Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2011-07-01

Artykuł opublikowany w numerze 07.2011 na stronie nr. 16.

Tekst i zdjęcia: Daniel Klawczyński, Dominika Skonieczna,

W kolejce do przepaści


Lysefjord należy do najpiękniejszych i najczęściej odwiedzanych zakątków Norwegii. Jedni przyjeżdżają tu dla widoków oglądanych podczas górskiej wędrówki. Inni podziwiają urodę fiordu z morskiego kajaka. Jest też wcale niemała grupa takich, którzy pragną poczuć oddech otchłani i rzucają się w przepaść z kilometrowego urwiska.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Stein Edvardsen z Norwegii dopiero w roku 1992 zaczął pasjonować się skokami BASE. Nazwa to skrót angielskich słów: Building (budynek), Antenna (antena), Span (przęsło), Earth (ziemia) i oznacza skoki spadochronowe wykonywane z wieżowców, masztów, mostów i skalnych ścian. Stein miał na koncie tylko trzy takie skoki, kiedy w sklepie w Stavanger zobaczył na pocztówce zdjęcie Kjerag. Wpadające wprost do morza przepastne urwiska tej góry na obrazku wyglądały imponująco. Dwa lata później Edvardsen zaczął organizować w tym miejscu ośrodek skoków BASE. Dziś urwiska Kjerag należą do głównych atrakcji nad Lysefjordem i cieszą się opinią najbardziej urzekającego i ekscytującego miejsca do uprawiania BASE jumpingu na świecie.

 

Lysefjord należy do najpiękniejszych i najczęściej odwiedzanych zakątków Norwegii. Jedni przyjeżdżają tu dla widoków oglądanych podczas górskiej wędrówki. Inni podziwiają urodę fiordu z morskiego kajaka. Jest też wcale niemała grupa takich, którzy pragną poczuć oddech otchłani i rzucają się w przepaść z kilometrowego urwiska.

DUMA NORWEGII

Fiordy są dziełem lodowca. Najwięcej jest ich w zachodniej Norwegii. Najdłuższy Sognefjord ma długość ponad 200 kilometrów, ten na zdjęciu – Lysefjord – 42 km. Miejsce to słynie także z tysiącmetrowych skalnych urwisk, opadających pionowo do morza.

KAŻDY IKAR Z ASEKURACJĄ

Niby-skrzydła stroju wingsuit pozwalają na wolniejsze opadanie, dając złudzenie lotu. Przy lądowaniu spadochron jest jednak niezbędny.

 

KRĘTĄ DROGĄ POŚRÓD SKAŁ

 

Obietnicą atrakcji jest już sama droga do położonej na końcu fiordu wioski Lysebotn. Jeszcze zanim skręciliśmy w słynną Lysevegen – tak nazywa się ten szlak – miejscowi mówili nam, że to co ujrzymy, nawet dla nich, przywykłych do pięknych widoków w swoim kraju, jest zachwycające. Twierdzili nawet, że jest to jedna z najbardziej malowniczych norweskich tras.
Gdy w Suleskard wjeżdżamy samochodem w tę wąską, ale dobrze utrzymaną górską drogę, krajobraz staje się coraz bardziej surowy. Wokół rozciągają się zapowiadane widoki. Co rusz mijamy malownicze jeziorka i urokliwe wodospady. Gdzieniegdzie wśród tego pustkowia pojawiają się domki letniskowe z dachami porośniętymi trawą.
Lysevegen, podobnie jak inna podobna droga Norwegii – Trollvegen (Droga Troli) jest pełna zakrętów i należy do skrajnie trudnych. Dla ruchu samochodowego jest udostępniona jedynie od maja do października i to tylko wtedy, kiedy pozwalają na to warunki atmosferyczne. Zimą do Lysebotn można dotrzeć tylko od strony morza: promem.
Pokonawszy niezliczoną liczbę zakrętów docieramy wreszcie do dużego parkingu w Øygardstol, skąd ścieżka wyprowadza na płaskowyż i szczyt Kjerag oraz do Kjeragbolten – słynnego głazu uwięzionego w szczelinie skalnej nad fiordem.
Przy restauracji z miejscem widokowym oglądamy plakaty, na których przedstawiono możliwości aktywnego spędzania czasu w tej okolicy. Oprócz BASE jumpingu, który nas tu przywiódł, można też wędrować po górach, wspinać się, latać na paralotni, a zimą uprawiać wspinaczkę lodową po zamarzniętych wodospadach.

 

 

SKOKI NA LEGALU

 

Tysiącmetrowe zerwy – osuwiska skalne Lysefjordu są szczególnie atrakcyjne dla turystów szukających mocnych wrażeń. Dla skoczków ekstremalnych co roku w ostatnich dniach czerwca organizowana jest impreza „Helicopter Boogie”. Heliboogie to ich prawdziwe święto. Zjeżdżają na nie z całego świata. Spotyka się tu wówczas ponad setka śmiałków. Takie zgromadzenie to niecodzienny widok. Pasjonaci tych skoków zwykle działają samodzielnie, często w ukryciu i... z naruszeniem prawa. Na przykład w Stanach Zjednoczonych władze zamknęły większość kultowych tak zwanych exit pointów – punktów, z których możliwy jest skok ze spadochronem.
Norwegowie podeszli do sprawy zupełnie inaczej. W maleńkim i na co dzień bardzo spokojnym Lysebotn przygotowano dla skoczków cały zestaw udogodnień. Dzięki staraniom powołanego przez Steina Edvardsena klubu powstała tu swojego rodzaju oaza dla BASE jumperów. Jest to chyba najbardziej przyjazne w świecie miejsce do uprawiania tego sportu.
Zamiast zakazywać, Norwegowie zadbali o bezpieczeństwo skoczków. Przede wszystkim każdy, kto chce spróbować swych sił nad Lysefjordem, musi już mieć za sobą wykonanie określonej liczby skoków albo ukończyć na miejscu jednodniowy, kosztowny kurs. Żeby skakać w specjalnym kostiumie tzw. wing suit, z nibyskrzydłami umożliwiającymi dłuższe szybowanie, chętny musi udowodnić, że wcześniej przynajmniej 20 razy skoczył w tym stroju.

 

DO ZAKOCHANIA JEDEN KROK

Kto raz skoczył, ten pokocha ten sport na zawsze.

ODLOT Z DOPALACZEM

Dymią się jeszcze, odpalane tuż przed skokiem, świece przymocowane do butów. Przez chwilę po wylądowaniu skoczek może zobaczyć na niebie pozostawiony przez siebie ślad.

STYL TO CZŁOWIEK

Są różne metody zmierzenia się z przepaścią. Można to robić z rozbiegu, z przechyłu, z wyskoku, być wyrzuconym przez kolegów. Samodzielnie, w parze, w szeregu...

 

MNIEJSZE LUB WIĘKSZE, ALE ZAWSZE EKSTREMUM

 

Żeby stanąć na szczycie Kjerag trzeba najpierw podjechać samochodem krętą drogą z wieloma tunelami, na parking położony na wysokości 640 metrów. Wyżej prowadzi tylko piesza ścieżka. Ponad trzygodzinny marsz ze spadochronem na plecach jest dość wyczerpujący.
Na zboczach masywu Kjerag wyznaczono 7 punktów do skoków. Te najbardziej atrakcyjne (i zarazem najwyższe) są tak usytuowane, że lot z nich zawsze kończy się w wodzie. Jedynie skok ze szczytu monumentalnego Smellveggen pozwala wylądować na równinie zamykającej fiord. A i to nie zawsze.

 

 

SPADAĆ JAK NAJCZĘŚCIEJ

 

Kiedy w Lysebotn nie odbywa się Heliboogie, skoczek w ciągu dnia może wykonać najwyżej dwa skoki. Trzeba wstać wcześnie rano, aby dotrzeć na ścianę zanim wiatr przybierze na sile. Można wtedy samotnie obcować z przestrzenią. Ta możliwość najbardziej pociąga nas w BASE. W takich chwilach czujemy się mali i słabi. A jednak starcza odwagi, by podjąć to wyzwanie i rzucić się w przepaść. I wylądować. Wygrać.
Każdy skoczek marzy o wykonaniu jak największej liczby skoków w ciągu jednego dnia. Możliwe jest to właśnie podczas Heliboogie, w której wykorzystywane są śmigłowce. Wówczas można wykonać dziennie nawet pięć skoków. Helikoptery od samego rana zaczynają wywozić śmiałków na maleńką polankę w pobliżu uskoku. Stamtąd skoczkowie schodzą do wyznaczonych punktów, ubierają sprzęt i czekają na swoją kolejkę.
Na krawędzi przepaści stoi „wyrzucający”, który utrzymuje kontakt radiowy z bazą na lądowisku. To on daje zielone światło do skoku. Wszystko po to, aby uniknąć ewentualnych kolizji w powietrzu i ustrzec skoczków przed niebezpiecznymi podmuchami wiatru (na dole znajduje się punkt meteorologiczny). Na wodzie w gotowości czeka łódź.
Pionowa ściana Kjeragu działa na miłośników tego sportu niczym miód na misia. Tutaj można wykonać skok z opóźnieniem 25 sekund (czasami więcej), a w stroju wing suit nawet dużo dłuższym. Niewiele jest podobnych miejsc na świecie. Szacuje się, że w ciągu sześciu lat oddano tu ponad 30 tys. skoków! Podczas ubiegłorocznej imprezy z urwiska skakano kilkaset razy. Zdarzył się tylko jeden wypadek, gdy BASE jumperka, a raczej pieremyczka z Rosji złamała nogę.

 

KAMERA! AKCJA!!!

Skoczek ma przynajmniej jedną kamerę. Utrwalony na niej film pozwala na powtórkę emocji.

PRZEKRACZAJĄC BARIERY

Kanadyjczyk Lonni (mężczyzna na wózku) to legenda BASE. Wciąż uprawia ten sport, choć od pięciu lat po nieudanym skoku jest częściowo sparaliżowany. Tym razem, aby mógł skoczyć, przyjaciel wziął go na plecy i razem runęli w przepaść. Potem szybował już samodzielnie.

SPEKTAKL, A POTEM WĘDRÓWKA

 

Obserwowanie skoków jest także turystyczną atrakcją. Wyczyny skoczków ekstremalnych podziwiane są zarówno z lądu jak i z wody (statki wycieczkowe specjalnie zatrzymują się, by pasażerowie mogli oglądać to widowisko). Znacznie bardziej emocjonujące jest jednak oglądanie skoczków z perspektywy miejsca startu.
Heliboogie organizowane jest w czasie przesilenia letniego, kiedy słońce ledwie chowa się za horyzont. Po całym dniu spędzonym na fotografowaniu skoczków, możemy jeszcze przez kilka godzin wędrować po odludnym, skalnym płaskowyżu – bo wciąż jest jasno. W środku nocy bez problemu można poruszać się nawet w najtrudniejszym terenie.

 

 

PARALOTNIE, KAJAKI I ROWEROWE SZLAKI

 

Paralotnie szybujące nad turkusowym lustrem fiordu to także wspaniałe widowisko. Przy odpowiednim kierunku wiatru paralotniarz jest w stanie nie tylko wykonać długi zlot, lecz także z powodzeniem szybować nad koroną urwiska. To zasługa odbijających się od klifu, wznoszących podmuchów wiatru – lotniarze nazywają to zjawisko „efektem żagla”. W ten sposób latam także nad polskim wybrzeżem klifowym, jednak loty nad norweskimi fiordami dostarczają mocniejszych doznań.
Ciekawą propozycją aktywnego spędzenia czasu są także morskie wycieczki kajakowe. Organizowane z przewodnikiem pozwalają poznać Lysefjord z poziomu morza. W programie jest między innymi możliwość podziwiania z bliska wodospadu Hengjanefossen o wysokości 400 metrów, a także wizyta na skalnym przylądku, gdzie lądują skoczkowie. W czasie wiosłowania w pobliżu nabrzeżnych skał często można oglądać foki, tu są zupełnie niepłochliwe.
Najbardziej wygodną formą zwiedzania jest rejs statkiem wycieczkowym. Warto wspomnieć, że Lysefjord to również prawdziwy raj dla wędkarzy.
Nam, zapamiętałym rowerzystom, najbardziej brakowało rowerów, które nie zmieściły się do auta. Z zazdrością patrzyliśmy na cyklistów, którzy bez żadnych obaw poruszali się po norweskich krętych drogach. Można tu jeździć także w terenie, po szutrowych trasach i ścieżkach, których podłoże jest tak twarde, że jazda nie stanowi problemów.