Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2011-07-01

Artykuł opublikowany w numerze 07.2011 na stronie nr. 62.

Tekst i zdjęcia: Adam Kwaśny,

Jubilatki Michała Anioła


W wieku piętnastu lat Kubanka osiąga dorosłość. Dawne obyczaje pozwalałyby już jej na małżeństwo i macierzyństwo. Dziś musi mieć ustawowe osiemnaście lat. Z piętnastką – po hiszpańsku Quince (czyt. kinse) – związany jest zwyczaj organizowania profesjonalnej i często jedynej w życiu solenizantki sesji zdjęciowej. Przygotowania do niej trwają tygodniami.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

Trinidad de Cuba, kolonialne miasto w prowincji Sancti Spiritus, leży pomiędzy górami Escambray i plażami Morza Karaibskiego. Domy, utrzymane zazwyczaj w niebieskich i pomarańczowych barwach, mają szerokie, drewniane bramy i ozdobnie kute kraty w oknach. Plaza Mayor – główny plac miejski, jest gotową scenografią do romantycznych zdjęć. Pewnie dlatego często można tu zobaczyć białe parasolki, którymi osłaniają się młode dziewczyny wystrojone w koronkowe suknie. Każdej towarzyszy liczna rodzina i fotograf.
Yenisey ubrana w czerwoną krynolinę, świetnie radzi sobie przed obiektywem. Jak gdyby w swoim piętnastoletnim życiu nie robiła nic poza ćwiczeniem min i gestów kobiet z towarzystwa. Na co dzień jest hałaśliwą dziewczyną w znoszonych sukienkach i rozdeptanych klapkach, które najchętniej zrzuca, aby biegać boso po kamienistych uliczkach Trinidadu. W dorosłość wchodzi agresywnie, jest kłótliwa i pokrzykuje na swojego ojca – Titi’ego, kubańskiego guajiro natural, czyli rolnika i kowboja. Podczas sesji, zrzuca skórę nastolatki.
Tęgi Mulat w koszulce w paski, o znaczącym, podwójnym imieniu Michał Anioł, fotografuje Yenisey na Plaza Mayor, przy metalowych figurach psów. Miejsce jest wymarzone: ażurowe, kute ogrodzenia, białe ławeczki, kwietniki, słowem ogród dla wytwornej księżniczki.
Spaceruj powoli alejką. Nie zasłaniaj twarzy parasolką. Wyżej! Odwróć do mnie buzię. Patrz tam, na czubek palmy – komenderuje fotograf. Na ławce obok siedzi makijażysta Osvaldo, młody Murzyn w obcisłych, błyszczących cekinami dżinsach. Na głowie ma starannie utrzymane, drobne loczki, w uszach kilka złotych kolczyków. Przed chwilą upudrował buzię Yenisey, podkreślił kredką jej ogromne oczy. Teraz ustawił kuferek z przyborami przy nodze i przygląda się dziewczynie z przyjemnością. Klaszcze w dłonie, gdy fotografowi udaje się ją ładnie ustawić. Czasem nie wytrzymuje i wykonuje gest, jakby to on pozował.
Michał Anioł spocił się, ale jest zadowolony. Poklepuje Yenisey po policzku, a potem dyskretnie inkasuje od Titi’ego zaliczkę. Druga część sesji ma odbyć się w jego atelier następnego dnia wieczorem.

 

CZEKAJĄC NA MICHAŁA ANIOŁA

Jubilatka i jej przyjaciele cierpliwie oczekują przyjazdu artysty.

ATELIER MISTRZA

Fotograf twórczą pomysłowością nadrabia brak kosztownych sukien. Młodość i uroda obronią te dziewczęta, których nie stać na wykwintne stroje.

 

PANNY MŁODE I WDOWY

 

Kubańczycy z upodobaniem gromadzą porcelanowe figurki, sztuczne kwiaty i bibeloty. Na szafkach, stolikach i telewizorach stoją niezliczone zdjęcia żon, córek, kuzynek i sióstr. Wyglądają na nich jak modelki i aktorki z popularnych telenowel. Bez fotografii kobiet kubański dom nie istnieje, tak jak nie może istnieć bez ich hałaśliwej obecności.
Złote i srebrne pantofelki błyszczą na stopach Mulatek. Piersi i biodra osłania delikatny tiul, rozpuszczone włosy lub szerokie rondo kapelusza. Oto panny młode w perłowych sukniach; zmysłowe wampy, którym puszyste futerka opadają z ramion; milionerki w wieczorowych kreacjach, jakich nie powstydziłby się żaden elegancki raut. Są też podróżniczki z lornetkami w dłoni w tropikalnych kapeluszach; kowbojki w wysokich butach z ostrogami; plażowiczki w skąpych bikini, leżące na piasku w towarzystwie wypchanych krokodyli, a nawet młode wdowy w czarnych welonach, upozowane skromnie na rzeźbionych fotelach, wyprostowane i trochę przestraszone.
Podczas Quince dziewczyny odgrywają przed obiektywem wiele kobiecych ról. W życiu ich wszystkich nie zagrają.
Kolonialny dom señory Miriam stoi w zabytkowym centrum Trinidadu. W salonie dwie białe kolumny wspierają wysoki dach. Na komodach i stylowych toaletkach, wśród tłoczących się ramek, odnajduję fotografie robione jeszcze przed rewolucją. Nie są tak śmiałe jak współczesne i nie epatują radosną erotyką, wniesioną w kulturę przez Mulatów. Białe księżniczki w skupieniu patrzą z wyblakłych kartoników, celebrują swoje piętnaście lat.
Dziadkowie Señory byli właścicielami okolicznych plantacji trzciny cukrowej. Dzięki zdjęciom pojmuję skomplikowaną strukturę rodziny, która w czasach kolonialnej świetności nadała swoje nazwisko wielu Afrykanom. Kobieta przychodząca pomagać Miriam w kuchni również je nosi.
Kolejne domy, rodziny, zdjęcia... Podziw dla urody dziewcząt zawsze odbierany jest przez domowników jako cenny komplement.

 

 

GORĄCZKA OCZEKIWANIA

 

Przyzwyczajam się, że czas płynie tu własnym rytmem, a zdarzenia same znajdują odpowiedni dla siebie moment. Trzeba tylko być czujnym i obserwować ulicę. Wtedy niczego się nie przegapi. Sesja w studio Michała Anioła miała się odbyć we wtorek. Widzę Yenisey jak siedzi na schodach przed domem, a ciotka Mailivy nawija jej włosy na wałki. Dziewczynka trzyma w ręce kawałek rozbitego lustra i uważnie kontroluje poczynania ciotki. Obok przysiada się chłopak Yenisey, muskularny nastolatek o dziecinnie pucołowatej twarzy. Zwykle ruchliwy i wesoły, teraz siedzi w milczeniu. Onieśmiela go krzątanina wokół jego dziewczyny.
Wieczorem okazuje się, że fotograf musiał pilnie wyjechać do stolicy prowincji – Sancti Spiritus. Sesji nie będzie.
W środę wszyscy zapewniają, że to na pewno dziś. Od rana spędzam czas w towarzystwie sąsiada Titiego, artysty malarza o przezwisku Lalo, wielbiciela rumu zagryzanego pomidorami. Po zmierzchu okazuje się, że fotografa nadal nie ma. To znaczy był, ale krótko i nie zdążył nikogo o swojej obecności zawiadomić. Ktoś donosi, że pojechał z Osvaldo na plażę. Yenisey jest wściekła do łez. Wiadomość ta dociera do mnie na bujany fotel, gdzie tkwię w półśnie od kilku godzin.
W sobotę wieczorem przed domem Yenisey niespodziewanie zbiera się cała rodzina – wystrojone ciotki i wujkowie. Nawet Titi ma białą koszulę, choć zazwyczaj nosi tylko spodnie, słomiany kapelusz i obowiązkowy u kowboja długi nóż. Rodzinna procesja wyrusza bez wyraźnego sygnału. Yenisey w wałkach na głowie dźwiga wypchaną torbę. Niesie pożyczone od koleżanek ciuchy, w które będzie się przebierać.

 

JUBILATKA Z PLAZA MAYOR

Zbuntowana nastolatka w roli księżniczki z bajki.

JAK Z ŻURNALA

Keyza przechowuje swoje zdjęcia z Quince. Trzyma je w kolorowym czasopiśmie niczym w albumie. Nieskazitelne modelki są w nim tak samo bajeczne i nierealne jak jej fotografie.

CZAS PŁYNIE OBOK

Miasto Trinidad de Cuba – u podnóża gór Escambray.

 

NOCNY MARATON

 

Do atelier docieramy po ósmej. Na drzwiach wisi kartka z informacją, że fotograf przebywa w Sancti Spiritus. Czyli cała wyprawa na nic? Matka Yenisey uderza pięścią o drzwi. Cisza. Przestępujemy z nogi na nogę. Yenisey zgarbiła się i patrzy tępo na zamknięte drzwi. Mija kilka minut i kiedy już prawie straciliśmy nadzieję, otwiera nam uśmiechnięty Osvaldo. Wpuszcza wszystkich do środka. – Oczywiście Michał Anioł jest, ale jeszcze go nie ma, bo śpi i właśnie został obudzony – tłumaczy. Mamy cierpliwie czekać. Okazuje się, że kartka na drzwiach atelier wisi zawsze, bo Michał Anioł do Sancti Spiritus jeździ często.
Fotograf żyje w trójkącie z kucharzem Alejandro, pracującym w hotelu na plaży Ancon i makijażystą Osvaldo. Atelier mieści się w kwadratowym pomieszczeniu służącym równocześnie za kuchnię i magazyn rekwizytów. Nieco dalej jest toaleta bez drzwi, w której wisi klatka z gadającą papugą.
Yenisey nieśmiało przysiada na krześle stojącym obok wysłużonej rosyjskiej lodówki Mińsk. Osvaldo, który właśnie pojadł zupy z garnka, wyciera ręce i ogląda głowę dziewczynki. Ciotki rozpościerają worek zrobiony naprędce ze swetra i zbierają do niego wałki z włosów Yenisey. Są cenne, bo plastikowe. Na co dzień kobiety muszą sobie radzić z tekturowymi rulonami.
Osvaldo owija dziewczynkę czerwoną tkaniną, układa jej włosy, robi makijaż. Pracuje szybko. Wujkowie i tata zachowują ciszę jak w kościele. Z podziwem patrzą jak mała jędza przeobraża się w księżniczkę. Obecność świadków jest ważna. Yenisey, co chwilę łypie okiem i widać jak mocno przeżywa reakcje widowni.
Fotograf pracuje z namysłem, długo ustawia ujęcia. Sprawdza światło i przewiesza świetlówkę na długim drucie. Makijażysta też jest skupiony.
Stop!
Wstrzymuje pracę, gdy zauważa, że dziewczynie wysupłał się z fryzury kosmyk włosów. Co chwilę zatrzymuje robienie zdjęć i coś poprawia. Jest profesjonalny i rozumie kobiety.
Teraz pokaż, co masz w tej torbie – nakazuje Michał Anioł – w czerwieni wystarczy.
Yenisey kuca nad rozbebeszoną torbą i wyjmuje z niej jakieś szmatki. Fotograf przecząco kręci głową. – To nie. To też nie. Okropne, bez sensu! Nie masz nic lepszego?
Osvaldo z przejęciem krząta się koło dziewczynki, która z już trudem powstrzymuje łzy. Katastrofa! Na nic pracowite nawijanie włosów na wałki i wypraszanie ciuchów u koleżanek. Makijażysta niespokojnie zerka na Yenisey, głęboko jej współczuje. Wreszcie szepcze coś do fotografa.
Tak, dobrze – godzi się Michał Anioł. – Nie masz w co się ubrać, to będziemy cię rozbierać. Panowie wychodzą na zewnątrz!
Siadamy na krawężniku przed domem. Titi podaje mi swoje ulubione cygaro, które nie posiada nawet nazwy. Robił je jakiś sąsiad, ale za to kosztuje jedno peso, czyli cztery centy europejskie. Z pobliskiego baru dobiegają głośne rozmowy. Tłoczno tam, choć rum dawno się skończył. Barman rozkłada ręce i pokazuje, że plastikowa butla jest pusta. W głębi nieoświetlonej ulicy rozlega się sygnał radiowozu patrulli. Milicja przejeżdża na sygnale. Po chwili mija nas biegnący po ciemku maraton – jeden po drugim, pięciu biegaczy. Za nimi przemyka kolejna patrulla. Titi kiwa głową ze zrozumieniem. – Zapowiadali nocny maraton jubileuszowy.
– Jaki to jubileusz?
– pytam, obracając w ustach cygaro. Titi nie wie, patrzy na wujków, ale oni tylko radośnie wyszczerzają zęby.
Kiedy wracamy, dziewczyna opowiada, że fotografowano ją nago. To znaczy niezupełnie, bo była związana konopną liną, a na pupie miała pluszowy kapelusz. Potem zasłaniała piersi bukietem kwiatów.
Osiemnaście zdjęć, za każde Titi zapłaci półtora dolara. Do tego doliczyć musi sesję na Plaza Mayor, wypożyczenie krynoliny i wałków, tipsy, makijażystę, poczęstunek dla rodziny, rum, etc. Dziurę w domowym budżecie będzie łatał pracując tygodniami przy pomidorach na poletku w górach.