Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2014-05-01

Artykuł opublikowany w numerze 05.2014 na stronie nr. 60.

Tekst i zdjęcia: Mikołaj Gospodarek/ Edycja Świętego Pawła,

Podróż w głąb ziemi i dziejów


Zabrakło mi soli. Ot, taka prozaiczna sytuacja. Idąc do sklepu, zacząłem się zastanawiać, skąd bierze się sól, którą przyprawiam codziennie jedzenie. Na kupionym opakowaniu przeczytałem adres: Kłodawa. Wróciłem do domu i rozpocząłem poszukiwania.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Minęło kilka miesięcy. Z prędkością sześciu metrów na sekundę zjeżdżałem w dół. Szybka zmiana ciśnienia i temperatury. Winda zatrzymała się 600 metrów pod ziemią! Otworem przede mną stanął solny świat, który jest niezwykłym świadectwem w historii formowania kontynentu, na którym żyjemy. Od najbliższego morza dzieli Kłodawę ponad 320 kilometrów. Skąd zatem tak bogate pokłady soli?

 

 

PODZIEMNE PRZESTRZENIE

 

Odpowiedź na to pytanie znajdziemy, cofając się o 250 milionów lat. Miejsce, w którym dzisiaj znajduje się Kłodawa, zajmowało pradawne morze na superkontynencie nazywanym Pangea. Woda wyparowała, pozostawiając sól, która jest dowodem w historii kształtowania się Europy. Mówimy tu o czasach, kiedy na naszej planecie nie było ptaków ani ssaków, nie było nawet dinozaurów. Trudno sobie to wszystko uzmysłowić – w centralnej Polsce, 600 metrów pod ziemią można jak z kroniki wyczytać, jakie zmiany nastąpiły przy formowaniu się świata miliony lat temu. Jest to jedyne takie miejsce na Ziemi.
Kopalnia Soli w Kłodawie czynna jest od 60 lat i należy do najgłębszych kopalń w Europie. Znajduje się w niej prawdopodobnie najniżej położona na świecie trasa turystyczna – dla porównania w Wieliczce zwiedzanie odbywa się jedynie 130 metrów pod powierzchnią ziemi.

 

ŚWIATEŁKA W TUNELU

Poza trasą turystyczną panuje idealny mrok i nieprzenikniona cisza. Światła pojawiają się dopiero wtedy, gdy dociera się do miejsc, gdzie pracują górnicy.

ZANIM TRAFI DO SOLNICZKI…

Bez punktu odniesienia trudno pokazać wielkość solnych brył. Człowiek wygląda jak mały punkcik w ogromnej komorze.

GŁĘBOKA TURYSTYKA

Trasa turystyczna jest doskonale przygotowana na przyjęcie gości. Nie męczy długimi wędrówkami, ale zachwyca i zadziwia ogromem przestrzeni.


Już sam zjazd w dół jest ogromnym przeżyciem. Prędkość 6 m/s to naprawdę dużo przy dystansie 600 metrów. Wiele podziemnych szlaków turystycznych to po prostu muzea, ale tu jest inaczej – trasa jest zorganizowana przy okazji wydobycia soli. Czekające w kolejce wagoniki pełne urobku to nie zabytkowe eksponaty. Sama trasa też nie jest „sztuczna”. Od windy do części muzealnej prowadzi korytarz z torami.
Pierwsze spojrzenie na komorę wysokości kilkunastu metrów wprawia w osłupienie. Człowiek nie spodziewa się pod ziemią sali większej od boiska piłkarskiego, wysokości niemalże czteropiętrowego budynku. Zejście schodami w dół i rzut oka w górę – czuję się naprawdę mały. To miejsce o niezwykłej akustyce. A z tego, co wiem, nie jest to wcale największa komora w tej kopalni.
Dalej trasa prowadzi przez kolejne korytarze aż do komory, w której co jakiś czas odbywają się koncerty muzyczne. Na końcu tej sali można z bliska zobaczyć, jak pięknym minerałem jest sól. Końcówka trasy to przegląd starych maszyn górniczych.
Zwiedzanie odbywa się oczywiście z przewodnikiem i nie jest to zbyt długie, ale za to wspaniałe przeżycie. Po pewnym czasie orientuję się, że w ustach mam słony smak. Świadomość, że jestem tak głęboko pod ziemią, nie pozwoli na długo zapomnieć tej wycieczki.

 

 

MALOWANIE ŚWIATŁEM

 

Zafascynowany tym, co ogólnodostępne, podjąłem próby zobaczenia tego, co niedostępne. Po załatwieniu wszystkich formalności i pozwoleń udałem się w miejsca tak piękne, że trudno to opisać.
Kolejny raz zjechałem 600 metrów pod ziemię, ale tym razem zszedłem pieszo po drewnianych, stromych pochylniach jeszcze 160 metrów niżej. Korytarze sprawiają wrażenie niemających końca. W oddali słychać huk maszyn, ale nie da się go zlokalizować. Oczywiście panują tam egipskie ciemności. Zdjęcia wykonuje się przez „malowanie światłem” wielkich korytarzy przez nawet 5-10 minut.
Jak wydobywa się sól? Mechanizm jest stosunkowo prosty – jedna ekipa górników zakłada ładunki wybuchowe, kończy się zmiana i wszyscy wyjeżdżają na powierzchnię. Ładunki są detonowane, a kolejna zmiana zajmuje się transportem urobku na górę. Powstają w ten sposób ogromne komory, długie i wysokie na kilkanaście metrów.
Wszystko, czego się dotknie, jest z soli. O ile na trasie turystycznej lekko czuło się słony posmak w ustach, to tam przy wydobyciu widzi się solny pył. Jest to wspaniały widok – świecące „białe złoto” – cała wielka komora. Mam też świadomość, że ten świat, który oglądałem pod ziemią, dzisiaj już pewnie nie istnieje. Kolejne pokłady wysadzono i wywieziono na powierzchnię, a miejsca, po których chodziłem, na kolejne miliony lat odeszły w niepamięć.

 

ŁADNY UROBEK

Pokruszone bloki czekają na transport na powierzchnię, 600 metrów wyżej.

PATRONKO NASZA

Praca pod ziemią to niebezpieczne zajęcie. Górnicy wierzą jednak w opiekę św. Kingi.

 

DO MIĘSA I NA DROGĘ

 

Sól z Kłodawy towarzyszy nam w życiu codziennym. Zimą wykorzystuje się ją do posypywania ulic, a przez cały rok dodaje smaku naszym potrawom. Poza tym używa się jej w przemyśle i rolnictwie. Od lat modne jest też używanie soli jako dodatku do kąpieli, a w niejednym domu można znaleźć lampkę, która zamiast klosza ma wielki solny kryształ.
Wizyta w Kłodawie to nie zwiedzanie kolejnego muzeum. To podróż w cudownej kapsule czasu. Trudno dzisiaj tak wyraźnie zobaczyć pozostałości po świecie sprzed milionów lat.
Może to miejsce nie zachwyca infrastrukturą turystyczną, ale to akurat działa na korzyść, jest tą przysłowiową szczyptą soli – to, że wchodzimy tym samym wejściem co górnicy, jedziemy tą samą windą, ruszamy w podziemny świat tą samą drogą co oni.
Przed wizytą w Kłodawie nie przypuszczałem, że podziemny świat może być tak fascynujący. Jest to jedyne miejsce na Ziemi, gdzie można zobaczyć takie cuda. Warto to wykorzystać, póki ten świat stoi przed nami otworem, a ceną za podróż w czasie jest symboliczny bilet, który nijak ma się do możliwości podziwiania skał, które leżą w tym miejscu od milionów lat.