Miesięcznik Poznaj Świat
Numer 2015-02-01

Artykuł opublikowany w numerze 02.2015 na stronie nr. 62.

Tekst i zdjęcia: Nina Jansen,

Watty - moc życia


Morze Wattowe rozciąga się wzdłuż wybrzeża Holandii, poprzez Niemcy, aż po Danię. Obejmuje południowo-wschodnią część przybrzeżnych akwenów Morza Północnego, między kontynentem a łańcuchem Wysp Fryzyjskich. Jest to obszar w świecie wyjątkowy. Ale, jak mylnie sugeruje nazwa, nie jest wcale morzem.

Dostępny PDF
W wersji PDF artykuł jest wyświetlany dokładnie tak jak został wydrukowany. Czytaj w PDF

 

To „morze” jest wielkim równinnym obszarem, zalewanym podczas przypływów. Sukcesywnie zamulanym i zarastanym przez roślinność bagienną, który po wysuszeniu tworzy bardzo żyzne tereny. To one nazywane są wattami. Te rozległe równiny pływowe, zwane także osuchami, mają 450 km długości, a szerokości od 10 do 30 km. Do powstania Morza Wattowego, oprócz pływów, przyczyniło się jeszcze kilka innych czynników: wyspy od strony otwartego Morza Północnego, łagodnie nachylone dno morskie, drobny materiał denny i umiarkowany klimat. Całość stanowi unikalne zjawisko przyrodnicze na świecie.

 

BIORÓŻNORODNIE

Linia brzegowa obszarów wattowych z bliska. Oddziałujące na siebie woda, piasek i wiatr tworzą wokół przestrzeń wypełnioną wydmami, mieliznami, jeziorkami i słonymi bagnami.

WYJŚCIE W MORZE

Zaczął się odpływ, rusza pieszo-błotna (patrz zdjęcie po prawej) wycieczka przez morze. Po kilkugodzinnym marszu pośród bezkresu chwilowo opuszczonego przez wodę dociera się do jednej z okolicznych wysp.

 

MORZE – NIE MORZE

 

W jednym metrze sześciennym wattu jest więcej biomasy niż w analogicznej ilości gleby tropikalnego lasu deszczowego. Najbliżej brzegu występuje watt ilasty, którego powierzchnia pokryta jest delikatnym materiałem, głównie glonami. Dalej powstaje watt mieszany z piaskiem, gliną i cząstkami organicznymi na powierzchni. W strefie, gdzie woda ma jeszcze dużą siłę, rodzi się watt piaszczysty… Dużo czytałam o tym niezwykłym morzu. Ten temat był dla mnie na tyle pasjonujący, że w końcu postanowiłam zrobić tam wycieczkę.
Morze Wattowe holenderskie i niemieckie objęte jest czterema rezerwatami. Ponadto utworzono tu parki narodowe. Najstarszy z nich Szlezwig-Holsztyn, o powierzchni 4410 km2, jest największym parkiem w tej części Europy, a na jego powierzchni znajduje się trzeci na świecie pod względem wielkości obszar błotnisk pływowych.
Z wysokich wydm rozciąga się widok na nisko położone doliny jezior i pobliskie słone bagna. Rozkwitają tu m.in. kostrzewa czerwona, babka nadmorska, różne gatunki paproci i roślin przyprawowych. Mokre doliny wydm stały się wymarzonym miejscem dla storczyków. Piasek i woda piętrzone są przez wiatr, a ich wzajemne oddziaływanie kreuje krajobraz z wydmami, mieliznami i wyżłobieniami. Ten pejzaż ciągle zmienia się, odgrywane są tu magiczne spektakle, gdzie reżyserem jest sama natura.
Morze Wattowe jest płytkie. Promienie słoneczne sięgają samego dna, woda szybko się nagrzewa. Stwarza to bardzo korzystne warunki do rozmnażania się planktonu, który jest ważnym ogniwem łańcucha pokarmowego. Powstałe błotniska to ponadto świat małży, ostryg i krewetek, oferujący obfite pożywienie. Na brzegu stacjonują więc pokaźne grupy wodno-błotnego ptactwa: czajki, siewki, brodźce, biegusy, warzęchy, rybitwy i różne gatunki mew. Liczne są bierniki obroźne, gęsiówki egipskie, czarnowrony, czaple nadobne czy podgorzałki. Obserwuje się kawki, drozdy i drapieżne krogulce. Zakładają tu swoje gniazda sowy błotne.
Ze względu na unikatowe walory przyrodnicze cały ten obszar objęty jest ochroną i wpisany na listę UNESCO jako rezerwat biosfery.

 

SWOJSKA CHATA

Jeden z zabytkowych domów, których właścicielami byli kiedyś ludzie morza, m.in. dowódcy statków wielorybniczych. Od wieków zrośnięte z tutejszym krajobrazem, służą dziś turystom jako zajazdy, pensjonaty czy restauracje.

WYGODNIE NA WA(T)CIE

Te tereny to wymarzone miejsce dla wielu gatunków ptaków. Wykorzystują je jako przystanek podczas migracji lub wygodne i bogate w pożywienie schronienie na czas zimowania. Na zdjęciach: stado gęsi bernikli obrożnych...

...oraz kulik wielki.

 

PIESZO PRZEZ GŁĘBINY

 

Przypływy i odpływy Morza Wattowego zmieniają się co sześć godzin. Ciekawą atrakcją, zwłaszcza w sezonie, jest rejs po morzu tradycyjnym ponadstuletnim holenderskim żaglowcem. Ponieważ woda jest płytka, tworzy się tu kanały żeglowne wykorzystywane również przez prywatne jachty i łodzie. Piasek na dnie łatwo przenoszony jest przez prądy, toteż tory żeglugowe nie są stacjonarne i muszą być regularnie przesuwane.
Morze otacza pięć Wysp Zachodniofryzyjskich: Texel, Vielend, Terschelling, Ameland i Schiermonnikoog. Są one tutaj jednym z najbardziej znanych i lubianych terenów turystycznych. Podczas odpływu wyłania się dno, co umożliwia spacer po osuchach. Słynne „wycieczki wattów” to właśnie przejście z lądu po dnie morskim do pobliskich wysp. Spacery te możliwe są jedynie w towarzystwie doświadczonych przewodników, znających zarówno czas pływów, jak i sam szlak.
Celem naszej marszruty była wyspa Ameland. Pojawiło się dno pełne mułu, trawy morskiej, muszli i skorupiaków. Pierwsza godzina marszu była trudna. Szliśmy po bruzdach wypełnionych wodą, grzęźliśmy w błocie. Ale im dalej w morze, dno stawało się bardziej piaszczyste i wędrowało się jak po dywanie z muszli i planktonu. Mijaliśmy małże, kraby i ślimaki, pospiesznie chowające się w piasek. W górze falowały ogromne stada ptaków, a na pobliskich plażach wylegiwały się foki. Nasz przewodnik wyławiał z mokrego piasku różne żyjątka, pokazywał i opowiadał o nich.
Przeżycie było niesamowite. Kilometrami szło się po powierzchni, którą jeszcze przed chwilą pokrywało Morze Północne i pływały statki czy jachty. Towarzyszył nam krajobraz niczym nieograniczonej przestrzeni – cisza i bezkres.

 

ŚWIATŁO AMELAND

Widok na wyspę i jedną z leżących na niej wiosek, jaki roztacza się po wejściu na tutejszą latarnię morską. Wybudowano ją w 1880 roku, jest żeliwna i ma 55 metrów. Na jej 15 piętrach znajdują się dziś ekspozycje, na ostatnim – pomieszczenie dawnego latarnika.

WYSPA KOMANDORÓW I ARTYSTÓW

 

Po kilku godzinach marszu dotarliśmy na wyspę. Ameland ma 25 km długości, 4 km szerokości, a liczy 3500 mieszkańców. Znajdują się tu cztery malownicze wioski: Holum, Nes, Buren i Ballum, każda z inną historią i kulturą. Mieszkańcy noszą regionalne stroje i posługują się dialektem. Morskie pływy regulują nie tylko życie zwierząt, ale i rytm życia ludzi. Częstym zjawiskiem są burze oraz niespodziewane powodzie, wyspiarze zostali więc zmuszeni do wybudowania wzdłuż wattów grobli.
Mieliśmy wrażenie, że na Ameland zatrzymał się czas. Naturalny spokój i nieskażona przyroda. Rozległe plaże i piękne kąpieliska oznaczone błękitną flagą, będącą nagrodą dla miejsc, które spełniają wysokie standardy jakości wód oraz czystości i bezpieczeństwa obiektów. Do tego piękne szlaki turystyczne, w tym prawie 100 km ścieżek rowerowych.
Duża część wyspy objęta jest ochroną, ponieważ znajdują się tutaj wiekowe domki komandorskie, które w naturalny sposób opowiadają o historii Ameland. Zostały wybudowane przez komandorów i kapitanów statków wielorybniczych. Zdobyty kapitał inwestowali w domy, z których najstarszy pochodzi z XVI wieku. Są tu również średniowieczne kościoły, muzeum historyczne i muzeum dawnych łodzi ratunkowych. Ciekawe jest centrum przyrodnicze, gdzie w ogromnych akwariach pływają ryby z Morza Północnego. Mała wyspa stała się rezerwatem przyrody dla wielu gatunków roślin i zwierząt. Rosną tu żurawiny, ostrokrzewy, wielobarwna goryczka, rokitnik, żółte wiesiołki, dzikie orchidee. Latem, kiedy kwitnie zatrwian, wyspa spowita jest fioletem. W wilgotnej dolinie pośród wydm utworzony został rezerwat, który chroni ponad 60 gatunków ptaków.
Na końcu Ameland stoi wysoka żeliwna latarnia morska, będąca jedną z najsilniejszych na świecie. Jest otwarta dla turystów i, aby wspiąć się na jej szczyt, trzeba pokonać aż 236 schodów. Byliśmy już trochę zmęczeni, więc zrezygnowaliśmy z tej atrakcji, a opowieści naszego przewodnika wysłuchaliśmy w małej kawiarence u stóp latarni, przy ekspozycji składającej się z oryginalnego sprzętu dawnych latarników.
Wyspa oferuje wiele innych atrakcji, m.in. sporty wodne, jazdę konną, golf i tenis. Odbywają się tutaj festiwale i zabawy. Ma nawet małe lotnisko dla śmigłowców ratowniczych, wykorzystywane także rekreacyjnie. W przytulnych restauracjach można posmakować owoców morza i spróbować zupy z płetwy rekina. Każdego roku to miejsce odwiedza ponad 600 tysięcy turystów.
Gdy odpłyną letni goście, wyspa odkrywa swoją mistyczną naturę. Wydmowy krajobraz rozświetla się wszystkimi tonacjami żółci, zaś powietrze i morze dają się podziwiać w odcieniach niebiesko-zielonych. Zapachy jesieni mieszają się z morskim powietrzem. Wszystko to od lat inspiruje artystów. Co roku, zwłaszcza w listopadzie, który nazwany został miesiącem sztuki, przyjeżdżają artyści ze wszystkich stron świata. Mieszkańcy ozdabiają w tym czasie swoją wyspę obrazami, wyrobami ze szkła, rzeźbami i fotografiami. Także osiem tutejszych kościołów zamienia się w tym czasie w powierzchnię wystawienniczą.

 

 

MOJE NIEBO HOLENDERSKIE

 

Dzień powoli dobiegał końca i nadszedł czas, abyśmy pożegnali Ameland. Wracaliśmy promem i oglądaliśmy zachód słońca. Ostatnie promienie topiły się w morzu, odbijając od wody całą paletą barw. Widok był zjawiskowy. Holandia to kraj wody i powietrza, a sposób, w jaki słońce filtrowane jest przez chmury, wywołuje niecodzienne zjawisko. Czasami odnosi się wrażenie, jakby krajobraz unosił się. Podobno jest to spowodowane ogromem wody w powietrzu.
Ten niezwykły spektakl słońca, powietrza i wody od wieków przyciągał malarzy, którzy chcieli na własne oczy zobaczyć słynne „światło w chmurach”. Największy obraz przedstawiający holenderskie niebo znajduje się w muzeum w Hadze, gdzie eksponowana jest Panorama Mesdag autorstwa malarza Hendrika Willema Mesdaga. Cylindryczny obraz o wymiarach: 14 m wysokości, 40 m średnicy i 130 m obwodu jest jedną z największych panoram na świecie.
Holenderskie niebo zawsze pozostaje w ruchu. I właśnie dlatego jest tak niezwykłe. Kocham je i uważam za najpiękniejsze na świecie. To jest moje niebo i nie chcę mieć innego.