCO jest też kasba w Algierze, której budowle, choć mocno zrujnowane, zachowały swój tradycyjny układ. Najlepiej wybrać się tam w towarzystwie miejscowych – żeby bez problemu zwiedzić któryś z zabytkowych domów mieszkalnych, a potem wspólnie zjeść tradycyjne, algierskie danie… pizzę.